„Interwencja”. W domu ustawiają baseny dla dzieci. Bezradność mieszkańców kamienicy

„Interwencja”. W domu ustawiają baseny dla dzieci. Bezradność mieszkańców kamienicy - INFBusiness
Interwencja

Mieszkańcy spalonej kamienicy w Połczynie-Zdroju zabezpieczają dach, na którym stoją brodziki dla dzieci.

Tragedia mieszkańców kamienicy w Połczynie-Zdroju. Najpierw w ich budynku wybuchł pożar, a od stycznia budynek niszczeje bez remontu. Dzieje się tak, mimo że budynek jest ubezpieczony, a zarządca nieruchomości otrzymuje odszkodowanie. Lokatorzy robią wszystko, co w ich mocy, aby uratować budynek. W środku zainstalowali baseniki dla dzieci, aby zbierać wodę podczas deszczu. Materiał filmowy z filmu „Interwencja”.

W nocy 22 stycznia wybuchł pożar w kamienicy przy ul. Staszica 5 w Połczynie-Zdroju . Nikt nie został ranny, ale wszyscy mieszkańcy budynku zostali bez dachu nad głową .

„Na początku nikt z nas nie zdawał sobie sprawy, że to pożar. Stało się to bardzo szybko. Wyszliśmy w piżamach” – wspomina Agata Mańkiewicz-Smolarek.

„Pamiętam, że wzięłam akt notarialny i jakieś dokumenty i wyszłam z domu, żeby zobaczyć, co się dzieje. Potem wróciłam po psa” – mówi Dagmara Wysocka.

Pożar był tak rozległy, że praktycznie nie można było nic zrobić, tylko czekać na straż pożarną. Wyszedłem z budynku i staliśmy tam, obserwując całą akcję. Dostałem zawału, nic potem nie pamiętam… Wiem, że wsadzili mnie do karetki i zawieźli do szpitala” – wspomina Tadeusz Jakubowski.

Zaraz po pożarze pięć rodzin otrzymało natychmiastową pomoc od swoich krewnych i burmistrza. Jednak rodzina pani Agaty znalazła się w wyjątkowo trudnej sytuacji.

Pożar kamienicy w Połczynie-Zdroju. Zarządca umywa ręce.

„Pierwsze trzy tygodnie spędziliśmy u znajomego, który dał nam mieszkanie, a po trzech tygodniach wynajęliśmy mieszkanie obok, u sąsiadów, którzy pracują za granicą. Oni po prostu wynajęli nam mieszkanie. Teraz musimy płacić raty kredytu hipotecznego, fundusz remontowy i koszty wynajmu mieszkania. To 3000 zł, koszty kredytu hipotecznego to prawie 2000 zł, do tego dochodzi jeszcze 700 zł, czyli prawie 6000 zł. Mamy troje dzieci, w tym jedno niepełnosprawne. Mąż pracuje i zarabia około 8000-9000 zł. Nie wiem, jak długo damy radę. Niewiele nam zostało do życia, zwłaszcza że jest nas pięcioro” – mówi Agata Mańkiewicz-Smolarek.

Budynek jest własnością wspólnoty, która wyznaczyła i zatrudniła zarządcę nieruchomości. Mieszkańcy byli przekonani, że zajmie się on formalnościami związanymi z odbudową dachu. Niestety, tak się nie stało.

„Dzień po pożarze policja wezwała mnie, żebym otworzył mieszkanie, ponieważ inspektor pożarnictwa chciał sprawdzić piece. Zasugerowali zarządcy budynku, żeby jak najszybciej zabezpieczył dach, ponieważ stropy są gliniane i jeśli będzie padać, cały budynek się zawali. Kiedy poinformowaliśmy zarządcę budynku, przyjechał, rozłożył plandeki na podłodze i kazał mi iść do ratusza i poprosić strażaków i prezydenta o zabezpieczenie dachu ” – mówi Grzegorz Jakubowski, mieszkaniec budynku.

Inny mieszkaniec, Piotr Smolarek, dodaje: – Po pożarze nie mieliśmy nic, żadnych strat, dopiero później, jak przyszedł deszcz.

Mieszkańcy zabezpieczyli dach… basenami dla dzieci

Budynek był ubezpieczony, ale wszystkie wypłacone dotychczas środki zostały przeznaczone na demontaż kominów, naprawę pożaru, usunięcie gruzu i przygotowanie planu ewentualnej odbudowy. Jedyne ubezpieczenie na wymianę spalonego dachu zostało zapewnione przez samych mieszkańców.

„Konstrukcja została zbudowana, a moim pomysłem jest ochrona sąsiadów i zapobieżenie zawaleniu się budynku. Chodzi o zbieranie wody do basenów dla dzieci, które kupiłem za własne pieniądze, bo nie mogłem wymyślić innego sposobu na ochronę dachu ” – mówi Grzegorz Jakubowski.

Przed pożarem mężczyzna mieszkał w 120 metrach kwadratowych. „Moje mieszkanie jest dziś warte zero, a wcześniej na pewno około 400 tysięcy złotych. Z nieoficjalnych źródeł wiemy, że budynek zostanie zburzony. Nie mamy jeszcze żadnych wieści od zarządcy nieruchomości. Ale po pożarze zaczęliśmy go uważać za Boga. Myśleliśmy, że to właściwy człowiek, żeby nam pomóc, ale od czasu pożaru nic, absolutnie nic nie zrobił ” – dodaje Grzegorz Jakubowski.

„Proszę skontaktować się z zarządem. Mają już uchwały przyjęte przez społeczność, więc proszę zapoznać się z dokumentami, a potem przyjść do mnie. Mam już wolne i pracuję do 15:00. Nie mogą dojść do porozumienia. Wiecie, panowie, kiedy ludzie się kłócą, to jest ich sześciu, no wiecie… Cóż, działam na podstawie Ustawy o nieruchomościach mieszkalnych. Są właściciele, oni podejmują decyzje. Pewnie dlatego, że projektant powiedział mi, że potrzebna będzie nowa belka wieńcowa. Po jej zamontowaniu budynek będzie otwarty przez trzy miesiące. Niezależnie od tego, czy zabezpieczą ją teraz, czy nie… Tam będzie padał śnieg, niedługo będzie wrzesień, a zanim zaczną prace, będzie listopad i wszystko będzie się tam walić” – słyszymy od zarządcy nieruchomości.

Poprzedni zarządca rozwiązał umowę z zarządem wspólnoty. Mieszkańcy zostali pozostawieni samym sobie. Wierzą, że budynek nie zostanie odbudowany z pieniędzy z ubezpieczenia. Agata i jej mąż nie wiedzą, jak długo jeszcze będą w stanie utrzymać pięcioosobową rodzinę za 3000 zł miesięcznie.

„Wciąż się boję. Nie wiem, co dalej. Nie wiemy, ile to potrwa z kamienicą. No i oczywiście mieszkanie też wymaga remontu, więc mamy jedną wielką niewiadomą” – podsumowuje Agata Mańkiewicz-Smolarek, mama trójki dzieci.

Materiał wideo dostępny na stronie programu „Interwencja” .

WIDEO: Kaski rowerowe dla dzieci są opcjonalne? Głośny projekt Ministerstwa Infrastruktury

„Interwencja”. W domu ustawiają baseny dla dzieci. Bezradność mieszkańców kamienicy - INFBusiness

Monika Bortnowska / mjo / polsatnews.pl

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *