Google nie przejmuje się twórcami treści. Twórcy internetowi płacą za czyjąś innowację

Przez ostatnie dwadzieścia lat wydawcy i twórcy treści uważali Google za niezbędny element swoich działań. Algorytm zapewniał im odbiorców, a oni w zamian dostarczali treści do indeksowania. Jednak w 2024 r. ten nieformalny układ zaczął wykazywać oznaki napięcia, gdy wyszukiwarka zaprezentowała AI Overview, który niedawno został uruchomiony w Polsce pod tytułem „Przegląd od AI” — podsumowania odpowiedzi prezentowane powyżej zwykłych linków. Od maja 2025 r. liczni wydawcy zauważają ironiczną sytuację. Ruch pochodzący z Google spada, ale ich artykuły nadal zasilają algorytmy, mimo że oficjalnie zabronili szkolenia modeli AI na swoich stronach internetowych.

W cyfrowej grze monopolistycznej Google rozdaje karty i ustala zasady
W cyfrowej grze monopolistycznej Google rozdaje karty i ustala zasady | Zdjęcie: txking / Shutterstock

Kluczowy kwietniowy etap procesu antymonopolowego wszczętego przez Departament Sprawiedliwości USA przeciwko Google dobiegł końca. Eli Collins, wiceprezes DeepMind, przyznał, że gdy model Gemini przejdzie z laboratorium AI do działu wyszukiwarek, będzie mógł być nadal szkolony na podstawie treści autorów, którzy odmówili dostępu. Aby zabezpieczyć swój tekst, twórcy muszą całkowicie zablokować indeksowanie swoich stron za pomocą pliku robots.txt — w zasadzie poświęcając swoją obecność w wynikach wyszukiwania, które stanowią znaczną część ruchu internetowego.

Twórcy treści online stają przed trudnym dylematem: albo zgodzić się na kradzież intelektualną, albo wybrać cyfrowe wygnanie . Niewiedza wiąże się ze znacznymi kosztami. Badanie przeprowadzone przez eMarketer sugeruje, że „AI Review” może zmniejszyć ruch organiczny nawet o 60 procent, podczas gdy sieć reklamowa Raptive szacuje roczny deficyt przychodów w wysokości 2 miliardów dolarów dla branży.

Co więcej, przeglądy AI rozprzestrzeniają się w tempie, w którym wydawcy mają trudności z oceną ich efektów. Źródła z Digiday ujawniły, że Google nadal nie udostępnia odrębnych statystyk kliknięć dla przeglądów AI, co uniemożliwia dokładną analizę i planowanie strategiczne.

Google nie okazuje zbytniego szacunku twórcom treści

Gdy dochód maleje, wydatki związane z tworzeniem wartości — w tym badania, fotografia i ilustracje — pozostają niezmienne. Tymczasem monopolista zwiększa swoją przewagę, wykorzystując dane.

Wewnętrzna notatka wydana przez Departament Sprawiedliwości ujawniła, że Google odfiltrowało „tylko” 80 miliardów z 160 miliardów tokenów, których właściciele wybrali opcję „no-AI” (brak dostępu do rozwiązań AI giganta). Pozostałe 80 miliardów nadal zasila Gemini, a wyszukiwarka czerpie również z historii sesji użytkowników i materiałów wideo z YouTube.

Google twierdzi, że jego znaczące inwestycje w badania i rozwój (49 miliardów dolarów w 2024 r.) legitymizują jego prawo do wykorzystywania danych, a propozycje przedstawione przez Departament — w tym wymóg udostępniania indeksu konkurentom i sprzedaży przeglądarki Chrome — zagrażają „samemu istnieniu” wyszukiwarki. Tę obronę przedstawił dyrektor generalny Sundar Pichai podczas zeznań w kwietniu.

Choć argument ten może być zasadny w sądzie, nie rozwiązuje on problemu nierównowagi sił: miliardy dolarów zainwestowane przez Google pochodzą w dużej mierze z reklam wyświetlanych obok treści pochodzących od tych samych wydawców, którzy obecnie są pozbawiani (a raczej okradani) części swojego ruchu.

Google rekompensuje, ale tylko nielicznym

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *