Laboratoryjna Arabica. Kontrowersyjny plan Nestlé na zbliżający się kryzys kawy.

Corocznie Nestlé przeznacza miliardy na badania nad odpornymi gatunkami kawowca, aby poradzić sobie ze zmianami klimatycznymi i malejącymi zbiorami. Te nowatorskie działania wywołują jednak spory – mogą bowiem spowodować zależność małych plantatorów od korporacji, zamiast wzmacniać ich sytuację. Los kawy jest niepewny.

Metoda wydaje się dość radykalna: naukowiec energicznie odcina młodą sadzonkę kawy od pędu. Potem obcina kolejną, nacina ją, spaja obie części i zabezpiecza taśmą. W ten sposób powstaje hybryda Arabiki i Robusty. To na pozór proste działanie, przeprowadzane w cieplarni szwajcarskiego giganta spożywczego Nestlé w Tours we Francji, ma istotny cel – odnalezienie idealnej rośliny dla przyszłej kawy, a co za tym idzie, ocalenie codziennego zwyczaju milionów miłośników kawy.

Światowa konsumpcja przekracza 3 mld filiżanek kawy dziennie, z czego co siódma pochodzi od Nestlé. Kawa jednak przegrywa w starciu z pogodą: wysokie temperatury, susze i choroby grzybicze skutkują obniżeniem plonów. W niektórych krajach produkcja spadła o dwie trzecie w ciągu 25 lat. Badacze alarmują, że do 2050 roku dostępność może się zmniejszyć o połowę – podczas gdy zapotrzebowanie wzrośnie dwukrotnie.

Nestlé generuje blisko jedną czwartą swoich wpływów ze sprzedaży kawy

Dla czołowego producenta kawy na świecie stawką są ogromne dochody. Nestlé pozyskuje około jednej czwartej swoich wpływów ze sprzedaży produktów kawowych. Zatem nic dziwnego, że koncern aktywnie szuka w laboratoriach sposobów na zażegnanie nadchodzącego kryzysu w dostawach. To kosztowna strategia – kwota równa blisko 2 mld euro rocznie jest przeznaczana na badania i rozwój, z czego pokaźna część dotyczy właśnie kawy.

Organizacje ekologiczne i osoby krytyczne poddają jednak w wątpliwość, kto w rzeczywistości zyskuje na tych innowacjach: plantatorzy czy może sam koncern? Tym bardziej, że szwajcarski potentat spożywczy niejednokrotnie był krytykowany za swoje metody. Niedawno Nestlé było zamieszane w aferę dotyczącą nielegalnych filtrów do wody mineralnej. W walce o przyszłość kawy koncern musi obecnie odpierać oskarżenia, że jego działania tworzą nowe rodzaje zależności. Duża część roślin, nad którymi prowadzone są prace badawcze, może być bowiem rozmnażana tylko w laboratorium.

Tymczasem niewielkie, kilkumilimetrowe roślinki w szklanych pojemnikach prezentują się zupełnie niewinnie. Te kontrowersyjne mikrosadzonki w laboratorium w Tours noszą nazwy takie jak „Star 4” czy „Roubi 1” i są najnowszymi osiągnięciami naukowców Nestlé. Upłynie mniej więcej półtora roku, zanim z „zarodków kawy”, jak nazywają je botanicy koncernu, wyrosną sadzonki na tyle duże, by można je było przesadzić do krajów uprawnych, takich jak Ekwador, Wybrzeże Kości Słoniowej czy Tajlandia.

Tam zaś sytuację komplikują fluktuacje cen w ostatnich latach. Cena ziaren Arabiki wzrosła trzykrotnie w ciągu pięciu lat, a Robusty – nawet czterokrotnie. Dla małych plantatorów brzmi to jak wybawienie, ale w rzeczywistości niewielu z nich na tym korzysta. Największy zysk generuje bowiem przetwarzanie – palenie kawy w krajach uprzemysłowionych. W państwach leżących w strefie równikowej, gdzie delikatna roślina rośnie na terenach wyżynnych, u producentów zostaje jedynie niewielka część wartości rynkowej.

„Nestlé nie zamierza być dystrybutorem roślin”

W Ameryce Łacińskiej rolnicy w minionym roku symbolicznie spalili worki z ziarnami przeznaczonymi dla Nestlé, zarzucając koncernowi wpędzanie ich w ubóstwo i uzależnienie poprzez dumpingowe ceny. Zdjęcia z protestów obiegły świat – to dokładnie ten rodzaj negatywnego rozgłosu, którego Nestlé w tym momencie nie potrzebuje.

Firma i tak odczuwa presję: w ciągu kilku lat miały miejsce trzy zmiany na stanowisku prezesa, ostatnia we wrześniu, gdy Laurent Freixe ustąpił po aferze. Jego następca, Philipp Navratil, ma przywrócić równowagę – zwłaszcza w istotnym segmencie kawowym.

Jednym z ludzi, którzy w Nestlé mają zażegnać kryzys kawowy, jest Stefan Canz. Ten agronom odpowiada za „Nescafé Plan” – wart miliardy program zrównoważonego rozwoju skierowany do plantatorów na całym świecie. Canz podróżuje po globie, szkoli hodowców i rozdaje sadzonki. Regularnie odwiedza również ośrodek badawczy w Tours, gdzie białe kwiaty kawowców lśnią jak małe gwiazdy w sterylnej przestrzeni szklarni, a powietrze wypełnia zapach drewna i kwiatów. Dla koncernu jest ekspertem mającym zabezpieczyć przyszłość kawowego ziarna, a dla plantatorów – łącznikiem między laboratorium a plantacją.

Zarzuty, że Nestlé poprzez nowe odmiany przyczynia się do wyzysku drobnych plantatorów, Canz kategorycznie odrzuca. — Nie zarabiamy na tym i nie mamy zamiaru stać się sprzedawcą roślin — oznajmia, stojąc w przeszklonym holu centrum badawczego i powoli degustując kawę. Sadzonki, jak wyjaśnia, są w większości obszarów uprawnych rozdawane bezpłatnie; jedynie w krajach o wyższym standardzie życia, jak Wietnam, rolnicy ponoszą niewielką opłatę. Uzyskane środki, zaznacza, wracają bezpośrednio do lokalnych struktur, np. w formie wynagrodzeń.

Jednak to właśnie budzi niepokój. — Pojawia się pytanie, co Nestlé zrobi z rezultatami tych hodowli. Jeśli rolnicy będą musieli nabywać nowe rośliny, istnieje ryzyko wpadnięcia w pętlę zadłużenia — przestrzega Claudia Brück z kierownictwa Fairtrade.

WWF również dostrzega zagrożenie: hybrydowe rośliny, które można rozmnażać tylko w laboratorium, mogą prowadzić do zależności. — Rolnicy nie posiadają takiej siły przebicia jak korporacje — stwierdza ekspertka WWF Ulrike Hardner.

Canz ripostuje: — Jeśli my, jako największy producent kawy na świecie, nie będziemy prowadzić badań nad przyszłością roślin, nikt inny tego nie zrobi.

Czasochłonna praca dziesiątek badaczy

W zakładzie przemysłowym w Tours widać skalę wysiłku, jaki Nestlé wkłada w poszukiwanie nowych odmian. Wewnątrz panują warunki tropikalne: temperatura 24°C, wilgotność 65 proc. Na jednym z drzew widnieje żółto-czarna tabliczka z napisem „Pollination in Progress” („Trwa zapylanie”). Na pędach wiszą karteczki z literami i cyframi – botanicy po nich rozpoznają, które eksperymenty właśnie trwają.

Blisko pięćdziesięciu badaczy opracowuje tutaj rośliny kawowca bardziej odporne na suszę, obfite opady, mróz i grzyby. Obok rzędów dojrzałych drzew obwieszonych czerwonymi owocami w szklanych naczyniach rosną setki mikrosadzonek.

Goście są tu rzadkością i mogą wejść tylko w specjalnych kombinezonach, które potem są natychmiast czyszczone – z obawy, by jakiekolwiek nasiono lub pyłek nie wydostały się na zewnątrz. Ponieważ kawowce potrzebują kilku lat, by wydać ziarna o pożądanej wielkości i jakości, praca badaczy w Tours jest niezwykle czasochłonna. W ciągu ostatniej dekady Nestlé opracowało zaledwie dziesięć nowych gatunków kawy i wprowadziło je do krajów uprawnych.

W porównaniu z ogromnym nakładem technologicznym, metody hodowlane Nestlé są zaskakująco tradycyjne. Badacze wykorzystują sekwencjonowanie genomu, by zrozumieć cechy różnych odmian kawy – na przykład ich odporność na „stres wodny” spowodowany obfitymi opadami.

Jednak rośliny rozmnażane są poprzez klasyczne krzyżówki, a nie inżynierię genetyczną. — Nie modyfikujemy genomu roślin ani nie używamy biotechnologii w hodowli — mówi Canz. — Ponieważ istnieje niewiele gatunków kawowca, tradycyjne metody są w tym przypadku wystarczające — dodaje.

Eksperci branżowi to potwierdzają. — Kawa modyfikowana genetycznie zostałaby natychmiast odrzucona przez społeczeństwo. Żaden producent kawy nie mógłby sobie na to pozwolić — mówi Thomas Eckel, właściciel palarni Murnauer Kaffeerösterei i znawca uprawy kawy surowej.

Nawet organizacje ekologiczne, takie jak Fairtrade, przyznają, że inwestycje w badania nad nowymi odmianami są konieczne, by zapewnić kawie przyszłość. Jednak układ sił pozostaje niesprawiedliwy – pomiędzy koncernem, który skupuje co roku ok. 10 proc. światowych zbiorów i może dyktować warunki, a drobnymi plantatorami, dla których zbiory to sprawa przetrwania.

— Co do zasady, nie ma nic złego w tym, że rolnicy uzyskują dzięki nowym roślinom lepsze plony i większe bezpieczeństwo upraw — mówi Felix Ahlers, prezes firmy Frosta i założyciel kawowego przedsiębiorstwa Solino. — Jednak nawet z ulepszonymi odmianami pozostają oni tymi samymi drobnymi plantatorami na miejscu – na pierwszym poziomie łańcucha wartości w branży kawowej — dodaje.

Otrzymują zatem najmniejszą część zysków z obrotu ziarnem.

Czy więc krzyżówki z Tours realnie ocalą kawę, czy też wykreują nowe zależności? Przekonamy się o tym za kilka lat, kiedy nowe rośliny wydadzą owoce. Jedno jest pewne: podczas gdy w laboratoriach Nestlé dojrzewają ziarna przyszłości, obszary uprawne na świecie się zmniejszają. O przyszłości kawy zadecyduje więc nie tylko Nestlé – lecz przede wszystkim rynek. I klimat.

Powyższy tekst jest tłumaczeniem z niemieckiego portalu WELT

Dziękujemy za przeczytanie naszego artykułu w całości. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Google News.

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *