Doniesienia, że populacja Polski wkrótce spadnie poniżej 30 milionów, zamiast obecnych prawie 40 milionów, nie są już zaskoczeniem. Jednakże, najnowsze analizy potrafią zasmucać. Bowiem już za piętnaście lat w naszym państwie będzie więcej osób w wieku 80-90 lat niż dzieci. Chyba że sytuacja ulegnie zmianie, a na to — niestety — się nie zapowiada.

- Wskaźniki urodzeń w Polsce osiągają w ostatnich latach wyjątkowo niskie wartości
- Niewiele państw OECD dorównuje Polsce pod tym względem
- GUS właśnie przeprowadził symulację, która pokazuje, jakie będą konsekwencje tych problemów demograficznych
- Konkluzje są pesymistyczne. Za zaledwie 15 lat Polska nie tylko zmniejszy się o jedną czwartą, ale również stanie się krajem seniorów
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na Businessinsider.com.pl
Jeżeli w naszym kraju utrzyma się zeszłoroczny poziom urodzeń, który jest najniższy w historii, to wkrótce Polska z niemal 40-milionowego kraju zredukuje się do poziomu Wenezueli, Nepalu czy Korei Północnej.
Najświeższe prognozy Głównego Urzędu Statystycznego wskazują, że w 2060 roku w Polsce będzie żyło zaledwie 28-29 mln osób. To o 2,5 mln mniej, niż przewidywały wcześniejsze szacunki, zawarte w „Prognozie ludności na lata 2023-2060”, opublikowanej latem 2023 roku.
Co ważne, najnowszy raport GUS nie unieważnia dotychczasowej prognozy. Przedstawia jedynie alternatywny scenariusz, który jest jeszcze bardziej niepokojący niż ten sprzed dwóch lat. Analitycy statystyczni założyli bowiem trzy warianty, za pomocą których zmodyfikowali tamtą prognozę:
- pierwszy, który zakłada rekordowo niski współczynnik urodzeń (z ang. total fertility rate — TFR) w nadchodzących latach,
- drugi, który uwzględnia stopniowe wydłużanie się średniej długości życia w Polsce
- trzeci, który łączy dwa pierwsze warianty w jeden i jest rezultatem obu powyższych założeń jednocześnie
Wyludnienie to nie wszystko
Największe wrażenie na wielu może wywrzeć konkretna wartość. Mowa o prognozowanej przez GUS liczbie ludności Polski w 2060 roku. W zależności od scenariusza może ona zmaleć do poziomu 28-29 mln. Obecne dane mówią o około 37 mln Polaków.
Ale być może nie samo zmniejszanie się liczby ludności Polski jest w tym wszystkim kluczowe. Jeszcze bardziej alarmujące są dane dotyczące struktury demograficznej tej populacji, która pozostanie w naszym kraju.
Co się bowiem okazuje? Zacznijmy od wskaźnika urodzeń. Dotychczasowy scenariusz przewidywał, że współczynnik TFR w następnych dekadach będzie powoli wzrastał. Tymczasem ostatnie lata pokazują, że to marzenia, a zamiast skromnych wzrostów notujemy gwałtowny spadek.
Zamiast wskaźnika na poziomie 1,2-1,4, jak to miało miejsce w ostatnich latach (prognozy zakładały 1,5 w 2060 roku), GUS przyjął wskaźnik 1,1, czyli taki sam, jaki odnotowaliśmy w 2024 roku. Innymi słowy — dzieci nadal będzie przybywało bardzo mało.
Teraz spójrzmy na oczekiwaną długość życia. W aktualnej prognozie wynosi ona średnio 85,14 lat dla kobiet i 78,63 lat dla mężczyzn w 2060 roku. Nowa symulacja zakłada wzrost o około dwa lata, odpowiednio do 87,19 i 81,29. To z jednej strony spowolni depopulację (ludzie będą po prostu żyć dłużej, więc w danym momencie będzie ich więcej), ale z drugiej: jeszcze bardziej postarzy społeczeństwo.
W rezultacie osób w podeszłym wieku zacznie być więcej niż dzieci i młodzieży. Widać to w symulacjach już dla roku 2040. Wówczas to osoby po „80” będą stanowić 3,2 proc. populacji Polski, podczas gdy osoby w wieku do dziewięciu lat — tylko 2,9 proc. To wbrew pozorom wcale nie tak odległa przyszłość. 15 lat to dokładnie tyle, ile minęło od tragedii smoleńskiej.
Kolejne dekady to jeszcze głębszy kryzys. W 2060 roku przy niskim wskaźniku urodzeń w Polsce będzie 3,9 proc. osób w wieku do 19 lat i 3,6 proc. osób po „80”.
Gospodarka odczuje skutki
Z perspektywy ekonomii czy systemu emerytalnego to jednak nie tylko spadek liczby dzieci będzie dotkliwy. Symulacje GUS ukazują jeszcze jeden problem, który doskonale widać na poniższym wykresie.

„W porównaniu do oficjalnego scenariusza prognozy na piramidzie widoczne są bardzo wyraźne braki w populacji w wieku do około 35 lat, które będą wynikiem utrzymywania się bardzo niskiego wskaźnika urodzeń przez tak długi okres do 2060 roku. Natomiast dłuższe trwanie życia będzie oznaczać dość znaczny wzrost liczby osób w wieku poprodukcyjnym. Splot obu tych zjawisk doprowadzi do zmniejszenia się liczby osób w wieku produkcyjnym” — czytamy w opracowaniu GUS.
Co to oznacza? Poważne kłopoty dla gospodarki i przede wszystkim dla ZUS, ponieważ coraz mniej osób będzie musiało finansować coraz większą liczbę emerytur.
To zresztą zagadnienie, które analizujemy w Business Insider Polska od wielu miesięcy. W 2060 roku na emeryturę będą przechodzić osoby urodzone na przełomie wieków, czyli w latach 90. XX wieku.
Wszystkie przewidywania ekonomistów wskazują, że obecni 30-latkowie będą mogli liczyć na emeryturze na świadczenie w wysokości 25-30 proc. swojego ostatniego wynagrodzenia (to tzw. stopa zastąpienia). A w obliczu coraz gorszych danych demograficznych ten odsetek może jeszcze bardziej się obniżyć.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło



