Za kilka dni Donald Trump rozpocznie swoją drugą czteroletnią kadencję prezydenta USA. Jednym z kluczowych obietnic jego obozu były masowe deportacje nielegalnych imigrantów, których liczba mogłaby sięgać maksymalnie 13 mln, co stanowi niemal 4 proc. populacji tego kraju. To prawdopodobnie nierealna liczba, ale nawet mniejsza skala wysiedleń miałaby silnie negatywny wpływ na amerykańską gospodarkę.
- Deportacja dużej liczby imigrantów spowodowałaby spory ubytek pracowników. Obawy w tym zakresie zgłaszają nawet przedsiębiorcy sprzyjający Trumpowi. Byłoby to także bodźcem proinflacyjnym
- Według MFW zmniejszenie salda migracji do USA trwale obniżyłoby PKB w USA o od 0,5 proc. do 0,7 proc. względem scenariusza bazowego, zakładającego brak zmniejszenia tego salda
- Na to nakładają się obietnice wprowadzenia wysokich ceł importowych przez USA. W efekcie rynek spodziewa się nie aż tak szybkich obniżek stóp procentowych, co umacnia dolara
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na Businessinsider.com.pl
Im bliżej zaplanowanego na 20 stycznia zaprzysiężenia Donalda Trumpa na jako 47. prezydenta USA, tym więcej kontrowersyjnych wypowiedzi pada z ust tego biznesmena-polityka. Choć akurat w przypadku jednego z głównych postulatów przedstawianych w kampanii wyborczej — a mówimy o zamiarze deportowania poza granice USA milionów imigrantów — Trump nieco łagodził ostatnio przekaz. Mimo to działania jego administracji w tym zakresie będą miały ogromne znacznie dla amerykańskiej gospodarki i światowych rynków finansowych.
Różne warianty programów deportacji
Przypomnijmy, że Donald Trump w kampanii wyborczej zapowiadał przeprowadzenie największej w historii USA deportacji nielegalnych imigrantów, która miałaby objąć kilkanaście milionów osób. Padały różne liczby: od 8 do 13 mln. To stanowiłoby odpowiednio 2,35 proc. i 3,85 proc. populacji USA. To byłaby również spora część zatrudnionych w amerykańskiej gospodarce, kolejno 5 proc. i 8,1 proc. Dla porównania w 2022 r. w więzieniach w USA przebywało 1,9 mln osób.
Amerykański rynek pracy ostatnio, mimo podwyższonych stóp procentowych, i tak był rozgrzany: liczba zatrudnionych rosła, stopa bezrobocia była na historycznie niskich poziomach, a liczba nieobsadzonych miejsc pracy rosła (spada dopiero od wiosny 2022 r., ale i tak jest wyższa niż przed pandemią). Silny rynek pracy jest dobrą wiadomością dla gospodarstw domowych, ale zbyt silny jest niewygodny dla przedsiębiorców ze względu na podwyższoną presję płacową. To także stanowi paliwo dla inflacji.
Trump powierzył zadanie deportacji z USA milionów obcokrajowców 62-letniemu Thomasowi Homanowi, który pełnił podczas pierwszej prezydentury Trumpa funkcję szefa urzędu imigracyjnego i celnego (ICE, Immigration and Customs Enforcement) w Departamencie Bezpieczeństwa. Za czasów Baracka Obamy był dyrektorem wykonawczym jednostki ds. egzekwowania prawa i operacji deportacyjnych. Homan parę dni temu wskazał, że koszt deportacji może sięgnąć 86 mld dol. (równowartość około 350 mld zł), „The Wall Street Journal” podawał wydatek rzędu 162 mld dol.
Proponowany budżet Departamentu Bezpieczeństwa Krajowego na rok 2025 wynosi 107,9 mld dolarów. American Immigration Council, organizacja non profit walcząca o prawa emigrantów, stwierdziła w raporcie z października, że długoterminowy program masowych deportacji będzie kosztował 88 mld dol. rocznie, co dałoby łączny koszt 967,9 mld dol. przez ponad dekadę. Według organizacji jednorazowa operacja kosztowałaby 315 mld dol.
x.com
Ale Homan stwierdził, że wydatki bledną w porównaniu z ponoszonym rok w rok kosztem związanym z utrzymywaniem, zakwaterowaniem, wyżywieniem i przeprowadzkami migrantów w USA. — W dłuższej perspektywie zaoszczędzę podatnikom miliardy dolarów – przekonywał niedawno na konferencji w Teksasie.
Ekspediowanie imigrantów wywoła zagrożenia gospodarcze
Masowe deportacje jednak nie są pewne, bo administracja Trumpa musi poradzić sobie z zabezpieczeniem potrzebnych do tego zasobów (oprócz kosztów wąskim gardłem będą kadry potrzebne do zatrzymania i utrzymania imigrantów, obsługi formalno-prawnej i wreszcie fizycznego wywiezienia poza USA) przy jednoczesnej niewielkiej większości w Kongresie.
Wyzwanie jest ogromne, bo aby tylko osiągnąć liczbę deportacji z USA za czasów Obamy (po około 225 tys. rocznie), ICE musiałoby czterokrotnie zwiększyć obecną skalę deportacji. A co dopiero dotrzeć do milionów. Pomimo niepewności co do skali wysiedleń już obawy przed ich skutkami zgłaszają amerykański biznes oraz instytucje państwowe.
Jak dowiedzieliśmy się parę dni temu z protokołu po grudniowym posiedzeniu członków FOMC (amerykański odpowiednik naszej Rady Polityki Pieniężnej), ich zdaniem wprawdzie należy jeszcze obniżać stopy procentowe w USA, ale bliżej jest punktu, w którym należy wyhamować z cięciami. Czynniki przemawiające za ostrożniejszą ścieżką obniżek obejmują podwyższone odczyty inflacji, silną konsumpcję, a także możliwe niekorzystne skutki zmian polityki handlowej i imigracyjnej dla inflacji.
Negatywny wpływ na amerykańską gospodarkę
— Donald Trump po wygranych wyborach, już jako prezydent-elekt, wycofuje się z niektórych punktów programu ogłaszanego w kampanii wiedząc, że są one niemal niemożliwe do zrealizowania lub działałyby na szkodę USA. Należy zauważyć, że wzrost zatrudnienia w USA w ostatnich kilkunastu latach dotyczył przede wszystkim osób urodzonych poza tym państwem. Między 2007 a 2024 r. liczba zatrudnionych, urodzonych poza Stanami Zjednoczonymi, zwiększyła się o około 8,9 mln, a urodzonych w USA o około 7,7 mln. Jednocześnie odsetek urodzonych poza USA w ogóle zatrudnionych wzrósł w 2024 r. do 19 proc. z 15 proc. w 2007 r. — wskazuje Michał Reczek, ekonomista PKO BP.
Dlatego, jak podkreśla, zrealizowanie zapowiadanej w kampanii wyborczej deportacji zachwiałoby sytuacją na rynku pracy, pogłębiając ograniczenia podażowe, nasilając presję płacową, a co za tym idzie również inflacyjną, i obniżając PKB.
Zobacz też: Financial Times: „Maganomika” Trumpa zagrożeniem dla wzrostu gospodarczego
— Szacunki Międzynarodowego Funduszu Walutowego wskazują, że zmniejszenie salda migracji do USA trwale obniżyłoby PKB w USA o od 0,5 proc. do 0,7 proc. względem scenariusza bazowego, zakładającego brak zmniejszenia salda migracji, i zwiększyłoby inflację o 0,1–0,2 pkt proc. w latach 2025–2027 — dodaje Michał Reczek.
— Szybka i masowa deportacja nielegalnie pracujących osób w USA z pewnością odbiłaby się niekorzystnie na rynku pracy. Niemniej jednak efekt ten byłby prawdopodobnie nierównomierny ze względu na koncentrację ww. pracowników w niektórych branżach. Mowa tutaj głównie o budownictwie, rozrywce i kulturze, przetwórstwie przemysłowym i handlu. W takim scenariuszu zapewne ujrzelibyśmy wzrost presji płacowej z i tak już podwyższonego poziomu — uważa Arkadiusz Balcerowski, ekonomista mBanku.
Ostatnio pojawiały się informacje o pierwszych sygnałach konfliktów między największymi przedsiębiorcami, popierającymi Donalda Trumpa, a członkami Partii Republikańskiej w zakresie deportacji. Miliarderzy sprzeciwiają się drastycznym ruchom w tym zakresie, bo zdają sobie sprawę, że spowodowałoby to trudności w ich firmach ze znalezieniem rąk do pracy w tych zawodach, których Amerykanie nie chcą wykonywać.
Zobacz też: Już nie 24 godziny. Donald Trump wyznaczył nowy termin zakończenia wojny w Ukrainie
Nawet przedstawiciele biznesu z konserwatywnego Teksasu, sprzyjający Trumpowi, zwracają uwagę na ryzyka związane z masową deportacją. „The Texas Tribune” przytacza szacunki Pew Research Center, według których nielegalni imigranci stanowią około 8 proc. siły roboczej tego stanu, w tym dużą część stanowią przedstawiciele branży hotelarskiej, restauracyjnej, energetycznej i budowlanej.
— W szczególnie trudnej sytuacji znalazłoby się rolnictwo, gdzie w skali całego kraju w latach 2020–2022 aż 42 proc. zatrudnionych stanowili migranci bez zezwolenia na pracę, a kolejne 19 proc. migranci z zezwoleniem na pracę w USA — wskazuje ekonomista PKO BP.
Rynek rewiduje podejście do stóp procentowych w USA
Wyceniana obecnie przez rynek ścieżka stóp procentowych Fed jest nieco wyższa niż była przed listopadowymi wyborami. Obecnie FedWatch Tool, publikowany przez CME, wskazuje na obniżki stóp w USA w 2025 r. łącznie tylko o 0,50 pkt proc.
Także grudniowe prognozy FOMC wskazują, że w 2025 r. stopy pójdą w dół tylko o 0,50 pkt proc. (we wrześniu oczekiwano trzech obniżek po 0,75 pkt proc.). Obecnie stopa Fed mieści się w przedziale 4,25-4,50 proc. Członkowi FOMC widzą kolejne 0,5 pkt proc. łącznych cięć w 2026 r. i około 0,25 pkt proc. w 2027 r. Zmiana oczekiwań rynku w zakresie stóp procentowych za oceanem widoczna jest również w rosnących rentownościach obligacji skarbowych i umocnieniu dolara.
Zobacz też: Wielki błąd w teorii ekonomicznej Donalda Trumpa. To może być niebezpieczne [ANALIZA]
I choć prawdopodobnie umocnienie jastrzębiego stanowiska FOMC to w głównej mierze efekt Trumpa, to nie sposób pominąć przy tym ostatnie nieco silniejsze niż oczekiwano odczyty inflacji w USA, bardzo dobrą koniunkturę na rynku pracy oraz generalnie silną gospodarkę.
— Oczekiwania odnośnie do stóp procentowych w USA sugerują, iż rynek bardziej niż mniej wierzy w słowa Trumpa. Osobiście jestem nieco bardziej sceptyczny pod tym względem. Biorąc pod uwagę, że gros wspomnianych imigrantów pracuje w budownictwie, ich masowa deportacja oznaczałaby presję wzrostową na ceny nieruchomości, których dostępność i tak jest niska. W połączeniu z obawami o pojawieniu się wyższej inflacji ze względu na efekt rosnących płac, a co za tym idzie wyższych stóp procentowych oraz potencjalnych spadków na rynku akcji, nie sądzę, aby był to obraz gospodarczy, jaki Trump chciałby ujrzeć — ocenia Arkadiusz Balcerowski. Jego zdaniem ostatecznie rzeczywistość okaże się zdecydowanie bardziej łagodna niż sugerowałyby głośno wykrzykiwane obietnice Trumpa.
Cła mogą mieć jeszcze większy wpływ niż deportacej
Warto jeszcze wspomnieć o zapowiedziach wprowadzenia wysokich ceł na towary kupowane przez USA z Chin czy nawet Europy. Także ten czynnik miałby proinflacyjny charakter.
Zdaniem Michała Reczka w obliczu znacząco zwiększonej niepewności trudno wyodrębnić wpływ obaw o przeprowadzenie deportacji na politykę pieniężną i kurs dolara z całego programu gospodarczego nowej administracji Donalda Trumpa, w którym pierwsze skrzypce grają cła importowe, których wprowadzenie jeszcze silniej wpłynęłoby na amerykański PKB i inflację.
— W konsekwencji racjonalnym byłoby oczekiwać, aby Fed zaostrzył politykę pieniężną, co powinno sprzyjać dolarowi. Inna sprawa to fakt, ile z wypowiedzi przyszłego prezydenta USA zostało już włączone w oczekiwania rynku czy ekonomistów. Protokół z grudniowego posiedzenia Fed sygnalizuje, że sami członkowie mają z tym problem i podchodzą do sprawy zróżnicowanie. Mianowicie, część uwzględnia przynajmniej w pewnym stopniu potencjalne skutki gospodarcze wynikające z polityki prowadzonej przez Trumpa. Inni jednak spoglądają na sprawę bardziej pragmatycznie i czekają co z szumnych zapowiedzi faktycznie będzie wdrażane — podkreśla ekonomista PKO BP.
Autor: Maciej Rudke, dziennikarz Business Insider Polska
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło