Frytki to jeden z naszych największych hitów, zapewniają przedstawiciele McDonald's. Zanim jednak trafią do restauracji, polscy rolnicy muszą włożyć w to sporo pracy. Pojechałem na pole należące do Farm Frites, żeby zobaczyć, jak zbiera się ziemniaki, a następnie przetwarza na frytki. Niespodzianek było mnóstwo.

Wrzesień i październik to miesiące największej aktywności w branży ziemniaczanej. Wtedy odbywają się zbiory – okres, w którym po prostu zbiera się owoce całorocznej pracy. „Czy ludzie nadal zbierają ziemniaki?” – zapytałem jednego z menedżerów Farm Frites, kluczowego gracza na rynku frytek. Odpowiedział, że duże pole ziemniaków w Bobrownikach koło Słupska działało od 1994 roku – i nawet wtedy ludzie nie zbierali ziemniaków. Używają maszyn „droższych niż Ferrari”, jak nam powiedziano na miejscu.
Czym są te maszyny? Mowa o specjalistycznych kombajnach zbożowych, których koszt może sięgać nawet 900 000 euro (3,8 mln zł). Jeżdżą one po polach i zbierają ziemniaki. Utrzymanie maszyn jest również niezwykle kosztowne – części zamienne mogą kosztować nawet 850 000 zł rocznie.
Zebrane w ten sposób warzywa są szybko transportowane do naczep ciągników siodłowych. Następnie są składowane w magazynach i wysyłane do fabryki Farm Frites w Lęborku. A na końcu do restauracji McDonald's.
Tak wyglądają współczesne wykopaliska

Termin „zbiór” może budzić skojarzenia z ciężką, fizyczną pracą. Kiedyś – jak słyszymy od menedżerów Farm Frites – ziemniaki zbierano z pól ręcznie. Dziś jednak jest to rzadkość, zwłaszcza biorąc pod uwagę skalę produkcji. Sam McDonald's sprzedaje w Polsce ponad 200 milionów porcji frytek – z „ręcznym zbiorem” ziemniaków, obsłużenie tego rynku byłoby po prostu niemożliwe.

Nie oznacza to jednak, że proces zbioru ziemniaków z pola jest wysoce zautomatyzowany. W sezonie na polu w Bobrownikach pracuje nawet do 100 osób. Kluczowi są oczywiście operatorzy kombajnów. Ich praca nie należy do łatwych – zmiany podczas zbiorów mogą trwać nawet dwanaście godzin (pracownicy oczywiście „odrabiają” te godziny poza sezonem). Co więcej, ziemniaki muszą być zbierane również w nocy. Popyt jest ogromny. Według McDonald's, sama Farm Frites Poland produkuje dla tej sieci 40 000 ton frytek rocznie.
Robotnicy rolni mają sposób na pokazanie, jak bardzo Polacy kochają ziemniaki – i wszystkie produkty, które z nich pochodzą. Pokazują nam trzy duże kosze ziemniaków. To mniej więcej tyle, ile przeciętny Polak zjada rocznie około 100 kg ziemniaków.

Reszta artykułu znajduje się pod filmem
Korzyści za kulisami: Korzyści dla pracowników i firm
Muszę przyznać, że „rolnicze Ferrari” jest również zaskakująco wygodne. Kiedyś jeździłem kombajnem zbożowym, ale był to model z czasów komunizmu. Hałas był nie do zniesienia, a w kabinie czuło się każdą nierówność. Nowoczesne maszyny rolnicze są ciche, łatwe w prowadzeniu – i oczywiście naszpikowane elektroniką.
Przykładowo, operator kombajnu ma dostęp do trzech ekranów, które wyświetlają obraz z kamer rozmieszczonych w różnych częściach pojazdu. Pozwala mu to na szybką reakcję w przypadku np. nagłej awarii. Oddzielne ekrany wyświetlają również kluczowe parametry maszyny w czasie rzeczywistym.

Nie wszystkie ziemniaki są takie same

Według McDonald's ziemniaki są stale oceniane i kontrolowane. Sieć ma również własne „gospodarstwa flagowe”, gdzie procesy rolnicze są rzekomo „modelowe”. Na świecie jest ich nieco ponad 30, z czego dwa w Polsce. Jednym z nich jest pole ziemniaków pod Słupskiem. Pracownicy gospodarstwa uśmiechają się tylko i przyznają, że amerykańska sieć „zdecydowanie ma wymagającą klientelę”.
Jak generalnie ocenia się ziemniaki? Pracownicy gospodarstw rolnych wyjaśniają, że choć istnieje wiele parametrów, najważniejsze jest, aby ziemniak był duży, a przede wszystkim długi. Z długich ziemniaków łatwo zrobić duże frytki. Najgorsze są ziemniaki „kuliste” – nie nadadzą się na dobre frytki.
„Praca może nie być łatwa, ale nie każdy jeździ na co dzień samochodem wartym więcej niż Ferrari” – uśmiecha się jeden z operatorów. Zwraca uwagę, że te drogie kombajny spędzają większość roku w garażach – są używane głównie w sezonie wykopalisk. „Ale właściciele Ferrari też rzadko używają swoich supersamochodów na co dzień” – dodaje z uśmiechem.




Autor: Mateusz Madejski, dziennikarz Business Insider Polska
Dziękujemy za przeczytanie tego artykułu. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Google News.
Źródło