Lata 2022-2023 będą czasem podwyższonej inflacji, która nie tylko uderzy w portfele Polaków, zmniejszając ich realne dochody i zmuszając do ograniczenia konsumpcji, ale także zmieni ich nawyki oszczędzania, o czym świadczy ogromna popularność obligacji skarbowych indeksowanych inflacją. Wydaje się jednak, że obawy przed zbyt gwałtownym wzrostem cen osłabły. To dobra wiadomość nie tylko dla konsumentów, ale także dla Narodowego Banku Polskiego i Rady Polityki Pieniężnej.

- Słabnąca sprzedaż obligacji „antyinflacyjnych” oraz badania Głównego Urzędu Statystycznego pokazują, że obawy polskich gospodarstw domowych przed nadmiernym wzrostem cen konsumpcyjnych maleją.
- Spadające oczekiwania inflacyjne to bardzo dobra wiadomość dla Rady Polityki Pieniężnej. W najgorszym przypadku doszłoby do tzw. deanchoringu oczekiwań, czyli utraty zaufania do tego, że bank centralny opanował inflację.
- To kolejny dowód na to, że okres silnych zaburzeń procesów cenowych minął i z pewnością jest to argument za normalizacją stóp procentowych NBP – mówi Marta Petka-Zagajewska, ekonomistka PKO BP.
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na Businessinsider.com.pl
Ministerstwo Finansów podało, że sprzedaż detalicznych obligacji skarbowych w sierpniu osiągnęła 5,9 mld zł, co nie jest rekordem, ale struktura sprzedaży jest znacząca. Największy udział miały roczne obligacje o zmiennym oprocentowaniu (ROR), stanowiąc 42,9% sierpniowych zakupów Polaków. Na drugim miejscu znalazły się trzyletnie obligacje o stałym oprocentowaniu (TOS) z udziałem 34,7%.
Według rynku obligacji Polacy mniej obawiają się wzrostu inflacji
Jednocześnie udział czteroletnich obligacji indeksowanych inflacją (COI) spadł do 7,9%. Tendencja ta utrzymuje się już od pewnego czasu: na początku 2025 roku papiery te stanowiły 13,7% sprzedaży, a na początku 2024 roku – prawie 40%. W niektórych miesiącach 2022 i 2023 roku udział ten sięgał nawet 55-60%.
„ Spadek popytu na obligacje indeksowane inflacją wskazuje na spadek oczekiwań inflacyjnych, co powinno pomóc utrzymać inflację blisko celu NBP” – skomentowali ekonomiści Santander Bank Polska.

Gdy trzy lata temu Polacy poszukiwali papierów wartościowych indeksowanych inflacją i były one najchętniej kupowanymi obligacjami skarbowymi (słynna inwestycja Mateusza Morawieckiego), inflacja dopiero nabierała tempa. W połowie 2022 roku osiągnęła 16% rok do roku, osiągając szczyt w lutym 2023 roku na poziomie 18,4%. Od tego czasu inflacja spada i wiosną 2024 roku osiągnie cel Narodowego Banku Polskiego wynoszący 2,5% (z tolerowanym odchyleniem +/- 1 punkt procentowy). Niedawna niższa sprzedaż obligacji antyinflacyjnych może być również spowodowana podniesieniem przez Ministerstwo Finansów opłaty za przedterminowy wykup z 0,07% do 2% jesienią 2024 roku.
Jednak kilka miesięcy wcześniej, w grudniu 2023 roku, nastąpiła zmiana na czele: papiery wartościowe COI indeksowane inflacją, których oprocentowanie jest wyższe wraz ze wzrostem inflacji, ustąpiły miejsca trzyletnim obligacjom o stałym oprocentowaniu (oferującym wówczas 6,6%). Od tego momentu COI zaczął systematycznie spadać w rankingu najpopularniejszych obligacji oszczędnościowych.

To wyraźny sygnał, że oczekiwania inflacyjne gospodarstw domowych zaczęły spadać. Obecnie tylko jedna na 12 złotych wydanych na obligacje skarbowe jest indeksowana wskaźnikiem CPI, który – po tymczasowym wzroście do 4% na początku tego roku – zdaniem ekonomistów powinien ustabilizować się w granicach celu Narodowego Banku Polskiego. Najnowsze badanie NBP, przeprowadzone wśród wiodących instytucji, wskazuje na średnioroczną inflację na poziomie 2,9% w 2026 roku i 2,7% w 2027 roku.
Badania pokazują, że mniejszy odsetek osób spodziewa się szybszego wzrostu cen
Oczywiście osoby inwestujące swoje oszczędności w obligacje skarbowe stanowią jedynie ułamek całości i są najprawdopodobniej bardziej zamożne i świadome sytuacji gospodarczej. Jednak bardziej powszechne badania wskazują również na spadek oczekiwań inflacyjnych, co jest bardzo dobrą wiadomością dla Rady Polityki Pieniężnej.
Wrześniowe badanie koniunktury gospodarczej przeprowadzone przez Główny Urząd Statystyczny (GUS) wskazuje na nieznaczne przesunięcie oczekiwań konsumentów w kierunku niższej inflacji w Polsce w porównaniu z poprzednim miesiącem. We wrześniu wskaźnik spadł do 20,9 pkt. z 21,1 pkt. w sierpniu. Dla porównania, w szczytowym momencie wiosną 2022 roku osiągnął 54 pkt., a jesienią 2019 roku, kilka miesięcy przed pandemią, wynosił około 33 pkt. Spadł również odsetek osób spodziewających się przyspieszenia inflacji: obecnie wynosi on zaledwie 5,5%.

Wskaźnik cen konsumpcyjnych (CPI) na najbliższe 12 miesięcy mierzy nastroje konsumentów w odniesieniu do przewidywanego tempa zmian cen dóbr i usług konsumpcyjnych w nadchodzących miesiącach. Wskaźnik ten waha się od -100 do +100. Wartość dodatnia oznacza, że konsumenci przewidujący wzrost cen konsumpcyjnych (towarów i usług konsumpcyjnych) przewyższają liczebnie tych, którzy przewidują ich spadek.
W tych badaniach nastrojów konsumentów respondenci odpowiadają na dwa pytania dotyczące procesów cenowych. Pierwsze dotyczy postrzegania inflacji w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Drugie dotyczy oczekiwań dotyczących zmian cen w ciągu najbliższych 12 miesięcy.
„ Nastroje konsumentów dotyczące odczuwanych przez nich zmian cen są zgodne z danymi inflacyjnymi : w okresach wzrostu inflacji odsetek gospodarstw domowych wskazujących na znaczne wzrosty cen znacząco wzrasta, natomiast w okresach odwilży większość odpowiedzi przesuwa się w kierunku umiarkowanych lub niewielkich wzrostów cen. Co ciekawe, nawet w okresie deflacji zdecydowana większość konsumentów krajowych stwierdziła, że ceny w gospodarce nadal rosną” – mówi Marta Petka-Zagajewska, dyrektor Biura Analiz Makroekonomicznych w PKO Banku Polskim.
Zwraca uwagę, że uwypukla to wyzwanie związane z badaniem oczekiwań inflacyjnych. „Postrzegana inflacja często znacznie różni się od rzeczywistej inflacji wskazywanej przez dane. Dowodzą tego badania inflacji prowadzone w strefie euro, gdzie konsumenci są proszeni nie tylko o jakościową ocenę – wzrost lub spadek, znaczny lub umiarkowany – procesów cenowych, ale także o liczbową kwantyfikację dynamiki cen. Obecnie ta różnica sięga aż 4 punktów procentowych. Oznacza to, że przy rzeczywistej inflacji w strefie euro na poziomie 2% rok do roku, przeciętny konsument uważa, że wynosi ona 6%” – wyjaśnia Marta Petka-Zagajewska.

Ekspertka PKO BP podkreśla, że percepcja bieżących procesów cenowych silnie wpływa na oczekiwania, ponieważ zazwyczaj oczekujemy kontynuacji tego, co już się wydarzyło lub dzieje się obecnie . „Dlatego często mówi się, że oczekiwania inflacyjne mają charakter adaptacyjny – dostosowują się do bieżącej inflacji. Dlatego w okresach rosnącej inflacji banki centralne starają się przekonać konsumentów, że nie będzie to proces trwały” – mówi Marta Petka-Zagajewska.
Jak wyjaśnia, oczekiwania cenowe wpływają na zachowania konsumentów, a siła tego wpływu rośnie wraz ze stopniem, w jakim obecne procesy inflacyjne odbiegają od „normy”. „Zakupy wyprzedzające w okresach silnego wzrostu inflacji lub odkładanie ich na później w okresach trendów deflacyjnych mogą przedłużać te zjawiska” – podkreśla.
Adam Glapiński, prezes Narodowego Banku Polskiego i przewodniczący Rady Polityki Pieniężnej, wielokrotnie powtarzał na konferencjach prasowych, że nie można pozwolić na utrzymywanie się wysokich oczekiwań inflacyjnych. Ostatnio wskazywał, że mogą one zostać podniesione przez podwyżki cen energii (które ze względu na czynniki rynkowe i interwencje rządowe nie nastąpią).
„ Obecnie oczekiwania inflacyjne w Polsce są nieznacznie niższe od średniej wieloletniej. To kolejny dowód na to, że okres znaczących zaburzeń cenowych minął i z pewnością jest to argument za normalizacją stóp procentowych NBP ” – mówi Marta Petka-Zagajewska.
Spadek oczekiwań inflacyjnych widoczny jest również wśród przedsiębiorstw
Według danych Narodowego Banku Polskiego (badanie firmy „Szybki monitoring”), wśród firm objętych analizą za II kwartał 2025 r. obniżyły się oczekiwania dotyczące kształtowania się inflacji CPI konsumentów (w ciągu najbliższych 12 miesięcy).
Wartość tzw. statystyki bilansowej tych oczekiwań (różnica między respondentami spodziewającymi się wzrostu cen szybciej niż bieżąca inflacja i przy obecnym poziomie inflacji a tymi, którzy spodziewają się utrzymania cen na niezmienionym poziomie i ich spadku) była znacząco niższa niż w poprzednim badaniu. Wskaźnik ten spadł do 19,3 punktu z 28,4 punktu kwartał wcześniej i 43,5 punktu rok wcześniej. Jest to najniższy poziom od prawie trzech lat.

Co istotne, tym razem spadek oczekiwań nastąpił przy niższym poziomie odniesienia inflacji, do którego odwoływali się ankietowani (inflacja w czerwcu wyniosła 4,3% w skali roku, podczas gdy trzy lata temu spadała jedynie z najwyższych poziomów od trzech dekad, ok. 15-18%).
Spadek danych bilansowych wynikał przede wszystkim ze znacznego spadku udziału podmiotów spodziewających się wzrostu inflacji cen konsumpcyjnych (z 24,8% do 17,5%), przy wyższym odsetku podmiotów spodziewających się jej spadku (43,4% w porównaniu z 37,3% w poprzednim badaniu). Jednocześnie odsetek podmiotów spodziewających się utrzymania inflacji na obecnym poziomie był zbliżony do odnotowanego w poprzednim kwartale (19,7%).
Bank centralny powinien być również zadowolony ze spadku oczekiwań inflacyjnych.
Największym ryzykiem dla Narodowego Banku Polskiego (NBP) i jego organu zarządzającego, Rady Polityki Pieniężnej (RPP), byłoby tzw. odkotwiczenie oczekiwań inflacyjnych. Jest to sytuacja, w której gospodarstwa domowe i przedsiębiorstwa tracą wiarę w to, że bank centralny jest w stanie utrzymać inflację na niskim i stabilnym poziomie. Dzieje się tak, gdy inflacja przyspiesza zbyt szybko i trwa zbyt długo, a komunikaty banku centralnego nie są wystarczająco wiarygodne. Taka utrata zaufania mogłaby mieć poważne konsekwencje zarówno dla gospodarki, jak i dla samego banku centralnego.
Oderwanie oczekiwań od rzeczywistości może prowadzić do niekorzystnych z punktu widzenia walki z inflacją zmian w zachowaniach, w tym do spirali płacowo-cenowej (pracownicy, spodziewając się dalszych podwyżek cen, żądają wyższych płac, aby utrzymać swoją siłę nabywczą, a firmy, w odpowiedzi na rosnące koszty pracy, podnoszą ceny swoich produktów i usług).
Oczekiwanie wzrostu cen może również prowadzić do gwałtownego wzrostu popytu: konsumenci zwiększają bieżące zakupy, zwłaszcza dóbr trwałego użytku, aby „dorównać” wzrostowi cen, co dodatkowo napędza popyt i przyczynia się do wyższej inflacji. Jednocześnie maleje skłonność do oszczędzania, co również osłabia kontrolę cen. Wszystko to przekłada się na wzrost niepewności i trudności w planowaniu inwestycji i wydatków, co może negatywnie wpłynąć na wzrost gospodarczy.
Dla banku centralnego rozdzielenie oczekiwań inflacyjnych może prowadzić do spadku wiarygodności. W takiej sytuacji ogłaszanie podwyżek stóp procentowych może być mniej skuteczne niż zwykle, ponieważ uczestnicy rynku nie wierzą w zdolność banku do opanowania inflacji. Może to wymagać bardziej zdecydowanych i bolesnych działań niż w przypadku zakotwiczenia oczekiwań. Obejmuje to znaczne podwyżki stóp procentowych, które mogą prowadzić do znacznie droższych kredytów, spadku inwestycji, spowolnienia gospodarczego, wzrostu bezrobocia, a nawet recesji. Ma to również koszty społeczne.
Dziękujemy za przeczytanie tego artykułu. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Google News.
Źródło