Niemcy były przez dziesięciolecia krajem, do którego Polacy wyjeżdżali w celach zarobkowych. Sytuacja zaczyna się jednak odmieniać — w ostatnim czasie więcej Polaków powraca z Niemiec, niż do nich emigruje. Berlin przygotowuje jednak znaczne zwiększenie płac. Czy to wystarczy, aby zainteresować coraz bardziej wymagających pracowników z naszego państwa? Po drugiej stronie Odry nie ma co do tego pewności. W polskich przedsiębiorstwach również nie.
Jak już informowaliśmy w Business Insider Polska, w ubiegłym roku więcej Polaków wyjechało z Niemiec, niż do nich przybyło. Można wiele rozważać na temat przyczyn tego stanu rzeczy, ale nie można pomijać faktu, że zarobki za Odrą są dla Polaków po prostu coraz mniej pociągające. To może się jednak zmienić. Już od stycznia spora część Polaków pracujących w Niemczech otrzyma znaczną podwyżkę. Następnej mogą się spodziewać już w styczniu 2027 r. Jak wysoka będzie i czy nakłoni Polaków do pozostania w Niemczech — a być może i do wyjazdu?
Mowa o podwyższeniu płacy minimalnej. Jest to bardzo ważne, ponieważ właśnie na tę pensję mogą zazwyczaj liczyć osoby zatrudnione w usługach czy produkcji — a duża część Polaków w Niemczech pracuje właśnie w tym sektorze.
Aktualnie najniższe wynagrodzenie wynosi w Niemczech 12,82 euro za godzinę — co w przeliczeniu daje nieco ponad 54 zł. Jednak już od stycznia 2026 r. wchodzi w życie podwyżka. Płaca minimalna wzrośnie do 13,90 euro, a to niemal 59 zł za godzinę. To jeszcze nie koniec, ponieważ na 2027 r. zapowiedziana jest kolejna podwyżka, dzięki czemu będzie można zarobić aż 14,60 euro, a to już ponad 61,70 zł.
U naszych zachodnich sąsiadów, inaczej niż w Polsce, pensja minimalna jest określana jedynie jako stawka godzinowa. Jest to jednak stawka bardzo korzystna w porównaniu z polską pensją minimalną, która i tak dynamicznie wzrasta. Ta wyniesie od stycznia 4806 zł brutto i 31,40 zł brutto w przypadku stawki godzinowej. Intencją Berlina jest oczywiście kompensowanie pracownikom rosnących kosztów życia, ale niemal wszyscy są przekonani, że chodzi również o to, by zainteresować przede wszystkim pracowników fizycznych z innych krajów UE, których niemiecka gospodarka bardzo potrzebuje.
Czy jednak nowa płaca minimalna okaże się „przełomowa” i sprawi, że Polacy znowu będą wyjeżdżać do Niemiec tak chętnie jak dawniej? Nasi rozmówcy z branży rekrutacyjnej w to powątpiewają. Podają kilka powodów.
Kurs euro na razie nie sprzyja „wyjazdom za chlebem”
Temat ten analizowaliśmy już w połowie 2022 r. Wówczas to — po latach stagnacji płacy minimalnej — stawki zaczęły rosnąć. Wzrosły do 12 euro brutto — to były wtedy bardzo dobre pieniądze z polskiego punktu widzenia. Mateusz Żydek z firmy Randstad Polska wątpił jednak wtedy, że spowoduje to rewolucję na naszym rynku pracy.
— Tam koszty życia są jednak znacznie wyższe niż w Polsce, a dodatkowo dochodzi bariera językowa. Język niemiecki nie jest powszechnie znany w Polsce, a pracodawcy w tym kraju zazwyczaj wymagają jego znajomości na pewnym poziomie — mówił.
Z perspektywy czasu widać, że miał rację, ale wpłynęło na to coś jeszcze — kurs euro. W 2022 r. zdarzało się, że zbliżał się on do 5 zł. Z tej perspektywy opłacałoby się — zwłaszcza przy rosnącej płacy minimalnej — wyjechać do Niemiec, żeby odłożyć trochę na mieszkanie lub na założenie działalności gospodarczej w Polsce. Jednak kurs euro znacznie spadł od tego czasu. Obecnie utrzymuje się na poziomie nieznacznie przekraczającym 4,20 zł. Pracując zatem na płacy minimalnej pięć dni w tygodniu po osiem godzin, od stycznia będzie można zarobić hipotetycznie w Niemczech 9,4 tys. zł brutto. To sporo, ale nie jest to już rewelacyjne wynagrodzenie z polskiej perspektywy. Dodając do tego stale rosnące koszty życia w Niemczech oraz wysokie i skomplikowane podatki, wyjazdy „za chlebem” przestają być tak bardzo atrakcyjne.
To może się oczywiście zmienić. Biorąc pod uwagę aktualny kurs euro, od stycznia 2027 r. w Niemczech na płacy minimalnej będzie można zarobić niemal 9,9 tys. zł miesięcznie, ale przecież możliwe, że kurs euro wzrośnie — a więc „wyjazdy za chlebem” mogą być dużo bardziej opłacalne.
Pieniądze to nie wszystko
Mniejsze zainteresowanie wyjazdami do Niemiec oczywiście trudno tłumaczyć jedynie kwestiami finansowymi. Polska gospodarka wciąż rozwija się dość dynamicznie, podczas gdy niemiecka znajduje się w stagnacji. Wielu Polaków uważa zatem, że ma po prostu większe perspektywy rozwoju nad Wisłą, a nie za Odrą. Polacy zresztą coraz lepiej odnajdują się w świecie nowoczesnych technologii i wyjazdy na zbiór szparagów nie są już dla nich szczególnie kuszące.
Przekonał się o tym pewien niemiecki rolnik, którego historię opisywał wiosną popularny dziennik „Bild”. Harm Schmietendorf od lat zajmuje się uprawą szparagów i nigdy nie miał problemów z pracownikami z zagranicy — a głównie rekrutował ich z Polski i Rumunii. Obecnie jednak zaczyna borykać się z brakiem rąk do pracy. Zaczął oferować nawet wynagrodzenia w wysokości 3 tys. euro miesięcznie (ponad 12,6 tys. zł), a mimo to brakowało chętnych.
Coraz częściej widać, że inne firmy również zmierzają w tym kierunku — i oferują pracownikom fizycznym nawet więcej, niż wynika to z minimalnej stawki. Na polskich portalach rekrutacyjnych można znaleźć oferty pracy w Niemczech nawet za 20 tys. zł miesięcznie brutto.

Rozmawiamy nieoficjalnie z polską rekruterką, która zajmuje się pozyskiwaniem pracowników do Niemiec. — Pracownik fizyczny może czasami zarobić w Polsce naprawdę dobre pieniądze. Budowlańcom na przykład często wyjazd za Odrę się nie opłaca. Zwłaszcza jeśli ma być z dala od rodziny i stresować się brakiem znajomości języka niemieckiego oraz przepisami, które w Niemczech bywają bardzo skomplikowane — relacjonuje.
— Problem pojawia się również ze studentami. Kiedyś student z Polski wyjeżdżał na zbiór szparagów, żeby zarobić. To było powszechne. Obecnie studenci, zwłaszcza kierunków technicznych, mogą często zarobić przy zleceniach czy na stażach w dużych firmach podobne pieniądze co na szparagach — dodaje. Nasza rozmówczyni wspomina także, że Polacy coraz rzadziej rozważają przeprowadzki na stałe za Odrę. Nie zachęca do nich oczywiście słaba kondycja niemieckiej gospodarki, ale istnieją też inne trudności, takie jak niemiecka biurokracja czy zacofanie technologiczne.
— Jesteśmy przyzwyczajeni do płacenia za wszystko BLIK-iem i do posiadania Żabki w pobliżu, a wiele spraw urzędowych załatwiamy przez mObywatela. W Niemczech to po prostu nie funkcjonuje i Polaków to irytuje. Z pewnego komfortu trudno zrezygnować — dodaje nasza rozmówczyni.
Czy zatem era polskiego pracownika w Niemczech dobiega końca? Wiele na to wskazuje, jednak trendy mogą się zmienić. W dobie sztucznej inteligencji na przykład coraz trudniej młodym absolwentom zdobyć pierwszą pracę w korporacji — ponieważ najprostsze zadania coraz częściej wykonują narzędzia AI. Zatem kto wie — może polscy studenci czy absolwenci wrócą do „wyjazdów za chlebem”. Zwłaszcza jeśli kurs euro miałby się umocnić.
Autor: Mateusz Madejski, dziennikarz Business Insider Polska
Dziękujemy za przeczytanie naszego artykułu do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Google.
Źródło



