Przygotowania do budowy pierwszych wiatraków w polskiej strefie Bałtyku trwają w najlepsze. Inwestorzy zamawiają kluczowe elementy morskich elektrowni i kontraktują statki do ich transportu i instalacji. Trzy czwarte zamówień trafi jednak do zagranicznych firm. — Mam nadzieję, że inwestorzy zaangażują nasz rodzimy przemysł w większym zakresie. Przecież chodzi o dziesiątki miliardów złotych, które albo trafią do polskiego przemysłu, albo zagranicznego — zauważa Ireneusz Ćwirko, prezes i współzałożyciel stoczni Crist.
- Elektrownie wiatrowe na Bałtyku budują m.in. Orlen, PGE i Polenergia wraz z zagranicznymi partnerami
- Orlen deklaruje, że udział polskich firm w inwestycji sięgnie 20-30 proc. Polscy przedsiębiorcy obawiają się, że będzie jeszcze niższy
- Kluczowe zamówienia popłynęły w dużej mierze do firm spoza kraju. W przypadku farmy Baltica 2 podmorskie kable dostarczą Chińczycy, a fundamenty Hiszpanie
- Polskie firmy apelują o większy udział rodzimego przemysłu przy budowie wiatraków. Przekonują, że mają odpowiednie doświadczenie, zatrudniają tysiące ludzi i płacą podatki w naszym kraju
- Tymczasem zagraniczni dostawcy deklarują budowę fabryk nad Wisłą
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na stronie Businessinsider.com.pl
Inwestycje w morską energetykę wiatrową przebiegają w Polsce dwuetapowo. W pierwszej fazie powstanie siedem farm o łącznej mocy 5,9 GW, a pierwsza energia z tych elektrowni może popłynąć już w 2026 r. Najbardziej zaawansowane projekty prowadzą Polska Grupa Energetyczna z duńskim Orsted, Orlen z kanadyjskim Northland Power i Polenergia z norweskim Equinorem. Sojusze z doświadczonymi zagranicznymi koncernami mają pomóc polskim spółkom stawiać pierwsze kroki w biznesie morskiej energetyki wiatrowej. Krajowy przemysł zacierał ręce na myśl o kontraktach, ale okazuje się, że w inwestycje w pierwszej fazie zaangażowani będą głównie zagraniczni dostawcy.
Rodzimi przedsiębiorcy apelują o większy udział w projektach. Mocno wybrzmiało to na lipcowym posiedzeniu Morskiego Zespołu Parlamentarnego, na którym obecni byli m.in. przedstawiciele Polskiej Izby Morskiej Energetyki Wiatrowej (PIMEW) zrzeszającej ok. 160 podmiotów gospodarczych. Główne oczekiwania branży to powołanie pełnomocnika rządu ds. przemysłu morskiej energetyki wiatrowej oraz zmiana prawa w celu umożliwienia instytucjom państwowym pełnego wglądu w planowane łańcuchy dostaw przy morskich inwestycjach.
Na kontrakty liczy m.in. polska stocznia Crist, która ostatnio zrealizowała najbardziej skomplikowany technicznie projekt w swojej historii i dostarczyła pierwszy z dwóch zamówionych statków do budowy tunelu pomiędzy Danią a Niemcami. — Funkcjonujemy na rynku od 34 lat i wiele się przez ten czas nauczyliśmy. Dostarczamy naszym klientom nawet bardzo skomplikowane statki, które powstają w Gdyni w oparciu o polskie biura projektowe, polskich inżynierów, budowniczych, spawaczy czy elektryków. Są one doceniane przez armatorów na całym świecie. Dlatego jesteśmy pewni, że będziemy też doskonałym partnerem dla firm budujących farmy wiatrowe w polskiej części Bałtyku — przekonuje Ireneusz Ćwirko, prezes i współzałożyciel stoczni Crist.
Crist chce dostarczać morskim farmom statki instalacyjne do budowy fundamentów, wież wiatrowych czy instalacji turbin. Takie jednostki już budował i pływają one dziś po Europie. Spółka chce też produkować w pełni wyposażone stacje transformatorowe.
— Muszą być jednak chęci, aby takie elementy zamawiać w Polsce. Jeśli tak się nie stanie, to będziemy mówili o utraconych szansach. Mam jednak nadzieję, że inwestorzy zaangażują nasz rodzimy przemysł do swoich morskich projektów w większym zakresie. Przecież chodzi o dziesiątki miliardów złotych, które albo trafią do polskiego przemysłu, albo zagranicznego — podkreśla Ćwirko. — Rozumiem efekt „uczenia się przemysłu” i dostosowania do nowych technologii. Jednakże proszę mi wierzyć, że „polski inżynier potrafi”. Uważam, że z większą odwagą i zaufaniem decydenci powinni podchodzić to kompetencji polskiego przemysłu. My, polscy przedsiębiorcy, podjęliśmy ryzyko gospodarcze ponad 30 lat temu. Zatrudniamy tysiące ludzi, płacimy podatki, powinniśmy mieć większy udział w budowie nowoczesnej, zeroemisyjnej energetyki — dodaje.
Większość zleceń zgarną zagraniczne firmy
Inwestorzy przekonują, że dążą do zapewnienia jak największego udziału polskich firm w swoich projektach. „W przypadku farmy Baltic Power spodziewamy się osiągnąć od 20 do 30 proc. udziału polskich podmiotów w łańcuchu dostaw w całym cyklu budowy i eksploatacji farmy wiatrowej, czyli w okresie ok. 25-30 lat. Pozyskanie we wrześniu 2023 r. finalnej decyzji inwestycyjnej pozwoliło podpisać umowy z głównymi wykonawcami i dostawcami, które zabezpieczają cały łańcuch dostaw — produkcję, transport i instalację wszystkich kluczowych komponentów farmy” — informuje nas biuro prasowe Orlenu.
Wśród wykonawców, których zaangażowali Orlen i Northland Power, są doświadczeni zagraniczni dostawcy, tacy jak duński producent turbin Vestas, duński Cadeler specjalizujący się w montażu turbin, duński producent stacji elektroenergetycznych Bladt, niemiecki dostawca fundamentów Steelwind, holenderski Van Oord organizujący transport gotowych elementów, GE odpowiedzialny za instalacje elektryczne czy belgijski DEME zajmujący się transportem i instalacją podmorskich kabli.
Wśród polskich firm Orlen wymienia Enprom odpowiedzialny za stację odbiorczą i spółkę Tele-fonika Kable, która ma dostarczyć kable na odcinku lądowym. Rodzimym przedsiębiorstwom inwestor zlecił też część usług — wykonają je: Erbud, MEWO i Antea oraz szereg podwykonawców.
Zagraniczni dostawcy królują też przy pierwszych projektach PGE i Orsted. Farmie Baltica 2 turbiny dostarczy hiszpańsko-niemiecki Siemens Gamesa Renewable Energy, stacje elektroenergetyczne — konsorcjum duńskiego SEMCO Maritime i PTSC, fundamenty — hiszpańskie konsorcjum Navantia i Windar, a podmorskie kable — chiński Orient Cable.
Polskie firmy mogą natomiast liczyć na większy kawałek tortu przy następnych projektach. „Zakładamy, że systematyczny rozwój krajowego sektora morskiej energetyki wiatrowej w Polsce przełoży się na wzrost udziału krajowych firm w łańcuchu dostaw. W tym kontekście szczególnie istotne jest zapewnienie odpowiednich warunków regulacyjnych, uwzględniających kryteria ekonomiczne do aukcji na nowe moce” — podkreśla biuro prasowe Orlenu w odpowiedzi na nasze pytania.
Szansa na polski wiatrak
Produkcję turbin wiatrowych, opierając się na polskich kadrach i polskiej technologii, chce rozwinąć Grenevia. Jak przekonuje spółka, projekt polskiego wiatraka nie dotyczy jedynie samej Grenevii, ale otwiera nowe perspektywy niemal przed całym rodzimym przemysłem. Koncepcja ma umożliwić Polsce transformację energetyczną niezależną od zagranicznych dostawców.
Władze Grenevii zaprezentowały projekt na początku tego roku w Senacie. Stwierdziły, że mają środki, ludzi, zaplecze techniczne i doświadczenie, by budować takie instalacje. Brakuje im jednak jednego — jasnej, strategicznej decyzji politycznej o możliwości zaangażowania w projekt koncernów energetycznych, które są kontrolowane przez Skarb Państwa.
Tymczasem zagraniczni dostawcy deklarują, że chcą budować w Polsce zakłady produkcyjne. Budowę fabryki łopat do turbin wiatrowych rozpoczął w tym roku w Szczecinie Vestas. Kamień węgielny pod budowę zakładu wmurował król Danii Fryderyk X. Także w Szczecinie fabrykę wież wiatrowych otworzy Windar. Hiszpańska firma chce zainwestować tam 70 mln euro i zatrudnić ok. 400 osób.
Budowa fabryki wież dla energetyki wiatrowej ruszyła już w Gdańsku. To wspólne przedsięwzięcie Agencji Rozwoju Przemysłu, hiszpańskiego GRI Renewable Industries i powołanej dla realizacji inwestycji spółki Baltic Towers.
Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej szacuje, że morska energetyka wiatrowa tylko do 2030 r. może stworzyć w Polsce bezpośrednio i pośrednio 39-63 tys. miejsc pracy.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło