Spór milionerów o londyńskie mieszkania i drewnianą podłogę. „Codzienne życie to tortura”

Tupanie, krzyki, odbijanie piłki o ściany przeszkadza tak samo w PRL-owskim bloku, jak w superkamienicy w Londynie. Spór o drewnianą podłogę toczy się między dwoma milionerami w Londynie. I co rusz sądy przyznają rację drugiej stronie, a sprawa oparła się o Sąd Najwyższy. 

Spór milionerów o londyńskie mieszkania i drewnianą podłogę. "Codzienne życie to tortura"
/ Google Maps

Biznesmen prowadzący firmę ubezpieczeniową Siergiej Graźdankin wraz z żoną kupili apartament za ponad 1 mln funtów na zamkniętym osiedlu w stylu art deco w West Kensington w Londynie. "Ich tortura", jak zaznaczają w pozwie, zaczęła się w 2018 roku, kiedy do lokalu powyżej wprowadzili się nowi nabywcy – bankier Medhi Gussini (także z rodziną). Podczas remontu zerwali dywany i położyli drewnianą podłogę, która miała powodować "hałas nie do zniesienia" w lokalu poniżej.

W pozwie wyliczono, typowe także dla osiedlowych forów, przyczyny hałasu, czyli biegające, bawiące się i płaczące dzieci, skrzypiące deski stropowe, chodzenie w szpilkach po domu czy głośne rozmowy. Wcześniej nad nimi mieszkała starsza pani, której prawie nie słyszeli (poza okazjonalnym trzaskaniem drzwiami).  

Cała ta sytuacja zmusiła milionera do opuszczenia mieszkania i rocznej przeprowadzki do Niemiec. Po powrocie okazało się, że "jednak nie przesadzali, a hałas nadal jest nie do zniesienia". Jak uzasadniał: "co dzień jesteśmy budzeni między 5:30 a 7:30 odgłosami chodzenia i przesuwanych mebli. W weekendy są to godziny między 7:00 a 8:00, ale do odgłosów dochodzą dźwięki wydawane przez biegające i skaczące dzieci. Przez cały dzień trwa hałas o podobnym natężeniu powodowany przez skrzypienie podłogi, upuszczane na nią przedmioty, przesuwane przedmioty, płacz dzieci, krzyki i głosy".

Czuję się jakbym mieszkał z drugą rodziną we wspólnym mieszkaniu. Nie mogę żyć zgodnie ze swoim rytmem ani zaznać odrobiny spokoju. Jestem w stanie stwierdzić, kiedy są w domu, kto jest z nimi w domu, w jakim pokoju siedzą, a nawet co robią. Codzienne życie to tortura – dodaje w "Daily Mail".

Wokanda przyjęła to ze zrozumiałym dla siebie spokojem.  Nie pomogło tłumaczenie sąsiadów, że wygłuszyli drewnianą podłogę, stosując specjalny system izolacji akustycznej. Tu odpowiedź pokrzywdzonych były prosta: nieprawidłowy montaż spowodował, że to nic nie daje. Ba! Nawet zwiększył nieprawidłowe doznania słuchowe, przenosząc dźwięk.

Pierwszy wyrok w tej sprawie zapadł na korzyść małżeństwa Grażdankinów, nakazując ich sąsiadom wypłatę 16 tys. funtów (ponad 81 tys. zł) oraz ponowne położenie dywanów, bo jak się okazało – system dżwiękoszczelny został rzeczywiście źle zamontowany. 

Wolnoć Tomku w swoim domku, ale nie do końca. Samowolka sąsiada, czyli co mu wolno, a za co zapłaci srogi mandat

Sąsiad: czasami do rany przyłóż, a czasami wypuszczają go z siódmego kręgu piekieł, żeby teleportować go pod nasz płot. Jak się jednak okazuje, nawet u siebie nie może on robić, czego dusza zapragnie. Szczególnie jeśli przy tym naraża zdrowie innych. – Spryskał nasze krzewy środkiem roślinobójczym – rozpoczął swoją historię nasz czytelnik.

WIĘCEJ…

To, jak się okazuje, nie rozwiązało sporu, gdyż pokrzywdzeni sąsiedzi sami wrócili do Sądu Najwyższego, twierdząc, że dywany nie rozwiązały problemu skrzypiących podłóg, stąd jego postulat, by je ponownie zdjąć i naprawić podłogę mimo ustaleń sądu niższej instancji, że owe podłogi nie skrzypią "bardziej, niż można się po nich spodziewać". Tym samy sąd nie przychylił się do jego prośby, sugerując, że nie naprawia się czegoś, co nie odbiega od normy. I uciął dalsze spekulacje przez odmowę wyrażnia zgody na złożenie apelacji. 

opr. aw

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *