Miało to być „coś więcej niż tylko plan”. Transformacja w podatkach i całej polskiej gospodarce. Ówczesny premier Mateusz Morawiecki nazwał to przewrotem kopernikańskim. – To program dla Polski na najbliższe lata – stwierdził jego zastępca Jacek Sasin. Żaden z nich nie zdawał sobie wówczas sprawy, że ta inicjatywa ostatecznie doprowadzi do utraty władzy przez PiS. Minęły cztery lata od formalnego wprowadzenia Polish Deal, który później stał się synonimem znacznego zamieszania. Niemniej jednak wiele jego elementów nadal obowiązuje.

- Polish Deal, ujawniony w połowie maja 2021 r., miał być strategią PiS na ożywienie kraju po pandemii. Miał on objąć wszystkie sektory – od opieki zdrowotnej po emerytury i ramy podatkowe
- W tamtym czasie scenariusz przedstawiony przez rząd wydawał się niemal idealny. Oczekiwano, że skorzysta na tym niemal każdy
- Jednak w rzeczywistości sytuacja nie była tak obiecująca. Pracownicy sektora publicznego otrzymywali znacznie niższe pensje, a Polish Deal stał się synonimem chaosu, mimo wysiłków na rzecz zmiany programu.
- Najwięcej dyskusji wzbudziły zmiany w zakresie składek na ubezpieczenie zdrowotne, które decyzją prezydenta Andrzeja Dudy powróciły do zasad ustalonych w polskiej ustawie
- Więcej informacji na temat biznesu znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
Było to w szczytowym momencie pandemii, a konkretnie jej trzeciej fali. Wiosną 2021 r. PiS od dawna zapowiadał transformację gospodarczą, która miałaby pomóc w ożywieniu Polski po trudnych czasach wywołanych przez COVID.
Prezentacja była pierwotnie zaplanowana na marzec, ale ostatecznie została przełożona na maj z powodu wzrostu liczby przypadków. 15 maja 2021 r. odbyła się ważna zdalna konferencja z udziałem liderów PiS.
Jarosław Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki ujawnili Polish Deal. Wtedy nie wiedzieli, że ostatecznie przyczyni się to do utraty władzy przez PiS. Więcej o tym później.
— Dziś mam zaszczyt wprowadzić dyskusję na temat programu Polish Deal — kompleksowej i ambitnej inicjatywy, która została niedawno sformułowana i ma zostać przedstawiona Polakom dzisiaj — stwierdził prezes PiS na początku swojego wystąpienia. Zapewnił, że inicjatywa ta jest zgodna z wartościami, które wyznaje jego partia i jej koalicja polityczna.
x.com
Następnie nadszedł moment na szczegóły. Premier Mateusz Morawiecki przedstawił, kto i jak bardzo skorzysta na proponowanej transformacji podatkowej. Po raz pierwszy od lat próg podatkowy został podniesiony z 85 528 zł do 120 000 zł.
Ta sama podwyżka dotyczyła kwoty wolnej od podatku, która wzrosła z nieco ponad trzech tysięcy zł do imponujących 30 tysięcy zł rocznie. W rezultacie emerytury do 2500 zł miesięcznie stały się zwolnione z PIT.
Pośród tego wszystkiego pojawiła się tak zwana ulga dla klasy średniej, której orędownikiem był wicepremier Jarosław Gowin. Premier Morawiecki wspomniał mimochodem, że składka na ubezpieczenie zdrowotne nie będzie już odliczana od podatku . Ten szczegół nie od razu znalazł oddźwięk u odbiorców, ale z czasem mocno utkwił w ich umysłach.
Teoria i praktyka
Większa ulga i niższe podatki. Zwiększone dochody z emerytur. Wszystko to brzmiało zachęcająco, ale rewolucja podatkowa została zweryfikowana na początku 2022 r., gdy zmiany zaczęły obowiązywać.
Polish Deal wywołał znaczne niezadowolenie w różnych grupach społecznych w styczniu i lutym 2022 r. Niepokoje te rozpoczęły się po tym, jak osoby fizyczne otrzymały swoje pierwsze pensje obliczone na podstawie nowych przepisów.
– Nikt nie przedstawił podatnikom z góry jasnego wyjaśnienia dotyczącego skutków ulgi dla klasy średniej, ani że rozkład zaliczek podatkowych w ciągu roku będzie się całkowicie różnił od 2021 r., co doprowadzi do tego, że pensja w styczniu będzie potencjalnie o kilkaset złotych niższa niż w 2021 r., mimo że materiały promocyjne sugerowały, że podatnicy nie poniosą strat w ramach Polish Deal. Efekt ten został dodatkowo pogłębiony przez inflację – zauważyła wówczas Małgorzata Samborska z Grant Thornton.
Pierwszymi, którzy wyrazili obawy dotyczące Polish Deal, byli nauczyciele, którym obniżono pensje na początku roku. Jako pracownicy sektora publicznego otrzymują oni swoje pensje „z góry”, zazwyczaj na początku miesiąca.
Ministerstwo Finansów początkowo zapewniało, że nauczyciele skorzystają na Polish Deal. Okazało się, że ministerstwo nie wzięło pod uwagę faktu, że wielu z nich pracuje w wielu szkołach. Tymczasem ulga podatkowa miała być obliczana wyłącznie na podstawie ich głównego miejsca pracy, podczas gdy w przypadku dodatkowych miejsc pracy dochód zmniejszył się w porównaniu z poprzednim rokiem z powodu odliczenia składki na ubezpieczenie zdrowotne.
To jest o 7,75%, ponieważ nie została ona odliczona od zaliczki na podatek, ale została pobrana z pensji pracownika. Następnie pojawiła się lawina skarg. Urzędnicy państwowi, pracownicy socjalni, a nawet przedsiębiorcy stanęli przed problemami, tracąc możliwość odliczania składek na ubezpieczenie zdrowotne.
Dalsza część artykułu znajduje się pod filmem
Wiceminister klimatu o zamrożeniu cen energii elektrycznej: Przenoszenie pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej
Źródło