Turcja coraz mocniej zaczyna w tej kwestii grać do jednej bramki z Zachodem. Eksport z tego kraju do Rosji w ciągu roku spadł o 28 proc., co sprawia, że powoli zamyka się podstawowy kanał przerzutowy, który przez wiele miesięcy pozwalał Rosji unikać sankcji nałożonych przez kraje Zachodu.
Jak pisze w piątek „Rzeczpospolita”, turecka agencja statystyczna TurkStat opublikowała dane, które pokazują, że eksport towarów z Turcji do Rosji w pierwszym półroczu 2024 roku spadł o 28,3 proc. rok do roku, do 4,16 mld dolarów.
Po rosyjskiej agresji na Ukrainę, Turcja stała się trzecim największym partnerem handlowym Rosji po Chinach i Indiach, z udziałem w obrotach z zagranicą prawie 8 proc. Handel odbywał się zresztą w dwie strony. Do Turcji płynęły przede wszystkim surowce. Jednak i to zaczęło się zmniejszać. W pierwszej połowie 2024 roku rosyjskie dostawy do Turcji wyniosły 22 mld dolarów, co oznacza spadek o 10 proc. rok do roku.
Rosyjscy eksperci podkreślają, że spadająca wymiana z Turcją to efekt rosnącego wpływu sankcji Zachodu. „W obliczu sankcji USA i UE, Turcja stała się ważnym węzłem dostaw towarów z tzw. nieprzyjaznych krajów do Rosji” — mówi Aleksandr Firanczuk, z firmy analitycznej RANEPA.
Od czasu rosyjskiej agresji na Ukrainę, statystyki handlu z Turcją zostały utajnione, ale wiadomo, że to tureckie towary zapełniają rosyjskie sklepowe półki AGD i elektroniki. Także przez Turcję trafia do Rosji sprzęt dla energetyki i przemysłu ciężkiego.
Według szczegółowych danych TurkStat, turecki eksport sprzętu i urządzeń mechanicznych do Rosji wyniósł 961 mln dolarów, co oznacza spadek o 27 proc. rok do roku. Eksport sprzętu elektrycznego zmniejszył się o blisko połowę (48 proc.). Dostawy tworzyw sztucznych i wyrobów z nich wytworzonych były niższe o 28 proc.
„Wprowadzenie sankcji wtórnych i zwiększenie kontroli Unii nad dostawami towarów prawdopodobnie znacznie ograniczyło podaż europejskich towarów przechodzących przez Turcję” — zgadza się Firanczuk.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło