Są zatrudnieni na umowach śmieciowych. Zarabiają dużo poniżej średniej krajowej. Mają nienormowany czas pracy. Nie wiedzą, jakie mogą wypracować emerytury. — Jesteśmy rodzicami, ale też pracownikami. Chcemy wykonywać swoją pracę w godnych warunkach — mówi Łukasz Skinderowicz-Kaliszewski, zawodowy rodzic zastępczy, tata dla trzech ciężko chorych chłopców. Wspólnie z żoną Anną i innymi rodzicami założył pierwszy w Polsce związek zawodowy rodzin zastępczych, który ma reprezentować ich interesy w kontaktach z instytucjami państwowymi.
- Łukasz i Anna Skinderowicz-Kaliszewscy są zawodową rodziną zastępczą oraz rodziną adopcyjną. Wychowują trzech chłopców z niepełnosprawnościami
- Zawodowym rodzicem na pełen etat jest Łukasz, Ania prowadzi własną działalność gospodarczą. Łukasz za opiekę nad dziećmi otrzymuje nieco poniżej 3,5 tys. zł na rękę
- Problemem nie są same zarobki, ale też forma zatrudnienia. Starostwa podpisują z rodzicami zastępczymi umowy zlecenie. W efekcie ci nie mają świadczeń należnych pracownikom etatowym, nie mają też jasności co do swoich przyszłych emerytur
- — Paradoksalnie opieka nad dziećmi to najprzyjemniejsza część naszej pracy. Najgorsza jest walka z systemem — mówi Łukasz Skinderowicz-Kaliszewski
- Więcej takich informacji znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
Pierwszy był Dawidek. Kiedy go poznali, miał pięć lat i większość swojego dotychczasowego życia spędził w zakładach opiekuńczo-leczniczych. Borykał się z szeregiem problemów zdrowotnych i rozwojowych, o których większości Łukasz i Ania mieli się dopiero dowiedzieć. Jego historią chorób można obdzielić kilka życiorysów.
Łukasz i Ania byli wolontariuszami w ośrodku, w którym przebywał Dawid. Choć mogli mieć własne, biologiczne dzieci, zdecydowali, że chcą otoczyć opieką te, które już są na świecie. Pokochali Dawida i postanowili, że zostaną dla niego rodziną zastępczą. Okazało się jednak, że łatwiej i szybciej będzie chłopca adoptować.
— Wraz z tą decyzją wsiedliśmy do pędzącego pociągu — mówi dziś Łukasz.
— Dawid ma wadę serca, brak nerki i częściowy niedowład. Nie odebrał wcześniej żadnego wychowania, nikt mu nie stawiał granic, nie miał możliwości zbudowania z kimkolwiek dłuższej relacji. Ma typowy dla dzieci w pieczy zespół reaktywnego zaburzenia więzi, na który nakłada się płodowy zespół alkoholowy. Dziś ma 10 lat, chodzi do drugiej klasy szkoły specjalnej. Wkrótce czeka go operacja wymiany zastawki. Jest w terapii, ale z pewnymi dysfunkcjami będzie musiał pracować już zawsze. Najpewniej nie będzie nigdy w stanie funkcjonować samodzielnie — opowiada tata chłopca.
3,5 tys. zł na umowę zlecenie
Dawid trafił do nich pod koniec 2019 r., a z początkiem 2020 r. Skinderowicz-Kaliszewscy przeszli szkolenie i w trzy miesiące później oficjalnie zostali kandydatami na niezawodową rodzinę zastępczą. W październiku tego samego roku trafiło do nich pierwsze dziecko. Dziś, oprócz Dawida, pod ich opieką jest jeszcze dwóch chłopców z niepełnosprawnościami: Mikołajek i Adaś.
W polskim prawodawstwie wyróżnianych jest kilka typów rodzin zastępczych. Spokrewnioną rodzinę zastępczą mogą stworzyć najbliżsi krewni dziecka, czyli jego dziadkowie lub rodzeństwo. Niezawodowa rodzina zastępcza to taka, którą tworzą dalsi krewni dziecka lub osoby z nim niespokrewnione. Od zawodowej odróżnia ją to, że rodzice zastępczy decydują się pozostać w swojej dotychczasowej pracy i nie pobierają z tytułu wychowywania dziecka wynagrodzenia. W przypadku zawodowej rodziny zastępczej jedno z rodziców zawiera umowę ze starostą o pełnienie funkcji rodziny zastępczej zawodowej i otrzymuje miesięczną pensję.
Są też specjalistyczne rodziny zastępcze, w których przebywają dzieci z orzeczeniami o niepełnosprawności lub takie, które mają kłopoty w funkcjonowaniu społecznym. Rodziny zastępcze pełniące funkcję pogotowia rodzinnego przyjmują dzieci w przypadkach nagłych i opiekują się nimi — w teorii — do czterech miesięcy. W praktyce okres ten bywa często przedłużony. Są w końcu rodzinne domy dziecka, które, w myśl zapisów ustawy, powinny przyjmować od czterech do ośmiorga podopiecznych. Funkcjonują na podstawie umowy o świadczenie usług, a osobie prowadzącej rodzinny dom dziecka przysługuje wynagrodzenie.
Ania i Łukasz po roku z niezawodowej rodziny zastępczej stali się rodziną zawodową. Są też przeszkoleni na specjalistyczną rodzinę zastępczą i w praktyce taką tworzą. Jak jednak mówi gorzko Łukasz, stołeczny organizator pieczy zastępczej nie spieszy się z podpisywaniem odpowiedniego kontraktu. W związku z faktem, że tworzą zawodową rodzinę zastępczą, jedno z nich musiało zrezygnować z pracy zarobkowej. Zdecydowali, że rodzicem na pełen etat zostanie Łukasz. Ania ma własną działalność, pracuje zdalnie. Dzięki temu jest w stanie uczestniczyć w codziennym życiu rodziny, a jednocześnie jej zarobki stanowią istotny element domowego budżetu.
— Jestem zatrudniony na umowie zlecenie. Do niedawna jako zawodowy rodzic zastępczy zarabiałem 2 tys. 400 zł netto miesięcznie. Po ubiegłorocznej nowelizacji prawa i rewaloryzacji moja pensja wynosiła 4 tys. 600 zł brutto, czyli 3 tys. 139 zł 10 gr netto. Po ostatniej, tegorocznej rewaloryzacji to suma 5 tys. 125 zł brutto, z czego na konto przychodzi dokładnie 3 tys. 496 zł 84 gr — wylicza Łukasz.
Ania dodatkowo jest zatrudniona jako osoba do pomocy przy sprawowaniu opieki nad dziećmi. Również na umowę zlecenie. W ramach 40 godz. pracy w tygodniu, po ostaniej nowelizacji zarabia 37 zł brutto za godzinę. Do tego małżeństwo otrzymuje niespełna 1 tys. 600 zł na każde dziecko w pieczy zastępczej i 1 tys. 600 zł w ramach 800 plus na każdego z chłopców umieszczonych w pieczy zastępczej. Także na adoptowanego Dawida rodzice pobierają 800 plus. Orzeczenia o niepełnosprawności dzieci to dodatkowe 300 zł za osobę do rodzinnego budżetu. Te pieniądze mają w teorii pozwolić na utrzymanie Łukasza i dzieci i pokrycie wszystkich codziennych potrzeb chłopców. A te są niemałe.
6-letni Mikołaj cierpi na rzadki zespół genetyczny, nie mówi i nie chodzi samodzielnie. Kiedy trafił do małżeństwa, był dzieckiem leżącym. Rodzicom zastępczym udało się spionizować chłopca, a dzięki stałej terapii i determinacji opiekunów ma za sobą pierwsze samodzielne kroki. Łukasz i Ania przy wsparciu specjalistów pracują z Mikołajem nad komunikacją alternatywną. Na wózek dla chłopca zrzucili się rodzina i znajomi.
— Cieszymy się z najmniejszych rezultatów. Wiemy, że postępy są możliwe tylko w domu — przekonuje Łukasz. — Mikołaj był najsmutniejszym dzieckiem w ZOL-u, odmawiał jedzenia, czekała go operacja założenia PEG-a i miał być żywiony dojelitowo. Pozostawiony w placówce byłby dzieckiem leżącym, a być może już by go z nami nie było — dodaje.
Najmłodszy jest Adaś z autyzmem, trafił do rodziny, kiedy miał 1,5 roku. Diagnoza na NFZ była dostępna za dwa lata, rodzice wyłożyli więc środki z własnej kieszeni. 3,5-latek dziś chodzi do przedszkola terapeutycznego, za które Łukasz i Ania płacą. — Nasze dzieci nie mogą chodzić do pierwszej lepszej masowej placówki edukacyjnej i do najbliżej dostępnego pediatry. Diagnozujemy chłopców w ośrodkach w całym kraju, jeździmy do Łodzi i Krakowa. To wszystko kosztuje — podkreśla Łukasz.
Związek zawodowy
Z końcem sierpnia małżeństwo wspólnie z grupą zaprzyjaźnionych rodziców zastępczych zarejestrowało związek zawodowy. — Pomysł nie był nowy, ale do tej pory brakowało śmiałków, którzy podjęliby się tego zadania. Są fundacje i stowarzyszenia, które wprowadzają dobre zmiany na gruncie lokalnym, nam jednak zależało, by były to zmiany systemowe — tłumaczy Łukasz Skinderowicz-Kaliszewski. — Wiemy, że żaden polityk i żadna fundacja o nas nie zadba. Znudziło nam się śledzenie rozmów, z których nic nie wynika, a podczas których mowa jest o nas, ale bez nas — dodaje.
Obecnie założyciele związku nagłaśniają inicjatywę i szukają rodzin gotowych do niej przystąpić. Planują szereg spotkań online, w ramach których wyklarują priorytety dalszych działań organizacji. Chcą uczestniczyć w tworzeniu prawa, być głosem środowiska i punktem informacyjnym dla osób, które rozważają zostanie rodziną zastępczą. Rodziców wspiera kancelaria prawna mecenas Eweliny Pietrzak-Wojnicz, która zajmuje się m.in. weryfikacją zawieranych z nimi umów. Te nie są ujednolicone.
— Powiatowe Centra Pomocy Rodzinie, pełniące rolę pośrednika między powiatem a rodziną i będące w myśl ustawy organizatorem pieczy zastępczej, potrafią zawierać w umowach całkowicie nielegalne przepisy. To na przykład zakaz odmowy przyjęcia dziecka, jaki znajdziemy w treści umów rodzin działających przy PCPR w Radomiu, czy obowiązek odkładania przez rodziny zastępcze alimentów na dzieci, co ma miejsce m.in. w Olkuszu — mówi Łukasz. — W efekcie rodzice zastępczy, zamiast pokrywać z tych środków potrzeby dzieci, płacą z własnych kieszeni, a alimenty skłaniają rodziców biologicznych do fikcyjnego podtrzymywania kontaktów. W konsekwencji ich dzieci mają przez lata nieuregulowaną sytuację prawną i nie mogą trafić do adopcji — dodaje.
Inny problem, o jakim mówi, to przydzielanie rodzinom zastępczym i rodzinnym domom dziecka większej liczby podopiecznych niż pozwala na to ustawa. — Choć w rodzinnym domu dziecka może przebywać maksymalnie ośmioro wychowanków, znam takie, w których jest nawet 12 dzieci. Nikt nie liczy się z naszymi zasobami ani z potrzebami dzieci. Dla wielu są tylko numerem PESEL. Nie godzimy się na to — podkreśla.
Jak mówi Urszula Molenda, dyrektor Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Radomiu, zawarty w umowach z rodzinami obowiązek przyjęcia dziecka dotyczy jedynie ustawowego limitu, a więc nie więcej niż trojga podopiecznych w przypadku zawodowej rodziny zastępczej i nie więcej niż ośmiorga dzieci w przypadku rodzinnego domu dziecka.
„Mając na uwadze wskazane powyżej limity, rodzina zawodowa lub prowadzący rodzinny dom dziecka zgodnie z zawartą umową nie powinni odmówić przyjęcia dziecka, jeśli dysponują wolnym miejscem. Niestety, zdarzają się sytuacje, kiedy spotykamy się z odmową przyjęcia dziecka pomimo posiadania wolnego miejsca. W takiej sytuacji staramy się negocjować, przekonać rodzinę do zmiany stanowiska, a jeśli się to nie uda znaleźć inne rozwiązanie” — tłumaczy Urszula Molenda. „Nigdy nie zaistniała sytuacja, aby wbrew woli rodziny zostało umieszczone tam dziecko. Odmowa rodziny nie pociąga też za sobą żadnych sankcji. W takich przypadkach kierujemy się zawsze zasadą dobra dziecka, które jest zagubione i przerażone zaistniałą sytuacją. Szukamy do skutku miejsca w takiej rodzinie, która jest gotowa i wyraża wolę zaopiekowania się nim” — przekonuje dyrektor PCPR w Radomiu.
Jak dodaje, ustawa przewiduje możliwość umieszczenia w tym samym czasie w jednej rodzinie większej liczby dzieci, w sytuacji gdy koordynator rodzinnej pieczy zastępczej współpracujący z daną rodziną wyda pozytywną opinię, a przede wszystkim, gdy rodzina zastępcza lub rodzinny dom dziecka wyrazi na to zgodę. „W rodzinach zastępczych zawodowych funkcjonujących na terenie powiatu zdarza się, że umieszczamy w jednej rodzinie większą liczbę dzieci. Aktualnie w trzech rodzinach zawodowych mamy po czwórce dzieci, w jednej – siedmioro rodzeństwa. W każdym z tych przypadków nastąpiła wnikliwa analiza sytuacji, możliwości rodziny, wydana została pozytywna opinia koordynatora rodzinnej pieczy zastępczej, a przede wszystkim sama zawodowa rodzina zastępcza wyraziła na powyższe zgodę” — przekazała Business Insiderowi.
Skontaktowaliśmy się także z Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie w Olkuszu. Do momentu publikacji tego artykułu nie uzyskaliśmy odpowiedzi.
Remont, ubezpieczenie, diagnoza
Od kiedy zostali rodziną zastępczą, Skinderowicz-Kaliszewcy nie byli jeszcze na urlopie: ani sami, ani z dziećmi. Nie pozwalają na to potrzeby chłopców i finanse. Gdyby jednak małżeństwo chciało odpocząć przez weekend albo nawet jeden dzień, opiekę nad dziećmi może powierzyć tylko innej zawodowej rodzinie zastępczej. Dlatego dziś jednym z ich postulatów jest zmiana i rozwój instytucji rodzin pomocowych, które byłyby wsparciem dla osób takich jak oni, a które nie musiałyby przechodzić pełnego szkolenia na rodziców zastępczych. Mogliby nimi być np. dziadkowie albo rodzeństwo rodziców zastępczych.
Rodzice oczekują także możliwości otrzymania ekwiwalentu za niewykorzystany urlop, który mogliby przeznaczyć na potrzeby swoje i dzieci. Dla wielu dzieci z dysfunkcjami nawet krótki pobyt u zaprzyjaźnionej rodziny może oznaczać stres a nawet traumę, a w konsekwencji kolejne tygodnie poświęcone na ich ponowną stabilizację. Rodzice wolą więc zrezygnować z urlopu i trzymać się bezpiecznej rutyny.
Inny postulat dotyczy funduszu remontowego. Rodziny zastępcze korzystają czasem z lokali udostępnionych przez powiat, często jednak z własnych lub wynajmowanych mieszkań i domów. A dzieci, szczególnie te o specjalnych potrzebach, niszczą. Koszty napraw, remontów i kaucji rodzice zastępczy muszą najczęściej pokrywać sami.
Kolejna kwestia: ubezpieczenie zdrowotne. To problem szczególnie w rodzinach, w których jest duża rotacja podopiecznych. Dostęp do prywatnej opieki medycznej przyspiesza diagnozowanie i leczenie dzieci, ale polisa przepada, kiedy podopieczny opuszcza dom. Dlatego rodzice zastępczy chcieliby systemu pozwalającego na ubezpieczenie dziecka na preferencyjnych warunkach, z możliwością przeniesienia polisy na inne. Chcieliby też mieć dostęp do ubezpieczeń zbiorowych, na takich warunkach, jakie mają urzędnicy pracujący na etatach w PCPR-ach.
Część z postulatów związku to wyraz frustracji: odpowiednie przepisy istnieją, lecz nie są respektowane. Tak jest choćby z regulacjami dotyczącym wglądu w dokumentację dziecka, które ma trafić do rodziny zastępczej. Wiedza o pochodzeniu dziecka i jego problemach zdrowotnych jest kluczowa także dla rodziców adopcyjnych. — Dziecko niezdiagnozowane to dziecko teoretycznie zdrowe, a takie łatwiej znajdują rodziny. Dlatego panuje na to ciche przyzwolenie — mówi Łukasz.
Pierwszy i jeden z najważniejszych postulatów związku zawodowego to jednak ten dotyczący formy zatrudnienia. Zawodowi rodzice zastępczy oczekują odejścia od umów zleceń na rzecz umów o pracę. To kwestia nie tylko płatnych urlopów, ale np. stażu pracy, istotnego przy wyliczaniu emerytury. Obecnie od umów zleceń odprowadzane są składki na ubezpieczenie emerytalne, jednak przez lata nie były. — Nasze emerytury to jedna wielka niewiadoma — zauważa Łukasz Skinderowicz-Kaliszewski.
Umowa o pracę to też kwestia stabilności ekonomicznej rodzin i ich zdolności kredytowej. — W grudniu ubiegłego roku chciałem sprawdzić moją zdolność i uzyskać pożyczkę. Okazało się, że moje niskie zarobki i umowa zlecenie wcale nie są największym problemem. W banku patrzyli na mnie jak na egzotyczne zjawisko. Ani system ani analityk nie byli w stanie wskazać przedmiotu mojej pracy. Nie wiedzieli, pod co mnie podciągnąć: pracownika socjalnego, a może terapeutę? Czy do budżetu powinni wliczać dzieci umieszczone w pieczy, czy może nie? Nie udało mi się wziąć pożyczki — opowiada ojciec zastępczy.
Godne warunki pracy
Łukasz nie lubi słowa misja. Jego zdaniem jest mocno zdewaluowane. Stało się wytrychem pozwalającym na przeciążanie rodzin zastępczych i ich niedofinansowanie. Jednocześnie przyznaje, że bycie rodzicem zastępczym to najbardziej satysfakcjonująca praca, jaką kiedykolwiek wykonywał. By jej sprostać, trzeba lubić dzieci, nie bać się niepełnosprawności, mieć w sobie ciepło, ale i determinację.
— Paradoksalnie opieka nad dziećmi to najprzyjemniejsza część naszej pracy. Najgorsza jest walka z systemem — mówi. — Niestety mamy wrażenie, że piecza rodzinna po cichu się kończy. Jeśli teraz czegoś nie zrobimy, nie zaczniemy pracować nad profesjonalizacją zawodu rodzica zastępczego, to nie dalej jak za 20 lat piecza zastępcza będzie tylko ciekawostką historyczną. Wiele osób prowadzących zawodowe rodziny zastępcze jest tuż przed emeryturą i jest tak wypalonych i zmęczonych, że nie chcą się angażować. Młodych rodzin nie przybywa. Wielu boi się swoich Powiatowych Centrów Pomocy Rodzinie i reperkusji, jakie mogą ich spotkać. Inicjatorami założenia związku zawodowego jesteśmy my i rodziny takie jak my: między 30. a 40. rokiem życia, które mają jeszcze siłę, energię i nie boją się urzędników, nie ulegają PCPR-om — dodaje.
Jak podkreśla, zawodowi rodzice zastępczy domagają się jedynie praw, jakie mają pracownicy zatrudnieni na umowach o pracę, w tym urzędnicy decydujący o wielu kwestiach dotyczących rodzin zastępczych i powierzanych im dzieci. — Jesteśmy rodzicami, ale też pracownikami. Chcemy wykonywać swoją pracę w godnych warunkach — podkreśla.
Łukasz i Ania założyli zrzutkę na terapię i sprzęt dla chłopców. Jeśli chcesz ich wesprzeć, możesz to zrobić pod tym linkiem.
Postulaty Związku Zawodowego Rodzin Zastępczych:
- Umowa o pracę w miejsce „umowy śmieciowej” dla rodzin zawodowych, a w przypadku Rodzinnych Domów Dziecka: umowa o pracę dla obojga prowadzących z zastrzeżeniem, że jeśli jeden z opiekunów jest na działalności, to może na niej pozostać lub podpisać umowę B2B;
- Dofinansowanie kosztów utrzymania każdej nieruchomości, w której funkcjonują rodziny zastępcze — bez względu na kontrakt oraz charakter nieruchomości (użyczona przez miasto, wynajęta lub własnościowa);
- Obligatoryjny fundusz remontowy dla wszystkich rodzin zastępczych (w tym niezawodowych);
- Jeśli umowa o pracę w trybie zadaniowym, to z wyliczającym się do emerytury stażem pracy;
- Możliwość przystąpienia rodzin zawodowych, Rodzinnych Domów Dziecka i pogotowi opiekuńczych do grupowych ubezpieczeń zdrowotnych wraz z dziećmi (bez względu na rotację dzieci) na preferencyjnych warunkach;
- Wprowadzenie ekwiwalentu za niewykorzystany urlop;
- Możliwość korzystania z kasy zapomogowo-pożyczkowej;
- Obligatoryjne dofinansowanie do zakupu paliwa i utrzymania samochodu;
- Możliwość zostania rodziną pomocową osobom zaufanym rodzinom zastępczym lub prowadzącym RDD i Pogotowia bez potrzeby standardowych szkoleń — z zastrzeżeniem, że mogą mieć obowiązek podpisania deklaracji;
- Prawnik z urzędu reprezentujący interesy dziecka przed sądem;
- Wgląd w pełną dokumentację dotyczącą rodziców i dziecka przed umieszczeniem w pieczy;
- Decyzja o urlopowaniu dzieci (szczególnie małych) wyłącznie w gestii sądu, bez cedowania jej na rodziny zastępcze lub organizatora;
- Wprowadzenie kryterium choroby zawodowej dla opiekunów zawodowych i możliwość ubiegania się o rentę;
- Opcjonalne emerytury pomostowe dla opiekunów zawodowych;
- Usprawnienie i ujednolicenie procedur pozwalających na wyrobienie dokumentów dzieciom (paszport, dowód osobisty), a także wprowadzenie dla opiekunów dokumentu ma kształt „legitymacji opiekuna zastępczego” wzorowanej na karcie dużej rodziny;
- Dodatek do emerytury z tytułu wychowania dzieci;
- Poparte odpowiednim przepisem, niezbywalne prawo do diagnozowania dzieci w pieczy, nieuzależnione od decyzji organizatora i ośrodka adopcyjnego.
Autor: Anna Anagnostopulu, dziennikarka Business Insider Polska
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło