Popierany przez PiS kandydat na prezydenta Karol Nawrocki podczas poniedziałkowego spotkania z mieszkańcami Tucholi zwracał uwagę na problem "postępującej w kraju depopulacji". W tym kontekście poinformował o pracach nad bonem mieszkaniowym dla rodzin, w których rodzą się dzieci.

Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej i popierany przez PiS kandydat w wyborach prezydenckich, w poniedziałek w Tucholi w woj. kujawsko-pomorskim odwiedził Tucholski Ośrodek Kultury. Podczas spotkania z mieszkańcami podkreślił, że należy zareagować na sytuację demograficzną Polski. Według niego, postępująca w kraju depopulacja będzie prowadziła po roku 2030 do "zupełnej, drastycznej ekonomicznej zmiany w polskiej gospodarce".
Nawrocki zauważył, że rodziny otrzymują obecnie środki z programu 800+. Jednocześnie, jak ocenił, wydaje mu się, że "dochodzimy do momentu, w którym powinniśmy myśleć o świadczeniu 800+ w kategoriach progresywnych". "Być może to także czas, choć nie składam jeszcze tego postulatu, ale toczą się prace nad bonem mieszkaniowym dla rodzin, w których rodzą się dzieci" – poinformował.
Jak podkreślił, przyszłość demografii jest wyzwaniem dla obecnej klasy politycznej, by "myśleć o Polsce w kategoriach dekad do przodu i reagować na to, co ma się zdarzyć w roku 2100". Dodał, że jest za działaniami, które mają przeanalizować progresję i świadczenia.
Zauważył, że naród to osoby, które "były przed nami i ci, którzy przyjdą po nas". Zaznaczył, że nie chce zostawić przyszłym pokoleniom "gorszej Polski ze zniszczonymi finansami publicznymi, Polski bez ambicji, Polski z genem postkolonializmu, który nie pozwala wierzyć w samych siebie i stara się szukać wzorców na zewnątrz".
Nawrocki zapytany, jak zamierza współpracować z obecnym rządem, odpowiedział, że, jeśli wygrałby wybory prezydenckie, dla dobra Polaków wzniesie się ponad sympatie i antypatie polityczne. "Jak będą dobre ustawy, które mają pomóc Polakom, to jestem gotowy takie ustawy podpisać" – zadeklarował.
Jak przypomniał, trwa debata dotycząca wyrażenia zgody przez Ukrainę na ekshumację Polaków na Wołyniu. "Jeśli Instytut Pamięci Narodowej, na którego stoję czele, zostałby zaproszony przez rząd do wykonywania swoich ustawowych obowiązków, to myślę, że państwo byliby zawiedzeni, a ja bym nie był sobą, jeśli bym powiedział, że tylko ze względu na to, że pana premiera Donalda Tuska nie darzę szczególną sympatią, bym odmówił współpracy z rządem w tej sprawie" – podkreślił.
Dodał, że jego krytyka rządu ma "mniejsze znaczenie niż dobro Rzeczypospolitej Polskiej". "I tak powinniśmy myśleć o współpracy przyszłego prezydenta z rządem, jeśli nim zostanę" – oświadczył. (PAP)
kl/ par/