Marek Woszczyk, od lipca prezes Polskich Elektrowni Jądrowych, spółki odpowiedzialnej za budowę pierwszej polskiej elektrowni jądrowej w Lubiatowie-Kopalinie, przedstawia swoje plany i priorytety w wywiadzie dla Business Insider Polska. Podkreśla, że ostatecznie kluczowe znaczenie ma zarówno czas realizacji projektu, jak i ogólny poziom inwestycji. Deklaruje: „Chcemy uniknąć błędów popełnionych w innych projektach jądrowych”.

- Trzy priorytety budowy pierwszej elektrowni jądrowej – harmonogram, budżet i polskie treści lokalne – traktujemy równo.
- Z drugiej strony mamy „wymagającego partnera” – umowa z nim musi być zrównoważona pod względem podziału ryzyka
- Nie wykluczamy, że uda się zejść poniżej kwoty 192 mld zł na budowę elektrowni.
- Jeżeli rząd tak zdecyduje, PEJ dysponuje wystarczającym potencjałem, aby podjąć się budowy drugiej elektrowni jądrowej
- Kompetencje PEJ mogą być również wykorzystane przy inwestowaniu w małe moduły reaktorów miniaturowych.
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na Businessinsider.com.pl
Sonia Sobczyk-Grygiel, Business Insider Polska: Na początku lipca przejął Pan stery Polskich Elektrowni Jądrowych, spółki odpowiedzialnej za budowę pierwszej polskiej elektrowni jądrowej. Pierwszym poważnym wyzwaniem, przed którym stoi Pan, jest wynegocjowanie umowy EPC z amerykańskim konsorcjum Westinghouse-Bechtel. Właśnie rozpoczął Pan negocjacje w tej sprawie – jakie są Pana priorytety?
Marek Woszczyk, prezes zarządu Polskich Elektrowni Jądrowych: Po fazie przygotowawczej w lipcu i sierpniu, negocjacje rozpoczęły się na początku września. Naszym celem jest wypracowanie jak najlepszej umowy EPC, która będzie traktowała nas jak partnerów, zarówno jako inwestora, jak i generalnego wykonawcy. Chcemy, aby zapisy umowy były zrównoważone pod względem podziału ryzyka między stronami.
Umowa ma zagwarantować, że ukończymy projekt na czas i w ramach budżetu, co zapewni konkurencyjną cenę energii z elektrowni.
Ukończenie budowy zgodnie z harmonogramem ma kluczowe znaczenie dla ekonomiki projektu. Tym bardziej należy pamiętać, że PEJ nie jest jedynym podmiotem odpowiedzialnym za harmonogram. Istotną rolę w tej kwestii odgrywają również inwestorzy w infrastrukturę pomocniczą, regulator oraz rynek dostaw. Cała elektrownia ma zostać uruchomiona w 2038 roku, a pierwszy beton jądrowy zostanie wylany w 2028 roku – dążymy do tego celu.
W tym kontekście istotne jest, aby zarząd – równolegle z negocjacjami EPC – zapewnił, że spółka jest przygotowana organizacyjnie i kompetencyjnie do sprawowania aktywnego nadzoru inwestorskiego nad realizacją tej umowy przez generalnego wykonawcę – w celu zapewnienia budżetu, harmonogramu i zgodności technicznej.
Zależy nam na zapewnieniu warunków umożliwiających jak najszerszy udział polskich treści lokalnych w całym projekcie.
Do tych trzech priorytetów – harmonogramu, budżetu i lokalnych treści polskich – podchodzimy jednakowo.
Obiektywnie rzecz biorąc, najważniejszym celem jest oczywiście jakość pracy i bezpieczeństwo.
Plany pierwszej elektrowni jądrowej
Skoro mowa o budżecie, obecnie szacowany koszt budowy elektrowni wynosi 192 miliardy złotych. Ile, Pana zdaniem, to będzie kosztować? Krytycy tej inwestycji konsekwentnie zarzucają projektom jądrowym chroniczne przepłacanie.
Po podpisaniu umowy EPC będziemy mieli znacznie większą pewność w tej sprawie niż obecnie, kiedy naturalnie opieramy się na szacunkowych kosztach. Celem jest rozsądny budżet, czyli taki, który uwzględnia zarówno względy bezpieczeństwa, jak i konkurencyjną cenę energii elektrycznej wytwarzanej przez elektrownię. Chociaż ekonomika projektów takich jak nasz wskazuje, że czas potrzebny na uruchomienie elektrowni jest ważniejszy niż potencjalne oszczędności w nakładach inwestycyjnych, nie wykluczamy możliwości, że uda nam się zejść poniżej tej kwoty. Ostatecznie kluczowe znaczenie ma zarówno czas realizacji projektu, jak i ogólny poziom inwestycji. Dlatego chcemy uniknąć błędów popełnionych w innych projektach jądrowych.
Ile czasu dajesz sobie na sfinalizowanie negocjacji EPC?
Chcemy się spieszyć, ale rozsądnie. 2028 rok – data wylania betonu pod pierwszy reaktor – to termin, którego ściśle przestrzegamy. Pośpiech w toczących się negocjacjach nie jest jednak kluczowym czynnikiem, ponieważ po drugiej stronie mamy wymagającego partnera. Mówię to na podstawie doświadczeń ostatnich tygodni.
Czy uda się sfinalizować negocjacje w tym roku, czy też konieczne będzie przedłużenie wynegocjowanej i podpisanej wiosną umowy pomostowej (EDA) ze stroną amerykańską, która obowiązuje do końca roku?
Umowa EDA, czyli umowa projektowa, jest skonstruowana tak, aby w razie potrzeby można ją było przedłużyć. Jesteśmy gotowi zawrzeć tzw. EDA+, umowę pomostową uzupełnioną – na przykład o projekt wzmocnienia podłoża, na którym powstanie inwestycja – aby uniknąć przysłowiowego noża przy gardle podczas negocjacji umowy EPC.
W związku z tym, jeśli zajdzie taka potrzeba, przedłużymy EDA do pierwszego lub drugiego kwartału przyszłego roku, nie naruszając przy tym kluczowych terminów realizacji inwestycji.
Rozumiem, że LLI (elementy o długim terminie realizacji), czyli kluczowe elementy budowy elektrowni, zostaną zamówione dopiero po wynegocjowaniu EPC i zatwierdzeniu przez Komisję Europejską pomocy publicznej dla pierwszej polskiej elektrowni jądrowej?
Zgadza się. EPC i LLI to tematy wzajemnie od siebie zależne. Chociaż już teraz pracujemy nad tym, aby przybliżyć się do składania tych zamówień.
Wróćmy zatem do drugiego priorytetu, czyli budżetu – na jakim etapie jesteście jeśli chodzi o zbieranie środków na tę inwestycję?
Mamy zagwarantowane 60 mld zł z budżetu państwa, które mogą zostać uruchomione przede wszystkim po zatwierdzeniu przez Komisję Europejską pomocy publicznej dla naszej inwestycji. Pozyskaliśmy już około 100 mld zł od agencji kredytów eksportowych, w tym od amerykańskiego Exim Banku. W sumie podpisaliśmy listy intencyjne z 11 agencjami kredytów eksportowych, które zobowiązują się do bezpośredniego finansowania lub gwarancji dla banków komercyjnych. Te dwa źródła pokrywają ponad 80% wymaganej kwoty.
Pozostałe 20% całkowitego finansowania inwestycji, czyli około 30 mld zł, planujemy pozyskać od sektora finansów komercyjnych. Nasz doradca finansowy – konsorcjum BNP Paribas i KPMG – rozpoczął organizację spotkań rynkowych i rozesłał zaproszenia do banków i instytucji finansowych. Zainicjowaliśmy już sondaże rynku, czyli serię spotkań z bankami z całego świata, w tym z Polski, w celu przedstawienia naszego projektu i zebrania wstępnych deklaracji od zainteresowanych instytucji.
Pierwsze spotkanie odbyło się 24 września i potwierdziło zainteresowanie naszą inwestycją.
Oczywiście liczymy również na udział polskiego sektora finansowego. Jesteśmy również w stałym kontakcie z agencjami kredytów eksportowych w sprawie strukturyzacji ich transz.
Trzecim priorytetem jest treść lokalna – jakiego udziału lokalnych wykonawców i dostawców możemy oczekiwać w tej inwestycji?
Naszym celem jest osiągnięcie jak największego udziału polskich wykonawców w budowie pierwszej elektrowni jądrowej. Mówiąc w skrócie, mówimy o około 40%, co mniej więcej odzwierciedla strukturę finansowania projektu. Niezależnie od tego, do kwestii lokalnych podchodzimy nie tylko pod kątem ambicji, ale także odpowiedzialności za całościowy wpływ ekonomiczny naszej inwestycji. Terminowość i jakość realizacji są również kluczowe. PEJ oczywiście nie zastąpi polskich firm w przygotowaniu oferty na generalne wykonawstwo, ale chcemy mieć pewność, że będziemy mieli dostęp do tych procedur. PEJ, jako inwestor, ponosi ostateczną odpowiedzialność za realizację i budżet inwestycji.
Bardzo poważnie traktujemy również utrzymywanie relacji z władzami regionalnymi, gminami i lokalną społecznością, co jest również kluczowe dla wykorzystania pomorskiego potencjału lokalnego. Udział pomorskich firm jest kluczowy, choćby ze względów logistycznych, dlatego niektóre z naszych działań, takie jak regularne spotkania z potencjalnymi dostawcami, organizujemy na północy kraju.
Na przykład będziemy potrzebować około 1000 spawaczy. Chcemy zrekrutować jak najwięcej z rynku polskiego. Rozmawiamy z władzami województwa pomorskiego o możliwościach rozwoju szkolnictwa zawodowego, aby wykształcić specjalistów potrzebnych do budowy elektrowni.
Pomoc publiczna dla pierwszej elektrowni jądrowej
Kolejnym wyzwaniem dla inwestycji jest zatwierdzenie przez Komisję Europejską pomocy publicznej dla polskiej elektrowni. Czy jest Pan równie optymistyczny jak minister Wojciech Wrochna i spodziewa się tego do końca roku?
Tak, spodziewam się tej zgody przed końcem roku.
Decyzja Komisji określi między innymi cenę energii elektrycznej z elektrowni. Czym Polska jest najbardziej zainteresowana podczas negocjacji w tej sprawie?
Celem jest oczywiście, aby elektrownia pracowała z pełną mocą jak najdłużej. W obecnym modelu rynkowym można to osiągnąć poprzez sprzedaż wytworzonej energii elektrycznej za pośrednictwem kontraktów terminowych na Towarowej Giełdzie Energii, a także poprzez umowy PPA (Power Purchase Agreements), czyli bezpośredni zakup energii elektrycznej od wytwórcy – takie rozwiązania są obecnie promowane przez Unię Europejską.
Jest to jeden z elementów omawianych z KE.
Czy Komisja nie robi tu żadnych trudności?
On absolutnie rozumie polskie podejście – dziś nie tylko nam, ale wszystkim w Europie zależy na niskich rachunkach za energię, a w przypadku elektrowni jądrowych mamy do czynienia z energią czystą, stabilną, niewymagającą znacznych dodatkowych inwestycji w system energetyczny i wspierającą niezależność energetyczną, więc nie ma tu zasadniczego punktu sporu z Komisją; jest jedynie pytanie o mechanizmy i wpływ udzielanej pomocy publicznej na wspólny rynek.
Niedawno Trybunał Sprawiedliwości UE, w odpowiedzi na skargę Austrii, zakwestionował decyzję Komisji Europejskiej o zatwierdzeniu pomocy państwa na rozbudowę węgierskiej elektrowni jądrowej Paks II, realizowanej wspólnie z Rosatomem. Powodem orzeczenia było zaniechanie przez Komisję oceny, w jakim stopniu bezpośrednie udzielenie zamówienia Rosjanom było zgodne z prawem zamówień publicznych. Wybór technologii Westinghouse dla elektrowni Lubiatów-Kopalin również spotkał się z krytyką za brak procedur konkurencyjnych. Czy orzeczenie TSUE stanowi zatem zagrożenie dla polskiego projektu?
Ten wyrok niewiele zmienia z naszej perspektywy; i tak byliśmy na niego przygotowani. Wiosną rzecznik TSUE zasugerował, że Komisja Europejska powinna, w ramach zgłoszenia pomocy państwa, zbadać zgodność projektu z unijnymi przepisami o zamówieniach publicznych. Jednak ta decyzja Trybunału wynika z czysto formalnych przesłanek. Mówiąc wprost, Komisja nie wskazała w swojej decyzji zatwierdzającej pomoc państwa dla elektrowni PAKS II, dlaczego uważa, że wybór dostawcy technologii przez Węgry bez przetargu był zgodny z prawem UE.
W toczącym się postępowaniu KE w sprawie zgody na pomoc publiczną dla pierwszej elektrowni jądrowej w Polsce udzielono już wyjaśnień w tej sprawie, a rząd przeprowadził już dialog z odpowiednimi służbami KE w sprawie sposobu wyboru konsorcjum realizującego projekt.
Inwestycje w drugą elektrownię jądrową i SMR-y

Przejdźmy do Państwa uwag zgłoszonych podczas konsultacji w sprawie zaktualizowanego Programu Polskiej Energetyki Jądrowej (PPEJ). Niektóre z nich zostały przekazane poufnie, co wywołało wiele spekulacji. Jest to szczególnie istotne, biorąc pod uwagę, że PPEJ jest często postrzegany jako swego rodzaju „państwo w państwie”, realizujące własną politykę. Na przykład, w Państwa uwagach dotyczących drugiej planowanej elektrowni jądrowej mogli Państwo usłyszeć o promowaniu lokalizacji nadmorskich, w przeciwieństwie do Bełchatowa i Konina, jak wskazano w projekcie dokumentu.
W naszych komentarzach przedstawiliśmy dotychczasowe doświadczenia z projektem, w tym wybór i przygotowanie lokalizacji, uzyskanie pozwoleń i zgód, które są dziś kluczowe. Zwróciliśmy uwagę na przykład, że przy ocenie lokalizacji drugiej elektrowni – oprócz badań środowiskowych, geologicznych i sejsmicznych – należy również uwzględnić względy logistyczne. Wiąże się to z dostarczeniem dużych i ciężkich komponentów elektrowni do konkretnej lokalizacji. Technicznie rzecz biorąc, taka logistyka jest prawie zawsze wykonalna, ale należy liczyć się z kosztami, w tym społecznymi.
Czy z wypowiedzi PEJ wynika, że nie rekomenduje Pan budowy drugiej elektrowni w Bełchatowie lub Koninie?
Z naszych uwag nie można wywnioskować niczego takiego, ponieważ po prostu nic takiego tam nie ma. Nie wskazaliśmy żadnej konkretnej lokalizacji. Sugerujemy jedynie przeprowadzenie analizy uwzględniającej powyższe aspekty, zgodnie z praktykami i wymogami Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej, której procedury są nam dobrze znane, ponieważ na ich podstawie wybraliśmy pierwotną lokalizację. Nawet kraje, które nie sprzyjają energetyce jądrowej, nie zgłosiły sprzeciwu.
W komentarzach do PPEJ można również usłyszeć, że skłaniasz się ku Amerykanom, jeśli chodzi o dostawcę technologii dla drugiej elektrowni. Rodzi to pytania o to, czy istnieje realna konkurencja między dostawcami technologii w drugim projekcie, czy też po prostu zakładamy, że to Amerykanie go wdrożą.
Ponownie, nie zgłaszaliśmy takich obaw. Zaplanowany przez rząd proces konkursowy dla drugiego projektu nie faworyzuje nikogo. Biorąc pod uwagę bezpieczeństwo, rząd zaprosił praktycznie wszystkich głównych dostawców technologii: Amerykanów, Francuzów, Koreańczyków i Kanadyjczyków. Rozumiemy, że w tym procesie selekcji najważniejsze będą ogólne interesy społeczne i ekonomiczne. Taka decyzja jest znacznie bardziej kompleksowa niż decyzja dotycząca wyłącznie technologii jądrowej. Z oczywistych względów państwo stosuje szerszy zestaw kryteriów w swoim procesie decyzyjnym niż prywatny inwestor.
Czy Pana zdaniem istnieją jakieś przeciwwskazania, aby różni dostawcy dostarczali technologie do dużych elektrowni w Polsce? A może lepiej byłoby, gdyby drugą elektrownię również zbudowali Amerykanie?
To decyzja rządu. Druga inwestycja jądrowa, zgodnie z zapowiedziami rządu, będzie się różnić od pierwszej, w której Skarb Państwa posiada 100% udziałów. Jednak druga elektrownia zakłada udział kapitałowy innego podmiotu, na przykład dostawcy technologii. Oznacza to podział ryzyka między państwem jako inwestorem i partnerem strategicznym.
Jak więc odpowie Pan na oskarżenia, że jako potencjalny inwestor drugiej elektrowni faworyzowałby Pan Amerykanów?
Są bezpodstawne. Nie mamy powodu, żeby tak robić.
x.com
Czy chcesz zostać inwestorem w drugiej elektrowni?
Na obecnym etapie rozwoju energetyki jądrowej w Polsce, PEJ jest firmą najbardziej zaawansowaną w realizacji projektów jądrowych. Jednocześnie, wiedza specjalistyczna z zakresu energetyki jądrowej jest w kraju rzadkością. Budujemy nasze zasoby ludzkie w oparciu nie tylko o zasoby krajowe, ale również o specjalistów z doświadczeniem w projektach międzynarodowych. To oznacza, że PEJ jest dziś podmiotem o największej koncentracji wiedzy i doświadczenia w dziedzinie energetyki jądrowej w Polsce.
Czy to wszystko oznacza, że PEJ powinien odpowiadać za drugą inwestycję?
Powtórzę: to wyłączna decyzja właściciela. Osobiście, na obecnym etapie rozwoju polskiej energetyki jądrowej, widzę większe korzyści dla interesu narodowego wynikające z koncentracji odpowiednich kompetencji w zakresie energetyki jądrowej w jednym miejscu.
Prowadzi to do wniosku, że PEJ powinien odpowiadać również za drugi projekt.
To Twoja opinia, którą szanuję.
Czy zgadzasz się z tą opinią?
To nie jest decyzja firmy, ale decyzja jej jedynego akcjonariusza – Skarbu Państwa. Jeśli taka decyzja zapadnie i rząd zdecyduje się powierzyć nam takie zadanie, jesteśmy gotowi ją zrealizować.
Ale czy chciałbyś?
Jeżeli rząd tak zadecyduje, firma ta dysponuje wystarczającym potencjałem – kompetencjami i możliwościami organizacyjnymi – aby podjąć się takiego zadania.
Czy mógłbyś odpowiadać również za inwestycje w małe moduły reaktorów (SMR)?
Zgodnie z obowiązującym prawem jesteśmy spółką wyznaczoną do realizacji Programu Polskiej Energetyki Jądrowej, który zakłada budowę sprawdzonych, wielkoskalowych reaktorów. Równolegle kilku dużych klientów przemysłowych rozwija projekty SMR, głównie na własne potrzeby. Nie można wykluczyć, że w niedalekiej przyszłości będziemy świadkami renesansu energetyki jądrowej, a dalsza transformacja polskiego miksu energetycznego w oparciu o technologie SMR lub reaktory czwartej generacji może okazać się najbardziej pożądanym rozwiązaniem. W tym przypadku przynajmniej część kompetencji PEJ, takich jak ocena danej lokalizacji pod kątem przydatności dla konkretnej technologii jądrowej, mogłaby zostać z powodzeniem wykorzystana.
Jeśli zatem taka decyzja właścicielska zapadnie, do nowych zadań podejdziemy z najwyższą starannością, obecnie jednak koncentrujemy się na efektywnej realizacji projektu na Pomorzu.
Jak ogólnie ocenia Pan potencjał SMR-ów? Pojawiają się głosy, że nie warto inwestować w dużą elektrownię jądrową, bo SMR-y są lepsze.
Nie uważam, że SMR wykluczają inwestycje w tradycyjną energetykę jądrową. Wręcz przeciwnie, uważam, że obie technologie mogą się idealnie uzupełniać, umożliwiając elastyczny i stopniowy wzrost udziału energetyki jądrowej w miksie energetycznym. Chociaż SMR nie są jeszcze powszechnie stosowane komercyjnie, biorąc pod uwagę polski miks energetyczny i prognozy długoterminowego zapotrzebowania na sterowalną i stabilną moc w krajowym systemie elektroenergetycznym (KSE), jestem przekonany, że znajdzie się miejsce na rynku dla obu tych technologicznych rozwiązań wytwarzania energii elektrycznej.
Kiedy więc myślisz, że ta technologia będzie realnie dostępna?
W przypadku małych reaktorów modułowych (SMR) obserwujemy swoisty boom w rozwoju tej technologii na całym świecie. Obecnie na całym świecie aktywnie rozwijane są dziesiątki różnych projektów SMR, z których niektóre osiągnęły już zaawansowane etapy rozwoju. Możliwe, że komercyjne, powszechne wykorzystanie tej technologii nastąpi pod koniec tej dekady lub na początku lat 30. XXI wieku.
Dziękujemy za przeczytanie tego artykułu. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Google News.
Źródło