BBC: Zespół polskich badaczy odkrył szczątki Brytyjczyka, który zaginął na Antarktydzie w 1959 roku.

Zdjęcie: Adobe Stock Zdjęcie: Adobe Stock

Naukowcy z polskiej Stacji Antarktycznej im. Henryka Arctowskiego odkryli w styczniu szczątki brytyjskiego podróżnika Dennisa „Dzwonka”. Jak donosi BBC, Bell zaginął w 1959 roku w wieku 25 lat podczas eksploracji Antarktydy.

Brytyjski nadawca ujawnił, że odkrycia dokonał 29 stycznia zespół w składzie: prof. Piotr Kittel, dr Paulina Borówka i dr Artur Ginter z Uniwersytetu Łódzkiego, a także dr Dariusz Puczko z Polskiej Akademii Nauk oraz technik Artur Adamek. Fragmenty kości znajdowały się w lodzie i gruzach skalnych u podstawy Lodowca Ekologicznego na Wyspie Króla Jerzego, a także na jej powierzchni.

„Zarejestrowaliśmy współrzędne za pomocą przenośnego odbiornika GPS. Kluczowe było szybkie zaangażowanie ekspertów, zanim opady śniegu i erozja mogły zasłonić stanowisko. Po znalezisku przeprowadziliśmy pilne analizy archeologiczne i antropologiczne, wykorzystując konwencjonalne techniki terenowe i laboratoryjne” – powiedział dr Puczko PAP.

Zauważył, że region jest narażony na poważne zagrożenia, takie jak osuwiska, obryw skalny i lawiny gruzowe. Potwierdził jednak, że członkowie zespołu dokładnie zbadali teren, wielokrotnie przemierzając wyznaczone trasy.

Akcje poszukiwawcze obejmowały cztery wyprawy terenowe. Oprócz szczątków szkieletu, odkryto między innymi zegarek naręczny, radioodbiornik, fajkę tytoniową, fragmenty bambusowych kijków narciarskich, szczątki lampy naftowej, szklane słoiki po kosmetykach oraz elementy namiotów wojskowych.

„Wiele obiektów zachowało się w zadziwiająco dobrym stanie, na przykład zwinięte tkaniny, co wskazuje na minimalne przesunięcia i zużycie w środowisku lodowcowym” – podkreślił Puczko.

Zespół doszedł do wniosku, że miejsce ostatecznego spoczynku Bella różni się od miejsca, w którym zginął. Naukowcy przypisują to ruchowi lodowców, stwierdzając: „Lodowce przesuwają się pod wpływem grawitacji, unosząc Dennisa z czasem”.

Dennis „Tink” Bell urodził się w 1934 roku, służył w Królewskich Siłach Powietrznych (RAF) i specjalizował się w meteorologii.

W 1958 roku dołączył do Falkland Islands Dependencies Survey na dwuletnią misję na Antarktydę. Wraz z 12 innymi członkami załogi stacjonował w Admiralty Bay, brytyjskiej placówce na Wyspie Króla Jerzego, około 120 km od północnego wybrzeża Półwyspu Antarktycznego.

Do obowiązków Bella należało rozmieszczanie balonów meteorologicznych i wysyłanie co trzy godziny komunikatów radiowych do Wielkiej Brytanii. Zachowane dzienniki opisują go jako najlepszego kucharza w bazie. Troszczył się o psy husky, które służyły do transportu saniami, i przyczynił się do mapowania niezbadanych terytoriów Wyspy Króla Jerzego.

Tragedia rozegrała się 26 lipca 1959 roku, podczas antarktycznej zimy. Bell i jego kolega Jeff Stokes udali się na lodowiec, aby dokonać pomiarów. Zapisy wskazują, że obfite opady śniegu wyczerpały psy zaprzęgowe. Bell, bez nart, ruszył, aby zbadać zwierzęta, po czym wpadł do szczeliny. Stokes krzyknął, a Bell początkowo zareagował. Lina ratunkowa zerwała się podczas próby wyciągnięcia. Kolejne wezwania spotkały się z milczeniem.

BBC skontaktowało się z rodziną Bella, w tym z jego 84-letnim bratem Davidem, który zamierza pochować Dennisa obok siostry Valerie. „Dawno straciłem nadzieję na jego odzyskanie. To niesamowite, że w końcu się spotkaliśmy… Jest już w domu” – powiedział David.

„Ta sprawa jest wyjątkowo interesująca. Aby ją w pełni zbadać, dążymy do pozyskania środków na rozszerzone badania w tym obszarze. Cofający się lód nadal odsłania historyczne ślady” – podsumował dr Puczko w swoim komunikacie dla PAP.

Z Londynu Marta Zabłocka (PAP)

mzb/ akp/ agt/



Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *