Sąd nie uwzględnił zażaleń na postanowienie o przeszukaniach u organizatorów Marszów Niepodległości Roberta Bąkiewicza i Mateusza Marzocha – dowiedziała się „Rzeczpospolita”. Uznał, że przeszukania były konieczne i przeprowadzone w prawidłowy sposób.
Robert Bąkiewicz podczas Marszu Niepodległości 11 listopada 2022 r.
Wiktor Ferfecki
Do głośnych przeszukań doszło na początku września. Funkcjonariusze weszli do domu Roberta Bąkiewicza, byłego prezesa Stowarzyszenia Marsz Niepodległości oraz do siedziby stowarzyszenia. O przeszukaniu poinformował też w serwisie X były szef straży Marszu Niepodległości Mateusz Bożydar Marzoch, obecnie asystent wicemarszałka Sejmu z Konfederacji Krzysztofa Bosaka. „Dziś o 6:00 rano policja na polecenie prokuratury zapukała do mojego mieszkania z nakazem przeszukania. Sprawa dotyczy Marszu Niepodległości 2018. Będę informował o rozwoju sprawy” – napisał w serwisie X, choć ostatecznie funkcjonariusze nie przystąpili u niego do przeszukania, gdy okazało się, że w mieszkaniu nie ma jego komputera.
Powód przeszukań? Norbert Woliński, rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, wyjaśniał „Rzeczpospolitej”, że przeprowadzono je w związku ze śledztwem dotyczącym szeregu przestępstw, głównie tzw. z nienawiści podczas Marszu Niepodległości w 2018 roku. – W ramach postępowania wykonywane są czynności związane z ustaleniem tożsamości sprawcy kierowania gróźb karalnych, ale również rozpoznawana jest kwestia haseł skandowanych przez uczestników i eksponowanych na transparentach – tłumaczył.
Zdaniem narodowców przeszukania były „aktem politycznej zemsty”
Narodowców te wyjaśnienia nie przekonały. Robert Bąkiewicz, który w ostatnich wyborach kandydował z list PiS do Sejmu, przeszukanie nazwał „aktem politycznej zemsty”. W rozmowie z Polsat News porównał je do sytuacji, w której kieszonkowiec okradłby kogoś w pociągu, a sześć lat później policja i prokuratura weszłyby do domu kierownika składu. Jego zdaniem głównym celem służb było zyskanie dostępu do jego „akt, komputera, telefonu”.
Uważam, że jest akt politycznej zemsty. Nie ma żadnych powodów do tego, żeby nachodzić mój dom, bo tak to traktuję
Z informacji „Rzeczpospolitej” wynika jednak, że prokuratura obroniła decyzję o przeszukaniach przed sądem. We wtorek Sąd Rejonowy dla Warszawy Pragi-Północ nie uwzględnił zażaleń Bąkiewicza i Marzocha na postanowienia o przeszukaniu. Uznał przeszukania za konieczne i adekwatne do stanu sprawy i przeprowadzone z zachowaniem umiaru. Podkreślił sprawne przeprowadzenie czynności i szybki zwrot zatrzymanych urządzeń ich właścicielom. Sąd nie podzielił też argumentacji Bąkiewicza o rzekomej szkodzie, wynikającej ze skopiowania danych z jego urządzeń.
Bąkiewicz miał w czasie śledztwa zasłaniać się niewiedzą, co było pretekstem do przeszukania
We wrześniu pisaliśmy w „Rzeczpospolitej”, że Bąkiewicz sam dał prokuraturze pretekst do przeszukania. Chodzi o to, że w ramach śledztwa zeznał, że hasła prezentowane podczas marszu były uzgodnione z przedstawicielami władz. Prokuratura nie znalazła w siedzibie instytucji państwowych potwierdzających to dokumentów, więc postanowiła poszukać ich u Bąkiewicza. Ponadto, jak wynika z materiału prokuratury, groźby karalne podczas marszu w 2018 roku głosiła osoba będąca członkiem straży Marszu Niepodległości. Śledczy postanowili zabezpieczyć dokumentację, dotyczącą składu tej formacji. W czasie przesłuchania Bąkiewicz mówił, że nie wie też, kto był członkiem straży ochraniającej marsz.