Od pogoni za sukcesem do piękna istnienia. Jak odnaleźć siebie w świecie nieustannego pędu?

Otoczenie usilnie nakazuje: „Przygórz kroku, osiągnij więcej celów, pokaż, co potrafisz”. To frazesy, które bombardują nas z reklam, poradników eksperckich i korporacyjnych szkoleń. Przez jakiś czas jesteśmy przekonani, że to recepta na sukces. Jednakże, w pewnej chwili wielu z nas zaczyna odczuwać, że coś szwankuje.

Od pogoni za sukcesem do piękna istnienia. Jak odnaleźć siebie w świecie nieustannego pędu? - INFBusiness

W miejsce spełnienia pojawia się niepokój, w miejsce szczęścia – obawa, że zostajemy w tyle. To wstęp do historii o zmianie – tej autentycznej, która zaczyna się w spokoju.

Zatrzymajmy się na moment przy tym, co jest nam nader znane – nieustannym pośpiechu, który często jawi się jako jedyne wyjście.

Gonitwa, która nie ma końca

Nacisk bycia „lepszą wersją samego siebie” jest dziś powszechny. Słyszymy go z ust mówców motywacyjnych, dostrzegamy na Instagramie, czytamy w tytułach: „Możesz wszystko zrealizować”.

Brzmi zachęcająco, ale w rzeczywistości często staje się brzemieniem. Zamiast dodawać sił, pozbawia harmonii.

Badania WHO oraz Christiny Maslach wykazują, że przewlekły stres i wyczerpanie zawodowe to plaga XXI wieku. Gallup ocenia, że stres w pracy kosztuje globalną gospodarkę przeszło 300 mld dolarów rocznie.

W świecie, który wychwala efektywność, coraz więcej osób odczuwa, że tkwi w miejscu – działają więcej, a czują mniej. Ten schemat – oparty na presji, konkurencji i perfekcjonizmie – po prostu przestaje się sprawdzać. Zamiast prowadzić do zadowolenia, prowadzi do wyczerpania i pustki.

W książce „Rozwój Osobisty 3.0” opisuję losy Marianny, kobiety, która miała wszystko „pod kontrolą”. Znała wszystkie reguły produktywności: listy kontrolne, cele SMART, afirmacje. Miała plan na każdy dzień, każdą czynność, każdą decyzję. Z zewnątrz wyglądała na osobę, która wie, czego pragnie i jak to zdobyć. Jednak wewnątrz odczuwała coś zupełnie innego – wzbierającą pustkę. Jej egzystencja była zaplanowana, ale nie była jej własna.

Dopiero gdy utraciła zatrudnienie, przystanęła. Poczuła lęk, lecz również przedziwną ulgę.

I wtedy pierwszy raz od dawna zadała sobie pytanie: „Czyim szlakiem ja podążam?”

Wyjawiła mi później: „Sądziłam, że potrzebuję strategii. Ale chyba bardziej potrzebowałam śmiałości, by stwierdzić: nie chcę już tak funkcjonować.”

A gdy zgiełk cichnie, często nadchodzi moment, w którym los odmienia nam azymut, choć początkowo tego nie akceptujemy.

Kryzys – zaczątek nowej ścieżki

Historia Marianny demonstruje, że kryzys to nie koniec. To chwila, w której życie zmusza nas do spauzowania i zadania pytań, których dotychczas unikaliśmy: Czy kierunek, w którym zmierzam, jest naprawdę mój? Czy triumf, który osiągam, smakuje tak, jak sądziłam, że będzie smakował? Czy rzeczywiście chcę tak egzystować?

Analogiczne doświadczenie opisała Sheryl Sandberg, dyrektor operacyjna Facebooka i twórczyni książki Option B.

Zdawało się, że miała wszystko: stanowisko, powodzenie, rodzinę. Nieoczekiwana śmierć jej męża sprawiła, że świat, który znała, legł w gruzach. Sandberg wyznała, że przez długie miesiące tkwiła w poczuciu absolutnej dezorientacji i bezsilności. W jednym z wywiadów powiedziała:

„Uważałam, że moje życie nigdy nie będzie już kompletne. Musiałam zrozumieć, że nie wrócę do wcześniejszej wersji siebie. Mogłam jednak odnaleźć sposób, aby zbudować się na nowo.”

Jej historia, podobnie jak historia Marianny, dowodzi, że kryzys – choć bolesny – może stać się początkiem czegoś większego.

Nie zawsze mamy wpływ na moment, w którym los zatrzymuje nas w miejscu, ale zawsze możemy zadecydować, co zrobimy z tym przestojem.

To właśnie z owych kryzysów wyłania się coś, co może być początkiem głębokiej przemiany.

Od pogoni za sukcesem do piękna istnienia. Jak odnaleźć siebie w świecie nieustannego pędu? - INFBusiness

Przemiana zaczyna się w ciszy

Rzeczywista transformacja nie startuje od następnego celu ani nowej taktyki działania. Nie rodzi się w zgiełku motywacyjnych haseł, lecz w spokoju – w momencie, gdy się zatrzymujesz, nabierasz tchu i zaczynasz wsłuchiwać.

Nie tylko myśli, lecz również ciała, które nierzadko pierwsze emitują sygnały, że coś w Twoim życiu wymaga zmiany. Ból kręgosłupa, bezsenność, chroniczne znużenie – to nie zbieg okoliczności. Ciało jest jak detektor, który mówi: „Spauzuj, posłuchaj mnie”.

W książce piszę, że ignorowanie tych sygnałów to jak wyciszanie alarmu, zamiast ugasić ogień. W tym spokoju zaczynasz odbierać także swoją intuicję – wewnętrzny kompas, który wie, nim jeszcze znajdziesz racjonalne wytłumaczenie. Intuicja nie wrzeszczy, lecz podpowiada cicho, w subtelnych przeczuciach, w swobodzie lub ciężarze, które odczuwasz na myśl o różnych decyzjach. Transformacja wymaga zaufania temu głosowi, mimo że nie oferuje on gotowych planów.

Gdy dajesz sobie przyzwolenie na przystanek, zyskuje się przestrzeń na eksperymentowanie. Nie musisz od razu znać wizji całego życia. Wystarczy, że uczynisz jeden drobny krok w kierunku tego, co odczuwasz jako „właściwe”. Pozwól sobie próbować, sprawdzać, ponosić porażki i podnosić się. Bowiem zmiana nie potrzebuje perfekcji – ona potrzebuje Twojej obecności i odwagi.

Rozwój osobisty 3.0, który opisuję w mojej publikacji, nie obiecuje natychmiastowych rezultatów. To proces powrotu do siebie – do tego, co już w Tobie drzemie, tylko czeka, aż to dostrzeżesz.

To cykl z naturalnym rytmem: dezorientacja, wyciszenie, przebudzenie, pierwsze kroki, integracja. Nie ma tu terminów granicznych, jest przestrzeń. Nie ma nacisku, jest delikatność.

Zdarza się, że boli, bo trzeba porzucić to, co oswojone. Lecz to właśnie w tej pauzie, gdy stare się kruszy, a nowe jeszcze nie nadeszło, dojrzewa największa przemiana. W tej przestrzeni możesz zawierzyć procesowi – ciało Cię prowadzi, intuicja wskazuje drogę, a odwaga umożliwia postawienie pierwszego kroku.

I wówczas, gdy wyartykułujesz: „Nie chcę tak dalej egzystować”, pojawia się jedno z zasadniczych pytań:

„Co teraz?”

To pytanie nie wymaga bezzwłocznej odpowiedzi. Ono uchyla wrota. Pobudza do słuchania samego siebie, do próbowania bez gwarancji sukcesu, do stawiania kroku za krokiem.

Gdy zaczynamy wsłuchiwać się w siebie, odkrywamy, że zmiana nie jest linią prostą. Ma swój puls, który przypomina naturę.

Zmiana jako obieg życia

Zrozumienie, że zmiana to nie jednorazowy akt, lecz cykl, pozwala spojrzeć na życie z wyrozumiałością. Zmiana powraca w rozmaitych odsłonach, jak pory roku uczące cierpliwości.

Wiosna nie pospiesza, by wcześniej zakwitnąć, a jesień nie walczy z opadającymi liśćmi. Każda faza ma swoją mądrość. Czas rozkwitu wymaga śmiałości, czas wytchnienia – refleksji i regeneracji.

Często obawiamy się momentów zatrzymania, ponieważ myślimy, że się cofamy. Tymczasem to w przerwach rodzą się najgenialniejsze idee, a w zaciszu krystalizuje się nasza siła.

Jak piszę w książce: „Zmiana nie zachodzi w jednej sekundzie. Ona pulsuje – raz zyskuje na tempie, raz zwalnia, ale zawsze prowadzi do nowej jakości bycia.”

Każda runda życia niesie ze sobą także inne pytania: Co chcę posiadać? Co sprawia mi radość? Kim się staję? Za czym pragnę podążać? Świadomość tych rytmów pozwala zaakceptować zmianę jako naturalny element naszego postępu.

Pojęcie rytmu zmiany otwiera nas na nową jakość działania – taką, która emanuje z mocy, a nie z przymusu.

Przepływ mocy – zamiast przymusu

Kiedyś uważałam, że rozwój to determinacja – sztywne plany, presja, stanowczość. Determinacja, choć robi wrażenie, prędko się wyczerpuje. Prawdziwa moc działa inaczej. To energia, która nie potrzebuje konkurencji ani akceptacji. Moc nie zmusza – ona kieruje. Nie szarpie, lecz przepływa.

Wyobraź sobie rzekę. Kiedy napotyka na przeszkodę, nie próbuje jej zniszczyć. Odnajduje nową trasę. Tak samo jest z nami – gdy funkcjonujemy w harmonii ze sobą, pozwalamy, by życie podpowiedziało nam następny ruch.

Przepływ mocy to stan lekkości, kreatywności i ukojenia, nawet w obliczu wyzwań. Pojawia się zwłaszcza wtedy, gdy jesteśmy w swoim żywiole – tam, gdzie nasze umiejętności, zamiłowania i wartości spotykają się z potrzebami świata. W takim stanie działanie przestaje być wysiłkiem, staje się naturalne. Motorem napędowym flow jest wdzięczność.

W świecie biznesu wdzięczność bywa pomijana, a to właśnie ona otwiera pole na prawdziwą siłę – taką, która nie potrzebuje porównań, ponieważ wie, skąd pochodzi. Wdzięczność pozwala dostrzec, jak wiele już posiadamy, zanim sięgniemy po więcej. Nie zatrzymuje nas w miejscu, lecz zapewnia stabilny punkt do dalszej wyprawy.

Każda z tych nauk prowadzi w jedno miejsce – do decyzji, którą tylko Ty możesz podjąć.

Twój szlak – Twój wybór

Postaw sobie pytania: Co teraz jest dla mnie istotne? Jaką drogą chcę podążać, nawet jeśli nie jest najprostsza? Czego uczą mnie moje dotychczasowe zawirowania?

Kryzysy stanowią część tej wędrówki. Nie stanowią sygnału klęski, lecz pytanie, które stawia przed nami egzystencja: „Czy zmierzasz w słusznym kierunku?” Steve Jobs wspominał, że zwolnienie z Apple – incydent, który wydawał się nieszczęściem – stał się fundamentem jego największych sukcesów. Kryzys często otwiera drzwi, których wcześniej nie widzieliśmy. Życie nie jest gonitwą.

To sztuka istnienia – w zgodzie ze sobą, swoim rytmem i decyzjami.

W książce „Rozwój Osobisty 3.0” dzielę się historiami, które udowadniają, że nawet w ciężkich chwilach można odkryć w sobie moc, by wytyczyć nową trasę i iść dalej – inaczej, pełniej.

Więcej o tej drodze znajdziesz w książce „Rozwój Osobisty 3.0. Jak się rozwijać i znaleźć swoją drogę”

Jolanta Bujnowska – inwestorka, mentorka, autorka książki „Rozwój Osobisty 3.0”

jolantabujnowska.pl

Od pogoni za sukcesem do piękna istnienia. Jak odnaleźć siebie w świecie nieustannego pędu? - INFBusiness

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google. Artykuł sponsorowany Udostępnij artykuł Newsletter Bądź na bieżąco z informacjami ze świata biznesu i finansów Zapisz się

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *