Grupa Tauron otworzyła niedaleko Kołobrzegu nową farmę wiatrową. Piętnaście wiatraków ma zapewnić prąd dla niemal 70 tys. gospodarstw. Jak wygląda produkcja „zielonej energii” od środka? Firma pozwoliła redakcji Business Insider Polska przyjrzeć się bliżej farmie, a nawet wjechać na szczyt turbiny. Oto nasze wrażenia.
- Tauron mocno stawia na farmy wiatrowe. Najnowsza inwestycja mieści się gminie Karlino
- Mogliśmy dowiedzieć się, jak działa farma, a nawet zobaczyć widoki ze szczytu turbiny
- Turbiny są zlokalizowane w pobliżu wybrzeży Bałtyku — tak, aby zbierać jak najwięcej wiatru i nie przeszkadzać ludziom
- Na samej farmie nikt na stałe nie pracuje, ale oczywiście na każdy wiatrak da się wjechać specjalną windą. Z tego korzystają specjaliści na przykład w celach konserwacyjnych czy serwisowych
- Tauron już zapowiada kolejne wiatrakowe inwestycje
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na Businessinsider.com.pl
Nowa farma spółki Tauron Polska Energia znajduje się ok. pół godziny drogi od Kołobrzegu, czyli popularnego bałtyckiego kurortu. Wiatraki są oczywiście oddalone od zabudowań i „rozrzucone” na powierzchni otoczonej lasami. Łącznie 15 wiatraków generuje moc 58,5 MW — tyle wystarczy, by zapewnić energię dla ok. 68 tys. gospodarstw.
— Czy ktoś tu pracuje na stałe? — pytam ekspertów grupy. Okazuje się, że nie, wszystko na miejscu jest zupełnie zautomatyzowane. Gondola wiatraka np. sama się odwraca w zależności od tego, z jakiego kierunku wieje wiatr. Energia z wiatraka przechodzi potem przez podziemne kable do pobliskiego punktu odbioru, a potem „przechodzi” dalej do odbiorców dzięki słupom wysokiego napięcia. Energia z wiatraków „zostaje” na Pomorzu Zachodnim i dociera przede wszystkim do mieszkańców okolic Koszalina.
Farma znajduje się na samej północy kraju, co może dziwić — w końcu Tauron jest firmą ze Śląska. Spółka natomiast zapewnia, że chce szukać miejsc do wytwarzania „zielonej energii”. Co ciekawe, wszystkimi systemami na farmie steruje oddział firmy w Jeleniej Górze, która jest oddalona od gminy Karlino aż o ponad 500 km.
Jak wygląda wiatrak od środka?
Na co dzień nie ma potrzeby, żeby ludzie wchodzili do środka wiatraków. Specjaliści robią to zwykle na potrzeby prac serwisowych czy konserwacyjnych. Jak się jednak sami przekonaliśmy, wyprawa na szczyt turbiny nie należy do najprostszych.
Każdy, kto chce wjechać, musi przejść krótkie szkolenie BHP. Dowiemy się, że taką wyprawę wykluczają na przykład przewlekłe choroby czy zainstalowany rozrusznik serca. Każdy, kto wjeżdża na szczyt, musi mieć kask ochronny oraz uprząż. Na górę wjeżdża zainstalowana wewnątrz wiatraka winda. Porusza się ona bardzo powoli — nam pokonanie jej trasy zajmuje ok. siedmiu minut. Sama jazda nie należy też do najprzyjemniejszych. Metalowa winda jest niezwykle ciasna — gdy jadą nią dwie osoby, muszą być one dość mocno ściśnięte. Oczywiście może się zdarzyć, że winda będzie miała jakąś usterkę. Wtedy pozostaje drabina. Wspięcie się nią na szczyt zajmuje specjaliście ok. 20 minut.
Nawet jak winda jest w stu procentach sprawna, i tak na ostatnie partie wiatraka trzeba się wspiąć po małych drabinkach. Po tym wszystkim można wreszcie zobaczyć aparaturę, która „napędza” turbinę.
Na tym nasza przygoda się jednak nie kończy. Na dachu wiatraka jest właz, przez który można wejść na zewnątrz i podziwiać widoki. A trzeba przyznać, te zapierają dech w piersiach. Imponuje widok na całą farmę wiatrową, ale w oddali można dostrzec nawet Morze Bałtyckie.
Specjaliści czasem muszą nie tylko wspiąć się na dach, ale też po nim chodzić. Wtedy mają obowiązek przypiąć swoje uprzęże do specjalnych uchwytów. Tych na dachu jest sporo, aby zapewnić możliwość jak najbardziej swobodnego działania.
Sam wiatrak jest dość cichy i trudno mieć poczucie większego dyskomfortu, gdy się stoi obok. Niemniej nie da się ukryć, że farmy wciąż wzbudzają kontrowersje i są osoby, które nie życzą sobie ich w pobliżu swoich domostw. Burmistrz Karlina Piotr Woś zapewnia jednak, że inwestycja jest dobra dla gminy. Zapewnia, że w ramach budowy elektrowni wiatrowej Tauron wybudował kilkanaście kilometrów dróg dojazdowych i place manewrowe. Przede wszystkim jednak inwestycja giganta zapewni gminie dodatkowe 2-2,5 mln zł rocznie w podatkach. A dla stosunkowo niedużego samorządu są to całkiem pokaźne środki.
Tauron zapewnia, że stawia na wiatraki. Do końca 2024 r. ma przekazać do eksploatacji jeszcze dwie farmy takie farmy – w Warblewie (o mocy 30 MW) oraz Gamowie (33 MW). W budowie są jeszcze trzy inne takie instalacje.
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
Farmy wiatrowe w praktyce. Jak wygląda praca na wysokościach?
„Rozbudowa portfela wytwórczego w oparciu o instalacje typu onshore przyczynia się do transformacji energetycznej Grupy Tauron. Energia z wiatru stanowi dobre uzupełnienie dla produkcji z instalacji prosumenckich i wielkoskalowych farm fotowoltaicznych. Uruchomienie naszej dwunastej farmy wiatrowej przełożyło się na wzrost mocy zainstalowanej w tej technologii do 506 MW” – mówił podczas otwarcia farmy pod Kołobrzegiem Michał Orłowski, wiceprezes spółki Tauron ds. zarządzania majątkiem i rozwoju.
Autor: Mateusz Madejski, dziennikarz Business Insider Polska
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło