Listopadowy wypoczynek i skrócony miesiąc pracy. Polska ekonomia zmierzy się z konsekwencjami.

W listopadzie, wykorzystując jedynie kilka dni urlopu, można było cieszyć się aż dziewięcioma dniami wolnymi od pracy. Taka sytuacja z pewnością odbije się na aktywności ekonomicznej, ale jej skutek nie jest oczywisty. Zazwyczaj w takich okolicznościach odnotowuje się niewielki negatywny wpływ w danym okresie, choć wiele zależy od tego, jaki przedział czasowy analizujemy. Nie bez znaczenia jest również wpływ na poszczególne sektory gospodarki.

Większa liczba świąt i urlopów skutkować może słabszymi danymi z gospodarki za listopad.
Większa liczba świąt i urlopów skutkować może słabszymi danymi z gospodarki za listopad. | Foto: Karol Serewis/SOPA Images/LightRocket via Getty Images / Getty Images
  • Listopadowy układ kalendarza sprawił, że liczba dni pracy była wyraźnie mniejsza niż w poprzednim miesiącu, a wolne mogło zostać przedłużone dzięki urlopom.
  • Długie weekendy modyfikują strukturę działalności gospodarczej: zazwyczaj wpływają negatywnie na produkcję przemysłową i sektor budowlany, a pozytywnie na konsumpcję, co oznacza korzyści dla niektórych usług i handlu detalicznego.
  • Eksperci z dziedziny ekonomii wyjaśniają, jak to może wpłynąć na dane publikowane za listopad i czy w dłuższej perspektywie czasowej efekt ten zostaje zniwelowany. Wyjaśniają, dlaczego warto analizować dane oczyszczone z wpływu sezonowości.
  • Więcej informacji o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl

Listopad bieżącego roku stworzył ciekawą możliwość dla osób poszukujących odpoczynku. We wtorek, 11 listopada, obchodziliśmy Narodowe Święto Niepodległości, więc wystarczyło wykorzystać trzy dni urlopu (środa, czwartek i piątek) – przy założeniu odebrania w poniedziałek przysługującego dnia wolnego za 1 listopada (który przypadał w sobotę) – by nie pracować przez dziewięć dni (dwa weekendy i pięć dni w środku tygodnia).

Nawet jeśli ktoś nie korzystał z dodatkowych dni urlopowych, to ilość dni pracy – mająca kluczowe znaczenie dla rezultatów gospodarczych – w listopadzie była mniejsza. Zakładając odebranie dnia wolnego w poniedziałek, było ich zaledwie 18, w porównaniu do na przykład 23 w październiku tego roku i do 19 w listopadzie 2024 roku. Oczywiście, nie wszędzie poniedziałek był wolny i jeśli ktoś pracował tego dnia, jego miesiąc miał identyczną liczbę dni roboczych jak rok wcześniej.

Korekta sezonowa pomaga w ocenie rzeczywistego obrazu

Taka sytuacja z pewnością wpłynie na statystyki dotyczące realnej gospodarki Polski, publikowane co miesiąc przez Główny Urząd Statystyczny. Dane za listopad – dotyczące między innymi produkcji przemysłowej i budowlano-montażowej, a także sprzedaży detalicznej – zostaną udostępnione około 20 grudnia. Jednak odsezonowanie danych, które koryguje między innymi liczbę dni roboczych, powinno w dużej mierze zniwelować potencjalnie większą liczbę urlopów w listopadzie.

— Prawdopodobnie zaobserwujemy niższe wyniki w produkcji przemysłowej czy budownictwie: algorytmy odsezonowujące dane standardowo nie uwzględnią odbierania dnia wolnego za 1 listopada. Szczegółowe specyfikacje umożliwiają wprowadzenie zmian 10 listopada, ale będą one zależały od eksperckich założeń — tłumaczy Jakub Rybacki, ekonomista mBanku.

Dodaje, że w przypadku sprzedaży detalicznej same dni robocze mają mniejsze znaczenie. — Zakupy robimy w soboty i niektóre niedziele. Faktyczna liczba dni handlowych zmienia się raczej nieznacznie w wyniku długiego weekendu. Jeśli wyjeżdżamy do rodziny, to nawet przebywając w innym mieście, robimy codzienne zakupy. Podobnie wygląda sytuacja z usługami — mówi Rybacki.

Zobacz też: Cztery mld zł na polskie innowacje. Program Domańskiego ma załatać lukę w finansowaniu

Warto w tym miejscu wspomnieć, że GUS, za pomocą tzw. odsezonowania, stara się uwzględniać zmiany w liczbie dni roboczych. Dane nieodsezonowane (w surowej formie) prezentują faktyczne wartości zaobserwowane w danym okresie, uwzględniając tym samym wszystkie naturalne fluktuacje, w tym te wynikające z pór roku, świąt czy liczby dni pracy. To jednak komplikuje analizę i może nieco zakłócać prawdziwy obraz sytuacji.

Dlatego publikowane są również dane odsezonowane (skorygowane sezonowo), czyli przetworzone, z których wyeliminowano wpływ regularnych, przewidywalnych wahań sezonowych i kalendarzowych. Ich celem jest ukazanie aktywności gospodarczej bez zakłóceń związanych na przykład z zakupowym szaleństwem przed świętami, intensywniejszą działalnością w turystyce lub na budowach latem. Przykładowo, dane nieodsezonowane mogą wskazywać, że produkcja w grudniu zmalała o 5 proc. w porównaniu z listopadem, ale po odsezonowaniu może się okazać, że nastąpił wzrost o 1 proc.

Jaki jest ostateczny wpływ długich weekendów na gospodarkę?

Głównym negatywnym następstwem długiego weekendu jest zmniejszona liczba dni pracy w danym miesiącu. Prowadzi to do „utraconej” produkcji, co szczególnie dotyka przemysł, budownictwo oraz usługi dla firm (B2B). Zakłady produkcyjne zatrzymują się lub spowalniają, biura są nieczynne.

Organizacje pracodawców, aby oszacować „koszt” straconego dnia pracy, często posługują się prostym wyliczeniem: dzielą roczny PKB przez liczbę dni pracy. Na podstawie takich kalkulacji, które są znacznym uproszczeniem, koszt jednego dodatkowego dnia wolnego dla całej gospodarki szacowany jest na kwotę od 6 mld zł (w przeszłości) do nawet 9 mld zł (obecnie).

Długi weekend to nie tylko „strata”, ale także przekształcenie struktury aktywności ekonomicznej. Zamiast wytwarzać, Polacy zaczynają konsumować, co może skutkować wzrostem w sektorze usług (turystyka, hotelarstwo, pensjonaty, gastronomia, transport). Zyskiwać może także handel detaliczny, na przykład przed majówką. Wzrasta obrót w sklepach spożywczych (zakupy na grilla) oraz w marketach budowlanych (prace w ogrodzie), a wyjazdy wpływają na zwiększenie sprzedaży paliw.

Większość ekonomistów jest zgodna, że wpływ netto na całe PKB jest minimalnie negatywny. Wynika to z faktu, że wartość utraconej produkcji przemysłowej (która odpowiada za około 23 proc. wartości dodanej w polskiej gospodarce) jest zazwyczaj wyższa niż dodatkowe zyski wygenerowane przez sektor usług.

Zobacz też: „RPP ma dużo czasu, aby pociągnąć za spust wiele razy”. Ważne prognozy dla kredytobiorców

Eksperci z dziedziny ekonomii podkreślają jednak, że proste wyliczanie „kosztu” dnia wolnego jest zwodnicze. Gospodarka nie jest maszyną, którą można po prostu wyłączyć. Po weekendzie przedsiębiorstwa często nadrabiają zaległości, a zwiększona konsumpcja w sektorze usług częściowo kompensuje straty w przemyśle.

— Różna liczba dni roboczych, święta czy długie weekendy nie wywierają aż tak dużego wpływu na statystyki gospodarcze. Oczywiście, mniejsza ilość dni pracy w danym miesiącu powoduje pewien ubytek, zwłaszcza w produkcji, ale zazwyczaj jest on rekompensowany „większą” produkcją w kolejnym miesiącu, lub miesiącach, kiedy liczba dni pracy jest wyższa. Zasadniczo przygotowujemy prognozy, które uwzględniają już ten efekt — wyjaśnia Michał Dybuła, główny ekonomista BNP Paribas Banku Polska.

— Zakłócenia w statystykach pojawiają się również, gdy dochodzi do przesunięcia świąt, na przykład Wielkanoc w danym roku przypada w innym miesiącu niż rok wcześniej. Ponadto, dodatkowe urlopy, aby wydłużyć weekend, czy zmiany w zachowaniach konsumentów, mogą wpływać na rezultaty aktywności gospodarczej, zarówno po stronie produkcji, jak i konsumpcji — dodaje.

Taki jest efekt mniejszej liczby dni pracy

W ciągu roku może wystąpić kilka sytuacji, gdy dodatkowe dni urlopu mogą znacząco obniżyć liczbę dni pracy w danym miesiącu: w marcu lub kwietniu (Wielkanoc), w maju (1 i 3 maja), w czerwcu (Boże Ciało), w sierpniu (Święto Wojska Polskiego). Jak takie sytuacje wpływają na dane gospodarcze?

— W perspektywie kwartałów tego rodzaju wahania mają umiarkowany wpływ – raczej obserwujemy zakłócenia w interwałach miesięcznych. Ubytek jednego dnia pracy oznacza spadek produkcji przemysłowej o około 1,5-2,0 pkt proc. oraz nieco większe pogorszenie w budownictwie (2,0-3,0 pkt). Zwykle jednak te różnice odwracają się w ciągu kwartału. Spadek liczby dni pracy w jednym miesiącu jest później kompensowany w kolejnym, lub za dwa miesiące — mówi Jakub Rybacki.

Zobacz też: Tak optymistyczne polskie firmy nie były od lat. „To potwierdzenie ożywienia gospodarki”

— W przypadku ruchomych świąt efekty widoczne są w sprzedaży detalicznej, a największe generuje Wielkanoc. Jednak skala wpływu jest bardzo szeroka. W zależności od tygodnia, w którym ułoży się okres świąteczny, zmiany oscylują od 0,5 do 3 pkt proc. Dotyczą głównie zakupów artykułów spożywczych i sprzedaży paliw. W przypadku Bożego Ciała i 15 sierpnia te różnice rzadko generują większe zaskoczenia — dodaje ekspert mBanku.

Według szacunków ekonomistów z BNP Paribas Banku Polska, jeden dzień roboczy mniej obniża bieżącą produkcję przemysłową w porównaniu z danymi odsezonowanymi o około 2 proc., czyli mniej niż sam ubytek dni roboczych (których w miesiącu jest zazwyczaj około 21, co oznacza, że 1 dzień to około 4,7 proc. wszystkich dni roboczych w miesiącu).

— Jednak w perspektywie całego roku, a często jednego kwartału, to się mniej więcej neutralizuje. Ponadto warto pamiętać, że publikacje miesięczne GUS to szacunki, a nie „twarde dane”. Prawdziwe „dane” obserwujemy jedynie w różnego rodzaju statystykach bilansowych, czy na przykład liczbie zarejestrowanych bezrobotnych — podkreśla Michał Dybuła.

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *