Adobe Stock
Pomimo niedawnego ogłoszenia epidemii tzw. gorączki szczurzej w kantonie Sarajewo, częstość występowania leptospirozy rośnie, jak donosi Radio Sarajevo w czwartek. Lokalne źródła informacyjne wskazują, że szczury, porównywalne wielkością do kotów, są powszechne w sercu stolicy.
Centrum Kliniczne Uniwersytetu Sarajewskiego i Kantonalny Urząd Zdrowia Publicznego Sarajewa poinformowały w czwartek, że liczba zachorowań na leptospirozę rośnie. Od 23 maja, czyli dnia ogłoszenia epidemii, zdiagnozowano w sumie 28 przypadków.
Zaznaczyli, że jak dotąd nie odnotowano żadnych ofiar śmiertelnych.
W zeszły piątek kantonalne Ministerstwo Zdrowia Sarajewa, które jest jednostką administracyjną kraju, potwierdziło epidemię leptospirozy. Ta choroba, często nazywana „gorączką szczurów”, jest bakteryjną infekcją wywoływaną przez krętki należące do rodzaju Leptospira. Rozprzestrzenia się głównie poprzez kontakt z wodą lub glebą zanieczyszczoną moczem i kałem gryzoni.
Objawy obejmują gorączkę, bóle głowy, bóle mięśni i krwotok płucny. W najcięższej postaci objawia się jako choroba Weila, która może prowadzić do upośledzenia czynności wątroby, żółtaczki i potencjalnie niewydolności nerek.
Przed ogłoszeniem epidemii do Kantonalnego Instytutu Zdrowia Publicznego zgłoszono 17 potwierdzonych laboratoryjnie przypadków leptospirozy.
W tym czasie instytut wskazał, że kanton nie przeprowadził obowiązkowej kontroli szkodników przez okres dwóch lat z powodu problemów związanych z zamówieniami publicznymi. Ten brak działań przyczynił się do pojawienia się choroby.
Po ogłoszeniu epidemii pracownicy miejscy zostali wysłani na ulice stolicy Bośni wyposażeni w środki dezynfekujące, a także wdrożono dodatkowe inicjatywy sprzątania miasta. Szkoły otrzymały polecenie dokładnego czyszczenia placów zabaw, przycinania trawników i sprawdzania piwnic pod kątem obecności szczurów.
Dziennik Avaz wspomniał w środę, że pomimo środków podjętych w celu rozwiązania problemu gryzoni, szczury wielkości kotów nadal dobrze prosperują w Sarajewie. Publikacja wskazała, że podupadłe budynki miasta zapewniają idealne siedliska dla tych gryzoni.
„Rodziny w okolicy uniemożliwiły swoim dzieciom zabawę na zewnątrz z powodu obaw o ataki tych ogromnych szczurów. Mieszkańcy już złożyli wnioski do władz lokalnych o interwencję, ale do tej pory nie podjęto żadnych działań” – zauważył Avaz. (PAP)
jbw/ mms/