W 2024 r. miasta oraz gminy mogły inkasować dodatkowe 3,8 mld zł z tytułu daniny od nieruchomości, gdyby zdecydowały się na progi maksymalne. Zazwyczaj decydują się na nie rozległe aglomeracje. Mniejsze akceptują skromniejsze obciążenia – relacjonuje czwartkowy „Dziennik Gazeta Prawna”.

Gdzie będzie drożej?
W odniesieniu do budynków mieszkalnych próg maksymalny na następny rok to 1,25 zł za 1 mkw. powierzchni. W przypadku tych powiązanych z prowadzeniem działalności gospodarczej próg to aż 35,53 zł.
Mowa tu m.in. o Poznaniu, Białymstoku, Częstochowie, Katowicach, Krakowie, Lublinie, Łodzi, Szczecinie czy Olsztynie. W naszej stolicy decyzja jeszcze nie jest podjęta, jednak trudno zakładać odmienną, biorąc pod rozwagę rezolucje z lat ubiegłych – pisze DGP.
„Władze lokalne nie zawsze postanawiają pobierać najwyższe dopuszczalne progi podatku od nieruchomości. W 2023 r. owa różnica wyniosła blisko 2,6 mld zł, w minionym roku była większa o 1,2 mld zł. Kolejne przeszło 850 mln zł mniej do lokalnych budżetów zasiliło w 2024 r. z powodu udzielonych ulg w daninie od nieruchomości” – dowiadujemy się z czwartkowego „Dziennika Gazety Prawnej”.
Według dziennika, duże miasta utwierdziły już mieszkańców i przedsiębiorców, że do wydatków związanych z życiem w metropoliach należy doliczyć największe możliwe progi wspomnianej daniny. W rezultacie w najrozleglejszych miastach progi daniny od nieruchomości od 1 stycznia 2026 r. wzrosną o 4,5 proc.
„Nieco inaczej sytuacja rysuje się w mniejszych skupiskach. Regularne podwyżki o parę procent są wprawdzie stosowane, lecz rzadko dostosowywane do progów maksymalnych. Podwyżki niekiedy są wstrzymywane przez radnych, zwłaszcza gdy brak zgody między wójtem czy burmistrzem a radą” – donosi „DGP”.
Władze samorządowe otwarcie mówią, że pod względem politycznym łatwiej jest każdego roku podnosić progi, niż je zamrażać i zaskakiwać mieszkańców poważniejszymi podwyżkami co kilka lat.
ms/ jm/



