W czwartek zgromadzenie ustawodawcze Grenlandii przyjęło akt prawny, który skomplikuje obcokrajowcom, począwszy od 1 stycznia 2026 roku, proces nabywania posiadłości oraz uzyskiwania uprawnień do korzystania z terenów na wyspie. Nowe regulacje są postrzegane przez duńskie media jako próba powstrzymania wpływów ze Stanów Zjednoczonych.

Za projektem rządowym głosowało 21 deputowanych Inatsisartut (parlamentu), natomiast sześciu członków ugrupowania opozycyjnego Naleraq, postrzeganego jako najbardziej przychylne Stanom Zjednoczonym, wstrzymało się od głosowania.
W argumentacji do ustawy zaznaczono, że na obszarze Grenlandii zaobserwowano „określone zainteresowanie” nabyciem nieruchomości przez podmioty zagraniczne. Nie sprecyzowano jednak konkretnego kraju. Duński dziennik „Politiken” informował wcześniej o wzmożonym zainteresowaniu ze strony obywateli amerykańskich, odnotowywanym przez pośredników nieruchomości na wyspie. Sytuacja ta miała miejsce po publicznych wypowiedziach prezydenta USA Donalda Trumpa, w których wyrażał on chęć przejęcia kontroli nad Grenlandią.
Na Grenlandii, będącej autonomicznym terytorium zależnym od Danii, nie ma możliwości nabycia prawa własności do gruntów, lecz istnieje opcja uzyskania długoletniego prawa do użytkowania gruntów oraz nabywania budynków.
Przyjęte w czwartek regulacje zezwalają na tego typu inwestycje jedynie osobom, które zamieszkują i regulują zobowiązania podatkowe na Grenlandii przez okres co najmniej dwóch lat. Z tego wymogu zwolnieni są obywatele Danii. W przypadku przedsiębiorstw i organizacji, transakcje będą mogły być realizowane wyłącznie przez podmioty z Grenlandii, Danii oraz Wysp Owczych.
Duńskie środki masowego przekazu, w tym agencja Ritzau, interpretują decyzję parlamentu grenlandzkiego jako ukryty wyraz sprzeciwu wobec osoby Trumpa, który sygnalizował konieczność zakupu wyspy lub przejęcia nad nią kontroli.
Daniel Zyśk (PAP)
zys/ mal/



