Woda odprowadzana ze śląskich kopalń węgla jest bardziej słona niż Morze Bałtyckie, a czasem nawet Morze Śródziemne. Najwyższa Izba Kontroli bije na alarm: działania, które doprowadziły do katastrofy na Odrze trzy lata temu, są w Polsce legalne. Co więcej, zanieczyszczanie rzek wciąż jest opłacalne, a zarządy gospodarki wodnej są bardzo pobłażliwe dla osób odprowadzających ścieki.

- Najwyższa Izba Kontroli zbadała zrzut słonej wody z kopalń węgla na Śląsku. Wysokie zasolenie może doprowadzić do kolejnej katastrofy ekologicznej, podobnej do tej na Odrze w 2022 roku.
- Przedsiębiorstwa górnicze płacą niskie stawki za zrzuty, więc nie mają żadnej zachęty ekonomicznej do wdrażania bardziej przyjaznych dla środowiska alternatyw.
- Z wyników kontroli wynika, że Wody Polskie stosowały liberalną politykę wobec kopalń i nie kontrolowały ich wniosków
- Zdaniem Jacka Engela, prezesa Fundacji Greenmind, państwo może wspierać kopalnie w inwestycjach. Ekspert opowiada się również za przekazaniem nadzoru nad gospodarką wodną Ministerstwu Klimatu i Środowiska.
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na Businessinsider.com.pl
„Polskie prawo dopuszczało działania, które doprowadziły do katastrofy na Odrze w 2022 roku. Zmieniające się warunki klimatyczne, coraz częstsze okresy suszy hydrologicznej i niskie stany wody mogą sprawić, że sytuacja ta powtórzy się – nie tylko na Odrze, ale także na Wiśle” – wyjaśnia Jacek Kozłowski, wiceprezes Najwyższej Izby Kontroli. Najwyższa Izba Kontroli (NIK) zajęła się problemem, który jest dyskutowany od trzech lat, ale mimo dowodów na jego niszczycielskie skutki, pozostaje nierozwiązany. Dotyczy on zrzutu słonej wody z kopalń węgla kamiennego w województwie śląskim do rzek.
Wyniki kontroli ogłoszone przez Najwyższą Izbę Kontroli (NIK) są jednoznaczne. Zakłady górnicze wydobywając surowce, pobierają zasolone wody, które następnie odprowadzają do rzek w dorzeczu Odry i Wisły. Ich zasolenie przekracza poziomy znane z Morza Bałtyckiego, a niekiedy nawet z wód oceanicznych czy Morza Śródziemnego. Jednak w warunkach opisanych przez wiceprezesa NIK zasolenie może prowadzić do zakwitów złocistych glonów, które są zabójcze dla ekosystemów wodnych. Zdaniem przedstawicieli NIK, bez zmian, powtórka kryzysu, który doprowadził do wyginięcia milionów ryb w Odrze, jest tylko kwestią czasu.
Czytaj także: Najwyższa Izba Kontroli (NIK) skontrolowała reakcję władz na kryzys na Odrze. Rząd otrzymał surową ocenę.
Niskie stopy procentowe nie motywują
Kontrola wykazała, że w latach 2020–2023 dorzecza Odry i Wisły wchłonęły łącznie 733 mln metrów sześciennych wód pogórniczych – więcej niż objętość Jeziora Śniardwy, największego jeziora w Polsce. Łączna ilość odprowadzonej soli wyniosła prawie 6 mln ton. „ To ilość porównywalna z objętością trzech Pałaców Kultury i Nauki w Warszawie lub ośmiu Spodków w Katowicach ” – powiedział Tomasz Kuźniak, p.o. zastępcy dyrektora Najwyższej Izby Kontroli w Katowicach.

Co istotne, zrzuty były i są legalne. Kontrolowane podmioty, należące do Polskiej Grupy Górniczej, Jastrzębskiej Spółki Węglowej, Spółki Restrukturyzacji Kopalń oraz Przedsiębiorstwa Gospodarki Wodnej i Rekultywacji (łącznie odprowadzające 80% wód kopalnianych w województwie śląskim), nie naruszały prawa przy odprowadzaniu ścieków. Przedstawiciele NIK zauważyli, że kopalnie nie mają ekonomicznych bodźców do inwestowania w alternatywne rozwiązania w zakresie gospodarki ściekowej – takie jak wprowadzanie instalacji odsalania, stosowanie zbiorników retencyjnych i dozujących w przypadku suszy czy zatłaczanie wody z powrotem do górotworu.
Od lat opłata za kilogram odprowadzanych chlorków i siarczanów wynosi 5 groszy i ma się podwoić do 2030 roku. W latach 2020-2023 wszystkie kopalnie węgla kamiennego na Śląsku płaciły rocznie około 62-70 milionów złotych za odprowadzane ścieki. „Niskie opłaty nie motywują do inwestycji proekologicznych. Opłaty były też niewielkie w porównaniu z całkowitymi kosztami kopalni węgla kamiennego. W 2023 roku ich udział w całości wyniósł około 1,5 promila” – poinformował Witold Wilk, Główny Specjalista Państwowej Kontroli.

Czy Polskie Wody patrzyły przez palce?
Najwyższa Izba Kontroli (NIK) skrytykowała również lokalne zarządy Wód Polskich, które wydają pozwolenia wodnoprawne na zrzuty. Obowiązki minimalizacji negatywnego wpływu na środowisko zostały sformułowane w sposób ogólnikowy, a w większości przypadków nie ustalono limitów zrzutu. Wody Polskie argumentowały, że ma to na celu ochronę interesów przemysłu wydobywczego, ale jak zauważył wiceprezes Kozłowski, rolą instytucji nie jest ochrona przemysłu wydobywczego, a raczej jakości wód powierzchniowych . W opinii Izby, Regionalny Zarząd Gospodarki Wodnej w Gliwicach oraz zlewnie w Gliwicach i Katowicach działały nieuczciwie.
Władze wodne nie zweryfikowały wniosków kopalni o wydanie pozwoleń, nie sprawdziły, czy faktycznie brakowało odsalania lub zdolności retencyjnych wody, ani nie oceniły skumulowanego wpływu zanieczyszczeń na inne odcinki rzek.
Najwyższa Izba Kontroli (NIK) rekomenduje nie tylko zwiększenie wskaźników zrzutu, ale także wydłużenie okresu retencji wody w przypadku suszy. Postuluje również przywrócenie wskaźnika przewodności elektrolitycznej, mierzącego zasolenie wody – zadanie dla Ministerstwa Infrastruktury, nadzorującego gospodarkę wodną. Kolejna propozycja dotyczy usprawnienia raportowania wpływu działalności kopalń na środowisko, które miałoby być raportowane w ramach statystyki publicznej przez katowicki oddział Agencji Rozwoju Przemysłu.
Woda dla ministerstwa klimatu?
Jacek Engel, prezes Fundacji Greenmind, a także członek Koalicji Ratujmy Rzeki, komentuje tę sprawę dla naszej redakcji. Twierdzi, że znaczące podniesienie stawek za zrzut wody z kopalni jest absolutnie konieczne – w przeciwnym razie kopalnie nie będą miały realnej zachęty do inwestowania w systemy odsalania. „Firmy górnicze obecnie nie ponoszą opłat za wydobycie wody z pomp. Wszyscy inni użytkownicy wody muszą płacić za swoje zużycie, ale kopalnie są zwolnione z opłat. To kolejna rzecz, która musi się zmienić” – dodaje.
Zdaniem eksperta, państwo mogłoby wesprzeć budowę systemów odsalania wody dla kopalń. „O ile przeciwdziałanie zasoleniu wód powierzchniowych można uznać za koszt działalności górniczej, który powinny ponosić wyłącznie kopalnie, o tyle ich wspieranie leży w interesie całego społeczeństwa. Wszyscy potrzebujemy czystych rzek. Ponieważ między innymi miejskie oczyszczalnie ścieków otrzymują dofinansowanie publiczne w formie niskooprocentowanych pożyczek z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, kopalnie również mogłyby je otrzymać. Jeśli nie na budowę systemów odsalania, to przynajmniej na zbiorniki retencyjno-dozujące, w których woda musiałaby być magazynowana dłużej niż obecnie przed odprowadzeniem” – stwierdza.
Chociaż planowane wycofywanie wydobycia węgla kamiennego powinno stopniowo zmniejszyć skalę zrzutu, nadal konieczne będzie odprowadzenie wody z zamkniętych kopalń, aby zapobiec jej zalaniu przez podziemne przyłącza pozostałych kopalń. Engel podkreśla, że problem nie rozwiąże się sam.
„Potrzebujemy również zmian instytucjonalnych. Obecnie za gospodarkę wodną odpowiada Ministerstwo Infrastruktury, a za Inspekcję Ochrony Środowiska Ministerstwo Klimatu i Środowiska. Nadzór nad wszystkimi kwestiami związanymi z wodą powinien być w gestii tego ostatniego resortu. Niestety, ubiegłoroczny projekt specustawy o Odrze, przygotowany przez Ministerstwo Infrastruktury, nie przyniósł trwałych rozwiązań w zakresie przeciwdziałania zanieczyszczeniu rzeki” – argumentuje nasz informator. Dodaje również, że Ministerstwo Klimatu i Środowiska może obecnie dążyć do poprawy jakości wody, ale brakuje mu skutecznych narzędzi do egzekwowania proekologicznych inwestycji ze strony kopalń.
Skarga do Komisji Europejskiej
Otrzymaliśmy również komentarz od Dominiki Bobek, radcy prawnego Fundacji Frank Bold. Stwierdza ona, że raport Najwyższej Izby Kontroli potwierdza to, co organizacje społeczne mówią od lat. „W 2023 roku wspieraliśmy Fundację Greenpeace w złożeniu ośmiu wniosków o ograniczenie pozwoleń wodno-prawnych dla kopalń właśnie ze względu na wpływ wód kopalnianych na rzeki. We wnioskach tych domagaliśmy się m.in. obniżenia dopuszczalnych wartości chlorków i siarczanów, nałożenia na kopalnie obowiązku wdrożenia instalacji odsalania wód kopalnianych oraz prowadzenia ciągłych pomiarów jakości odprowadzanej wody i cieku, do którego jest odprowadzana ” – relacjonuje.
Dodaje, że wnioski zostały odrzucone z przyczyn formalnych. „Organizacja ochrony środowiska odmówiła prawa do zgłaszania roszczeń istotnych z punktu widzenia ekologii, co naszym zdaniem jest sprzeczne nie tylko z prawem UE, ale także ze zdrowym rozsądkiem” – powiedziała prawniczka.
„Dodatkowo, z naszych analiz wynika, że udzielanie pozwoleń wodno-prawnych kopalniom było niezgodne z prawem. Kopalnie uzyskiwały te pozwolenia na zasadzie odstępstwa, mimo że nie spełniały warunków ich udzielenia. Organy wydające te pozwolenia nawet nie sprawdzały, czy warunki udzielenia tych zwolnień zostały spełnione” – mówi. W październiku 2024 roku aktywiści złożyli skargę na działania Polski do Komisji Europejskiej.
Dziękujemy za przeczytanie tego artykułu. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Google News.
Źródło