27.06.2024. Wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego Maciej Gdula. PAP/Albert Zawada
Nowy system ewaluacji czasopism naukowych będzie obowiązywał od 1 stycznia przyszłego roku. Rozporządzenie w tej sprawie jest niemal gotowe – zapowiedział we wtorek wiceminister nauki Maciej Gdula podczas posiedzenia sejmowej podkomisji.
Podczas spotkania podkomisji stałej ds. nauki i szkolnictwa wyższego dyskutowano nt. wykazu czasopism naukowych i recenzowanych materiałów z konferencji międzynarodowych oraz systemowej roli ewaluacji jako działalności naukowej.
Wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego Maciej Gdula poinformował posłów, że rozporządzenie, które określi zasady ewaluacji czasopism naukowych, jest niemal gotowe. Zacznie obowiązywać od 1 stycznia 2025 roku, żeby nie wprowadzać regulacji działającej wstecz. To oznacza, że ocena za rok 2024 będzie się odbywała na podstawie starych zasad.
Jak powiedział, propozycje, nad którymi pracują autorzy rozporządzenia – resort nauki i Komisja Ewaluacji Nauki (KEN) – zmierzają w stronę powiązania oceny parametrycznej, wskaźnikowej, z oceną ekspercką.
„Pierwsze przymiarki związane z tym rozporządzeniem szły w tym kierunku, by stworzyć dwa koszyki. Jeden – koszyk nauk ścisłych, nauk o życiu i nauk technicznych – miał być oceniany wyłącznie parametrycznie. Drugi koszyk – nauki humanistyczne, teologiczne i społeczne – miały być oceniane wyłącznie ekspercko” – opisał Maciej Gdula. Dodał, że zgłoszono jednak wiele uwag, „aby uwzględniać polskie czasopisma także w naukach technicznych”. Dlatego ostatecznie „koszyk ekspercki do [oceny – przyp. PAP] nauk ścisłych, o życiu i technicznych, będzie miał prawdopodobnie ograniczenia punktowe, aby uwzględnić międzynarodowy wymiar nauki w tych dziedzinach”.
Wiceszef resortu nauki zauważył, że obecnie „zasady ewaluacji wyglądają na pierwszy rzut oka tak, jakby obejmowały różne wymiary funkcjonowania uczelni. Ale nie działają w ten sposób”.
„Niby mamy trzy kryteria ewaluacyjne, a publikacje są tylko jedną z nich. Jest też kryterium powiązania z otoczeniem zewnętrznym i wpływ społeczny. W praktyce jednak to pierwsze kryterium 'zjadło’ pozostałe i cała działalność naukowa skoncentrowana jest na osiągnięciach publikacyjnych. Kiedyś, jak się spotkało dwoje naukowców – rozmawiali o tym, co napisali. Dziś rozmawiają, gdzie opublikowali i za ile punktów. Nie sądzę, żeby to był dobry kierunek rozwoju nauki” – ocenił.
Te trzy kryteria, zgodnie z którymi obecnie dokonuje się ewaluacji jakości działalności naukowej (na podstawie ustawy Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce z 2018 r. oraz rozporządzenia Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego z 2019 r.), to: poziom naukowy lub artystyczny prowadzonej działalności; efekty finansowe badań naukowych i prac rozwojowych oraz wpływ działalności naukowej na funkcjonowanie społeczeństwa i gospodarki.
„Mam przekonanie że dobrym kierunkiem, jeśli chodzi o ewaluację, jest poluzowanie zasad; zmniejszenie nacisku na uczelnie i na pracowników, jeśli chodzi o publikacje i osiągnięcia” – sugerował Gdula. Poinformował, że MNiSW zleciło analizy, które pozwolą sprawdzić skutki „różnicowania ocen w systemie”. Chodzi – jak wyjaśnił – o możliwość uwzględniania w ocenie „tylko jednego osiągnięcia naukowca, najlepszego, [jakiego dokonał on – przyp. PAP] przez cztery lata. To pozwoliłoby zmniejszyć nacisk na osiągnięcia [ich różnorodność – przyp. PAP], a zwiększyć nacisk na ich jakość”.
„Chcemy, aby ewaluacja służyła rozwojowi różnorodnych funkcji systemu nauki” – dodał Gdula – i przypomniał, że reforma Gowina (zakończona uchwaleniem w 2018 roku Prawa o szkolnictwie wyższym i nauce – przyp. PAP) „w zasadzie oderwała naukowców od dydaktyki; sprawiła, że relacje naukowców ze studentami przestały się liczyć, a zaczęły się liczyć tylko relacje z artykułami”.
Wobec coraz mniejszej liczby studentów i kandydatów na studia doktorskie – powiedział wiceminister – należy im „poświęcić coraz więcej czasu; zbudować ich motywację, żeby się zajmowali nauką”.
„Trzeba większy nacisk położyć na dydaktykę”, a jej efekty uwzględniać w ocenie pracy uczelni – dodał.
W trakcie dyskusji nt. pozycji polskich uczelni w międzynarodowych rankingach szkół wyższych Gdula apelował, by jakości systemu szkolnictwa wyższego nie oceniać na podobieństwo sportu, „który obejmuje wyraźnie zdefiniowane reguły, i w którym chodzi o to, by wypaść jak najlepiej: w szybkości biegu, udźwigu, podrzucie”.
„Jeśli przyjmiemy taką perspektywę dla nauki, to będziemy zwracać uwagę na to, co najłatwiej jest zmierzyć i kogo udało się pobić, a kogo jeszcze mamy do pobicia. Nie uważam, że to dobry kierunek. Na system nauki powinniśmy raczej patrzeć jak na ekosystem; na las, który może mieć różne funkcje: można na niego patrzeć jako na miejsce produkcji desek – ale takie patrzenie zaowocuje monokulturą, ale też można patrzeć na niego jako na miejsce wypoczynku, miejsce zbierania runa leśnego, ostoi bioróżnorodności czy edukacji” – opisywał.
Wskazał, że również system nauki ma dużo więcej funkcji, niż pokonywanie innych w rankingach światowych uczelni. Przypomniał najbardziej znany ranking szanghajski, gdzie uwzględnione są cztery kryteria, z czego aż dwa dotyczą liczby noblistów: absolwentów i noblistów, którzy pracują na danej uczelni.
„Polskie uczelnie nie są w tym rankingu wysoko. Może nie należy się tym martwić, bo tak skonstruowany ranking uprzywilejowuje te kraje, z których wywodzą się nobliści, które bardzo dużo pieniędzy przeznaczają na badania. I nie uwzględnia innych funkcji systemu nauki. To tak, jakby patrzeć na sport tylko przez pryzmat olimpiady albo na las pod kątem tylko tego, ile mebli możemy z niego wyprodukować” – powiedział Gdula.
Zachęcił, by zwracać uwagę na inne rankingi, np. regionalne, albo dotyczące kierunków studiów. (PAP)
zan/ abu/ agt/