Rekordowo długie kolejki do lekarzy sprawiają, że coraz częściej wybieramy prywatną służbę zdrowia. Ale w odstawkę od pewnego czasu idą też publiczne szkoły – pomimo demograficznej zapaści, prywatne placówki w największych miastach na brak chętnych nie narzekają. Jakie będą skutki wypierania usług publicznych przez sektor prywatny? Nie ma na to prostej odpowiedzi.
![Rekordowo długie kolejki do lekarzy sprawiają, że coraz częściej wybieramy prywatną służbę zdrowia. Ale w odstawkę od pewnego czasu idą też publiczne szkoły – pomimo demograficznej zapaści, prywatne placówki w największych miastach na brak chętnych nie narzekają. Jakie będą skutki wypierania usług publicznych przez sektor prywatny? Nie ma na to prostej odpowiedzi. Polacy częściowo przyzwyczaili się do jakości usług publicznych](/wp-content/uploads/2025/02/4c8668fb1c28dac9c9f31d9d6ebd02a4.jpg)
- Polacy przyzwyczaili się, że w niektórych przypadkach na państwo nie ma co liczyć. Z drugiej strony, powstaje pytanie, czy sami chcielibyśmy, aby było lepiej
- Nie ma akceptacji dla zwiększania składki zdrowotnej. Ale Polacy uważają, że podniesienie jej też nie byłoby gwarancją podwyższenia jakości
- Zapaść publicznej ochrony zdrowia była genezą powstania i popularności WOŚP. Z kolei prywatne pakiety medyczne oferują już nawet instytucje państwa
- Polacy stawiają też na prywatne szkoły. W największych miastach trwa wręcz exodus z publicznych placówek. Będzie to miało swoje konsekwencje w przyszłości
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na Businessinsider.com.pl
Na koniec 2023 r. z prywatnego ubezpieczenia zdrowotnego korzystało 4,8 mln Polaków. To wzrost o prawie 14 proc. w porównaniu do roku wcześniej – podawała Polska Izba Ubezpieczeń. A złote lata tego rynku dopiero przed nami. Nakłady w prywatnej opiece zdrowotnej będą rosnąć bardzo dynamicznie – PwC szacowało, że w 2028 r. wzrosną z 34 (dane za 2023 r.) do 54 mld zł. Sam wzrost nie powinien dziwić ani być powodem do obaw – starzejące się społeczeństwo będzie szukać pomocy zarówno w sektorze prywatnym, jak i publicznym.
Ale szacunki PwC wskazują, że w prywatnej opiece wydatki będą rosły szybciej niż te publiczne – o 10 proc. rocznie, gdy w sektorze publicznym będzie to 8 proc.
![Rekordowo długie kolejki do lekarzy sprawiają, że coraz częściej wybieramy prywatną służbę zdrowia. Ale w odstawkę od pewnego czasu idą też publiczne szkoły – pomimo demograficznej zapaści, prywatne placówki w największych miastach na brak chętnych nie narzekają. Jakie będą skutki wypierania usług publicznych przez sektor prywatny? Nie ma na to prostej odpowiedzi. Wydatki na ochronę zdrowia w Polsce z wyłączeniem refundacji leków, 2018-2028F, PLN mld](/wp-content/uploads/2025/02/d765b0af67b64984e0aedf4c6646df69.jpg)
Z jednej strony to pozytywny trend – bogacimy się, więc chcemy więcej niż podstawowa opieka zapewniona przez państwo. Z drugiej, Polacy często decydują się na prywatne wizyty nie z powodu bogactwa, lecz braku alternatywy. Kolejki są rekordowe – według danych fundacji Watch Health Care w październiku i listopadzie 2024 r. średni czas oczekiwania na gwarantowane świadczenie zdrowotne (poradę, badanie, zabieg lub operację) wynosił 4,2 miesiąca. A to najwięcej od 12 lat.
Część ekspertów wskazuje, iż państwowy system ochrony zdrowia w obecnym kształcie doszedł do ściany. — Ochrona zdrowia jest dramatycznie niedofinansowana (…). Jeśli chodzi o pacjentów, którzy oczekują pilnie na zabieg czy konsultację lekarską, kolejka w ciągu ostatnich dwóch lat wydłużyła się o 70 proc. (…) Wydajemy na zdrowie coraz więcej, natomiast finansowanie ochrony zdrowia rośnie wolniej niż te elementy, które wpływają na koszty — mówił Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich (FPP) w programie Onet Rano Finansowo.
Dalsza część artykułu pod wideo:
Dramatyczna sytuacja NFZ. Ekonomista: politycy starają się to ignorować
— Po pandemii mamy do czynienia z kwestią długu zdrowotnego. W trakcie pandemii wiele poradni, głównie w ramach NFZ, było zamkniętych, a pacjenci nie mieli zrealizowanych porad. Te kolejki się wydłużyły. NFZ próbował sobie z tym poradzić przez zniesienie limitów w poradniach specjalistycznych, ale nie spowodowało to spektakularnych sukcesów — mówi dr Jerzy Gryglewicz z Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego.
Kryzys, który stał się normą
Na przestrzeni dekad Polacy przyzwyczaili się do permanentnego kryzysu w ochronie zdrowia. Nikogo już nie dziwi, że nawet instytucje państwa oferują swoim pracownikom dostęp do prywatnej opieki medycznej, de facto przyznając się do niewydolności systemu, jaki same budują. A w trwającej sytuacji, w prywatne usługi medyczne angażuje się też należący do skarbu państwa PZU Zdrowie.
Zwieńczeniem tego, jak bardzo podświadomie pogodziliśmy się z niedoborami w opiece zdrowotnej, jest chyba fenomen WOŚP. Akcja powstała w latach 90., by wesprzeć dramatycznie złą kondycję usług publicznych, na stałe wpisała się w polski krajobraz.
Jak wynika z badania Globalnych Badań Nastrojów Społecznych IBRIS z 2023 r., system ochrony zdrowia w Polsce przez 79 proc. dorosłych Polaków oceniany jest źle, z czego pogorszenie działania systemu deklaruje 41 proc., a 38 proc. uważa, że jest w kryzysie.
66 proc. Polaków ocenia negatywnie aktualną służbę zdrowia po roku rządu Donalda Tuska; kolejne 22 proc. ankietowanych jest zadowolonych z aktualnego stanu opieki zdrowotnej — pokazuje z kolei sondaż Instytutu Badań Pollster przeprowadzonego na zlecenie „Super Expressu”.
Ale jednocześnie Polacy wątpią, że system w ogóle uda się naprawić. Dlatego nie chcą na niego łożyć więcej. W listopadowym sondażu IBRIS dla „Rzeczpospolitej” aż 72,8 proc. Polaków poparło obniżenie składki zdrowotnej dla osób prowadzących jednoosobowe działalności gospodarcze. Przeciwników była garstka – ledwo 12 proc.
Prof. Ryszard Szarfenberg, politolog Uniwersytetu Warszawskiego i ekspert Polskiego Komitetu Europejskiej Sieci Przeciwdziałania Ubóstwu wskazuje, że kluczowa jest kwestia odpowiedniego podziału zadań i uzupełniania się obu sektorów. — Racjonalna dyskusja powinna polegać na zgodzie, że oba te sektory mogą się rozwijać i jednocześnie świadczyć usługi publiczne. Częściowo już tak jest, ponieważ NFZ kontraktuje świadczenia zarówno w publicznych placówkach, jak i w prywatnych. Dla pacjenta nie ma znaczenia, dokąd się zgłosi. Osobną kwestię stanowi w pełni prywatny sektor, który obsługuje bogatszą część społeczeństwa. Wprawdzie odciąża on sektor publiczny, lecz nie powinien to być powód do zaniedbywania kondycji systemu publicznego przez regulatora – ocenia.
Exodus ze szkół
Wolimy nie korzystać z publicznej ochrony zdrowia, a coraz mniej popularne zaczyna być również posyłanie dzieci do publicznych szkół. Według danych GUS zestawionych przez ekonomistę i analityka Pawła Dobrowolskiego dzieci zapisane do szkół niepublicznych stanowiły w 1998 r. zaledwie 0,5 proc. ogółu uczniów. W 2023 r. w takich szkołach było już 7,8 proc. uczniów szkół podstawowych. W dużych miastach odsetek jest niebywale wysoki – w Krakowie czy Warszawie do takich placówek chodzi blisko 20 proc. dzieci i młodzieży z podstawówek.
Trend zauważają też inni eksperci.
HtmlCode
— Jeśli chodzi o edukację, dotychczas znacznie mniej rozmawiano o tym, jak powinien funkcjonować system publiczno-prywatny, aby zapewnić równość i wysoką jakość edukacji. Mieliśmy przypadki gmin, w których w ogóle nie funkcjonowały placówki publiczne, a zadania samorządów przejmowały tam szkoły niepubliczne – mówi prof. Ryszard Szarfenberg.
Czy to dobry trend? To zależy. Zdaniem wspomnianego Pawła Dobrowolskiego taka sytuacja to dowód słabości polskiej oświaty. „Rosnący odsetek uczniów chodzących do szkół niepaństwowych jest objawem, a nie przyczyną słabości szkół. Polska szkoła nie dorasta do oczekiwań wielu rodziców: m.in. nadal jest autorytarna i skoncentrowana na uczeniu wąskiej wiedzy, a nie umiejętności posługiwania się wiedzą” – pisze ekonomista. Jednocześnie wskazuje, że uczniowie prywatnych szkół zauważalnie lepiej radzą sobie na egzaminach.
Według profesora Szarfenberga prywatne szkolnictwo nie musi wcale pogłębiać nierówności społecznych, choć takie ryzyko istnieje. — Brak odpowiednich regulacji sprawia, że rodzice zamożniejsi posyłają dzieci do placówek o wyższej jakości, co może prowadzić do segregacji. Z badań międzynarodowych wynika jednak, że w niekoniecznie jest tak, że duży udział szkół prywatnych zwiększa zależność wyników edukacyjnych od pozycji społeczno-ekonomicznej rodziców – stwierdza.
— Decydującą rolę odgrywa tu regulator, który powinien zadbać, by sektor prywatny przyjmował również uczniów z mniej uprzywilejowanych środowisk — na przykład poprzez stypendia czy realizację zleceń publicznych. W ten sposób unikniemy katastroficznej wizji, w której rozwój prywatnych podmiotów jest źródłem powiększania nierówności edukacyjnych — podsumowuje profesor z Uniwersytetu Warszawskiego.
Dziękujemy, że przeczytałaś/eś nasz artykuł do końca. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Źródło