W poprzedni weekend spłonęła fabryka produkująca m.in. „Paluszki Beskidzkie”. W związku z tym właściciel wprowadził rotacyjny system pracy. Zwolnień jednak nie będzie. — Nawet jak ktoś nie pracuje, to dostanie pełną pensję — zapowiedział prezes spółki Aksam, do której należy zakład.
Tydzień temu w zakładzie produkującym m.in. „Paluszki Beskidzkie” w małopolskiej miejscowości Malec wybuchł pożar. Po kilku godzinach zawalił się dach jednej z hal, a druga została częściowo zniszczona. Udało się uratować trzecią, największą z nich.
Po pożarze zakład chce jednak jak najszybciej wrócić do pracy. Właściciel, firma Aksam, nie zamierza w związku z ograniczoną produkcją zwalniać pracowników, choć po wznowieniu funkcjonowania pracować jednocześnie będzie mogło ok. 35 proc. załogi.
FB Post
— Pracownicy będą zatrudniani w systemie dwutygodniowym. Potem będzie wymiana załogi. Chcę, żeby każdy miał pracę. Jednak dwutygodniowa praca nie oznacza zmniejszenia wynagrodzenia. Będzie ono pełne. W naszej firmie zawsze na pierwszym miejscu stawialiśmy na człowieka i to się nie zmieni — poinformował w „Gazecie Krakowskiej” prezes Adam Klęczar.
Jak dodaje, w ciągu miesiąca produkcja powinna wrócić do 65 proc. tego, co było przed pożarem.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło