„Nie jest prawdą, że oszukaliśmy naszego Ojca” — przekonują dzieci Zygmunta Solorza. Ujawniają kulisy podpisania kluczowych dokumentów dotyczących sukcesji i wyrażają obawy o stan zdrowia biznesmena.
Zygmunt Solorz przerwał milczenie. W wywiadzie dla Forbesa przedstawia szczegóły trwającego konfliktu o sukcesję. Tłumaczy, co doprowadziło do obecnej sytuacji i dlaczego stracił zaufanie do własnych dzieci.
„Bo dzieci za wszelką cenę dążyły do przyspieszenia sukcesji, wprowadzając mnie w błąd w kwestii dokumentów, które dały mi do podpisania w sierpniu. To zaszło tak daleko, że cały majątek przekażę Fundacji Polsat. Straciłem zaufanie do moich dzieci. Miałem tego dosyć” — czytamy.
Po głośnym wywiadzie jest odpowiedź dzieci Zygmunta Solorza. „Nie jest prawdą, że oszukaliśmy naszego Ojca w trakcie podpisywania dokumentacji sukcesyjnej” — czytamy w oświadczeniu, do którego dotarł portal Wirtualnemedia.pl.
„Chcielibyśmy jasno podkreślić, że żadne nasze działania nie są wymierzone w naszego Ojca. Tata jest dla nas wzorem, który towarzyszył nam zarówno w naszych prywatnych, jak i zawodowych rolach. Od wielu lat przygotowywał nas do przejęcia odpowiedzialności za stworzony przez niego rodzinny biznes. Dziś — choć nasz Ojciec może tego nie dostrzegać — działamy w duchu tej odpowiedzialności oraz troski, jaką dorosłe dziecko może wykazywać o swojego rodzica” — czytamy.
Dzieci biznesmena zaprzeczają oszustwu. Ujawniają pewne kulisy podpisania umowy dotyczącej sukcesji. Przekonują, że Zygmunt Solorz wiedział, co podpisuje i chciał tego dokonać. Na miejscu miał być obecny zaufany notariusz, który nadzorował prawidłowy tok wszystkich czynności.
Zaapelowali jednocześnie do partnerki Zygmunta Solorza oraz jego prawnika o umożliwienie im bezpośredniego spotkania z tatą, o które bez skutku proszą od wielu miesięcy.
„Cały czas również podejmujemy działania w celu polubownego zakończenia sporu i zapewnienia naszemu Ojcu bezpieczeństwa osobistego poprzez odzyskanie z nim osobistego kontaktu i upewnienie się, że jego stan zdrowia nie uległ pogorszeniu. (…) W naszym przekonaniu nie robimy nic innego niż to, co powinny zrobić dzieci w takiej sytuacji” — czytamy w oświadczeniu.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło