Czy stanowisko Donalda Trumpa podważa procesy zapoczątkowane Porozumieniem Paryskim? Jaką pozycję zajmują obecnie Chiny w globalnej ochronie klimatu i dlaczego Unia Europejska ma trudności z wypracowaniem własnego stanowiska? Czego będą dotyczyć dyskusje na listopadowej konferencji COP30 w Brazylii? Katarzyna Snyder, ekspertka ds. międzynarodowej polityki klimatycznej, wyjaśnia te i inne kwestie w wywiadzie dla naszej redakcji. „Największą przeszkodą są Stany Zjednoczone i Donald Trump” – mówi.

- Czasu na spowolnienie wzrostu temperatury na świecie jest coraz mniej, a największym hamulcem w tym procesie są obecnie Stany Zjednoczone.
- Chiny ogłosiły swój plan klimatyczny na rok 2035 podczas Zgromadzenia Ogólnego, po raz pierwszy deklarując konkretne cele redukcji emisji gazów cieplarnianych
- Unia Europejska, która musi ustalić wewnętrzny cel redukcji emisji do roku 2040, nie ogłosiła własnego planu.
- Najprawdopodobniej jego istotną częścią będą tzw. kompensacje emisji dwutlenku węgla
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na Businessinsider.com.pl
Katarzyna Snyder jest ekspertką z doświadczeniem w negocjacjach ONZ od 2008 r., współorganizatorką szczytów COP19 i COP24, doradcą politycznym Polskiej Prezydencji w Radzie UE w 2025 r. ds. polityki klimatycznej, wykładowczynią na Uniwersytecie Carnegie Mellon i ekspertką Green Economy Institute.
Szymon Majewski, Business Insider Polska: Na jakim etapie jest globalna polityka klimatyczna po ogłoszeniu wycofania się USA z Porozumienia Paryskiego? Czy cel ograniczenia wzrostu temperatury do 1,5 stopnia Celsjusza w porównaniu z epoką przedprzemysłową jest nadal aktualny i realistyczny?
Katarzyna Snyder, Green Economy Institute: Oczywiście wycofanie się USA z Porozumienia Paryskiego nie jest dobrą wiadomością, ale nie rujnuje całego globalnego procesu klimatycznego. Obecnie obserwuję rozmowy w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ w Nowym Jorku. Z pewnością nie jesteśmy w szczytowej formie – dziesięć lat temu, podczas negocjacji Porozumienia Paryskiego, atmosfera była zupełnie inna. Ku mojemu rozczarowaniu, Stany Zjednoczone odgrywają obecnie negatywną rolę w globalnych działaniach na rzecz ochrony klimatu. Dobrą wiadomością jest jednak to, że polityka klimatyczna została wpisana w politykę fiskalną, gospodarczą, przemysłową i rozwojową praktycznie każdego kraju na świecie. Spodziewam się, że zdecydowana większość, jeśli nie wszystkie, Strony Porozumienia przedłożą swoje plany ochrony klimatu, tzw. NDC, przed listopadową konferencją w Belém w Brazylii. Trend przechodzenia gospodarek na zieloną i czystą energię postępuje, niezależnie od zaangażowania Stanów Zjednoczonych. Tempo tego postępu to oczywiście osobna kwestia.
To rzeczywistość polityczna – ale jak wygląda z perspektywy fizyki? Raport za raportem pokazuje, że globalne ocieplenie przyspiesza, a czasu na jego spowolnienie jest coraz mniej.
Prezentacje naukowców na szczycie klimatycznym Zgromadzenia Ogólnego ONZ 24 września wskazują, że cel 1,5°C jest nadal osiągalny, choć w coraz mniejszym stopniu. „Okno jest wciąż otwarte, ale ledwo”. Gdyby świat podjął dziś intensywne działania w celu redukcji emisji gazów cieplarnianych, cel byłby osiągalny, ale realizm polityczny każe mi stwierdzić, że szanse na jego osiągnięcie są prawdopodobnie bardzo nikłe. Nie oznacza to, że nie powinniśmy zrobić tyle, ile realnie możemy. Kluczowe jest to, czy ocieplenie do 2050 roku osiągnie 2°C, 2,1°C, czy 3°C. Różnice między tymi poziomami przekładają się na straty rzędu milionów dolarów w wyniku klęsk żywiołowych lub zgonów spowodowanych ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi. Nauka wskazuje, że utrzymanie ocieplenia na poziomie 1,5–2°C pozwoliłoby ludzkości dostosować się do zachodzących zmian i nadal funkcjonować. Co dziesiąta część stopnia globalnego ocieplenia ma dalekosiężne konsekwencje i rosnące koszty dla wszystkich gospodarek na całym świecie. Musimy zrobić tyle, ile realnie możemy i dążyć do zrobienia więcej.
Czym jest szczyt klimatyczny Zgromadzenia Ogólnego ONZ? Jak ma się on na przykład do corocznych konferencji Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie Zmian Klimatu, znanych również jako COP, z których kolejna odbędzie się w listopadzie w Belém w Brazylii?
Szefowie państw i rządów z całego świata uczestniczą w Zgromadzeniu Ogólnym. To doskonała okazja, aby „zmierzyć” globalne nastroje i sprawdzić, które tematy są w tym roku naprawdę ważne z perspektywy międzynarodowej. Jeszcze kilka lat temu klimat znajdował się na szczycie agendy; dziś nadal znajduje się w pierwszej piątce priorytetów, ale moim zdaniem nie jest już numerem jeden. Sekretarz Generalny ONZ, Antonio Guterres, jest głęboko zaangażowany w globalne działania na rzecz ochrony klimatu i sprawiedliwości klimatycznej, dlatego zawsze organizuje dodatkowe trzygodzinne wydarzenie podczas Zgromadzenia Ogólnego, zwane Szczytem Klimatycznym Sekretarza Generalnego. W tym roku Guterres wyraził oczekiwanie, że szefowie państw i rządów przedstawią swoje plany klimatyczne na rok 2035. Porozumienie paryskie wymaga przedstawiania tych planów co pięć lat. Zobowiązania muszą zostać podjęte przed COP 30, dlatego szczyt Zgromadzenia Ogólnego to moment, w którym przywódcy mogą je przedstawić. To katalizator woli politycznej i działań na rzecz klimatu. Po tym spotkaniu złożono ponad 100 nowych planów klimatycznych, w tym chiński.
Rozmawiamy dzień po szczycie. Co się tam wydarzyło i czego możemy się spodziewać na listopadowym COP?
Głównym punktem programu było ogłoszenie przez Chiny planu klimatycznego na rok 2035. Xi Jinping po raz pierwszy ogłosił bezwzględny cel redukcji emisji o 7-10 procent do 2035 roku. Analitycy debatują nad interpretacją tych słów – punktem odniesienia ma być rok szczytowych emisji w Chinach, ale nie jest jasne, czy jest to rok oficjalnie wskazany w dokumentach, czy rzeczywisty rok. Nieznany jest również rok bazowy. Chiński NDC prawdopodobnie zostanie opublikowany w formie pisemnej w tym tygodniu, co umożliwi dokładniejsze przyjrzenie się. Unia Europejska również zabrała głos, ogłaszając niedawne porozumienie swoich ministrów środowiska. Ursula von der Leyen powiedziała, że UE będzie kontynuować transformację energetyczną, a nowy plan klimatyczny wskaże cel redukcji emisji w przedziale od 66 do 72 procent do 2035 roku.
Czytaj także: Rozpoczynają się negocjacje nad nowym budżetem UE. Polska może stracić miliardy [WYWIAD]
Dwa lata temu COP w Dubaju z powodzeniem przyjęło deklarację dotyczącą wycofania paliw kopalnych, potrojenia mocy odnawialnych źródeł energii i podwojenia efektywności energetycznej do 2030 roku. W zeszłym roku na konferencji w Baku dyskutowano o finansowaniu działań adaptacyjnych. Jakie będą główne tematy tego COP?
Głównym tematem tegorocznego COP są właśnie te nowe plany klimatyczne na rok 2035 – tzw. wkłady NDC (Nationally Determined Contributions), które nie podlegają negocjacjom. Każdy kraj lub blok, taki jak UE, ustala je niezależnie. Nie jest to zadaniem negocjatorów. Sama agenda negocjacyjna konferencji w Belém jest bardzo skromna i specjalistyczna; koncentruje się na przykład na szczegółowych wskaźnikach adaptacji, dalszym poszukiwaniu źródeł finansowania oraz kwestii programu sprawiedliwej transformacji. Nie ma w niej niczego, na czym brazylijska prezydencja COP30 mogłaby budować swoją markę. Jednak w swojej narracji Brazylijczycy poświęcają znaczną uwagę egzekwowaniu i wdrażaniu wcześniej wynegocjowanych porozumień. Koncentrują się na przykład na uwzględnianiu interesów ludności rdzennej, a także szeroko mówią o ochronie lasów tropikalnych. Szczególnie duży nacisk kładzie się na tę ostatnią kwestię – prezydent Lula powiedział w Nowym Jorku, że należy stworzyć mechanizm rekompensaty dla krajów, które chronią swoje lasy i nie eksploatują ich gospodarczo. Dla Brazylii jest to trudne zadanie. Nie jest przypadkiem, że COP ma się odbyć w Belem, które jest zupełnie nieprzygotowane do tej roli pod względem logistycznym.
Czy wdrożenie to uwzględnia decyzje podjęte na poprzednich szczytach?
Obejmuje to realizację wszystkich zapowiedzi, obietnic i celów, określonych zarówno w planach krajowych, jak i dokumentach ONZ. Warto pamiętać, że oficjalna narracja o wycofywaniu paliw kopalnych, choć przyjęta na szczycie w Dubaju w 2023 roku, spotyka się z silnym sprzeciwem krajów takich jak Arabia Saudyjska, które starają się maksymalnie osłabić i złagodzić ten język.
Wdrażanie koncentruje się na przekładaniu słów na odpowiednie działania w sektorze publicznym i prywatnym, samorządach lokalnych oraz we współpracy regionalnej. Może ono dotyczyć konkretnych tematów, takich jak emisja metanu, transport czy ochrona lasów. Wszystkie te zagadnienia cieszą się rosnącym zainteresowaniem. Liczba uczestników COP stale rośnie. Przedstawiciele oficjalni i negocjatorzy delegowani przez państwa stanowią zazwyczaj niewielki odsetek całkowitej liczby uczestników. Coraz ważniejszy staje się udział różnych przedstawicieli globalnego społeczeństwa obywatelskiego, którzy chcą uważnie obserwować negocjacje, a także nawiązywać kontakty, prezentować, omawiać rozwiązania i promować się. Obecnie trwają prace nad skuteczniejszym połączeniem platformy negocjacyjnej z tym, co dzieje się poza salami plenarnymi w świecie rzeczywistym, oraz z podmiotami wdrażającymi postanowienia wynegocjowane przez urzędników.
Organy takie jak UE dysponują konkretnymi narzędziami do egzekwowania swojej polityki – państwa członkowskie mogą na przykład zostać ukarane za niewdrażanie dyrektyw. Jak skuteczna jest ochrona klimatu na poziomie globalnym w przypadku braku globalnej władzy wykonawczej?
Porozumienie paryskie nie ma ani zębów, ani pazurów. Gdyby miało, prawdopodobnie nie zostałoby uzgodnione i przyjęte. To zarówno siła, jak i słabość całego systemu ONZ – uczestniczy w nim niemal każdy, ale jednocześnie schodzimy do najniższego wspólnego mianownika. Egzekwowanie postanowień może opierać się jedynie na presji politycznej, która czasami działa, ale nie zawsze.
Sprawie sprzyja fakt, że w ostatnich latach ochrona klimatu przekształciła się z kwestii politycznej w twardą ekonomiczną kwestię. Zielone technologie stały się tańsze i po prostu opłacalne. Przedkładane plany klimatyczne uwzględniają twarde interesy ekonomiczne. Przykład Chin i Stanów Zjednoczonych doskonale to ilustruje: to wyścig o globalną hegemonię gospodarczą. Chiny starannie przygotowały się do tego wyścigu w ciągu ostatnich 10 lat i obecnie zobowiązały się do utrzymania swojej polityki klimatycznej, koncentrując swoją gospodarkę i eksport na tzw. zielonych technologiach. To z pewnością jest dla nich korzystne, ale również korzystne dla ochrony klimatu. Co ważne, na arenie międzynarodowej Chiny nigdy nie obiecują więcej, niż sądzą, że mogą dać. Unia Europejska ma dokładnie odwrotną tendencję.
Wspomniał Pan, że UE przedstawiła na Zgromadzeniu Ogólnym zgodę na przyjęcie planu klimatycznego (NDC). Jednak sam plan wciąż nie został osiągnięty. Czy ten brak zgody wynika z trudności w ustaleniu wewnętrznego celu redukcji emisji na rok 2040?
Komisarz ds. klimatu Wopke Hoekstra mógł nie poradzić sobie zbyt dobrze z negocjacjami wewnątrzunijnymi, ponieważ podczas ostatniej Rady ds. Środowiska ministrowie zdecydowali o podniesieniu celu na rok 2040 do rangi szefów państw i rządów. To istotna zmiana, ponieważ Rada Europejska podejmuje teraz decyzje jednomyślnie, a nie większością głosów, jak w przypadku zwykłej Rady UE. W praktyce oznacza to, że ostateczna decyzja w tej sprawie zapadnie dopiero 28 października. Rada Europejska podejmie wówczas decyzję, a wkrótce potem ministrowie środowiska będą mogli przyjąć unijny wkład krajowy (NDC) oraz mandat negocjacyjny na COP30.
Przeczytaj także: O 90 procent mniej emisji do 2040 roku? Nadchodzi nowy cel klimatyczny UE.
Droga do neutralności klimatycznej do 2050 roku nie budzi już wątpliwości – ta trajektoria jest wytyczona i nikt nie zamierza jej zmieniać. Problem zaczyna się od celu przejściowego na 2040 rok. Nie chodzi tylko o to, czy redukcja emisji powinna osiągnąć 87, czy 90 procent. Równie ważne są pytania: jak sfinansować tę transformację, które sektory powinny być priorytetowe i jakie konkretne narzędzia pomogą nam ją osiągnąć.
Z jednej strony ambitny cel – na przykład redukcja o 90% – byłby silnym sygnałem dla świata. Z drugiej strony, jeśli nie przygotujemy się dobrze do jego wdrożenia, UE może łatwo stracić wiarygodność. Dlatego dziś ważniejsze niż sama liczba, jest odpowiednie przygotowanie gospodarki na ogromne zmiany, które nas czekają.
Podsumujmy – jeśli UE nie chce narazić się na śmieszność na arenie międzynarodowej, nie przedstawiając planu przed listopadową konferencją w Belém, to czy najpierw nie powinna ustalić własnych priorytetów klimatycznych?
Możemy również zdecydować się na wyprowadzenie planu z istniejącego celu na rok 2050. Stąd przedział 66–72%, o którym mówiła Ursula von der Leyen w Nowym Jorku – dolna granica przedziału odpowiada celowi neutralności klimatycznej na połowę wieku, a górna granica odpowiada celowi redukcji emisji o 90% do roku 2040.
Dokładna treść planu NDC na rok 2035 będzie również zależeć od decyzji UE dotyczących kompensacji emisji dwutlenku węgla, okresów przejściowych i funduszy przeznaczonych na te cele. Zdefiniowanie tych kwestii pomoże krajom takim jak Polska, Francja, Włochy i Niemcy potencjalnie wesprzeć cel redukcji emisji o 90% do 2040 roku. Minister Krzysztof Bolesta zapowiada, że Polska zwróci się również o ocenę skutków, aby określić, jak konkretne decyzje mogą wpłynąć na naszą gospodarkę. W rzeczywistości wszystko to powinno było zostać zrobione w ciągu ostatnich kilku miesięcy, ale Komisja Europejska nie przedstawiła na czas szczegółowej propozycji zmian w prawie europejskim, kilka państw członkowskich przeceniło swoje możliwości i znaleźliśmy się w tym miejscu, w którym jesteśmy teraz. Spóźnione i pochłonięte pracą po upływie terminu.
Cel na rok 2040 umożliwiłby częściową redukcję emisji w UE poprzez tzw. kompensację emisji dwutlenku węgla. Na czym polegałoby to rozwiązanie? Czy Europejczycy, na przykład, finansowaliby utrzymanie kluczowych ekosystemów, jak postuluje Brazylia?
To rozwiązanie może być konieczne. W Unii Europejskiej jesteśmy na etapie, w którym wszystkie „łatwe korzyści” polityki klimatycznej zostały już osiągnięte. Redukcja emisji do 80-90% staje się coraz trudniejsza, ponieważ wymaga interwencji w szczególnie problematycznych sektorach, takich jak niektóre gałęzie przemysłu czy rolnictwo. Dlatego pewien stopień wykorzystania offsetu jest prawdopodobnie niezbędny do osiągnięcia neutralności klimatycznej Europy do połowy stulecia. Dlatego spodziewam się, że dyskusja nie będzie dotyczyła „czy”, ale raczej „ile” – ile zobowiązań redukcyjnych UE może pokryć offset. Propozycje wahają się od 2-3% do nawet 10%.
Choć kompensacje są czasami krytykowane za potencjalne osłabienie działań na rzecz klimatu w samej UE, realistycznie rzecz biorąc, stanowią one narzędzie, które umożliwi nam osiągnięcie naszych ogólnych celów. Inwestowanie w redukcję emisji w innych częściach świata będzie oczywiście musiało być zgodne z globalnymi zasadami handlu emisjami ustanowionymi przez ONZ.
Czy kompensacje można uznać za formę globalnej redystrybucji środków na rzecz ochrony klimatu, tak jak globalne Południe domaga się tego od globalnej Północy?
Ogłaszając plan klimatyczny na rok 2035, chiński przywódca podkreślił koncepcję wspólnej, ale zróżnicowanej odpowiedzialności oraz prawo do rozwoju dla biedniejszych krajów i części świata. Jednak interpretacja przez UE kompensacji emisji dwutlenku węgla jako formy pomocy rozwojowej lub pomocy klimatycznej byłaby źle widziana. Kraje Globalnego Południa stanowczo sprzeciwiają się mieszaniu tych koncepcji, ponieważ nie chcą redukcji funduszy przeznaczanych na te cele ani kreatywnej księgowości. Wierzę, że kompensacja może motywować do pozytywnych działań na rzecz ochrony klimatu w krajach Globalnego Południa, ale musi być wdrażana z zachowaniem pełnej integralności środowiskowej i podlegać starannej weryfikacji.
Jednocześnie absolutnie konieczne jest, aby kraje Globalnego Południa rozwijały się zgodnie z zasadami zrównoważonego rozwoju i zielonej transformacji. W przeciwnym razie nie ma szans na ochronę planety, od której wszyscy jesteśmy zależni.
Kto jest dziś głównym hamulcem klimatycznym na mapie świata?
Niedawno słuchałem dyskusji na temat ograniczenia obecności lobbystów firm paliw kopalnych na konferencjach klimatycznych. Zgadzam się, że to nie jest dobry pomysł – jeśli wykluczymy ich z COP, proces negocjacji stanie się mniej przejrzysty, nie wspominając o sekciarskim charakterze, a lobbing będzie się odbywał za zamkniętymi drzwiami. Wykluczanie głosów uznanych za niewygodne nie prowadzi do niczego dobrego. Proces musi się bronić. Oczywiście branże takie jak naftowa i gazowa są bardzo zainteresowane polityką klimatyczną, ponieważ wpływa ona na ich żywotne interesy. Wśród podmiotów państwowych tradycyjnie siłą destrukcyjną w negocjacjach były kraje OPEC eksportujące ropę, ale dziś, niestety, największym negatywnym graczem są Stany Zjednoczone. Ich wpływ na losy całego świata pozostaje znaczący. Administracja Baracka Obamy odegrała bardzo pozytywną rolę w przygotowaniu i przyjęciu Porozumienia Paryskiego, ale teraz Donald Trump nie tylko kwestionuje zmiany klimatu i torpeduje transformację we własnym kraju, ale także próbuje przekonać innych do zrobienia tego samego. To nowa jakość, której nie należy lekceważyć. Jednak Chiny wyłaniają się jako główny przeciwnik USA w tej dziedzinie. Dziś jesteśmy świadkami bitwy hegemonów w kwestii zielonej transformacji, ale jest to starcie, a nie wyścig.
Dziękujemy za przeczytanie tego artykułu. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Google News.
Źródło



