Chwiejność sceny politycznej, powiększający się deficyt budżetu państwa i gigantyczne zobowiązania finansowe. We Francji obserwujemy obecnie dramat, który ma ogromny wpływ nie tylko na lokalną gospodarkę i politykę, ale również na całą Europę.
Francja jest pogrążona w najpoważniejszym kryzysie instytucjonalnym od momentu ustanowienia V Republiki. Została ona powołana do życia w 1958 roku przez byłego generała II wojny światowej, Charles’a de Gaulle’a, po latach niepokojów. Wówczas to funkcja prezydenta zyskała znacznie szersze kompetencje, aby zagwarantować stabilizację. Z tej stabilności obecnie nie zostało nic, a Emmanuel Macron jest aktualnie prezydentem, który jest szczególnie osłabiony. Nie posiada już większości w parlamencie i nie może liczyć na poparcie społeczne — a wręcz przeciwnie. Do roku 2027 pozostanie na swoim stanowisku jedynie dlatego, że tak stanowi konstytucja. Nawet jego dotychczasowi sojusznicy sugerowali mu wcześniejsze odejście.
Kryzys został wywołany przez samego Macrona, kiedy to w czerwcu 2024 roku rozwiązał francuski parlament po tym, jak skrajnie prawicowa formacja Rassemblement National Marine Le Pen zanotowała wyraźne zwycięstwo w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Jego nadzieja na to, że w nowych wyborach zwyciężą partie umiarkowane, nie ziściła się. Zatriumfowały siły z prawego i lewego radykalnego krańca sceny politycznej. Od tamtej pory prezydentowi nie udało się stworzyć stabilnego rządu.
Dwóch mianowanych przez niego premierów zostało po kilku miesiącach usuniętych od władzy przez parlament w wyniku głosowania nad wotum nieufności. Sébastien Lecornu — lojalny człowiek prezydenta — rozgoryczony podał się 6 października do dymisji z własnej inicjatywy już po upływie niecałego miesiąca. Co prawda później, na prośbę Macrona, ponownie wziął na siebie odpowiedzialność za rząd, jednak w dalszym ciągu nie może liczyć na pewne poparcie w parlamencie. Nie zmienia tego fakt, że 14 października frakcja socjalistów obiecała przynajmniej, że nie poprze wniosków o wotum nieufności wobec niego.
Szwajcaria rozpoczęła kalkulacje
Bezpośredni wpływ Francji na Szwajcarię wynika z bliskich powiązań handlowych. Politiyczne perturbacje mają wpływ na koniunkturę we Francji — a w konsekwencji pośrednio na zapotrzebowanie na towary ze Szwajcarii. Według najświeższych danych Francja plasuje się na szóstym miejscu wśród najważniejszych partnerów handlowych Szwajcarii. Dla sektora przemysłowego francuski rynek eksportowy zajmuje wręcz czwarte miejsce.
Zaufanie konsumentów we Francji uległo wyraźnemu obniżeniu w bieżącym roku. Od lata sytuacja w przemyśle dodatkowo się pogorszyła, o czym świadczą najnowsze dane indeksu PMI, który sugeruje kurczenie się sektora. Dla szwajcarskiego przemysłu, który już odczuwa negatywne skutki 39-procentowych ceł USA, kolejne pogorszenie koniunktury na istotnym rynku zbytu nadchodzi w najmniej odpowiednim momencie. Jak wyjaśnił w wywiadzie dla „Blick” Jean-Philippe Kohl, zastępca dyrektora i szef polityki gospodarczej stowarzyszenia Swissmem, szwajcarski eksport do Francji już w drugim kwartale roku skurczył się w porównaniu z poprzednim kwartałem o 4,3 proc.
Zła atmosfera we Francji ma jednak konsekwencje również dla sfery usług. Jego indeks PMI również wskazuje na recesję. Znacznie poważniejsze skutki dla Szwajcarii kryzys we Francji może mieć jednak pośrednio, jeśli zagrozi stabilności strefy euro.
Wszystko zależy od budżetu
Największe niebezpieczeństwo wynika z zadłużenia. Polityczne komplikacje w znacznym stopniu utrudniają zatwierdzenie budżetu Francji, który mógłby powstrzymać tendencję gwałtownie rosnącego zadłużenia kraju. Aby parlament francuski miał konstytucyjnie zagwarantowane co najmniej siedemdziesiąt dni na analizę projektu ustawy budżetowej, powinien on zostać przedstawiony 13 października. 14 października Sébastienowi Lecornu udało się przynajmniej uzyskać od socjalistów zapewnienie, że w nadchodzących głosowaniach nad wotum zaufania nie obalą go wspólnie ze skrajną prawicą i skrajną lewicą.
Ceną za to jest jednak wstrzymanie ważnych reform, takich jak na przykład ta dotycząca podniesienia wieku emerytalnego. To z kolei jeszcze bardziej pogarsza sytuację finansową kraju. Jeśli w ostatecznym rozrachunku budżet nie zostanie uchwalony, w przyszłym roku grozi prowizorium budżetowe, w którym finanse państwa muszą opierać się na założeniach z roku bieżącego. Państwo mogłoby co prawda realizować podstawowe funkcje, lecz nowe inicjatywy polityczne byłyby w dużej mierze niemożliwe. Zawieszone lub opóźnione zostałyby nowe programy wydatków i inwestycji, a także dotacje i programy wsparcia, które nie są już uregulowane prawnie.
Według danych Międzynarodowego Funduszu Walutowego (MFW) Francja po raz ostatni odnotowała nadwyżkę budżetową w 1980 roku. W ciągu 45 lat od tego czasu wydatki każdego roku były większe niż dochody. W 19 z 26 lat od momentu powstania strefy euro kraj ten przekraczał dopuszczalny deficyt budżetowy w wysokości maksymalnie 3 proc. produktu krajowego brutto (PKB), czasami nawet znacząco. Od 2023 roku deficyt wynosi znacznie powyżej 5 proc., a w 2024 roku osiągnął 5,8 proc. Konsekwencje tego zaniedbania finansów publicznych są widoczne we wzroście długu brutto: w roku 2000 wynosił on jeszcze około 60 proc. PKB, natomiast obecnie wskaźnik ten wynosi 113 proc.
Jest to po Grecji i Włoszech trzeci najwyższy poziom w strefie euro. W ciągu najbliższych dwóch lat ma on według szacunków MFW wzrosnąć nawet powyżej 120 proc. Taki rozwój sytuacji wyraźnie pokazuje, że problemy wynikają z głębokich strukturalnych nieprawidłowości. Państwo francuskie dominuje gospodarkę z udziałem 58,3 proc. w wytwarzaniu PKB — jest to najwyższy udział państwa wśród rozwiniętych krajów zachodnich. Także obciążenia podatkowe i składkowe należą do najwyższych, podobnie jak udział wydatków socjalnych w PKB. Reformy w tych obszarach mają znikome szanse powodzenia wobec ekstremalnego oporu społecznego we Francji, co potwierdza również obecna sytuacja.
Jednym z następstw kryzysu jest to, że żadna z dużych agencji ratingowych nie przyznaje już drugiej co do wielkości gospodarce strefy euro najwyższej oceny wiarygodności kredytowej. Fitch oraz Morningstar DBRS obniżyły swoje oceny jeszcze we wrześniu. Agencje argumentują swoje stanowisko fiskalnymi nierównowagami kraju oraz niepewnością co do przyszłej polityki fiskalnej. Na rynkach kapitałowych kryzys doprowadził do znacznego wzrostu rentowności dziesięcioletnich obligacji państwowych Francji — we wrześniu wyniosła ona około 3,6 proc., podczas gdy rok wcześniej było to 3 proc. W międzyczasie przewyższyła nawet rentowność obligacji włoskich, chociaż stosunek długu publicznego do PKB jest we Włoszech (137 proc.) znacznie wyższy, a kraj ten uchodzi z tego względu za klasyczny przypadek problemowy w strefie euro.
Mimo że dzięki najnowszemu porozumieniu premiera Francji z socjalistami rentowność obligacji państwowych wprawdzie nieznacznie spadła, wciąż jest wysoka, co oznacza nie tylko niepewność co do finansów publicznych kraju, ale także to, że Francja musi zaciągać nowe długi na wyższy procent; to samo dotyczy rolowania istniejącego zadłużenia, kiedy musi ono zostać spłacone. Już teraz koszty odsetkowe Francji wynoszą około 58 mld euro, co stanowi około 10 proc. całego budżetu państwa.
Obawa przed kolejnym kryzysem w strefie euro
Obserwując rentowność obligacji państwowych, powraca obawa przed kolejnym kryzysem strefy euro. Od 2011 roku do lata 2012 roku rentowności obligacji coraz większej liczby krajów strefy euro gwałtownie rosły — napędzane przede wszystkim obawą przed bankructwem Grecji. Wyższe rentowności zwiększyły nie tylko koszty zadłużenia państw, ale również pogorszyły perspektywy wzrostu gospodarczego — a w konsekwencji prognozy wpływów podatkowych. W rezultacie powstała spirala coraz wyższych rentowności i odsetek w całej strefie euro. Bankructwo jednego lub kilku krajów członkowskich stało się prawdopodobne, a ostatecznie również rozpad unii walutowej.
Ten błędny krąg został przerwany dopiero wtedy, gdy Mario Draghi, ówczesny prezes Europejskiego Banku Centralnego (EBC), ogłosił, że za pomocą interwencji pieniężnych powstrzyma dalszy wzrost rentowności — pod warunkiem spełnienia surowych wymagań. Kryzys ten dotknął również Szwajcarię poprzez masową deprecjację euro w stosunku do franka. Aby przeciwdziałać dramatycznemu umocnieniu franka, Szwajcarski Bank Narodowy po masowych interwencjach na rynku walutowym wprowadził latem 2011 roku minimalny kurs 1,20 franka za euro, który utrzymał do stycznia 2015 roku.
Chociaż rentowność francuskich obligacji państwowych nie odbiega obecnie znacząco od najwyższego poziomu około 3,7 proc. z czasów kryzysu euro, ryzyko takiego rozwoju wydarzeń ocenia się na razie jako niewielkie, także dlatego, że rentowność ostatnio znów nieco spadła. W artykule w „Financial Times” Natacha Valla, dziekan wydziału ekonomii paryskiego uniwersytetu Sciences Po i była dyrektor generalna EBC, tłumaczy względny spokój na rynkach przekonaniem, że również tym razem EBC lub inne kraje strefy euro udzielą pomocy. Ekonomistka wątpi jednak, że Francja może liczyć na takie wsparcie. Ostrzega również, że kryzysy rynkowe nie rozwijają się w sposób liniowy i powolny, lecz zazwyczaj eskalują nagle — zwłaszcza gdy dodatkowe kryzysy międzynarodowe pogarszają już i tak delikatną sytuację.
Należy również wziąć pod uwagę fakt, że spójność państw strefy euro i tak ucierpiała od czasu kryzysu euro; w wielu krajach zyskują na popularności partie lub dochodzą do władzy rządy, które stawiają interesy narodowe ponad wspólnotowe. Stabilność polityczna maleje nie tylko we Francji.
Natacha Valla podkreśla jednak również, że Francja nie ma problemu z niewypłacalnością. Kraj ten jest zasadniczo bogaty, a jego gospodarka jest wystarczająco silna, aby sprostać kosztom zadłużenia. Gospodarka francuska należy do najbardziej innowacyjnych na świecie, dysponuje wieloma międzynarodowymi liderami, zwłaszcza w obszarze high-tech. Na przykład francuski start-up Mistral AI wyprzedza wszystkich innych europejskich dostawców w dziedzinie sztucznej inteligencji.
Problemem jest polityka, która nie dba o ustabilizowane finanse publiczne i wykazuje niewielkie zrozumienie dla ram gospodarczych. Jak ukazuje przebieg ostatnich wydarzeń, kryzys nie prowadzi tutaj do poprawy. Polaryzacja polityczna nadal się pogłębia, a niewiele wskazuje na to, by wady strukturalne miały zostać usunięte — wręcz przeciwnie. Nawet jeśli na pewien czas miałby znów zapanować względny spokój, gwałtowny wzrost rentowności i stóp procentowych jest stałym zagrożeniem — a tym samym również ryzykiem spirali kryzysowej, która objęłaby całą Europę.
Powyższy tekst stanowi tłumaczenie artykułu ze szwajcarskiego serwisu Handelszeitung
Dziękujemy, że przeczytałeś/aś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło