Drony nad lotniskami: „To nasza pięta achillesowa”

W ostatnich godzinach drony pojawiły się nad lotniskami w Kopenhadze, Oslo i Moskwie. We wszystkich przypadkach spowodowały opóźnienia i odwołania lotów, a w jednym przypadku niemal doprowadziły do tragedii. Lotnictwo cywilne ponosi straty z powodu „wojny hybrydowej”. Ekspert lotniczy Grzegorz Brychczyński przyznaje, że w obecnej sytuacji „jesteśmy ślepi na jedno oko” – ale ma kilka rad, jak chronić się przed „rojami dronów”.

Chaos na lotnisku w Kopenhadze (zdjęcie główne) i samolot w pobliżu wieżowca w Moskwie
Chaos na lotnisku w Kopenhadze (zdjęcie główne) i samolot w pobliżu wieżowca w Moskwie | Zdjęcie: SERGEI GAPON/X / East News

Branża lotnicza przeszła trudny okres związany z pandemią COVID-19. W miarę jak się odradzała, pojawiło się nowe zagrożenie: wojna hybrydowa między Rosją a NATO. Drony i cyberataki zagrażają zarówno bezpieczeństwu lotów, jak i samej branży lotniczej.

Drony sparaliżowały ruch na lotniskach w Oslo i Kopenhadze. Wcześniej cyberatak zakłócił ruch na lotniskach w Brukseli, Berlinie i Londynie. Obecnie nie ma jednoznacznych informacji na temat źródła tych ataków . Premier Danii przyznał jednak, że wlot dronów na lotniska stanowił „atak na krytyczną infrastrukturę kraju”. Powszechnie wiadomo, że „wojna hybrydowa” wpływa na ruch lotniczy. 10 września, kiedy rosyjskie drony przelatywały nad Polską, ruch na kilku lotniskach musiał zostać tymczasowo wstrzymany.

Nie dotyczy to tylko naszej części Europy. Ukraińskie drony coraz częściej zakłócają ruch na moskiewskich lotniskach. W sieci pojawiło się nagranie samolotu, który – prawdopodobnie próbując uniknąć zderzenia z dronami – omal nie otarł się o moskiewskie wieżowce.

Kod HTML

„Pięta achillesowa”

Czy lotnictwo cywilne stanie się areną hybrydowego starcia? Eksperci branży lotniczej uważają, że to już się dzieje. Grzegorz Brychczyński ze Stowarzyszenia Inżynierów i Techników Łączności Polskich podkreślił w wywiadzie dla Business Insider Polska, że na przykład Lotnisko Chopina w Warszawie ma dobre zabezpieczenia antydronowe. Istnieje jednak problem „ogólnonatowski”.

„Mamy – również w Polsce – wiele ciekawych rozwiązań chroniących nas przed bezzałogowymi pojazdami. Problemem nie jest więc brak takich rozwiązań, ale czas od opracowania takiego systemu do wdrożenia go do produkcji. To nasza pięta achillesowa” – dodaje Grzegorz Brychczyński.

Jego zdaniem problem leży na przykład w skomplikowanych procedurach NATO. Tymczasem Rosjanie (a nawet broniący się przed nimi Ukraińcy) zdają się nimi nie przejmować. Jak wyjaśnia ekspert, są w stanie szybko opracować i wdrożyć rozwiązania – a nawet produkować drony na przykład ze styropianu, które mogłyby z łatwością zakłócić ruch na lotniskach.

Reszta artykułu znajduje się pod filmem

Minister Infrastruktury Dariusz Klimczak o CPK

Innym problemem, jak wyjaśnia nasz rozmówca, jest to, że takie drony zazwyczaj latają poniżej 3000 metrów. Dlatego nasze zaawansowane radary często ich po prostu nie wykrywają. „Jesteśmy trochę ślepi na jedno oko. Często nie widzimy, co może latać poniżej tej wysokości” – zauważa Grzegorz Brychczyński.

Jest jeszcze jeden problem. Jeśli chodzi o drony nad Oslo, prawdopodobnie nie pojawiły się z daleka – były sterowane z samej stolicy Norwegii. Podobnie, w niedawnym incydencie nad Belwederem, urządzenia były obsługiwane przez osoby, które po prostu znajdowały się w pobliżu. To zupełnie inna sytuacja niż niedawne rosyjskie drony nad Polską, które musiały pokonać setki kilometrów, aby do nas dotrzeć. Dlatego nawet doskonała ochrona granic przed dronami nie ochroni przed nimi naszych miast i lotnisk.

Nie zawsze jest jasne, czy drony latające w pobliżu lotnisk lub budynków rządowych są wynikiem prowokacji, ataku, czy może po prostu nieodpowiedzialności amatorów, którzy chcieli latać w ciekawe miejsce. „Nawet amatorski dron może zostać zmodyfikowany tak, aby stanowił zagrożenie. To wszystko dodatkowo komplikuje sytuację” – mówi nam jeden z ekspertów branży lotniczej. Latanie dronami – w tym amatorskimi – podlega ścisłym regulacjom. Podczas gdy wcześniej władze przymykały oko na amatorów, którzy nie zawsze przestrzegali przepisów, teraz sytuacja się zmienia. Władze przypominają nam, że na przykład niezgłoszenie lotu może skutkować surowymi karami. A w czasach zagrożeń ze strony dronów kontrole będą częstsze.

Strach przed „rojami”

Jak dotąd ataki dronów i cyberataki na zachodnie lotniska spowodowały znaczne problemy i cierpienie pasażerów, których loty zostały odwołane. Nie doszło jednak do żadnych tragedii – branża lotnicza ma jasne zasady i procedury, które się sprawdzają. Sytuacja w Moskwie pokazuje jednak, że ataki dronów mogą być naprawdę niebezpieczne.

Grzegorz Brychczyński przyznaje, że od kilku lat w branży lotniczej toczy się dyskusja na temat zagrożenia nie tyle ze strony pojedynczych ataków dronów, co całych „rojów”. Takie „roje” składają się z dziesiątek, a czasem nawet setek dronów. Takie ataki są już widoczne w wojnie na Ukrainie, ale coraz bardziej oczywiste staje się, że mogą one stanowić poważne zagrożenie dla naszej przestrzeni powietrznej. Dwa lub trzy „roje” mogłyby nawet sparaliżować ruch lotniczy w kraju NATO. Ekspert ma jedną radę: uprościć procedury i skrócić czas potrzebny na wdrożenie innowacyjnych systemów do produkcji.

Dobra wiadomość jest taka, że branża lotnicza uczy się i reaguje na zagrożenia. Oskar Klimczuk z CyberDefence24.pl, na przykład, niedawno zauważył, że chociaż niedawny cyberatak na europejskie lotniska spowodował wiele problemów, ostatecznie nie uziemił samolotów – ponieważ ręczna odprawa pasażerów, która zazwyczaj jest zautomatyzowana, mogłaby zostać wdrożona stosunkowo szybko.

Autor: Mateusz Madejski, dziennikarz Business Insider Polska

Dziękujemy za przeczytanie tego artykułu. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Google News.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *