Ogromna powódź w 2024 roku była nieszczęściem, które z różną częstotliwością pojawia się na obszarach naszego kraju. Czy teraz jesteśmy lepiej przygotowani, czy przynajmniej naprawiono zeszłoroczne straty? O tym, ale także o realizacji drogi wodnej na Odrze do Świnoujścia w kontekście tworzenia Parku Narodowego Doliny Dolnej Odry oraz o malejących zamówieniach rządowych na polskim rynku budowlanym z Jakubem Długoszkiem, dyrektorem pionu budownictwa infrastrukturalnego w Budimeksie, największej spółce budowlanej w Polsce, dyskutuje Jacek Frączyk, dziennikarz Business Insider Polska.

Jacek Frączyk, redaktor Business Insider Polska: Upłynął nieco ponad rok od potężnej powodzi na Dolnym Śląsku. Jak obecna sytuacja prezentuje się z perspektywy Budimeksu? Czy w tym roku można stwierdzić, że jesteśmy lepiej gotowi na podobną klęskę?
Jakub Długoszek, dyrektor budownictwa infrastrukturalnego w Budimex S.A.: To bardzo skomplikowane pytanie. W wielu miejscach — np. w okolicy Stronia Śląskiego, Czarnej Góry i Głuchołaz — ubiegłoroczna powódź wywołała poważne zniszczenia, w tym uszkodzenia sieci hydrotechnicznej. Roboty rekonstrukcyjne nadal postępują, a poziom ochrony przeciwpowodziowej nie jest jeszcze w pełni zadowalający. Poprzedni rok skupiał się na usuwaniu następstw żywiołu i odzyskiwaniu podstawowej funkcjonalności, a tam, gdzie było to możliwe, prace naprawcze łączono z unowocześnieniem i zwiększaniem odporności na przyszłe incydenty.
O wadze tych działań przekonaliśmy się, gdy zasadniczą funkcję pełnił zalew Racibórz Dolny, przejmując pokaźną część fali powodziowej. Jesteśmy zadowoleni, że Budimex zrealizował tę największą inwestycję hydrotechniczną w Polsce, fundamentalną dla bezpieczeństwa południa kraju. Akwen o powierzchni ponad 26 km kw. może pomieścić 185 mln m sześciennych wody, osłaniając przed skutkami powodzi blisko 2,5 mln mieszkańców trzech województw śląskiego, opolskiego i dolnośląskiego.
Można się spodziewać, że największa fala inwestycji jest dopiero przed nami.
Należy jednakże zaznaczyć, że tego rodzaju inwestycje wymagają czasu na stworzenie projektów, ocenę konsekwencji powodziowych oraz pozyskanie koniecznych decyzji administracyjnych. Widzimy, że proces ruszył i mamy nadzieję, że w następnych latach skala działań w zakresie obrony przed powodzią będzie się powiększać.
A ile tak mniej więcej Pan ocenia, że trzeba lat, by doprowadzić do takiego stanu, by po pierwsze, odnowić to, co uległo destrukcji, a po drugie sfinalizować nowe przedsięwzięcia hydrotechniczne powiązane z powodziami, które już macie w realizacji?
Obecnie, dzięki 960 mln zł z budżetu państwa, przedstawiciele samorządów ukończyli lub realizują blisko 550 zadań inwestycyjnych z zakresu odnowy infrastruktury. Do samego powiatu kłodzkiego dotarło w tym celu 200 mln zł. Niemało z nich zbliża się już do zakończenia.
Aktualnie przechodzimy do etapu modernizacji i umacniania istniejących obiektów. W odniesieniu do dużych i strategicznych inwestycji hydrotechnicznych, takich jak zbiorniki retencyjne, jazy czy tamy, należy jednak pamiętać, że sam proces projektowy, uzgodnienia administracyjne oraz realizacja budowlana to perspektywa kilkuletnia.
Szacujemy, że tego typu inicjatywy wymagają przynajmniej pięciu lat, aby mogły w pełni poprawić bezpieczeństwo przeciwpowodziowe w regionie.
Czyli można powiedzieć, że za około pięć lat będziemy w lepszej kondycji, niż byliśmy rok temu, przed powodzią?
Sądzę, że pozytywne skutki dostrzeżemy wcześniej. Już teraz realizujemy długą listę inwestycji na terenach popowodziowych.
Obecnie usuwamy konsekwencje powodzi na drogach wojewódzkich nr 388 i 392, na drugą z wymienionych inwestycji w połowie września br. zawarliśmy umowę, która obejmuje prace na 12 miesięcy. Odbudowujemy także most w Stroniu Śląskim, prowadzimy prace przy przelewie awaryjnym na zbiorniku Topola oraz na drodze wojewódzkiej nr 396.
W Lądku Zdroju trwa odbudowa drogi nr 390, a w miejscowości Żelazno unowocześniamy odcinek drogi wojewódzkiej nr 392. Jesteśmy również na etapie finalizacji umowy dotyczącej 22-kilometrowego odcinka drogi wojewódzkiej biegnącej przez Stronie Śląskie.
To pokazuje, że na odporność całej infrastruktury przed powodzią wpływają nie tylko typowe projekty hydrotechniczne, ale także modernizacja i zabezpieczanie dróg.
A jakie mają być nowe inwestycje podnoszące bezpieczeństwo na kolejne lata?
Wśród inwestycji o największym znaczeniu można wymienić planowany zbiornik Kamieniec Ząbkowicki w Nysie Kłodzkiej. Z informacji, które posiadamy, Wody Polskie prowadzą obecnie postępowanie w sprawie uzyskania decyzji środowiskowej dla tej inwestycji. W ramach dotacji rządowej w wysokości 86 mln zł w latach 2025–2026 zrealizowany zostanie pierwszy etap budowy mokrego zbiornika retencyjnego Kamieniec Ząbkowicki. To jedna z rekomendowanych inwestycji zawartych w „Programie redukcji ryzyka powodziowego w zlewni Nysy Kłodzkiej”, przygotowanym przez Wody Polskie.
Jaką on będzie miał pojemność? Czy w zeszłym roku odebrałby na tyle dużą część fali, która ocaliłaby ludzi przed katastrofą?
Planowany obiekt będzie mógł pomieścić nawet 104 mln m sześć. wody. To bardzo duża skala inwestycji i w połowie tak obszerny zbiornik, jak Akwen w Raciborzu.
Wykonaliście inwestycje także i przed powodzią. Jak zniosły napór wody?
Jednym z takich przykładów są wały przeciwpowodziowe w Krośnie Odrzańskim, które Budimex ukończył przed powodzią. Projekt obejmował modernizację wałów i nabrzeża Odry o łącznej długości blisko sześciu kilometrów oraz budowę infrastruktury towarzyszącej. Wartość inwestycji przekroczyła 100 mln zł.
Podczas zeszłorocznej powodzi wały spełniły swoje zadanie, nie doznając uszkodzeń i skutecznie chroniły miasto. Na początku września br. inwestycja została odznaczona tytułem „Budowy XXI Wieku 2024” w ramach 29. edycji Ogólnopolskiego Konkursu „Modernizacja Roku & Budowa XXI w.”.
Równocześnie prowadziliśmy prace przy regulacji rzeki Nysy Kłodzkiej w paru miejscowościach. Były one w średnim stopniu zaawansowania, dlatego powódź wpłynęła na termin ukończenia tych realizacji. Chciałbym tutaj podkreślić, że zamawiający elastycznie reagował na sytuację i odpowiednio wprowadzał korekty projektowe, a także poszerzał zakres robót w strategicznych miejscach, aby wzmocnić zabezpieczenia. Dzięki temu inwestycja zmierza obecnie do zakończenia, a finał kontraktu planowany jest jeszcze w tym roku. Należy dodać, że projekt współfinansowany jest ze środków Banku Światowego.
Mam pytanie odnośnie do funduszy. Czy te środki, które przeznacza Państwo i spływają także z innych źródeł są wystarczające i czy w ostatnim roku zaobserwowaliście, że przybyło przetargów? A może to wciąż jest czas naprawiania szkód, jak to z państwa punktu widzenia wygląda? Na jakie kwoty sam Budimex podpisał umowy?
Dostrzegamy wyraźny wzrost liczby procedur przetargowych — nie tylko na Dolnym Śląsku, ale również w zlewniach w rejonie Krakowa, Gliwic czy na rzece San. To znak, że administracja szykuje się do kolejnych, większych projektów. Od czasu ubiegłorocznej powodzi Budimex podpisał umowy i aneksy na łączną kwotę 110 mln. zł. Jesteśmy jednak gotowi organizacyjnie i technicznie na znacznie większe przedsięwzięcia oraz oczekujemy kolejnych inwestycji, które będą wymagały doświadczenia dużego, sprawnego wykonawcy.
Pojawił się w ostatnich dniach temat Parku Narodowego Dolna Odra. Jak pan sądzi, czy w związku z tym założeniem tego parku istnieje ryzyko, że nie będzie można wykonywać prac wzdłuż nabrzeża Odry. Jak Pan to widzi? Czy będzie to miało wpływ na budowę portu w Świnoujściu?
Park Narodowy Dolna Odra będzie dwudziestym czwartym parkiem narodowym w Polsce. Tworzenie nowych form ochrony przyrody to ważny priorytet państwa, ale jednocześnie istotnym celem gospodarczym kraju pozostaje rozwój infrastruktury morskiej, w tym portu w Świnoujściu. Z rozmów, które prowadzimy z przedstawicielami administracji rządowej, wynika jasno, że rozwój tej inwestycji jest kluczowy, a rozbudowa portu będzie odpowiednio koordynowana. Ministerstwo klimatu i Wody Polskie oświadczają, że granice parku i jego otuliny nie obejmują głównych szlaków żeglugowych (Odra/Regalica), a ustanowienie parku nie ma blokować żeglowności ani inwestycji portowych (np. terminala w Świnoujściu).
Prace przygotowawcze do budowy nowego kanału żeglugowego pomiędzy Świnoujściem a Szczecinem są już na zaawansowanym etapie, a kolejne fazy projektu systematycznie postępują. W tej sytuacji trudno wyobrazić sobie scenariusz, w którym powołanie parku narodowego uniemożliwiałoby realizację inwestycji portowych. Przeciwnie. Spodziewamy się, że koncepcja będzie zakładała uwzględnienie zarówno potrzeb rozwoju portu w Świnoujściu, w tym terminala kontenerowego, jak i celów związanych z ochroną przyrody.
Czy Budimex prowadzi jakieś prace związane z portem kontenerowym w Świnoujściu?
W Świnoujściu niedawno zakończyliśmy budowę terminala instalacyjnego dla morskiej farmy wiatrowej Orlen Neptun. Inwestycja została przekazana do użytkowania na przełomie lat 2024/2025. To była wieloetapowa inwestycja realizowana przez blisko cztery lata. Jej realizacja została podzielona na dwie części, tj. część hydrotechniczną i część lądową. W części lądowej inwestycji, za którą odpowiadał Orlen Neptun jako inwestor oraz Budimex jako wykonawca, powstały nowe powierzchnie składowe dla elementów morskich turbin wiatrowych takich jak wieże, łopaty i gondole o łącznej powierzchni około 17 ha, infrastruktura komunikacyjna, a także nowe budynki: administracyjno — biurowe oraz warsztatowe dedykowane dla klientów terminala.
Jesteśmy więc aktywni w porcie w Świnoujściu i dodatkowo prowadzimy rozmowy z klientem prywatnym, który konsultuje z nami rozwiązania techniczne powiązane z planowanym terminalem kontenerowym.
A jak wygląda kwestia problemów z dostępnością pracowników. Przez jakiś czas w budownictwie ratowali nas uchodźcy z Ukrainy. Teraz to może być różnie z tym tematem, bo w związku z wetem prezydenta może się zdarzyć, że część będzie musiała wyjechać lub decydować się na nielegalną pracę w Polsce. Jak to wygląda z punktu widzenia Budimeksu?
Od dłuższego czasu sytuację można określić jako stabilną, choć nie w pełni satysfakcjonującą. Problemy z personelem są rzeczywistością i dotyczą nie tylko budownictwa, ale wielu innych sektorów gospodarki. Społeczność ukraińska stanowi istotną część zatrudnionych w naszej branży, jednak nie są jedyną grupą narodowościową, która ma wpływ na dostępność pracowników.
Jeśli chodzi o przyszłość, sporo zależy od sytuacji za wschodnią granicą. Zakończenie wojny w Ukrainie na pewno uruchomi proces odbudowy, ale to nie stanie się od razu. Potrzebne będą środki finansowe, przygotowanie projektów i mechanizmy wdrożeniowe, więc ewentualny odpływ pracowników z Polski będzie procesem rozłożonym w czasie.
Z perspektywy Budimeksu kluczowe jest budowanie elastyczności zarówno poprzez współpracę z różnymi grupami pracowników zagranicznych, jak i inwestycje w szkolenie oraz rozwój kadr w Polsce.
Ale wtedy pewnie część szans będziecie mieli na Ukrainie, tam przerzucą się częściowo fronty inwestycyjne. Znając życie to zwiększy ceny usług budowlanych i podniesie koszt inwestycji również w Polsce, bo większy popyt wywołuje zawsze wzrost cen przy utrzymującej się podaży.
Odbudowa Ukrainy z pewnością będzie uwzględniać inwestycje infrastrukturalne, ale należy pamiętać, że nie rozpoczną się one natychmiast po zakończeniu działań wojennych. W naszej ocenie największe przedsięwzięcia w tym obszarze pojawią się dopiero w perspektywie kilku lat.
A czy można by powiedzieć, że rząd, polski rząd powinien się spieszyć z obecnymi inwestycjami, bo później może być drożej?
Nie postrzegamy tego w ten sposób. Z punktu widzenia gospodarki najważniejsza jest stabilność i przewidywalność. Dynamiczne „zrywy” inwestycyjne powodują, że brakuje rąk do pracy, a to bezpośrednio przekłada się na wzrost kosztów realizacji projektów. Najlepszym rozwiązaniem jest konsekwentne, długoterminowe planowanie i realizacja inwestycji w sposób zrównoważony. To gwarantuje stabilny rozwój rynku i pozwala uniknąć zarówno gwałtownych wzrostów, jak i przestojów.
A czy już można powiedzieć, że potencjalne, wyraźne zwiększenie robót napotkałoby problem możliwości realizacyjnych? Jeżeli by państwo na przykład chciało przyśpieszyć tempo robót, czy brak siły roboczej miałby wpływ na to, co się da, a czego nie da zrobić?
Na ten moment trudno mówić o przeszkodach realizacyjnych.
Widzimy raczej odwrotną sytuację, od jakiegoś czasu mamy do czynienia z wyraźnym spowolnieniem w budownictwie infrastrukturalnym.
Nowe projekty nie są ogłaszane z taką częstotliwością, jakiej oczekiwałaby branża. To przekłada się m.in. na zjawisko wojny cenowej, a sytuacja na rynku zaczyna się destabilizować. Według danych GUS do sierpnia 2025 r. produkcja budowlano-montażowa skurczyła się o 1,3 proc., przy czym w budownictwie ogólnym spadek wyniósł 5 proc., a w infrastrukturze 3,2 proc. Jedynym segmentem, który odnotował wzrost, były roboty specjalistyczne — o 6 proc.
Obecnie istnieją rezerwy wykonawcze, które pozwalają na ogłaszanie i realizację większej liczby postępowań. Należy pamiętać, że kumulacja przetargów pociąga za sobą później nawarstwienie postępowań administracyjnych, zamówień i w końcu samych robót. Taki efekt „zatoru” jest niekorzystny dla rynku: generuje chaos organizacyjny, opóźnienia i zbędne koszty. Dla Budimeksu to Polska jest kluczowym rynkiem i to tutaj koncentrujemy większość projektów infrastrukturalnych oraz zasoby i sprzęt, jakie od lat rozwijamy w strukturach naszej Grupy.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło