Zadeklarowany przeciwnik ustanowienia 24 grudnia dniem wolnym od pracy przepracował Wigilię w jednym z warszawskich dyskontów. Jak dajemy prezenty typu wolna Wigilia, to pamiętajmy, że ktoś na tym straci — mówił po zakończonej zmianie.
Ryszard Petru od rana pracował w jednej ze stołecznych Biedronek, czemu przyglądali się m.in. dziennikarze. Jak mówił reporterom, dzień zaczął od wypieku chleba, rozkładał pieczywo, owoce, a także obsługiwał klientów przy kasie. Wskazywał, że klienci oczekują szybkiej obsługi, co tworzy dużą presję.
Towarzyszyliśmy Ryszardowi Petru podczas pracy w Wigilię. Poseł zatrudnił się w Biedronce
„Szanowni Państwo, spędziłem dzisiaj dzień pracy w tejże Biedronce, na warszawskim Wilanowie. Byłem tutaj o 6:15, 6.20. Byłem na kasie, rozkładałem towar, poprawiałem też warzywa, owoce. Potem na przykład na zapleczu współwypiekałem chleb czy też inne pieczywa. Wkładałem również do takiej prasy specjalnej różnego rodzaju tekturę, aby została zgnieciona. Byłem też na kasie samoobsługowej, gdzie trzeba na przykład pomagać ludziom, którzy mają problem z przejściem przez tę kasę ” — powiedział Petru.
Pytany przez dziennikarzy na temat przemyśleń oraz wrażeń po jednym dniu pracy w Biedronce Petru stwierdził, że praca „była ciężka, ale nie bardzo ciężka”.
— Jestem zmęczony, ale nie mogę powiedzieć, że jestem wykończony. Oczywiście miałem też taryfę ulgową, ale z drugiej strony były media, które zabierały trochę czasu – powiedział poseł.
Petru jest przeciwnikiem ustanowienia Wigilii świąt Bożego Narodzenia dniem wolnym od pracy. W ostatnim czasie, kiedy w Polsce trwała debata nad zgłoszonym przez Lewicę projektem ustawy w tej sprawie, zapowiedział, że zamierza spędzić tegoroczną Wigilię w pracy. I to nie w Sejmie, a przy sklepowej kasie.
Akcja Petru była szeroko komentowana w mediach społecznościowych. Oprócz szeregu niepochlebnych opinii w rodzaju „zabawa w pracę”, „medialna błazenada”, pojawiały się też pozytywne komentarze doceniające konsekwencję w realizacji własnych zapowiedzi.
Pracownicy Biedronki, w której odbywał się happening odsyłali dziennikarzy do kierownictwa sklepu, nie chcąc komentować akcji Petru. Klienci najczęściej o tym, że obsługuje ich poseł dowiadywali się od dziennikarzy.
Kwitowali tę informację uśmiechem. „Dobrze, że przyszedł, skoro zapowiedział” — powiedział jeden z mężczyzn. Wśród sklepowych uliczek można jednak było usłyszeć również ironiczne uwagi: „popracowałby tak codziennie, to by zobaczył„.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło