Plany dotyczące podwyższenia akcyzy na urządzenia do podgrzewania tytoniu budzą liczne kontrowersje. Zgodnie z nowelizacją ustawy, nałożenie podatku w wysokości 40 zł od sztuki urządzenia może wpłynąć nie tylko na branżę tytoniową, ale także na konkurencyjność polskiego rynku na arenie międzynarodowej. O tym, jakie skutki mogą przynieść te regulacje oraz jak Imperial Tobacco Polska stara się adaptować do nowych wyzwań, rozmawiamy z Karoliną Bursa-Moczulską, dyrektorką ds. korporacyjnych, która przedstawia perspektywę firmy i potencjalne alternatywy w kontekście nadchodzących zmian.
Zapowiada się, że rok 2025 będzie rokiem podwyżek i nowych regulacji, także dla branży tytoniowej. Plany dotyczące akcyzy na urządzenia do podgrzewania tytoniu budzą spore kontrowersje.
Mam taką refleksję, że wkraczamy w nowy rok w atmosferze niepewności i niestabilności biznesowej. 2024 rok był istnym „rollercosterem” pomysłów, negatywnych zaskoczeń, odstępowania od wcześniejszych ustaleń i kompromisów, jakie wypracowywaliśmy jako branża tytoniowa przez wiele lat. Eksperci, pracownicy, partnerzy handlowi – wszyscy z niedowierzaniem obserwowali gwałtowne, nieprzemyślane działania wymierzone w legalny biznes w Polsce oraz chaotyczny sposób ich wprowadzania, który zaburzył stabilną dotąd sytuację na rynku.
Przed nami, w marcu br., historycznie najwyższa podwyżka podatku akcyzowego. Trudno wyrokować, jak zachowają się konsumenci i partnerzy biznesowi. To nie tylko kwestia wyższych cen, ale także bałagan w znakach akcyzy, procesach logistycznych czy terminach.
Szczególny niepokój budzą kolejne propozycje, które są na tyle nietypowe, że nie znajdują precedensu w innych krajach. Mam na myśli wspomniany podatek od urządzeń do podgrzewania tytoniu i e-papierosów. Ministerstwo Finansów proponuje 40 złotych za każdą sztukę – jako branża nie otrzymaliśmy jednak merytorycznego uzasadnienia ani tej kwoty, ani samej idei opodatkowania. Działanie to przedstawiane jako prozdrowotna inicjatywa państwa wydaje się oderwane od realiów rynkowych i konsumenckich.
Czy mogłaby Pani przybliżyć, jakie konkretnie wyzwania, zarówno techniczne, jak i logistyczne, wiążą się z wprowadzeniem takiej akcyzy? Jakie będą potencjalne skutki dla polskich producentów?
Istotnym problemem będzie kwestia technicznego oznakowania urządzeń akcyzą. Ze względu na specyfikę konstrukcyjną i wymiary tych produktów, naniesienie trwałych oznaczeń spełniających wymogi prawne może okazać się znaczącym wyzwaniem technicznym. Dostosowanie linii produkcyjnych będzie wymagało od producentów znacznych nakładów finansowych oraz reorganizacji procesów.
Szczególne obawy budzi konieczność oznakowania produktów już dostępnych w sprzedaży. Oznacza to, że również drobni przedsiębiorcy prowadzący punkty sprzedaży będą zmuszeni do wdrożenia pełnych procedur akcyzowych. Wiąże się to nie tylko z fizycznym znakowaniem produktów, ale także z prowadzeniem szczegółowej dokumentacji akcyzowej. Dla wielu mniejszych podmiotów może to stanowić nadmierne obciążenie zarówno organizacyjne, jak i ekonomiczne.
Uważam, że proponowane zmiany prawne mogą nie przynieść oczekiwanych korzyści dla budżetu państwa, a jednocześnie istnieje ryzyko, że zahamują rozwój legalnego sektora. Branża po raz kolejny staje przed koniecznością funkcjonowania w warunkach zwiększonej niepewności, bez odpowiedniego czasu na adaptację do nowych wymogów regulacyjnych.
W jaki sposób ten ruch może wpłynąć na konkurencyjność polskiego rynku na arenie międzynarodowej?
Akcyza jest z definicji podatkiem konsumpcyjnym, dlatego objęcie nią samych urządzeń stoi w sprzeczności z fundamentalnymi zasadami i standardami rzetelnej, przewidywalnej legislacji akcyzowej. Ponadto planowana rewizja EUTED (European Union Tobacco Excise Directive) nie przewiduje akcyzy na urządzenia, ponieważ kwestia ta nie była przedmiotem rozważań instytucji unijnych. W tym kontekście Polska, wprowadzając takie rozwiązanie, tworzy precedens nadmiernej regulacji, określany w nomenklaturze unijnej jako „gold-platting”.
Należy podkreślić, że żadne państwo członkowskie UE nie wprowadziło i nie planuje wprowadzenia akcyzy na urządzenia do podgrzewania tytoniu. W konsekwencji ceny tych produktów w krajach graniczących z Polską będą znacząco niższe. Zgodnie z unijną zasadą „swobodnego przepływu towarów” polscy konsumenci będą mogli swobodnie kupować urządzenia w krajach takich jak Niemcy czy Czechy. W rezultacie to budżety tych krajów skorzystają z podatku VAT od tych, jak również innych zakupów. Co więcej, wydaje się, że władze fiskalne nie uwzględniły w pełni specyfiki rynku e-commerce – już teraz każdy użytkownik bez problemów może swobodnie zakupić za granicą urządzenia do podgrzewania tytoniu oraz e-papierosy – w tym jednorazowe.
Wydaje się, że jest to wyjątkowo nieprzemyślany instrument regulacyjny, za pomocą którego władze chcą realizować cele polityki zdrowotnej.
Czy widzi Pani alternatywne rozwiązania, które mogłyby lepiej odpowiadać potrzebom zarówno branży, jak i polityki zdrowotnej, a jednocześnie nie prowadziłyby do takich perturbacji na rynku?
Kontrowersyjny pomysł podatku od urządzeń jest przede wszystkim ukierunkowany i wymierzony w jednorazowe e-papierosy. W ten sposób polski rząd unika wprowadzania właściwych przepisów, czyli tych z obszaru zdrowia publicznego, zakazujących obrotu tych produktów.
Prowadzi to do jednej konkluzji – jeśli akcyza ma być stosowana jako „zamiennik” produktowego zakazu – który jest obecnie procedowany np. we Francji czy Belgii – powinna być stosowana tylko do jednorazowych e-papierosów. Takie rozwiązanie nie wymagałoby wprowadzania dodatkowego – niezharmonizowanego – systemu opodatkowania i nie wiązałoby się z negatywnymi konsekwencjami dla rynku i stabilności branży oraz nie budziłoby kontrowersji legislacyjnych.
Patrząc szerzej na rozwój branży tytoniowej, jakie są Pani zdaniem najważniejsze innowacje, które mogą zmieniać sposób, w jaki konsumenci postrzegają produkty nowej generacji, takie jak urządzenia do podgrzewania tytoniu?
Strategia naszej firmy Imperial Brands wyraźnie mówi, że przyszłość i transformacja samej branży będzie polegać na rozwoju nowych innowacyjnych produktów, które mogą być mniej szkodliwe dla zdrowia konsumentów. To tzw. produkty nowej generacji, m.in.: podgrzewany tytoń, e-papierosy, woreczki nikotynowe czy ziołowe wkłady do podgrzewania.
Wkładamy wiele pracy i czasu w rozwój naszych produktów, także pod kątem badań naukowych, które pokazują ich wpływ na zdrowie. „Słowem-klucz” niezmiennie pozostanie edukacja dorosłych konsumentów, ale także oferowanie im szerokiego wyboru – to ich decyzja, z których opcji chcą korzystać.
W kontekście zmieniających się regulacji, jak branża adaptuje się do rosnących wymagań związanych z odpowiedzialnością społeczną i polityką zdrowotną?
Rok 2024 pokazał jak na dłoni, że adaptacja branży do nowych regulacji stanowi duże wyzwanie. Obserwujemy niepokojący trend wprowadzania częstych, niejednokrotnie trudnych do wdrożenia zmian regulacyjnych, przy jednoczesnym ograniczaniu przestrzeni do merytorycznego dialogu. Taka sytuacja rodzi niestabilność rynkową, która dotyka nie tylko producentów, ale i samych konsumentów i partnerów biznesowych, w tym sprzedawców, hurtowników, plantatorów i naszych pracowników. Warto podkreślić, że mówimy o branży, która skupia w kraju ok. 500 tysięcy osób i dostarcza niemal 28 mld złotych wpływów z podatku akcyzowego do budżetu państwa.
Najlepszym przykładem takiej niestabilności jest właśnie omawiany proces legislacyjny dotyczący opodatkowania urządzeń do podgrzewania tytoniu. Projekt ujrzał światło dzienne w wakacje 2024 roku, przeszedł przez szereg nieskoordynowanych modyfikacji – od wstępnych konsultacji, przez kolejne wersje, aż po zawieszenie procedowania, zostawiając branżę w stanie regulacyjnej niepewności.
Jak mamy szykować się do zmian? Skuteczna implementacja tego typu regulacji wymaga czasu na dostosowanie procesów operacyjnych — od modyfikacji opakowań i dostosowania linii produkcyjnych w fabrykach, przez zsynchronizowanie systemów księgowych i raportowania, po zmianę procesów logistycznych. Takiej operacji nie dokonuje się w miesiąc, a niestety o deklarowanym 6-miesięcznym vacatio legis nie ma mowy, przepisy mają wejść w życie 1 lipca 2025 roku.
Jakie są Pani prognozy na przyszłość polskiego rynku wyrobów tytoniowych w kontekście tych zmian?
Branża tytoniowa ze swojej natury podlega ścisłym regulacjom i nadzorowi, co jest zrozumiałe i akceptowane przez uczestników rynku. Jednak obecnie obserwujemy niepokojący trend wprowadzania nowych regulacji bez odpowiedniego dialogu z interesariuszami i bez należytego przygotowania merytorycznego. Takie podejście może prowadzić do powstania przepisów, które nie tylko nie wniosą zamierzonych celów, ale potencjalnie mogą ‘faworyzować’ rozwój szarej strefy, kosztem legalnych producentów.
Szczególny niepokój budzi sposób komunikacji i procedowania zmian legislacyjnych. Kluczowe modyfikacje są często ogłaszane ad hoc podczas konferencji prasowych, po czym następuje równoległa praca nad wieloma projektami ustaw. Proces ten charakteryzuje się brakiem spójności i koordynacji, co potwierdza samo Rządowe Centrum Legislacji, wskazując w oficjalnych pismach nieścisłości i brak np. odpowiedniego 6-miesięcznego vacatio legis dla przedsiębiorców.
Ten rok będzie trudny. Szczególnie istotny będzie marzec, który zweryfikuje skutki znaczącej podwyżki akcyzy. Istnieje duże ryzyko, że nowe regulacje doprowadzą do wzrostu szarej strefy. Oczywiście mam nadzieję, że proroctwa branży się nie spełnią, gdyż na końcu drogi stracą nie tylko budżet, rynek, konsumenci, ale też wiarygodność władz państwowych.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło