Polskie firmy wprowadzają urlop menstruacyjny

Dłuższe urlopy dla niepalących. Wprowadza je japońska firma

Dłuższe urlopy dla niepalących. Wprowadza je japońska firma

"A urlopu wytryskowego dla facetów nie będzie?" – to komentarz do informacji o tym, że dwie polskie firmy wprowadzają od lipca urlop menstruacyjny. W Japonii od 1947 roku istnieje takie rozwiązanie, w Polsce nie ma takich regulacji, ale coraz częściej same przedsiębiorstwa wychodzą na przeciw potrzeb swoich pracowniczek. – Jest jednak zmiana pokoleniowa, nawet w postrzeganiu obecności bezpłatnych podpasek i tamponów w toaletach – przyznaje Agnieszka Szamałek-Michalska, dyrektorka ds. kultury organizacyjnej w CD PROJEKT RED, firmie, która oferuje urlop menstruacyjny już od roku.

Firmy digitalk i Suasio, grupa doradczo-marketingowa, na początku lipca poinformowały, że wprowadzają urlop menstruacyjny. Czytamy w mediach społecznościowych setki komentarzy pod ich komunikatem. To niektóre z nich (pisownia oryginalna):

„Chyba jestem jakaś dziwna, ale mimo że jestem kobietą i ów problem jest dla mnie bardzo dotkliwy, nie jestem fanką takiego pomysłu i uważam, że w ujęciu dalszej perspektywy, może być niekorzystny dla samych zainteresowanych. Osobiście bym nie korzystała” – pisze internautka.

„Dyskryminowanie pracowników ze względu na płeć, to raczej powód do wstydu niż do dumy” – ocenia kolejna osoba.

„Nie wiem, co cieszy bardziej. Czy fakt, że kolejna firma osiąga jakieś minimum człowieczeństwa, czy ból dupy mizoginów w komentarzach” – komentuje użytkownik platformy LinkedIn. „A urlopu wytryskowego dla facetów nie będzie?” – ironizuje internauta.

Dzwonimy do szefowej obu firm Agaty Banaszkiewicz. – Jeśli dotykamy tabu, to oznacza, że musimy się mierzyć z różnymi nieprzychylnymi komentarzami w sieci, jak ten o urlopie wytryskowym dla mężczyzn – mówi na wstępie w rozmowie z biznesową redakcją tvn24.pl.

Zaznacza, że urlopy menstruacyjne niektóre firmy w Polsce wprowadziły już dawno. – Dowiedzieliśmy się, że nie chwalą się tym, bo nie chcą walczyć z reakcją społeczną i hejtem, który się wylewa, co widać komentarzach pod naszym postem – zdradza.

W Polsce, urlop menstruacyjny jest zależny od indywidualnej decyzji zarządu firmy, a nie jest gwarantowany na takich samych zasadach jak urlop wypoczynkowy.

Prawa równe, potrzeby różne

Agata Banaszkiewicz odnosi się do zarzutów o dyskryminację, którą wytykają internauci. Wskazuje, że prawa są równe, ale potrzeby różne. – Czytam te komentarze i widzę, że gdybym chciała zadbać o PR, to nie powiedziałabym głośno o wprowadzeniu urlopu menstruacyjnego. Jeżeli jednak będziemy się bać o tym mówić, to niczego nie zmienimy. Być może niedługo będzie wypracowany rynkowy standard, gdzie brane jest pod uwagę, że podczas okresu kobiety mogą czuć ból, a przez dyskomfort mają choćby inny poziom skupienia – mówi z nadzieją.

CD PROJEKT RED, producent gier komputerowych, rok temu wprowadził urlopy menstruacyjne. We współpracy z Kulczyk Foundation, twórcą raportów m.in o ubóstwie menstruacyjnym, dzielą się doświadczeniem w tym zakresie z innymi firmami, bo problem z hejtem znają doskonale.

– Rozmawiamy też o reakcjach i emocjach, jakie takie inicjatywy mogą rozbudzić w dzisiejszym świecie social mediów. Jeśli jest tak, że wciąż musimy czytać, że dziewczyny są gorsze tylko ze względu na płeć, to oznacza, że mam jeszcze dużo do zrobienia i chcę działać. Bo jestem koleżanką z pracy, kobietą, ale i mamą córki – zaznacza Agnieszka Szamałek-Michalska, dyrektorka ds. kultury organizacyjnej w CD PROJEKT RED.

Urlop menstruacyjny na świecie

Jednym z pierwszych krajów, które wprowadziły dni wolne od pracy w okresie menstruacji, była Japonia, gdzie w 1947 roku pojawiły się przepisy zezwalające kobietom na wzięcie urlopu menstruacyjnego. Firmy w Japonii są prawnie zobowiązane do umożliwienia kobietom wzięcia urlopu menstruacyjnego. Nie ma jednak wymogu, aby ten czas wolny był płatny, a badania wykazały, że około połowa pracownic nigdy z niego nie korzysta.

Po Japonii urlop menstruacyjny wprowadziła w 1953 roku Korea Południowa, w praktyce jednak korzystanie z tego prawa nie jest powszechne ze względu na społeczne piętno.

Indonezja wprowadziła prawo do dwóch dni urlopu menstruacyjnego w miesiącu. Jednak regulacje te są różnie interpretowane i stosowane w zależności od regionu i pracodawcy.

W 2015 roku Zambia wprowadziła przepis znany jako „Dzień Matki”, który pozwala kobietom na jeden dzień wolnego w miesiącu z powodu menstruacji.

W Europie na uwagę zasługuje Hiszpania, która 16 lutego 2023 roku jako pierwsza uregulowała urlop menstruacyjny prawnie. Z danych hiszpańskiego ministerstwa wynika, iż w ciągu 11 miesięcy od wprowadzenia ustawy, urlop menstruacyjny został wykorzystany 1559 razy.

Wprowadzenie płatnego urlopu menstruacyjnego to część globalnego trendu, dlatego coraz więcej firm wprowadza własne wewnętrzne polityki dotyczące kwestii menstruacji. Zwracają uwagę, że podczas menstruacji wiele kobiet zmaga się z różnorodnymi dolegliwościami, które mogą znacząco wpływać na ich samopoczucie oraz efektywność w pracy. Typowe objawy to silne bóle brzucha i pleców, migreny, zmęczenie, nudności, a także wahania nastroju i drażliwość. Skurcze menstruacyjne mogą być na tyle intensywne, że utrudniają wykonywanie codziennych obowiązków zawodowych i prywatnych. Dodatkowo, obfite krwawienie często powoduje dyskomfort i potrzebę częstych przerw w pracy.

Okres to nie choroba, nie ma zwolnienia lekarskiego

W digitalk i Suasio pracuje 55 osób, blisko połowa to kobiety. Urlop menstruacyjny można wziąć raz na miesiąc. – Benefity wprowadzamy po rozmowach z zespołem. Pytamy pracowników i pracownice, co według nich jest teraz najbardziej potrzebne. W gronie kobiet usłyszałam o urlopie menstruacyjnym. Pierwszą rzeczą, którą mi powiedziały, to to, że je boli, jak mają okres. I tak biorą wolne, ale mówią, że boli je głowa. Tak naprawdę w pracy ich nie ma. Drugą opcją jest to, że pracują ze łzami w oczach, bo tak dojeżdża ból. To oznacza, że pracują mało efektywnie – opisuje Agata Banaszkiewicz.

W związku z tym, że prawo pracy w Polsce nie reguluje tego typu urlopów, Agata Banaszkiewicz przygotowała zarys firmowego regulaminu. – Chodziło o to, aby zobaczyć, z czym ten temat się je. U nas szefem HR jest mężczyzna i powiedział, że zna kobiety, które bardzo cierpią z powodu menstruacji. Zachęcał, aby wgryźć się w ten projekt. Rozpoczęłam więc dyskusje z zespołem menedżerów. Oni z kolei podzielili się ze mną tym, że chcieliby, żeby w firmach, w których kiedyś będą pracowały ich córki, taki urlop był standardem – zaznacza.

Pytamy, dlaczego już dziś nie jest to standardem? – Okres to tabu społeczne, ale i firmowe. Dziewczyny nie przychodzą do przełożonych, zresztą najczęściej do facetów, i nie mówią tak, jak jest: słuchaj, mam taki okres, że po prostu wylewa się bokami i nie mogę przyjść do pracy – opowiada współwłaścicielka digitalk.

Według niej, tak się nie stanie nawet w zespole, w którym są bardzo dobre i bliskie relacje. – A problem jest, bo na okres nie ma zwolnienia lekarskiego. „Okres to nie choroba” – to stałe hasło, które można usłyszeć od lekarza. Znam przypadki, że kobiety są odsyłane nawet do psychologów, bo mówią, że je boli co miesiąc – dzieli się doświadczeniami.

I dodaje, że „mamy świadomość inkluzywności”. – W regulaminie naszej firmy występują osoby menstruujące. U nas dotyczy to kobiet, więc stosujemy nazewnictwo zamiennie. Odnosimy się też w tej propozycji do osób przechodzących menopauzę – zastrzega.

Kobiety w zdominowanych przez mężczyzn branżach

Kontynuujemy rozmowę z CD PROJEKT RED, w której Agnieszka Szamałek-Michalska wspomina, że wprowadzanie urlopu menstruacyjnego w tej firmie również zaczęło się od dyskusji z grupą pracowniczek. Zastanawiali się, jakie benefity byłyby przydatne dla kobiet w branży zdominowanej przez mężczyzn.

– Z około tysiąca pracowników, ponad 70 procent to mężczyźni. Okazało się, że część kobiet doświadcza bardzo silnych objawów związanych z miesiączkowaniem. Powstał więc pomysł, żeby wprowadzić możliwość urlopu, żeby im pomóc, stworzyć bezpieczne środowisko, a także przełamać tabu, które jest związane z okresem – opisuje Szamałek-Michalska.

Precyzuje, że chodzi o to, aby nie zasłaniać się innymi powodami, na przykład takimi, że kogoś boli głowa. Nie chodzi o to, aby kłamać. – Wystarczy powiedzieć, że bierze się „ML” (skrót od angielskiej nazwy menstrual leave, z ang. urlop menstruacyjny – przyp. red). Mamy tu dużą elastyczność, bo „ML” nie musi trwać cały dzień, można go wziąć nawet na godzinę – wskazuje dyrektorka ds. kultury organizacyjnej.

Tłumaczy, że branża gamingowa jest w dalszym ciągu branżą typowo męską i podejmują różne starania, aby pracowało w niej więcej kobiet.

– Licznymi benefitami przyciągamy i utrzymujemy top talenty, ale rozwijamy też projekt „Dziewczyny w Grze”, żeby pokazywać, że jesteśmy otwarci na współpracę ze zdolnymi, fajnymi młodymi kobietami. Zachęcamy je, aby odważyły się zrobić karierę w branży gier komputerowych. W ramach programu stypendialno-mentoringowego „Dziewczyny w Grze” uczestniczki szkół średnich otrzymają wsparcie w postaci rocznego stypendium o wysokości 12 tys. złotych – mówi Szamałek-Michalska. Dodaje, że najnowszy nabór zaczyna się we wrześniu.

Obawy, że kobiety są słabsze i gorsze

Wracamy w rozmowie do urlopów menstruacyjnych i dopytujemy, czy trudno było je wprowadzić w tak dużej firmie? – Mamy postępowy zarząd, w związku z tym różne nasze pomysły znajdują zrozumienie i nie odbijają się od ściany. Nie mam jakiejś sensacyjnej opowieści o tym, jak to musiałam walczyć z zarządem i przekonywać latami do pomysłu urlopów menstruacyjnych, bo spotkałam się z dużą otwartością – ocenia Agnieszka Szamałek-Michalska.

Jednocześnie zaznacza, że były za to głosy obaw, nawet od samych dziewczyn. Zastanawiały się, czy urlopy menstruacyjne paradoksalnie nie uderzają w nie same, pokazując kobiety jako słabsze czy jako gorsze pracownice.

– Osoby, które naprawdę cierpią i doświadczają bardzo bolesnych objawów podczas okresu dzięki benefitowi mogą się sobą zaopiekować, a nie pracować w bólu. Dla naszego biznesu to paradoksalnie lepiej, bo dzięki temu, że mamy otwartą komunikację, możemy dobrze planować pracę – stwierdza.

Dodaje, że menedżerami przyszłości są przede wszystkim osoby, które mają w sobie empatię, które znają swoich pracowników, są otwarte. – Tylko do takich osób przyjdzie pracownik, aby porozmawiać o trudnościach, porażkach, o tym, czego się boi. Taki lider czy liderka ma więcej kluczowych informacji, dzięki którym lepiej zaplanuje wszystkie działania. Chodzi o psychologiczne bezpieczeństwo, które przekłada się na efektywność zespołów – tłumaczy.

Ile osób korzysta z urlopu menstruacyjnego?

Z analiz CD PROJEKT RED wynika, że w ciągu roku 39 proc. osób uprawnionych wzięło urlop menstruacyjny przynajmniej raz, za to w skali miesiąca jest to średnio 11,3 proc. Z kolei 57 proc. osób spośród uprawnionych wykorzystało urlop minimum dwa razy w roku, a zaledwie 0,9 proc. korzysta z urlopu każdego miesiąca. W przeprowadzonych ankietach 90 proc. wskazało też, że ten benefit jest dla nich ważny, bo daje im poczucie bezpieczeństwa i komfortu. Nawet jeśli z niego nie korzystają.

– Zauważam zmianę pokoleniową, bo okres zaczyna być normalnym tematem w dyskursie, a nie powodem do ukrywania się czy wstydu. Widzę, że jest też zmiana w postrzeganiu środków higienicznych w toaletach, obecności bezpłatnych podpasek i tamponów. Dlaczego? Bo nie oczekujemy przecież, że ludzie będą paradować z papierem toaletowym po firmie. To dlaczego mają chodzić z podpaskami? Dlaczego papier toaletowy ma być bezpłatny dla pracowników, a podpaski nie? – pyta Agnieszka Szamałek-Michalska.

"A dlaczego nie urlop andropauzalny?"

Kontaktujemy się z Monika Smulewicz, ekspertką prawa pracy, prezeską HR na Szpilkach, która zwraca uwagę, że jeśli firmy szykują tego typu rozwiązanie, to muszą zadać sobie pytanie: dlaczego urlop menstruacyjny, a nie menopauzalny?

– Dlaczego mamy faworyzować pracowników czy pracowniczki tylko w obrębie jednego zjawiska? W przestrzeni publicznej zaczyna się w końcu mówić o niewidzialnych pięćdziesiątkach, czyli o kobietach w trakcie menopauzy. Burze hormonalne sprawiają, że ich samopoczucie jest naprawdę bardzo różne – podkreśla.

Wyjaśnia, że czasem tym osobom ciężko rano wstać z łóżka, innego dnia są pełne energii, jeszcze innego mają takie dolegliwości, że nie są w stanie funkcjonować.

– Biorąc pod uwagę szerszy kontekst, wprowadzenie urlopu menstruacyjnego jest ukłonem w stronę tylko jednej grupy. Mężczyźni podnoszą: a dlaczego nie urlop andropauzalny – wskazuje kolejny obszar dyskusji.

Uważa, że przy urlopach menstruacyjnych pracodawcy mają też bardzo duży problem w kontekście naruszenia przepisów rozporządzenia ochrony danych osobowych, czyli artykułu 9 – Przetwarzanie szczególnych kategorii danych osobowych.

– Informacje o menopauzie czy o menstruacji to są dane medyczne, których nie mają możliwości gromadzić. Czy to miałoby być więc oświadczenie wystawione przez pracownicę? Myślę, że pod kątem RODO jest bardzo dużo takich nieścisłości i zgadzam się z prezesem Urzędu Ochrony Danych Osobowych, że to nie są informacje, które pracodawca powinien przetwarzać i w jakikolwiek sposób weryfikować – zaznacza Monika Smulewicz.

Jakie firmy stać na takie rozwiązania?

Pokazuje kolejny problem. Pracodawcy zgłaszają, że pracownicy zdalni nie wykorzystują urlopów wypoczynkowych. To wpływa na rezerwę urlopową, obniża wynik firmy. Równolegle toczy się debata publiczna dotycząca wprowadzenia czterodniowego tygodnia pracy. Firmy też to rozwiązanie wprowadzają. Poziom urlopów nie jest obniżany, więc znowu tych wolnych dni jest coraz więcej.

– Pytanie, ile firm w ogóle stać na takie rozwiązania. Już dziś każdego dnia docierają do nas kolejne informacje o falach zwolnień grupowych w wielu branżach. Pracodawcy, szczególnie ci działający w niskomarżowych branżach, nie są już w stanie dźwigać wciąż rosnących kosztów pracy, kolejnych obowiązków nakładanych nowymi przepisami i dyrektywami unijnymi – zauważa ekspertka prawa pracy. Podkreśla też, że „jak popatrzymy sobie na obecne możliwości dla pracowników, to tu siła wyższa, tu urlop opiekuńczy, czyli z każdej strony mamy mnóstwo dodatkowych obciążeń dla pracodawców”.

– Czy rynek pracy to wytrzyma? Mam bardzo dużo wątpliwości. Rozmawiałam z klientką, która wprowadziła czterodniowy tydzień pracy. I mówi do mnie: błagam cię, ratuj. Opowiada, że nie jest w stanie dowieźć na czas zamówień. Pracownicy się obrażają, jak dostają wolne poniedziałki, a nie piątki, gdzie trzeba dokończyć zamówienia, bo jest więcej pracy. To jest ogromny problem – zastrzega.

Monika Smulewicz ocenia, że firmy ścigają się na benefity, ale jednocześnie brakuje odpowiednich kompetencji na rynku pracy. Według niej, znalezienie pracownika zaangażowanego i kompetentnego graniczy z cudem.

– Badania Instytutu Gallupa pokazują, że 20-30 proc. pracowników to są ci zaangażowani, 50-60 proc. stanowią reaktywni, a około 10-15 proc. to dystraktorzy. Benefity wszelkiej maści adresowane są tylko do jednej grupy, do reaktywnych. Dlaczego? Bo zaangażowanego pracownika nie musimy niczym podpalać czy motywować, aby dobrze pracował. Tu motywacja płynie z wnętrza i nie zależy od kolejnych benefitów. Dystraktorów z kolei nic nie zadowoli. Oni po prostu żyją, by narzekać i wszystko krytykować – opisuje wyniki badań.

Zwraca uwagę, że ważne jest jednak, aby godnie pracowników wynagradzać. – Wtedy oni sfinansują sobie wszystko to, czego potrzebują. Wtedy nie ma dyskusji nad tym, czy ktoś korzysta z opieki medycznej, czy uprawia sport, czy je jabłka – mówi Monika Smulewicz.

Uważa, że firmy powinny stwarzać przyjazne warunki pracy. Jednocześnie uczula, aby nie zapominać jednak, że głównym celem firmy jest prowadzenie biznesu. Cele biznesowe są nadrzędne.

– Wszystkie działania, które podejmują firmy, służą zwiększeniu produktywności i efektywności. Chodzi o to, żeby mieć nie tylko dobre intencje, ale też nie nikłe podejście do biznesu. Pracodawca nie jest naszym rodzicem, do którego mówi się: daj mi pracę, angażuj mnie, motywuj mnie, daj mi kartę sportową, opiekę medyczną, najlepiej jeszcze zasponsoruj mi psychoterapię. Dzisiaj brakuje nam równowagi na rynku pracy – zaznacza ekspertka.

I wylicza, że jest dwa miliony małych i średnich firm, które tworzą 80 proc. miejsc pracy w Polsce. – No te firmy zwyczajnie nie mogą sobie na to wszystko pozwolić, na realizację takich trendów – kończy.

Urlop menstruacyjny w Polsce. Resort pracy komentuje

Biznesowa redakcja tvn24.pl skontaktowała się z Ministerstwem Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej z zapytaniem, czy w najbliższym czasie wejdzie w życie urlop menstruacyjny, tak jak funkcjonuje on w Hiszpanii.

– Nie trwają prace nad nowym uprawnieniem, jakim byłby urlop menstruacyjny – przekazało biuro prasowe.

Resort zaznaczył w odpowiedzi na nasze pytania, że „informacja przekazywana przez pracownicę swojemu pracodawcy o menstruacji mogłaby budzić dużo wątpliwości, gdyż należy mieć na uwadze, że zgodnie z art. 9 RODO wszystkie dane o zdrowiu należą do szczególnej kategorii danych, których przetwarzanie jest dopuszczalne jedynie w wyjątkowych przypadkach”.

Chcesz podzielić się ważnym tematem? Skontaktuj się z autorką tekstu: [email protected]

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *