Ukraińcy z większą odwagą atakują rosyjskie zakłady rafineryjne. To generuje olbrzymie kłopoty dla Władimira Putina — państwo traci dochody do budżetu, przy stacjach tworzą się kolejki, a Ukraina ma możliwość przedstawienia tego jako swój znaczący sukces. Ekspert od rynku paliw, dr Jakub Bogucki, wyjaśnia w rozmowie z Business Insider Polska, jakie jest realne nasilenie problemu Kremla.
Dr Bogucki, specjalista portalu e-petrol.pl, potwierdza, że uderzenia dronami na rafinerie w Rosji są imponujące. — To na pewno problem dla Rosji, ponieważ Moskwa sprzedawała ropę do Chin lub innych krajów azjatyckich — i te państwa w rzeczywistości finansowały wojnę na Ukrainie — mówi.
— Aktualnie ten eksport jest coraz bardziej ograniczany przez ukraińskie działania — i jest to istotny problem dla rosyjskiego budżetu — dodaje.
Ekspert zaznacza, że jest to głównie niedogodność dla Kremla. Co ciekawe, same Chiny nie doświadczają większych trudności wynikających z ograniczonych dostaw ropy z Rosji.
— Chiny czy inne państwa azjatyckie miały i posiadają dostęp do ropy. One nabywały ją z Rosji, ponieważ po prostu była korzystna cenowo. Nie jest zatem tak, że globalny rynek ropy jest w jakikolwiek sposób zakłócony przez te ataki — wyjaśnia.
Specjalista dodaje, że osoby tankujące paliwo w Polsce wcale nie doświadczają skutków ataków Ukraińców na rafinerie. — Jesteśmy zwyczajnie niezależni od ropy z Rosji — mówi w rozmowie z Business Insider Polska.
Odporność globalnego rynku paliw na płonące rafinerie w Rosji zaskakuje jednak niektórych komentatorów. Z licznych nieoficjalnych informacji wynikało, że atakom Ukraińców na rafinerie i magazyny ropy stanowczo sprzeciwiał się były prezydent USA, Joe Biden. Miał on obawiać się właśnie m.in. tego, że światowe ceny ropy gwałtownie wzrosną — i będzie to komplikacją dla Demokratów w kampanii wyborczej w USA. Wybory prezydenckie w Stanach wygrał Republikanin Donald Trump i on — jak wynika z doniesień medialnych — jest znacznie bardziej tolerancyjny wobec ataków na rafinerie. „Financial Times” podawał nawet, że amerykański wywiad może wspierać Ukraińców w tych atakach.
Benefity jako korzyść dla pracowników i biznesu
Czy ataki zwyciężą Putina?
Trudno tak naprawdę ocenić, jaka jest skala ataków na rafinerie. „Washington Post” niedawno, powołując się na rosyjskie dane, wskazywał, że po ostatnich atakach niewykorzystane może pozostawać nawet 40 proc. rosyjskich zdolności rafineryjnych.
Od początku września ataków na rafinerie lub magazyny paliw w Rosji było co najmniej kilkanaście. Ostatnio ukraińskie drony miały zaatakować nawet rafinerię w Tiumeni, która znajduje się aż 2 tys. km od linii frontu. Dr Jakub Bogucki przypomina jednak, że pełnego obrazu tego, co się dzieje, nie posiadamy — a obie strony konfliktu mogą manipulować danymi, aby korzystniej wypaść w oczach społeczeństwa.
Ekspert uważa jednak, że cała sytuacja nie powali Putina na ziemię. — Rosjanie na pewno mają problem, nie tylko zresztą budżetowy — po prostu w wielu lokalizacjach zaczyna brakować paliwa, przed stacjami tworzą się kolejki. Na chwilę obecną to są raczej problemy miejscowe — występują w niektórych regionach kraju, a nie w całej Rosji. Dlatego byłbym ostrożny w formułowaniu tez, że ataki na rafinerie zatrzymają Rosję. A już bardzo wątpię, że powstrzymają rosyjską machinę wojenną — armia na razie w ogóle nie musi martwić się o dostawy paliw, to problem dla klientów indywidualnych — opowiada.
Najtrudniejsza sytuacja — jak wynika z doniesień medialnych — panuje na okupowanym przez Rosję Krymie. Pod koniec września niektóre stacje paliwowe na półwyspie nie miały towaru przez ponad tydzień. Były także doniesienia o poważnych trudnościach na stacjach na Syberii, Dalekim Wschodzie czy Terytorium Krasnodarskim. Specjaliści od Rosji lubią natomiast podkreślać, że na sytuację polityczną w Rosji mniejszy wpływ ma to, co dzieje się poza centrum. A mianem „prowincji” określa się w tym państwie niemal wszystko poza Moskwą, Petersburgiem i ewentualnie kilkoma innymi aglomeracjami. Były informacje o problemach na stacjach w największych miastach, ale generalnie te metropolie są na razie dość dobrze zaopatrzone w paliwo.
Rosjanie nauczą się zwalczać drony?
Ataki na rafinerie w Rosji nie są czymś nowym — Ukraińcy prowadzą je od pewnego czasu, chociaż ostatnio są one coraz bardziej intensywne. Analitycy zastanawiają się zatem, dlaczego Rosjanie mają tak duże trudności w odpieraniu nalotów bezzałogowców. Zwłaszcza jeśli te pokonują niekiedy setki kilometrów. Trudno na to pytanie dać jednoznaczną odpowiedź. Niektórzy wskazują, że Rosja jest tak bardzo zaangażowana na froncie ukraińskim, że brakuje jej zasobów na osłanianie zaplecza. Inni tłumaczą to inteligencją Ukraińców, którzy inwestują w rozwój technologii dronowych, a jeszcze inni — rosyjską korupcją, która spowalnia rozwój systemów antydronowych.
Dr Bogucki też nie ma na to jednej odpowiedzi. Ale zaznacza, że im więcej ataków dronów będzie powodowało szkód, tym większa będzie mobilizacja Kremla, by sobie jakoś z tym problemem poradzić. — Z pewnością Rosjanie pracują nad systemami ochrony przeciw dronami i można oczekiwać, że jakieś rozwiązania w tym zakresie zostaną w końcu opracowane — zaznacza ekspert.
Cała sprawa ma oczywiście szerszy kontekst geopolityczny. „FT”, pisząc o amerykańskim wsparciu dla ataków na rafinerię, podawał, że jest to również wyraz narastającej frustracji Donalda Trumpa wobec polityki Władimira Putina. Brytyjski dziennik dodawał, że prezydent USA ma nadzieję, że poprzez trudności z ropą skłoni rosyjskiego dyktatora do rozmów pokojowych. Niedawno Trump mówił zresztą o tym, że „rosyjska gospodarka może się załamać” przez problemy z ropą.
Na to się jednak na razie nie zanosi. A rosyjski przywódca wydaje się niezwykle odporny na amerykańskie naciski. Niewiele wskazuje zatem na to, że Putin przystąpi „na serio” do rozmów pokojowych — albo że rosyjska machina zostanie powstrzymana przez ataki Ukrainy na rafinerie.
Ale też Putin może mieć coraz więcej trudności. Na stole jest na przykład sprzedaż USA Ukrainie rakiet manewrujących Tomahawk, które mogłyby bardzo skutecznie uderzać w odległe cele w Rosji. To wszystko powoduje, że coraz bardziej prawdopodobne jest to, że i zamożni mieszkańcy Moskwy będą stać w kolejce po paliwo. A to dla Kremla byłoby już bardzo namacalnym problemem.
Autor: Mateusz Madejski, dziennikarz Business Insider Polska
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło