Czy za pięć lat litr benzyny podrożeje o 1,25 zł, litr autogazu — o 85 groszy, a tona węgla — o 1250 zł? Po ostatnich zmianach dotyczących ETS2 być może najdotkliwszych wzrostów uda się uniknąć, jednak nawet przy mniejszych stawkach za prawa do emisji i tak odczujemy to w portfelach. Ewentualne odroczenie startu systemu o rok daje więcej czasu na przygotowania, ale jest pewien warunek. — Musimy zacząć działać — podkreśla ekspert.

- System ETS2 ma zacząć obowiązywać rok później. Komisja Europejska zaproponuje dodatkowo mechanizm efektywniejszej kontroli cen
- Według Michała Wojtyło z Instytutu Reform, gwałtowny wzrost kosztów utrzymania w Europie nie jest korzystny dla nikogo
- Mimo to, zwyżki cen paliw do ogrzewania i transportu wciąż są prawdopodobne
- Zdaniem eksperta, rząd powinien intensywnie przyspieszyć przygotowania do nowej sytuacji. Na pomoc czekają zarówno gospodarstwa domowe, jak i mikroprzedsiębiorcy
- Więcej informacji ze świata biznesu znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
Dodatkowe 1250 zł za tonę węgla kamiennego, 1,10 zł za metr sześcienny gazu ziemnego, 85 groszy za litr LPG, 1,25 zł za litr benzyny i 1,4 zł za litr oleju napędowego to szacunkowe powiększone wydatki na paliwa do ogrzewania i transportu, do których w 2030 r. mogłaby doprowadzić cena 122 euro za tonę CO2 w systemie ETS2. W zestawieniu z cenami z roku 2024 benzyna i diesel byłyby wówczas droższe o ponad 15 proc., LPG i gaz ziemny o blisko 20 proc., a najbardziej emisyjny, a więc i najbardziej obciążony opłatami węgiel kamienny — o ponad 40 proc. Te wyliczenia we wrześniu przedstawił naszej redakcji Robert Jeszke, wicedyrektor ds. zarządzania emisjami w Instytucie Ochrony Środowiska — Państwowym Instytucie Badawczym (IOŚ-PIB) oraz szef Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBiZE). Istnieje jednak szansa, że podwyżki będą mniejsze.
Zobacz także: Polska szczególnie odczuje ETS2. Najbardziej narażone są osoby o niskich zarobkach
System zacznie obowiązywać rok później
Przypomnijmy kluczowe fakty — system ETS2 to nic innego, jak poszerzenie systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2, który jako „tradycyjny” ETS funkcjonuje od 2005 r., na kolejne sektory, czyli głównie budynki i transport indywidualny (ale także mniejsze zakłady przemysłowe i ciepłownicze czy mikroprzedsiębiorstwa). Sprzedawcy paliw będą ponosić koszty za emisje dwutlenku węgla, a te koszty przeniosą na konsumentów.
Unia Europejska uchwaliła regulacje w tej kwestii dwa lata temu, a system miał początkowo wejść w życie w 2027 r., jednak ostatnio Polsce i innym krajom nieprzychylnym ETS2 (który w oczywisty sposób zwiększy koszty życia obywateli) udało się wywalczyć pierwsze, wstępne zmiany. Pod koniec października wnioski Rady Europejskiej, czyli przywódców państw członkowskich, zobligowały Komisję Europejską do przedstawienia propozycji zmian, które zredukują wzrost cen uprawnień.
Jak niedawno na naszych stronach mówił wiceminister klimatu i środowiska Krzysztof Bolesta, odpowiedzialny za negocjacje, mechanizm prawdopodobnie będzie opierał się na uruchamianiu tzw. rezerwy stabilności rynkowej, czyli wprowadzaniu na rynek dodatkowych uprawnień, gdy ich cena przekroczy określony poziom. W efekcie, ceny powinny spaść. Komisja ma przedstawić swoją propozycję jeszcze w bieżącym roku. Niezależnie od tego, już w listopadzie Rada UE wyraziła zgodę na przesunięcie startu ETS2 z 2027 na 2028 r. (polska propozycja ustalenia późniejszej daty na 2030 r. jak na razie nie zyskała szerszego poparcia). 13 listopada wniosek poparł Parlament Europejski.
Gwałtowny wzrost cen? „To nikomu nie odpowiada”
Sytuacja nie jest jednak do końca jednoznaczna z prawnego punktu widzenia, o czym w komentarzu dla Business Insidera mówi Michał Wojtyło, starszy analityk ds. polityki publicznej w Instytucie Reform. – Rada i Parlament zgodziły się co do odroczenia ETS2 przy okazji rewizji prawa klimatycznego, zawierającego cel redukcji emisji gazów cieplarnianych do 2040 r. Handel uprawnieniami do emisji jest jednak regulowany w innym akcie, czyli dyrektywie o ETS. Aby „zgodnie z zasadami” przesunąć system o rok, należy zmienić właśnie tę dyrektywę, a inicjatywa w tym zakresie należy do Komisji Europejskiej. Do jej rewizji z pewnością i tak dojdzie, skoro Komisja ma przygotować także mechanizmy kontroli cen, ale nie odbywa się w to sposób jawny, na co zwracają uwagę prawnicy — zaznacza ekspert.
Szczegóły dotyczące ograniczania wzrostu cen poznamy dopiero, gdy Komisja zaprezentuje swój mechanizm. — Skutki tych propozycji dla cen na rynku emisji, a zatem i kosztów ponoszonych przez obywateli za paliwa do ogrzewania i transportu, będą zależeć od ich dokładnej treści — np. tego, czy Komisja zaproponuje zwiększanie podaży uprawnień dwa, trzy czy cztery razy w roku i w jakich ilościach; rzędu 20,30 czy np. 50 mln — wskazuje Wojtyło.
Podawanie dzisiaj bardzo konkretnych wartości, jakie w najbliższych latach zapłacimy za benzynę, gaz czy węgiel byłoby więc w tym momencie spekulacją. – To dobrze, że Bruksela chce zwiększyć przewidywalność cen i ograniczyć ryzyko nagłych skoków. Gwałtowny wzrost cen nie leży w niczyim interesie — nawet państwom znacznie bardziej przychylnym ETS2 niż Polska, takim jak Niemcy — dodaje nasz rozmówca.
Minister Bolesta w rozmowie z naszą redakcją powiedział, że Komisja będzie wprowadzać na rynek nowe uprawnienia, gdy ich cena przekroczy np. 45 euro za tonę CO2. Osiągnięcie tej wartości jako momentu zwiększania podaży jest już zapisane w obecnej dyrektywie o ETS2, w zaktualizowanym mechanizmie powinno się jednak dziać to częściej niż przewidywano wcześniej. Cytowany przez Reutersa unijny komisarz ds. klimatu, neutralności emisyjnej i czystego wzrostu Wopke Hoekstra oświadczył, że dodatkowych uprawnień będzie prawdopodobnie dwa razy więcej — do 80 mln w latach 2027-2029.
Samo opóźnienie nie wystarczy
Załóżmy, że cena utrzyma się na poziomie wspomnianych 45 euro — co to będzie oznaczać w praktyce dla naszych finansów? Wrześniowy raport Bloomberga o różnych scenariuszach wdrażania ETS2 pokazuje, że gdyby do końca dekady średnia cena uprawnień pozostała na tym poziomie, wydatki dla konsumentów byłyby niemal 55 proc. niższe niż w scenariuszu bazowym (średniej 99 euro za tonę w latach 2027-2030 i 122 euro w 2030 — wtedy właśnie w 2030 r. benzyna podrożałaby o 1,25 zł za litr, gaz ziemny o 1,10 zł za metr sześc., a węgiel o 1250 zł za tonę).
Co optymistyczne, Bloomberg twierdzi, że redukcje emisji byłyby wtedy podobne — jesteśmy więc w stanie osiągnąć zbliżone efekty dla klimatu przy mniejszych kosztach społecznych. Te jednak nadal będą występować. Analitycy ING Banku Śląskiego wyliczyli niedawno, że przy cenie w okolicach 45 euro za tonę litr benzyny E95 byłby droższy o 46 groszy, a litr oleju napędowego — o 54 grosze. Gaz podrożałby o 90 zł za megawatogodzinę, a węgiel o 400 zł za tonę.
Co istotne dla Polski, roczne przesunięcie ETS2 – z 2027 na 2028 r. — nie wyklucza planowego uruchomienia Społecznego Funduszu Klimatycznego. O tym, że pomyślany jako odpowiedź na wzrost kosztów życia instrument, z którego sfinansowane zostaną inwestycje w termomodernizację, wymianę źródeł ciepła i zrównoważony transport, nadal ma być uruchomiony już w 2026 r., 12 listopada mówił w Europarlamencie Wopke Hoekstra. Michał Wojtyło podkreśla, że skoro zyskaliśmy trochę czasu na lepsze przygotowanie, musimy go dobrze spożytkować.
Zobacz także: Jak wydać 65 mld zł? Trwają konsultacje Planu społeczno-klimatycznego
— Jeśli nie przyśpieszymy ekologicznej transformacji budynków i transportu, rok opóźnienia nic nie zmieni. Samo przesunięcie terminu jest też mniej ważne niż kontrola cen. W ETS2 obowiązują cele redukcyjne — w 2030 r. emisje CO2 w objętych sektorach mają być o 42 proc. niższe niż w 2005 r. Bez zmian w mechanizmach kontrolnych przy rocznym opóźnieniu będzie to oznaczać wyższe ceny — czasu na realizację celów zostaje wtedy mniej, a ścieżka do nich stanie się bardziej wymagająca – przestrzega specjalista. – Warto rozważyć, czy samo opóźnienie bez dodatkowych korekt nie spowoduje zwiększenia późniejszego szoku. Możliwe, że korzystniejszym rozwiązaniem byłoby planowe uruchomienie ETS2 w 2027 r., ale przy mocniejszych mechanizmach ograniczania cen i niższych cenach, które są łatwiejsze do zaakceptowania przez społeczeństwo i instytucje — dodaje.
Co z mikroprzedsiębiorcami?
Ekspert tonuje również obawy przed ekstremalnymi scenariuszami. — Często pojawiające się w mediach szacunki wskazywały, że w 2050 r. dodatkowy roczny koszt ogrzewania węglem domu o powierzchni 100 metrów kwadratowych miałby wynosić 17 tys. zł. Dostępne prognozy rzeczywiście wskazują takie hipotetyczne wyniki, ale do tego czasu Polska niemal na pewno skutecznie zrezygnuje z indywidualnego spalania węgla w domach – mówi.
Nie oznacza to jednak, że nie ma powodów do obaw — jak zaznacza Wojtyło, wiele gospodarstw domowych jest nadal zależnych od węgla do ogrzewania, a program Czyste Powietrze, skoncentrowany na termomodernizacji i wymianie źródeł ciepła, przeżywa kryzys i stracił zaufanie społeczne. – Brakuje mu również długoterminowego finansowania, które mógłby częściowo zapewnić Społeczny Fundusz Klimatyczny i pozostałe dochody z ETS2 — sugeruje.
Zobacz także: Czyste powietrze: dziś protest w Warszawie. Wykonawcy grożą masowe bankructwa
A co z mikroprzedsiębiorstwami, które także zostaną objęte systemem? Czy w wyniku opłat piekarnie będą musiały sprzedawać chleb po 15 zł? — W dyskusji o ETS2 zbyt rzadko mówi się o mikroprzedsiębiorstwach. Projekt Planu Społeczno-Klimatycznego, który określa wydatkowanie środków z Funduszu, przewiduje instrument wsparcia w postaci podnoszenia efektywności energetycznej budynków, w tym wymianę źródeł ciepła. Zgodnie z projektem, narzędzie będzie skierowane do mikroprzedsiębiorstw, w których udział kosztów zakupu paliw grzewczych w przychodach przekracza 5 proc.. Czekamy na ostateczną wersję Planu od ministerstwa funduszy po przeprowadzonych konsultacjach społecznych. Ale to nie będzie wystarczające w stosunku do potrzeb. Zwłaszcza, że nie dotyczy sektora transportu. Rząd powinien zaplanować dodatkowe wsparcie z pozostałych dochodów z ETS2 dla małych przedsiębiorstw, aby mogły efektywnie przeprowadzić dekarbonizację w oparciu o inwestycje z tych środków— podsumowuje Michał Wojtyło.
Dziękujemy za przeczytanie naszego artykułu. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Google.
Źródło



