Interwencja w lokalu mieszkalnym w Sanoku zakończyła się dwojakiego rodzaju nieszczęściem. Agresor zranił dwóch funkcjonariuszy policji oraz strażaka, którzy usiłowali przedostać się do mieszkania, gdzie sprawca zamknął się z własną matką. Policjanci byli zmuszeni do wejścia siłowego i zastosowania broni palnej. Pomimo resuscytacji krążeniowo-oddechowej mężczyzny nie dało się ocalić. W jednym z pomieszczeń służby odkryły zwłoki jego rodzicielki.

Sanok: akcja policji i państwowej straży pożarnej zakończona tragedią
Policja i straż pożarna zostały w czwartek około godziny 10:00 zadysponowane do interwencji w jednym z apartamentów w budynku mieszkalnym przy ul. Sadowej w Sanoku.
Jak ogłosił na antenie Polsat News st. kpt. Artur Giba z KP PSP w Sanoku, mężczyzna z problemami natury psychicznej zatarasował wejście do mieszkania wraz ze swoją rodzicielką, zaś wewnątrz uruchomił się alarm wykrywający obecność gazu.
– Zważywszy na to, że nie otwierał drzwi, a także istniało ryzyko, że mógł odkręcić zawory gazowe, podjęto decyzję o wymuszeniu wejścia do środka – oznajmił Polsat News kom. Piotr Wojtunik z KWP w Rzeszowie.
Tragedia w Sanoku. Napaść na funkcjonariuszy, w lokalu znaleziono ciało
– Wtedy ten agresywny mężczyzna napadł ostrym przedmiotem na dwóch policjantów i ranił strażaka – przekazał funkcjonariusz policji. Wedle relacji lokalnych mediów była to maczeta.
– Policjanci użyli na początku środków przymusu bezpośredniego między innymi gazu, jednak te środki okazały się nieskuteczne, wobec tego zastosowali broń palną. Pomimo reanimacji tego mężczyzny nie zdołano go ocalić. Wewnątrz mieszkania policjanci natrafili także na zwłoki kobiety – relacjonował kom. Wojtunik.
Nie wiadomo, w jakim stanie zdrowotnym są policjanci. – Strażak ma ranę ciętą klatki piersiowej i ręki. Został przetransportowany za pośrednictwem helikoptera Lotniczego Pogotowia Ratunkowego do szpitala w Rzeszowie – poinformował st. kpt. Giba. Funkcjonariusz zachował świadomość zarówno w czasie napaści, jak i w trakcie udzielania mu pomocy medycznej.
Strażak dodał, że brak mu potwierdzonych informacji co do tego, kto wezwał służby, lecz „była to prawdopodobnie sąsiadka”. Nie umiał też powiedzieć, z jakiego powodu zostały one wezwane.
Na miejscu toczą się działania zmierzające do wyjaśnienia okoliczności tego incydentu pod kierownictwem prokuratora.
Ujrzałeś coś istotnego? Podeślij fotografię, film lub opisz, co się wydarzyło. Użyj naszej Wrzutni
WIDEO: "Odnaleziono przewód". Nowe doniesienia prokuratury w sprawie dywersji na kolei

Monika Bortnowska/polsatnews.pl
Źródło



