Zabrze przez długi zwalnia urzędników. Wiele miast idzie w tę samą stronę

Wyborców cieszą nowe rzeczy w mieście. Nowa fontanna, nowa kostka brukowa potem zrywana, bo zapomniano o drzewach, basen, dofinansowanie klubu piłkarskiego. To jednak wszystko kosztuje. Walka o pieniądze unijne, ale też lekka ręka w wydatkach na atrakcje, do których potem trzeba tylko dokładać, doprowadzają niektóre polskie miasta już na skraj. Nie jest ich mało.

Stadion Zabrze ma piękny. Jest też właścicielem klubu piłkarskiego, który bije się o najwyższe trofea. Tylko pieniędzy nie ma. Podobnie jak wiele innych miast w Polsce
Stadion Zabrze ma piękny. Jest też właścicielem klubu piłkarskiego, który bije się o najwyższe trofea. Tylko pieniędzy nie ma. Podobnie jak wiele innych miast w Polsce | Foto: Daniel Jedzura / Shutterstock
  • Nowe inwestycje w miastach, takie jak fontanny i baseny są oczekiwane przez mieszkańców, ale przyczyniają się do wzrostu zadłużenia miast
  • Walka o pieniądze unijne prowadzi do nieprzemyślanych inwestycji, które później wymagają ciągłych dopłat
  • Najbardziej zadłużone miasta to Wałbrzych, Łódź, Kraków, Szczecin i Żory, z długiem przekraczającym 80 proc. dochodów
  • Wiele miast pozbyło się klubów piłkarskich, aby zmniejszyć koszty utrzymania
  • Więcej informacji o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl

Zabrze zwalnia kilkudziesięciu pracowników, likwidowane są całe działy, bo miasta na nie nie stać. Wysokie koszty obsługi 800-milionowego długu miasta przytłoczyły 150-tysięczne miasto.

Być może w urzędzie psioczą teraz na Glapińskiego, że tak wysokie stopy utrzymuje, może na Kaczyńskiego, że obciął PIT, a zarazem ich wpływy, a być może widzą jednak jakąś winę tez po swojej stronie lub poprzedników, czyli w brak umiaru, w życiu miasta ponad stan. Naprawdę nie wszystkie inwestycje unijne, czasami przepłacane, są miastu niezbędne. Najpierw trzeba policzyć, ile się ma i dobrze oszacować, co z danej inwestycji wyniknie, jakie są perspektywy budżetu.

66 największych polskich miast, czyli tych na prawach powiatu na koniec marca było zadłużonych na łącznie 51 mld zł, w porównaniu do 45 mld zł 12 miesięcy wcześniej. Na obsługę długu wydały w ub.r. już 2,8 mld zł, przy 1,9 mld zł rok wcześniej. Na inwestycje poszło 22,3 mld zł przy 14,7 mld zł rok wcześniej.

Dalszy ciąg tekstu pod materiałem wideo

Planowanie budżetu wakacyjnego to dobra okazja do edukacji finansowej dzieci

Zabrze nawet wcale nie wyglądało tak najgorzej, żeby je wyszczególniać, no ale skoro zwalnia pracowników, więc sytuacja jest podbramkowa. Dziura w ubiegłorocznym budżecie wyniosła 144 mln zł przy wpływach 1 mld 330 mln zł, a dług doszedł do poziomu „tylko” 62 proc. rocznych dochodów. To „tylko” dodaliśmy wyłącznie dlatego, że rekordzistą jest Wałbrzych z 91 proc., więc przy nim Zabrze prezentuje się nieźle.

No ale po co właściwie załamywać ręce nad takim zadłużeniem, skoro budżet państwa przy przychodach 574 mld zł w 2023 r. miał na koniec dług general government 1 bln 691 mld zł, czyli 195 proc. dochodów? Najbardziej zadłużone duże polskie miasto jest w proporcji do wpływów o ponad połowę mniej zadłużone niż państwo. Tyle że Skarb Państwa możliwości pokrycia niedoboru ma więcej. A przykład Zabrza pokazuje, że dług przekraczający 60 proc. dochodów miasta może już być zabójczy.

Czytaj też: Resort finansów ujawnił skalę zadłużenia rządu i samorządów

Najmniej zadłużone miasta to natomiast: Jastrzębie-Zdrój z długiem o wartości 4,8 proc. dochodu w 2023 r. i poniżej 14 proc. jeszcze Nowy Sącz, Biała Podlaska i Sopot.

HtmlCode

Największe wartościowo deficyty wykazały w ub.r. budżety: Warszawy (minus 2,4 mld zł), Krakowa (minus 1,7 mld zł) oraz Łodzi (minus 1,1 mld zł), ale w przypadku Warszawy dług to zaledwie 25 proc. rocznego dochodu. W przypadku Krakowa i Łodzi to już odpowiednio: 83 i 85 proc. dochodów.

Pięć miast o największym wskaźniku zadłużenia to w kolejności: Wałbrzych, Łódź, Kraków, Szczecin i Żory. Wszystkie mają zadłużenie na poziomie ponad 80 proc. dochodów. Wspominane na wstępie Zabrze jest 12. najbardziej zadłużonym na 66 miast na prawach powiatu.

Wątek piłkarski

Gmina Zabrze na koniec ub.r. była właścicielem 85,2 proc. akcji Górnika Zabrze. Na posiadanie zawodowego klubu stać przeważnie najbogatszych, bo trzeba do polskiej piłki dokładać rocznie dziesiątki milionów złotych. Takie są u nas standardy, a zarabiają nieliczni, jak właściciel Lecha Poznań, choć dywidendy jeszcze nie powąchał.

U nas też tradycyjnie rządcy miast czasami chcą mieć klub, „no bo tradycja”, „no bo kibice potrzebują”, czasem nie dokładając do szpitali lub ZOO, byle klub miał. Jak wygląda gra w menadżera piłkarskiego u pozostałych wysoko zadłużonych miast poza Zabrzem?

Kraków sprzedał akcje MKS Cracovia w ub.r. i już nie musi ponosić kosztów utrzymania klubu na powierzchni, w Pogoni Szczecin miasto też nie jest akcjonariuszem, podobnie jak w przypadku ŁKS, Widzewa i Motoru Lublin. W Stali Rzeszów miasto ma już tylko akcje dające 0,1 proc. głosów.

Śląsk Wrocław to wciąż oczko w głowie władz miasta, bo to uratowało klub, skupując w końcówce ubiegłego roku wszystkie akcje poza jego własnością za niecałe 4 mln zł i dofinansowując, by potem sprzedać ponad połowę akcji trzem wrocławskim firmom. Korona Kielce według stanu sprzed 12 miesięcy jest własnością miasta.

Autor: Jacek Frączyk, dziennikarz Business Insider Polska

Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.

Источник

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *