Czy zwiększymy zużycie drewna do spalania? Organizacje non-profit alarmują, że rządowe zamierzenia spowodują gwałtowny przyrost zapotrzebowania na biomasę w sektorze energetycznym, co nie tylko negatywnie odbije się na polskich puszczach, ale też zaszkodzi branży drzewnej i powiększy zależność od importu. Tymczasem biomasa ma spełniać znaczącą funkcję w transformacji ogrzewnictwa, które postrzega w niej jeden z fundamentów zróżnicowanego zbioru produkcyjnego. – Potrzebujemy kombinacji technik — oznajmia reprezentant sektora.

- Biomasa drzewna stanowi większość biomasy użytkowanej w celach energetycznych. Dwie dekady temu w tej grupie materiałów przeważały resztki roślinne i zwierzęce
- Ekspansji energetyki biomasowej pomagał system zielonych certyfikatów, jak również bezpośrednie subwencje na rozwój ciepłowni i elektrociepłowni
- Stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot przestrzega przed środowiskowymi i ekonomicznymi konsekwencjami wzrastającego spożycia biomasy, które uwzględnia m.in jeden z wariantów Krajowego Planu w obszarze Energii i Klimatu
- Na konsumpcję biomasy oprócz innych metod stawia branża ciepłownictwa systemowego, w rachubę wchodzą jednak także np. surowce pochodzenia rolniczego
- Dodatkowe informacje o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
W okresie 2004-2023 zużycie drewna w energetyce zawodowej wzrosło ponad 148-krotnie, osiągając poziom blisko 5 mln metrów sześc. — 12 proc. ilości surowca, który dwa lata temu był pozyskiwany w polskich lasach. Razem z konsumpcją w przemyśle, który wykorzystuje energię z biomasy drzewnej na własne potrzeby, w 2023 r. w Polsce spalono ekwiwalent 22 proc. drewna gromadzonego przez leśników — ok. 9,1 mln metrów sześc.
Dane w opublikowanym niedawno sprawozdaniu cytuje nagłaśniająca tę problematykę od lat Pracownia na rzecz Wszystkich Istot. Stowarzyszenie uważa, że państwowe wsparcie dla energetyki biomasowej, uznawanej za jedną z dziedzin OZE i dotowanej m.in zielonymi certyfikatami, wpływa negatywnie na klimat i naturę, a także uszczupla dostępność pełnowartościowego surowca dla takich sektorów jak produkcja płyt drewnopochodnych czy przemysł celulozowo-papierniczy. Jak zapewniają aktywiści, kłopot może się silnie pogłębić w rezultacie ewentualnego zatwierdzenia konserwatywnego scenariusza Krajowego Planu w obszarze Energii i Klimatu, nad którym po rekonstrukcji rządu pracuje obecnie Ministerstwo Energii.
Zobacz również: Za 10 lat pożegnamy węgiel w ciepłownictwie? Jaką przemianę przewiduje KPEiK
Korzyści z zielonych certyfikatów
Zgodnie z danymi z 2023 r., na które powołuje się Pracownia, biomasy drzewnej w przeszło 60 proc. używa się do wytwarzania energii elektrycznej, a w 31,5 proc. do wytwarzania ciepła w zawodowych elektrociepłowniach. Jednocześnie w elektroenergetyce paliwo to odgrywa raczej znikomą rolę (jak podaje Fundacja Instrat, w 2024 r. biomasa zajmowała 4,7 proc. miksu przy 15 proc. energii z wiatru i 9 proc. z fotowoltaiki), w ogrzewnictwie natomiast w 2023 r. odpowiadało za 14 proc. (dane pochodzą od Urzędu Regulacji Energetyki).
Spalanego drewna jednakże przybywa. Augustyn Mikos, autor raportu Pracowni, zauważa, że w 2023 r. stanowiło ono już 71 proc. stałej biomasy zużywanej do wytwarzania prądu oraz 70 proc. biomasy zużywanej do wytwarzania ciepła – w 2005 r., w momencie wprowadzenia systemu zielonych certyfikatów, wśród stałej biomasy przeważały resztki roślinne i zwierzęce.

Korzyści z certyfikatów, czyli świadectw pochodzenia ekologicznej energii, które spółki obrotu i duzi odbiorcy muszą kupować od właścicieli instalacji OZE uruchomionych przed 2016 r., wyniosły w latach 2011-2020 21 mld zł i umożliwiły biomasie drzewnej ekspansję. Biomasowi producenci, w tym ciepłownie, elektrociepłownie, ale i elektrownie, mogą również korzystać z bezpośrednich dotacji na instalację kotłów, które w krajowych i unijnych strategiach są uznawane za element zazieleniania energetyki. W 2022 r. niecałe 52 proc. spalonej biomasy stanowiły wióry, trociny i zrębki, za 34,6 proc. odpowiadało jednak pozyskiwane bezpośrednio z lasów drewno okrągłe.

136 proc. wzrostu w ogrzewnictwie
Biomasę uwzględnia projekt zasadniczego dokumentu strategicznego mającego wyznaczać kierunek transformacji, czyli aktualizowany Krajowego Planu w obszarze Energii i Klimatu (KPEiK). Projekt, który po wielu miesiącach wyszedł w lipcu z Ministerstwa Klimatu i Środowiska, jest obecnie dopracowywany w Ministerstwie Energii. Jak czytamy w raporcie Pracowni na rzecz Wszystkich Istot, duży wzrost znaczenia biomasy drzewnej zakłada konserwatywny scenariusz KPEiK, który przedstawia rozwój transformacji w oparciu o już istniejące tendencje, bez dodatkowych działań.
W elektroenergetyce i ciepłownictwie systemowym konsumpcja biomasy drzewnej do 2040 r. ma wzrosnąć łącznie o 86 proc. do 9,16 mln metrów sześc. (punktem wyjścia jest rok 2020). W elektroenergetyce wzrost przewidziany w konserwatywnym scenariuszu Planu wyniesie 58 proc., za to w ogrzewnictwie aż 136 proc. Niższy, bo sięgający 15 proc. wzrost, ma przypaść na przemysł.
Inaczej sprawy malują się w scenariuszu ambitnej transformacji, w którym konsumpcja biomasy winna maleć — o 24 proc. w produkcji energii elektrycznej i o 12 proc. w ogrzewnictwie (przy wzroście o 15 proc. w przemyśle, całościowy spadek dla wszystkich trzech sektorów w latach 2020-2040 ma być więc nieznaczny, zamykając się w 3 proc.).
W opinii Pracowni na rzecz Wszystkich Istot konserwatywny scenariusz KPEiK powiększy ekonomiczną presję na polskie puszcze — tymczasem do ich zwiększonej ochrony i wyłączenia 20 proc. najcenniejszych przyrodniczo i społecznie obszarów leśnych z wycinki zobowiązał się w umowie koalicyjnej obecny rząd. Biomasa, choć zaliczana do OZE, w przeliczeniu na jednostkę wyprodukowanej energii jest też bardziej emisyjna od węgla, gazu i ropy, a kompensujące pochłanianie dwutlenku węgla z atmosfery nastąpi zbyt późno — puszcze odrastają przez dziesiątki lat.
Dalsza część artykułu znajduje się pod materiałem wideo
Sojusz Chiny-Rosja zagraża Polsce? Ekspert tłumaczy
Przemysł potrzebuje surowca
Planowane spożycie biomasy ma również przewyższyć dostępne zasoby, czego efektem według autora raportu będzie zwiększony import. Uwzględniając oprócz KPEiK prognozy Polskiego Towarzystwa Energetyki Cieplnej, Augustyn Mikos szacuje, że w latach 2030-2040 będziemy płacić za sprowadzaną biomasę ok. 5 mld zł rocznie. Koszty mogą przełożyć się na ceny prądu i ciepła, nie wspominając o dewastacji przyrody w czołowych państwach, z których mamy sprowadzać surowiec, czyli Kanadzie i USA. Zależność od importu to też osłabianie polskiej suwerenności energetycznej.
Mikos zapewnia, że w rezultacie ewentualnego pokrycia zwiększonego zapotrzebowania krajowymi zasobami biomasy ucierpią również branże produkcyjne. „Już w chwili obecnej mamy do czynienia z konkurencją o te same rodzaje biomasy drzewnej między przemysłem drzewnym, przede wszystkim przemysłem płytowym i celulozowo-papierniczym, a energetyką” — pisze w raporcie.
Zakłady energetyczne i ciepłownicze są w stanie więcej płacić za potrzebne przemysłowi drewno gorszej jakości — nie tylko pozyskiwane bezpośrednio z lasów, ale i odpady tartaczne. Organizacje branżowe takie jak Stowarzyszenie Producentów Płyt Drewnopochodnych oraz Polska Izba Gospodarcza Przemysłu Drzewnego mówiły o wzroście cen drewna i problemach z własną konkurencyjnością w rezultacie publicznego wsparcia dla biomasy w energetyce już w 2022 r.
Biorąc to wszystko pod uwagę, Pracownia na rzecz Wszystkich Istot postuluje realizację ograniczającego spożycie biomasy ambitnego scenariusza KPEiK i apeluje o wygaszanie publicznego wsparcia dla spalania tego surowca. Nowe projekty biomasowe (z dużych graczy na rynku energii, rozwija je np. Enea) miałyby zostać wstrzymane, a nadrzędną zasadą powinno stać się tzw. kaskadowe wykorzystanie drewna — stosowanie go w pierwszej kolejności do produkcji wyrobów drewnopochodnych. W rekomendacjach pojawia się też pomysł wzmocnienia monitoringu zużycia biomasy, w tym elektronicznego sprawdzania przepływów drewna. Oprócz raportu, prośrodowiskowi aktywiści wystosowali też list do ministra energii Miłosza Motyki. Podpisało się pod nim 56 organizacji, wzywających do przyjęcia kursu odchodzenia od drewna w energetyce.
Są też inne formy biomasy
Można się spodziewać, że w nadchodzących latach spór o energetyczną biomasę drzewną będzie ogniskował się na sektorze ciepłownictwa systemowego. Rezygnując z węgla i zmierzając do spełnienia unijnych założeń dotyczących rozwoju energii odnawialnej, branża stawia m.in na drewno. Jak w wywiadzie dla Business Insider Polska mówiła Monika Gruźlewska, dyrektorka Polskiego Towarzystwa Energetyki Cieplnej, biomasa stanowi 97 proc. OZE użytkowanego w ciepłownictwie. Obawy o dostępność surowca były wyrażane przez ciepłowników m.in w toku prac nad rozporządzeniem ws. drewna energetycznego (przygotowane przez Ministerstwo Klimatu i Środowiska weszły w życie we wrześniu — zawężają one zakres drewna, które może być uznane za uprawniające do publicznego wsparcia OZE). Sektor martwi się też niewykluczoną perspektywą włączenia biomasy do systemu ETS.
Zobacz również: Spalanie drewnem tylko na nowych warunkach. Przepisy weszły w życie 7 września
Bogusław Regulski, wiceprezes Izby Gospodarczej Ciepłownictwo Polskie, mówi naszej redakcji, że sektor w przyszłości nie może bazować na „monokulturach technologicznych”, biomasa ma więc być elementem zdywersyfikowanego zbioru produkcyjnego.
— By zabezpieczyć dostawy ciepła i zapewnić jego optymalne koszty, przyszłościowe systemy ciepłownicze muszą łączyć różne technologie. W naszej opinii biomasa ma w tej układance istotne miejsce obok energii elektrycznej i gazu. Obecnie i w najbliższej przyszłości systemy ciepłownicze będą potrzebowały ciepła wysokotemperaturowego, a to jest możliwe dzięki spalaniu między innymi biomasy. W dłuższej perspektywie możliwe będzie też spalanie biometanu albo wodoru, jednakże biomasa jest dziś pod tym względem najbardziej dostępna – argumentuje.
Dodaje przy tym, że najlepiej byłoby, aby surowiec był pozyskiwany przede wszystkim lokalnie, co pozwala eliminować dodatkowe koszty transportu. Jak mówi, tam gdzie będzie miało to uzasadnienie ekonomiczne, może pojawić się też import.
– Najważniejsze jest to, że biomasa musi być wykorzystywana zgodnie z zasadą kaskadowości — kryteria zrównoważonego rozwoju w unijnej dyrektywie o źródłach odnawialnych mówią, że energetyka, a więc i ciepłownictwo, mogą sięgać tylko po ten surowiec, którego nie da się wykorzystać w przemyśle — kontynuuje Regulski. Reprezentant branży twierdzi więc, że pogodzenie interesów ciepłownictwa oraz przedsiębiorstw produkcyjnych jest realne.
— Hasło „biomasa” nie ogranicza się tylko do biomasy leśnej, ale obejmuje cały wachlarz surowców już dzisiaj spełniających to określenie, czyli dla przykładu bioodpady komunalne albo tzw. biomasę agro, czyli pochodzącą z rolnictwa słomę. Do zagospodarowania pozostaje też biomasa pochodząca z oczyszczania dróg, sadownictwa czy specjalnych upraw energetycznych. Te źródła biomasy są dzisiaj zaniedbane a nawet zapomniane, a też mogłyby przyczynić się do dywersyfikacji miksów energetycznych ciepłownictwa systemowego — mówi.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło