Zdjęcie: Adobe Stock
Naukowcy z Polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego odkryli szczątki brytyjskiego odkrywcy Dennisa „Dzwoneczka” w styczniu 2024 roku. 25-latek zaginął w 1959 roku podczas wyprawy na Antarktydę, o czym poinformowało BBC w poniedziałek.
Brytyjski nadawca zauważył, że grupa ekspertów, w tym prof. Piotr Kittel, dr Paulina Borówka, dr Artur Ginter z Uniwersytetu Łódzkiego, dr Dariusz Puczko z Polskiej Akademii Nauk oraz technik Artur Adamek, zlokalizowała szczątki 29 stycznia. Kości odkryto w lodzie i gruzach skalnych u podstawy Lodowca Ekologicznego na Wyspie Króla Jerzego, a także inne kości rozrzucone po jej powierzchni.
„Za pomocą przenośnego odbiornika GPS wykonaliśmy dokumentację stanowiska. Postanowiliśmy zlecić analizę ekspertom, zanim opady śniegu i erozja mogłyby jeszcze bardziej wpłynąć na ten obszar. Późniejsze akcje ratunkowe obejmowały standardowe techniki archeologiczne i antropologiczne” – poinformował dr Dariusz Puczko.
Opisał strefę jako niebezpieczną ze względu na częste małe osuwiska, spływy gruzowe i spadające kamienie. Członkowie zespołu ostrożnie poruszali się wyznaczonymi trasami, aby zapewnić bezpieczeństwo podczas eksploracji.
Wykopaliska trwały cztery kampanie terenowe. Odkryto wówczas przedmioty osobiste, takie jak zegarek naręczny, radioodbiornik, fajkę tytoniową, fragmenty bambusowych kijków narciarskich, pozostałości lampy naftowej, szklane butelki po kosmetykach i części namiotów wojskowych.
– Kilka obiektów zachowało się w zadziwiająco dobrym stanie, w tym ściśle złożone tkaniny, co sugeruje minimalny ruch lodowca i zużycie na przestrzeni czasu – zauważył Puczko.
Naukowcy doszli do wniosku, że miejsce ostatniego spoczynku Bella nie było miejscem jego pierwotnego zaginięcia. Stwierdzili: „Dynamika lodowców zmieniała się przez dziesięciolecia, a Dennis przemieszczał się wraz z lodem”.
Dennis „Tink” Bell urodził się w 1934 roku, służył w Królewskich Siłach Powietrznych (RAF) i specjalizował się w meteorologii.
W 1958 roku dołączył do Falkland Islands Dependencies Survey, gdzie pełnił służbę na Antarktydzie. Jego dwuletnia misja obejmowała pracę w Zatoce Admiralicji, brytyjskiej placówce położonej około 120 km na północ od Półwyspu Antarktycznego.
Do obowiązków Bella należało wypuszczanie balonów meteorologicznych i cogodzinne nadawanie komunikatów radiowych do Wielkiej Brytanii. Z pamiętników wynika, że był podziwiany jako najlepszy kucharz bazy i nawiązał silne więzi z psami rasy husky ciągnącymi sanie. Przyczynił się również do pionierskich badań kartograficznych Wyspy Króla Jerzego.
Tragedia wydarzyła się 26 lipca 1959 roku, podczas antarktycznej zimy. Bell i jego kolega Jeff Stokes opuścili obóz, aby przeprowadzić pomiary na lodowcu. Zapisy wskazują, że obfite opady śniegu wyczerpały ich psy zaprzęgowe. Podczas sprawdzania zwierząt bez nart, Bell wpadł w szczelinę lodową. Stokes usłyszał jego reakcję po rzuceniu liny, ale lina pękła podczas akcji ratunkowej. Kolejne telefony pozostały bez odpowiedzi.
BBC skontaktowało się z rodziną Bella, w tym z 84-letnim bratem Davidem, który zamierza pochować brata obok siostry Valerie. „Już dawno porzuciłem nadzieję na zakończenie tej tragedii. Jego odzyskanie to cud” – powiedział.
„Aby w pełni odkryć ten wyjątkowy epizod historyczny, kluczowe jest zapewnienie funduszy na rozszerzone badania lodowcowe. Cofający się lód wciąż odsłania artefakty z minionych epok” – powiedział PAP dr Puczko.
Z Londynu Marta Zabłocka (PAP)
mzb/ akp/ agt/