Choć dziś kojarzony jest przede wszystkim z gigantami sieci hotelowych, zmarły trzy lata temu Tadeusz Gołębiewski rozpoczął swoją przygodę z biznesem 50 lat temu od wypieku ciasteczek, mieszając ciasto w pralce Frania. Zarobione pieniądze zainwestował w biznes hotelarski, ale nie dożył otwarcia swojej najnowszej, prestiżowej inwestycji.
- Tadeusz Gołębiewski, który zmarł w czerwcu 2022 roku, był hotelowym potentatem, który zasłynął budową dużych hoteli w najważniejszych ośrodkach turystycznych w Polsce.
- Swoje obiekty budował w Karkonoszach, na Mazurach, a także w Pobierowie.
- Jednak swoją przygodę z biznesem rozpoczął od produkcji ciastek, wykorzystując do tego kultową pralkę Frania, a później wypiekał je w formach własnoręcznie zgrzewanych.
- Dziś Tago jest znanym producentem słodyczy, których produkty można znaleźć nawet na Dalekim Wschodzie.
- Wielu Polakom Tago kojarzy się z… telewizją. Dekady temu sponsorowało nagrody w licznych teleturniejach. Wśród nich znajduje się „Jeden z Dziesięciu”.
- Więcej podobnych historii znajdziesz na stronie głównej Onetu
Tadeusz Gołębiewski nie był człowiekiem kompromisów w biznesie. Zawsze, gdy budował hotele, miały być ogromne i skrojone na jego gust. Tak było również w przypadku obiektu w Pobierowie, którego ostatecznie nie doczekał otwarcia.

Ale w latach 60. Gołębiewski rozpoczął karierę biznesową od domowego wypieku ciasteczek. To właśnie wtedy powstała firma Tago, założona przez 23-letniego absolwenta Szkoły Głównej Handlowej (wówczas jeszcze Szkoły Głównej Planowania i Statystyki).

„Wytwarzał wafle w formach wyrzuconych z przedwojennej fabryki , które sam spawał. Używał pralki Frani do mieszania masy, głównie z wody, oleju i sody . Tania produkcja, niemal nieograniczona sprzedaż, rosnące zyski, które w całości reinwestował. Inwestował w nowe maszyny, używane, ale solidne, z Austrii, w nowe produkty – wafle, bezy, rożki lodowe – w stale rozwijającej się fabryce” – pisał „Newsweek”.
Interes kwitł, a firma miała siedzibę w miejscowości Ciemne pod Warszawą. Forbes wspominał później , że w latach 70. i 80. przed zakładem ustawiały się kolejki ciężarówek, które czekały nawet 24 godziny na załadunek słodyczy.
Sukces Tago był tak spektakularny, że o ten rynek zaczęło konkurować coraz więcej firm. Gołębiewski konkurował z Gerardem Kolanowskim, który w latach 90. otworzył własną fabrykę słodyczy pod Wołominem, a później sprzedał ją za setki milionów złotych zagranicznym inwestorom.
Gołębiewski nigdy nie zdecydował się na ten krok. W czasach świetności firma generowała roczne zyski rzędu kilku milionów złotych, a z czasem zaczęła pojawiać się również na rynkach zagranicznych.
Wspominał o tym nawet były wicepremier i minister gospodarki Janusz Piechociński. „ Na targach w Ningbo bardzo często pytano o słodycze Tago. Wróżę im duży sukces eksportowy” – napisał na Twitterze, dołączając zdjęcia produktów firmy.
twitter.com
Wiele osób kojarzy słodycze również z teleturniejami. Tago był jednym ze sponsorów programów takich jak „Jeden z dziesięciu”. Dla uczestników teleturnieju prowadzonego przez Tadeusza Sznuka firma Gołębiewskiego zapewniła m.in. specjalne paczki ze słodyczami i wycieczki do jednego z hoteli biznesmena.
Od słodyczy do hoteli
Gołębiewski wykorzystał zyski z produkcji słodyczy, aby zrealizować swoje marzenie o założeniu hotelu. Zaczynał na Mazurach.
„Za zaoszczędzone 25 000 dolarów i pożyczkę wybudował w 1991 roku hotel na terenie dawnego Domu Turysty w Mikołajkach. Był to pierwszy tak nowoczesny obiekt w Polsce, większość firm się tam szkoliła, a mafia miała tu swoje siedziby” – napisał Forbes w 2011 roku.

Sam Gołębiewski nie chciał wiele mówić o półświatku. Przyznał, że na korytarzach toczyły się kurtuazyjne rozmowy . „Dotyczyły one oczywiście pomocy finansowej, ale nigdy jej nie przyjąłem” – powiedział biznesmen po latach.
Ale to był dopiero początek. Potem nastąpiły kolejne inwestycje, m.in. w Białymstoku i Wiśle. Pod koniec lat 90. Gołębiewski był rzekomo szykanowany przez burmistrza Karpacza.
Przez 11 lat miał rzekomo namawiać biznesmena do budowy jednego ze swoich gigantycznych hoteli w jednej ze stolic Polski w Karkonoszach. Ostatecznie mu się to udało, bo w 2010 roku z wielką pompą otwarto jeden z największych hoteli w tej części Europy (z 900 pokojami).

Dziś wydarzenie, którego przeniesienie wydawało się niemożliwe, zostało tam przeniesione: Forum Ekonomiczne w Krynicy, które od 2020 roku odbywa się w Hotelu Gołębiewski w Karpaczu.
To tutaj spotykają się najważniejsi ludzie świata wielkiego biznesu i polityki krajowej, aby debatować nad polską gospodarką.

Nie jestem z tobą na tej samej stronie
Paradoksalnie jednak Gołębiewski nigdy nie dogadywał się z państwem. Często była to jego wina, na przykład gdy zdecydował się na dobudowanie pięter w Karpaczu, mimo przepisów o zabudowie letniskowej.
„Wszystkie projekty budowlane trafiały do sądu, zazwyczaj z powodu błahych spraw – w Wiśle nie dostał pozytywnej opinii straży pożarnej, a wojewoda śląski zakazał mu tam świadczenia usług. W Białymstoku nakazano mu wyburzyć nielegalnie dobudowane piętro. W Karpaczu musi usunąć dwa piętra. Przyznaje, że podniósł salę konferencyjną, podwyższył dach i zamontował większe okna. W efekcie budynek z jednej strony jest nieco wyższy niż planowano, a wysokość od frontu została zachowana. Musiał jednak rozbudować budynek, bo dla niego każde pomieszczenie jest na wagę złota i przyniesie dodatkowe dochody w przyszłości” – wspomina argument biznesmena „Forbes”.
W zeszłym roku jego najnowszy projekt, hotel w Pobierowie, trafił na pierwsze strony gazet. Ten gigant ma być jednym z największych hoteli w tej części świata, ale od samego początku budził spore emocje. Więcej o nim pisaliśmy w Business Insider Polska.
Skala projektu budzi szczególne kontrowersje: budynek, przypominający statek pasażerski, ma 11 pięter i dwie kondygnacje podziemne. Pomieści 1400 pokoi, z których 80%, według inwestora, będzie miało widok na morze. Hotel będzie posiadał własne ujęcie wody, baseny zewnętrzne i kryte, spa, restauracje, pub, kawiarnię oraz dwie sale kinowo-teatralne.
Planowane jest również centrum kongresowe z salą konferencyjną na 4000 miejsc i mniejszymi salami konferencyjnymi – łącznie 16. Dodane zostaną korty tenisowe, boisko do siatkówki, ścianka wspinaczkowa, sześciotorowa kręgielnia oraz całoroczne podziemne lodowisko. Dla dzieci przewidziano tematyczne sale zabaw. Ze względu na bliskość plaży, deweloper planuje również budowę mariny i molo.
Inwestycje zostały wstrzymane przez pandemię, a sytuację pogorszyła wojna na Ukrainie. Najpierw pojawił się problem z finansowaniem, potem z robotnikami, którzy wrócili, by walczyć o ojczyznę.
W rezultacie otwarcie hotelu prawdopodobnie zostanie opóźnione. Początkowo planowano je na 2022 rok, ale teraz jest to pierwszy kwartał 2023 roku.
Sam Gołębiewski powiedział w wywiadzie dla Wirtualnej Polski z 2021 roku, że gdyby miał to zrobić jeszcze raz, nie rozpocząłby budowy w Pobierowie. Mówił też o widmie bankructwa, które coraz bardziej wisi nad nim.
Co ciekawe, zarówno Tago, jak i hotele działały w ramach działalności Gołębiewskiego, a nie jako spółka partnerska. Biznesmen odpowiadał zatem za wszystko wyłącznie swoim majątkiem. Podczas pandemii musiał nawet sprzedać część swoich dzieł sztuki i zastawić dom, aby wypłacić pensje pracownikom.
W wywiadzie Gołębiewski przyznał, że czasami budzi się z pytaniem, czy nadal jest milionerem, czy już bankrutem. Nie miał jednak w zwyczaju się załamywać.
„Jeśli firma zbankrutuje, to co to za tragedia? Żadna. Umiem pracować. Mam dwie ręce, żyję jak wszyscy. Mam wykształcenie ekonomiczne, więc na pewno znajdę jakąś pracę. A jeśli nie, to po prostu zostanę na emeryturze. Całe życie płaciłem składki, a teraz ZUS mi coś płaci ” – powiedział w wywiadzie.
Nie dożył otwarcia hotelu w Pobierowie. Zmarł w czerwcu 2022 roku.
Artykuł ten został pierwotnie opublikowany w czerwcu 2022 r. i został zaktualizowany.
Dziękujemy za przeczytanie tego artykułu. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Google News.
Źródło