Karpie (ad) PAP/Marcin Bielecki
W Sądzie Rejonowym w Krakowie wystartował w środę proces dotyczący 18 karpi, które rzekomo w sposób niehumanitarny uśmierciła, podczas zajęć ze studentami, lekarz weterynarii, dawna nauczycielka akademicka Uniwersytetu Rolniczego. Kobieta nie uznaje swojej winy.
O sprawie poinformowała organa ścigania Fundacja Viva! W roku 2023 organizacja ta udostępniła nagranie z ćwiczeń praktycznych z zakresu schorzeń ryb na kierunku weterynaria Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie. Wspomniana fundacja jest również oskarżycielem subsydiarnym w tym procesie.
Oskarżona Hanna L., podczas posiedzenia w Sądzie Rejonowym dla Krakowa-Krowodrzy, wyraziła wątpliwości odnośnie do motywacji osoby lub osób, które zarejestrowały przebieg zajęć, argumentując, że materiał filmowy został przekazany do fundacji rok po wydarzeniu, dodatkowo w grudniu, czyli w okresie nasilonej sprzedaży ryb. Według niej, nagranie zostało wykonane przez osoby, które nie ukończyły edukacji i z tego powodu nie posiadają wystarczającej wiedzy w kwestiach związanych ze zwierzętami.
Była wykładowczyni jest oskarżona o to, że wykorzystując ryby do celów edukacyjnych, dopuściła się znęcania nad 18 rybami, poprzez przetrzymywanie ich żywych w warunkach, które uniemożliwiały im realizację ich naturalnych potrzeb gatunkowych, w tym brak możliwości oddychania w wodzie, zmiany pozycji ciała, utrzymania naturalnej pozycji ciała, nadmierne zagęszczenie ryb, brudna woda, zanieczyszczona krwią i skórą poranionych osobników, narażając te zwierzęta na cierpienie.
Akt oskarżenia zawiera także zarzut uśmiercenia 18 ryb podczas zajęć edukacyjnych, bez wcześniejszego pozbawienia ich świadomości.
Prokuratura zarzuciła również oskarżonej, że wykorzystała żywe karpie bez otrzymania zgody miejscowej komisji etycznej zajmującej się doświadczeniami na zwierzętach.
Hanna L. przez 45 lat zajmowała się problematyką chorób ryb. Naukowcem była od roku 1980 do 2025. W bieżącym roku zakończyła pracę na Uniwersytecie Rolniczym. Wcześniej uczelnia, w związku z medialnymi doniesieniami o maltretowaniu ryb, zainicjowała postępowanie dyscyplinarne w stosunku do wykładowczyni. Nie ujawniło ono nieprawidłowości w postępowaniu kobiety.
Podczas środowej rozprawy była nauczycielka akademicka złożyła obszerne wyjaśnienia. Odrzucała zarzuty i prosiła sąd o wzięcie pod uwagę wszystkich przedstawionych przez nią kwestii.
– Pragnę zapewnić, że moje postępowanie było działaniem w dobrej wierze. W żadnym wypadku nie było moją intencją znęcanie się nad zwierzętami. Ponadto, nawet nie brałam takiej ewentualności pod uwagę. Nie wyobrażam sobie, jak można by znęcać się nad zwierzętami i pracować w tej dziedzinie przez 45 lat – mówiła oskarżona.
Akcentowała, że jest osobą wyjątkowo wyczuloną na krzywdę zwierząt. Zaznaczała, że sposób zabijania ryb na potrzeby dydaktyczne wybrała, opierając się na wiedzy przekazanej przez prof. Jerzego Antychowicza, eksperta w dziedzinie ichtiologii. Profesor – jak podkreśliła – uważał, że najbardziej humanitarną metodą uśmiercenia ryby jest przecięcie jej rdzenia kręgowego bez ogłuszania, gdyż ogłuszanie – mówiła, opierając się na opinii profesora – nie jest korzystne dla ryb, lecz dla ludzi.
W ocenie oskarżonej, ogłuszanie ryb w świetle obowiązujących przepisów prawa dotyczy ryb przeznaczonych do sprzedaży, a nie do celów edukacyjnych. Ogłuszanie jest również, zdaniem wykładowczyni, mniej humanitarne niż przecięcie rdzenia kręgowego, ponieważ często bywa nieskuteczne i ryba odzyskuje świadomość.
Hanna L. stwierdziła, że ryby były transportowane i przechowywane w warunkach zgodnych z zaleceniami, miały możliwość oddychania w naturalnej wodzie ze stawu, która jest naturalnie zanieczyszczona. Krew w wodzie mogła pochodzić z niedokładnie umytych rękawic wykładowczyni, ponieważ – jak wyjaśniła – wyjmowała ryby z wody pojedynczo, osobiście i mogła niedokładnie umyć rękawice.
Według niej, rany na ciele karpi nie były efektem wzajemnego ocierania się, lecz – jak zaznaczyła – skutkiem infekcji, gdyż chore ryby zamawia na zajęcia ze studentami. Zwróciła też uwagę na fakt, że unika się farmakologicznego leczenia ryb, a rany na skórze goją się samoistnie.
Oskarżona powoływała się na literaturę naukową, która stwierdza, że ryby nie odczuwają bólu, ponieważ nie posiadają świadomości i mają odmienną strukturę mózgu niż wyższe kręgowce.
– Kwestia odczuwania bólu przez ryby nie jest ostatecznie przesądzona – dodała wykładowczyni, oceniając, że regulacje prawne dotyczące cierpienia tych zwierząt powstały na zasadzie „korzyści z wątpliwości” i wcale nie zapewniają rybom ochrony.
Druga rozprawa w tej sprawie została zaplanowana na 21 października.
Za znęcanie się nad zwierzętami lub ich uśmiercenie grozi kara pozbawienia wolności do trzech lat, natomiast w przypadku szczególnego okrucieństwa – do pięciu lat. W tego rodzaju przestępstwach sąd może również orzec karę grzywny lub warunkowo umorzyć postępowanie.
Beata Kołodziej (PAP)
bko/ joz/