„Gdybym planowała od początku, myślę, że pożyczki preferencyjne, a nie dotacje, byłyby znacznie lepszym rozwiązaniem” – powiedziała minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz o KPO HoReCa w wywiadzie dla „Business Insider”. Odpowiadała na pytanie, dlaczego program wsparcia przetrwał pomimo dwóch poprawek w dokumencie, a także broniła merytorycznego uzasadnienia projektów. „Nie będę ścinać głowy nikomu tylko dlatego, że ktoś od razu łaknie krwi” – argumentowała.

Poniżej cała rozmowa z Forum Ekonomicznego w Karpaczu:
Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz o dotacjach KPO dla branży Horeca
W wywiadzie dla Business Insider podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu minister przyznała, że ostatecznie nie zdecydowałaby się na 100% dotacje dla restauratorów, hoteli i firm cateringowych. „Gdybym planowała od początku, myślę, że znacznie lepszym rozwiązaniem byłyby preferencyjne pożyczki zamiast dotacji” – powiedziała minister, komentując kontrowersje wokół setek tysięcy złotych wydanych na takie rzeczy jak ekspresy do kawy i solaria.
Obietnica dla branży
Minister stwierdził, że program wsparcia HoReCa został „ wpisany do KPO przez PiS, bo został wpisany zaraz po COVID-19, kiedy wszyscy pamiętamy, że ta branża bardzo ucierpiała ”. Obecny rząd zdecydował się na realizację tego projektu, kierując się ciągłością zobowiązań państwa.
„ Jeśli państwo za poprzednich rządów mówiło, że będziemy wspierać branżę turystyczną, to nas to dotyczy również ” – tłumaczyła Pełczyńska-Nałęcz, przyznając jednocześnie, że ma wątpliwości co do formy wsparcia.
Dlaczego KPO nie zostało zmienione w wersjach poprawionych?
Minister wyjaśniła, dlaczego pomimo dwukrotnej korekty KPO, program pozostał niezmieniony. Zapytano ją, czy można uwzględnić fakt, że wsparcie dla HoReCa było już nieco spóźnione.
„Dokonaliśmy korekt. Wprowadziliśmy te korekty, aby zaoszczędzić jak najwięcej pieniędzy z dotacji i przeznaczyć je na inwestycje w Polsce. Dwuletnie opóźnienie rzuciło bowiem ogromny cień na możliwości inwestycyjne KPO” – wyjaśniła.
Kluczowym problemem okazało się to, że poprzedni rząd nie tylko wprowadził program, ale go zmodyfikował. „Ale ta konkretna inwestycja nie została wprowadzona tylko przez PiS. Została zrewidowana, a nawet zmieniona. A w takiej sytuacji naprawdę bardzo trudno cokolwiek zmienić. Zazwyczaj jest już ustalone, że skoro się coś wprowadziło, skoro się to zrewidowało, to chyba trzeba to wdrożyć ” – wyjaśnił minister.
Dodatkowym czynnikiem była kwestia zobowiązań wobec branży po pandemii. „Dodatkowo istniało zobowiązanie wobec branży po pandemii, że skoro państwo przez wiele miesięcy zamroziło działalność turystyczną, to firmy te otrzymają wsparcie” – podkreśliła Pełczyńska-Nałęcz.
„Lepiej byłoby skorzystać z kredytów preferencyjnych”
W najważniejszej części wywiadu minister po raz pierwszy tak wyraźnie skrytykowała strukturę programu. „Gdybym planowała to od początku, myślę, że znacznie lepszym rozwiązaniem byłyby pożyczki preferencyjne, a nie dotacje. Byłoby lepiej, ponieważ pożyczki preferencyjne dają możliwości rozwoju, ale jednocześnie nie wywołują tych samych emocji, co po prostu je otrzymują” – powiedziała.
Minister dodał, że „coraz bardziej zmierzamy w kierunku współpracy wspierającej przedsiębiorczość, od dotacji po pożyczki”, sugerując, że rząd wyciągnął już tę lekcję.
Warunki otrzymania środków
Minister jasno określiła, kto może liczyć na wsparcie, a kto musi obawiać się konsekwencji. „Jednak wszyscy, którzy uczciwie otrzymali wsparcie, uczciwie pracują na rozwój swoich firm i płacą podatki, czyli uczciwi przedsiębiorcy, którzy stanowią większość – zawsze podkreślam, że zdecydowanie stanowią większość – mogą czuć się spokojni, otrzymają środki, będą mogli się rozwijać” – zapewniła.
Jednocześnie podkreśliła, że to nie są „darmowe” pieniądze . „Oczywiście, nie chodzi tylko o to, żeby ktoś je dostał. Są plany biznesowe, jest zobowiązanie inwestora do wdrożenia ich w firmie, że firma będzie się rozwijać, że będzie generować wyższe podatki. Kontrolujemy to wszystko” – wyjaśniła, odnosząc się do mechanizmów nadzoru.
Ekspres do kawy i sterowanie
Odnosząc się do najbardziej znanych przykładów wydatków, minister broniła ich merytorycznego uzasadnienia. „Sam ekspres do kawy – wiem, że to brzmi absurdalnie – może znacząco zwiększyć czyjś biznes. Może prowadzić do wyższych podatków. Albo ktoś może zainstalować taki ekspres w domu i parzyć własną kawę. Wtedy będzie musiał zwrócić te środki” – wyjaśniła.
Zapytana, czy nawet w przypadku działalności gospodarczej państwo powinno dotować takie projekty setkami tysięcy złotych, Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz przyznała, że rzeczywiście „wywołało to wiele emocji”. „Zawsze uważnie obserwuję nastroje społeczne. I myślę, że gdyby to były pożyczki, byłoby lepiej” – powiedziała.
Pełczyńska-Nałęcz zapowiedziała, że pierwsze informacje o najbardziej kontrowersyjnych projektach zostaną opublikowane w połowie września. „Czy doszło do nieprawidłowości, jakie to były nieprawidłowości, a jeśli tak, to będziemy bardzo surowo reagować i odbierać środki” – ostrzegła.
Kontrowersje dotyczące kryteriów
Minister odpowiadał na pytania dotyczące złagodzenia kryteriów uzyskania wsparcia – obniżenia wymogów dotyczących spadku obrotów do 20% w drugiej turze, a także uwzględnienia wtórnego PKD wnioskodawców.
„Sam projekt, w momencie jego wprowadzenia do Krajowego Planu Rekrutacji, w ogóle nie określał przewidywanego spadku obrotów. Określał spadek, więc teoretycznie mogliśmy rozpocząć z 1% spadkiem obrotów. Jednak zaczęliśmy z bardzo wysokim celem, 30% spadkiem obrotów w pierwszej rundzie. (…) Przy tym 30% celu wskaźnik nie został osiągnięty. Pieniądze po prostu miały małe szanse na wydanie. W kolejnej rundzie zebraliśmy o 10% mniej, ale nadal bardzo dużo, czyli 20%” – wyjaśniła.
„Zaostrzyliśmy kryteria w HoReCa” – podkreśliła, wspominając o wprowadzeniu odpowiedzialności za majątek trwały i restrykcyjnych umowach z operatorami.
„Wprowadziliśmy również bardzo restrykcyjne umowy między PARP a agencjami już realizującymi ten projekt. Przekonaliśmy tych operatorów do podpisywania weksli in blanco z PARP ” – wyjaśniła, odnosząc się do mechanizmów kontroli.
„ Nie będę nikomu ścinał głowy tylko dlatego, że ktoś od razu łaknie krwi. Procedura kontroli jest precyzyjnie opisana ” – podsumował minister, zapowiadając równowagę między surowością kontroli a ochroną uczciwych przedsiębiorców przed „internetowym linczem”.
10 miliardów dla Polski
Minister nie kryła dumy ze zmian w KPO wynegocjowanych w Brukseli. Podkreśliła, że sektor HoReCa odpowiada tylko za 3000 kontraktów z 850 000 w całym KPO, ale to właśnie ten program przykuł uwagę opinii publicznej.
„Nie sądzę, żebym przesadzała, mówiąc, że dzięki zmianom, które wynegocjowaliśmy, w tym tym, które wynegocjowałam w Brukseli, zaoszczędziliśmy około 10 miliardów dolarów na inwestycjach dla KPO. Na ważne rzeczy w Polsce, takie jak szpitale, koleje, internet i żłobki” – powiedziała.
Pełczyńska-Nałęcz podkreśliła, że „dwuletnie opóźnienie miało zasadniczy wpływ na całościowe możliwości inwestycyjne KPO”, ale dzięki korektom udało się zaoszczędzić znaczną część środków.
Rewolucja na rynku nieruchomości
W drugiej części wywiadu minister przeszła do tematu polityki mieszkaniowej, którą, jak powiedziała, „zrewolucjonizowaliśmy w ciągu ostatniego półtora roku”. Wśród jej osiągnięć wymieniła zablokowanie dopłat do kredytów, wprowadzenie transparentności cen ofertowych mieszkań oraz ustawę anty-deweloperską.
„Od połowy września ludzie będą mogli odwiedzać strony internetowe i zamiast pytać o cenę, będzie podana cena, tak jak w przypadku pomidora w supermarkecie” – obrazowo opisała nadchodzące zmiany.
Minister zapowiedziała również walkę z „pseudometrami”, czyli deweloperami sprzedającymi mieszkania o powierzchni użytkowej liczonej łącznie ze ścianami. „Ludzie myślą, że kupują mieszkanie o powierzchni 80 metrów kwadratowych, a potem uświadamiają sobie, że tak naprawdę mieszkają na 76 metrach kwadratowych, bo te 4 metry kwadratowe są pod ścianami” – wyjaśniła.
Dziękujemy za przeczytanie tego artykułu. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Google News.
Źródło