Argentyński prezydent Javier Milei poprowadził swoje ugrupowanie do oczywistego triumfu w niedzielnych wyborach parlamentarnych w połowie kadencji. Ekstremalne redukcje kosztów, redukcje zatrudnienia w resortach i biurach oraz liberalizacje ekonomiczne, jak się okazało, nie odsunęły od niego społeczeństwa, a na odwrót. Spójrzmy na rezultaty rządów libertariańskiego przywódcy.

Partia Javiera Milei, La Libertad Avanza, uzyskała blisko 41 proc. głosów. Przed wyborami jego formacja miała zaledwie siedem mandatów w Senacie i 37 miejsc w izbie niższej parlamentu. Aktualnie obsadzi 13 z 24 miejsc w Senacie i 64 ze 127 miejsc w izbie niższej. Zdecydowanie uprości to prezydentowi realizację jego śmiałego programu gospodarczego. Programu drastycznego zmniejszenia wydatków publicznych i deregulacji ekonomii.
Argentyński indeks giełdowy Merval podniósł się w dzień po wyborach aż o 21,8 proc., a obligacje rządowe raptownie poszły w górę, co wywołało spadek ich rentowności. To wpłynie pośrednio na zmniejszenie kosztu obsługi długu przez państwo. Rynek coraz bardziej wierzy w Argentynę. Argentyńskie peso zyskiwało nawet 10 proc. w zestawieniu z dolarem amerykańskim, by potem w poniedziałek zredukować zysk do 3,9 proc.
Milei nie realizuje przy tym swoich przemian sam. Jego amerykański sprzymierzeniec Donald Trump zasugerował ostatnio, że niedawno obwieszczona przez USA ewentualna pomoc w wysokości 40 mld dol. dla Argentyny będzie uzależniona od tego, czy Milei utrzyma impet polityczny. — Jeśli wygra, zostaniemy z nim. Jeśli nie wygra, odejdziemy — oznajmił Trump. I wygrał, zyskując co najmniej dwa lata na realizację kolejnych modyfikacji.
Hiperinflacja na straconej pozycji
Porównuje się zmiany wprowadzane przez Javiera Milei do reform Leszka Balcerowicza. Balcerowicz podobnie jak teraz Milei za priorytet po okresie PRL wziął walkę z inflacją i przywrócenie siły krajowej walucie. Jednakże jest różnica w metodach tej walki.
Deregulacja gospodarki za Milei dokonuje się w piorunującym tempie, tymczasem w Polsce powszechna prywatyzacja, część „planu Balcerowicza” nastąpiła dopiero trzy lata po odejściu jego autora z funkcji wicepremiera i ministra finansów w 1991 r. Za Balcerowicza nie likwidowano ministerstw i nie zwalniano masowo pracowników administracji publicznej. Milei natomiast metody walki z inflacją poszukuje właśnie m.in. w radykalnych cięciach wydatków rządu i spadku wpływu rządu na gospodarkę.
Milei zredukował m.in. budżety na edukację, emerytury, opiekę medyczną, infrastrukturę i zlikwidował wiele dotacji, a także zwolnił dziesiątki tysięcy pracowników sektora publicznego. To skrajnie wolnorynkowe podejście bardziej zgodne z ideami Janusza Korwin-Mikkego niż Leszka Balcerowicza. Dla Milei liczy się wolny rynek, a nie państwo i jego wpływ na gospodarkę realizowany przez urzędników.
Efekty są jak na razie co najmniej zachęcające. Na pierwszy ogień weźmy inflację, bo to był jeden z najbardziej dostrzegalnych skutków zapaści wywołanej przez poprzednie, wieloletnie rządy peronistów, które skutkowały wieloletnim dodrukiem pieniądza. We wrześniu inflacja wyniosła w Argentynie 31,8 proc. rok do roku. To sporo, ale w przypadku Argentyny, która jeszcze w kwietniu 2024 r. miała inflację 292 proc. to redukcja wręcz gigantyczna. Ostatni raz ceny w Argentynie rosły wolniej w lipcu 2018 r.

Najszybciej w skali 12 miesięcy wzrosły we wrześniu ceny usług edukacyjnych (+62,2 proc. rdr) i koszty utrzymania lokum w tym ceny wody, prądu i gazu (+49,3 proc. rdr) — podaje argentyński GUS, czyli INDEC. To ostatnie jest rezultatem wyeliminowania dotacji do mediów przez rząd, takich jak woda, gaz i prąd, co spowodowało duży wzrost cen. W następnym roku tej przyczyny inflacji już nie będzie, a tylko od konkurencji między podmiotami i nacisku mieszkańców zależeć będzie, czy te ceny wzrosną, czy może spadną.
Najwolniej we wrześniu zmieniały się ceny sprzętu domowego (+19,6 proc. rdr) oraz odzieży i obuwia (+19,7 proc. rdr). Żywność podrożała o 27,3 proc. rdr. Jak na polskie kryteria to wysokie tempo postępu drożyzny, ale Argentyńczycy odzwyczajają się dopiero od cen galopujących w setkach procent rocznie. Sama zmiana tego nawyku i brak aprobaty na wysoką inflację jest jednym z czynników ją ograniczających. Ten drugi kluczowy czynnik to brak dodruku pieniądza.
Argentyńczycy wydostają się ponad próg ubóstwa
Kluczowym wskaźnikiem obserwowanym nie tylko przez Argentyńczyków, ale i wszystkich zaciekawionych efektami libertariańskiego sposobu rządzenia jest wskaźnik procentu osób żyjących w ubóstwie. Najnowszy wskaźnik mówi o 24,1 proc. gospodarstw domowych poniżej granicy ubóstwa i że 31,6 proc. ludności, czyli ponad 14 mln żyje w nędzy w 31 największych aglomeracjach Argentyny — podaje INDEC. To bardzo dużo. Największy wskaźnik jest w mieście Concordia we wschodniej Argentynie gdzie w biedzie żyje aż 49,2 proc. ludzi oraz w Gran Resistencia na północnym wschodzie Argentyny (48,1 proc.). Natomiast w Buenos Aires to tylko 15,1 proc. — wynika z ankiet.
Czytaj też: Prezydent Argentyny uwikłany w skandal kryptowalutowy. Opozycja zapowiada impeachment
Ale te 31,6 proc. Argentyńczyków poniżej granicy ubóstwa to jednocześnie jeden z najniższych wskaźników w Argentynie od lat, a konkretnie od pierwszej połowy 2018 r. Kiedy prezydent Milei objął urząd w grudniu 2023 r., ubóstwo dotykało 41,7 proc. populacji. Wskaźnik ten wzrósł do 52,9 proc. w pierwszej połowie 2024 roku po gwałtownej dewaluacji waluty i od tego czasu spada.
INDEC mierzy ubóstwo i skrajne ubóstwo na podstawie zdolności gospodarstwa domowego do zakupu podstawowego koszyka żywnościowego (CBA) i ogólnego koszyka podstawowego (CBT). Argentyńscy ekonomiści wskazują, że powstrzymanie galopu cen jest jednym z czynników redukujących poziom ubóstwa w społeczeństwie — pisał we wrześniu „Buenos Aires Times”. To pokazuje, że dodruk pieniądza najbardziej uderza ostatecznie właśnie w ubogich.
Wydostawanie się ponad próg ubóstwa to jednak nie tylko zasługa redukcji inflacji. Bez wzrostu ekonomicznego by się to nie udało.
Gospodarka wystrzeliła w górę
Jeszcze do 2017 r. Argentyna prześcigała gospodarczo Polskę. Wówczas wartość PKB tego państwa wyniosła 644 mld dol., podczas gdy Polski 528 mld dol. W jeden rok wszystko się zmieniło. Spadek peso spowodował przesunięcie Argentyny z 22. ekonomii świata na 27. miejsce i spadek za Polskę. Ostatnio Argentyna oscylowała wokół miejsc 24-26, a Polska dobija do pierwszej dwudziestki, atakując pozycję Szwajcarii.
Obecnie Argentyna rośnie jednak ostatnio dużo szybciej niż nasz kraj, więc to oni teraz będą nas doganiać. PKB w drugim kwartale br. poszedł im w górę o aż 6,3 proc. po 5,8-procentowym wzroście w kwartale pierwszym — podał INDEC. Prognoza MFW wzrostu o 4,5 proc. wydaje się nie do utrzymania.
W ten sposób szybko nadrobione zostały poprzednie dwa lata spadków: -1,7 proc. rdr w drugim kwartale 2024 r. i -4,9 proc. w drugim kwartale 2023. Co trzeba zaakcentować, we wzroście w drugim kwartale decydującą rolę miały nakłady inwestycyjne, co świadczy o zdrowych podstawach marszu gospodarki w górę.

Inwestycje wzrosły w drugim kwartale o aż 32,1 proc. rdr, konsumpcja prywatna o 9,9 proc. rdr, konsumpcja publiczna o 0,6 proc., a eksport towarów i usług o 3,3 proc. Jednocześnie import co prawda był wyższy o aż 38,3 proc. rdr, ale patrząc na statystyki konsumpcji trzeba przypuszczać, że to bardziej import inwestycyjny, niż przejadania poprawy sytuacji gospodarczej.
Pensje w górę powyżej inflacji
Ludzie przy tym już widzą w swoich wynagrodzeniach, że jest lepiej. W lipcu płace poszły w górę o aż 53,2 proc. rok do roku, czyli przebiły inflację (36,6 proc. rdr w lipcu).
Przy tym największe podwyżki o aż 139,7 proc. były w lipcu w sektorze prywatnym nierejestrowanym. Sektor publiczny podniósł płace o 41,3 proc., czyli ci, którzy zostali po wielkich zwolnieniach mają teraz lepiej. Sektor prywatny rejestrowany podniósł pensje w lipcu najmniej, ale też wyraźnie powyżej inflacji bo o 39,8 proc.
Przy czym ten ostatni zatrudnia najwięcej, bo aż 50,2 proc. pracujących w gospodarce, a ten pierwszy 19,9 proc. W sektorze publicznym pracuje prawie 30 proc. ludzi.
Bezrobocie stabilne
W przeciwieństwie do reform Balcerowicza w Polsce na początku lat 90. ub. wieku, argentyńskie włączenie w zmiany radykalnej deregulacji gospodarki spowodowało, że nie widać w Argentynie wzrostu bezrobocia. I to mimo wspomnianych wyżej wielkich zwolnień w administracji. Inna sprawa, że oni już jednak funkcjonowali przynajmniej częściowo w reżimie gospodarki rynkowej, a my z PRL wpływaliśmy na zupełnie „nowe wody”.
W drugim kwartale br. bez pracy było w Argentynie tylko 1,1 mln osób, czyli 7,6 proc. siły roboczej w zestawieniu z 7,9 proc. w kwartale pierwszym. Rok do roku bezrobotnych nie przybyło. Jest ich tyle samo.
Dla porównania w Polsce bezrobocie w latach 90. apogeum osiągnęło w lipcu 1994 r., osiągając poziom 16,9 proc. Rosło przy tym prawie bez przerwy od początku 1990 r. do lipca 1994. W Argentynie już widać spadek bezrobocia i co ważne — przy wzroście zatrudnienia, więc nie wynika to z wysłania części ludzi na emerytury.
W Argentynie pracuje 13,3 mln osób spośród 29,9 mln mieszkańców 31 aglomeracji, bo to tylko w nich robione są regularne badania statystyczne. To o 6 tys. więcej niż 12 miesięcy wcześniej. Łącznie mieszkańców Argentyny jest 47,5 mln.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło



