Prof. Filipiak: Po wyeliminowaniu 5 czynników ryzyko zawału serca i udaru mózgu zmniejszyłoby się o 90 procent.

Zdjęcie: Adobe Stock Zdjęcie: Adobe Stock

Jak podaje PAP, zdaniem kardiologa prof. Krzysztofa J. Filipiaka, gdyby u wszystkich pacjentów wyeliminowano pięć czynników ryzyka: nadciśnienie tętnicze, zaburzenia lipidowe, cukrzycę, palenie tytoniu oraz nadwagę i otyłość, prawdopodobieństwo wystąpienia zawału serca lub udaru mózgu mogłoby zmniejszyć się o 90 proc.

Ponadto pomogłoby to także w zapobieganiu niektórym rodzajom nowotworów – zauważył ekspert specjalizujący się w medycynie wewnętrznej, hipertensjologii i farmakologii klinicznej, a także pełniący funkcję prezesa Polskiego Towarzystwa Postępu Medycyny – Medycyna XXI.

PAP: Czy jako kardiolog ma Pan dużo pracy?

Prof. Krzysztof J. Filipiak: Tak, rzeczywiście, w dużej mierze dlatego, że choroby układu krążenia pozostają główną przyczyną zgonów w Polsce.

Co ciekawe, ten trend się nie zmienił. Był czas, kiedy przewidywaliśmy, że rak stanie się główną przyczyną śmiertelności, podobnie jak w społeczeństwach Europy Zachodniej. Jednak w onkologii nastąpiła pewnego rodzaju rewolucja — pojawiły się nowe leki, które przekształcają wiele chorób nowotworowych w choroby przewlekłe.

Oznacza to, że osoby, u których wystąpił nowotwór, mają większe prawdopodobieństwo wystąpienia powikłań sercowo-naczyniowych (zawałów serca i udarów mózgu) niż z powodu samego nowotworu.

Obecnie nie ma żadnych oznak, że w nadchodzących dekadach jakakolwiek inna grupa chorób będzie miała większą zapadalność.

PAP: Jeśli dobrze pamiętam, choroby układu krążenia odpowiadają za 38 proc. zgonów, a nowotwory za 24 proc., co stanowi znaczącą dysproporcję.

KJF: To prawda; te statystyki są uderzające. Należy jednak pamiętać, że te choroby obejmują nie tylko zawały serca, ale także udary. Co więcej, udary stają się obecnie bardziej palącym problemem niż zawały serca. Poczyniliśmy znaczne postępy w leczeniu zawałów serca, co pozwala nam skutecznie wydłużać życie naszych pacjentów. Niemniej jednak udary występują u osób dekadę lub dwie później niż zawały serca. Tak więc, chociaż udało nam się obniżyć wskaźniki śmiertelności z powodu zawałów serca, nie osiągnęliśmy takiego samego sukcesu w przypadku udarów, które często prowadzą do śmierci lub trwałej niepełnosprawności wymagającej opieki innych osób.

PAP: Co jest przyczyną tych udarów?

KJF: Udary i zawały serca mają te same podstawowe przyczyny i identyczne czynniki ryzyka przyczyniające się do ich wystąpienia.

Należą do nich nadciśnienie, zaburzenia lipidowe, cukrzyca, palenie tytoniu i otyłość. W przypadku udarów niedokrwiennych istnieją dodatkowe czynniki ryzyka, w tym niezdiagnozowane lub nieleczone migotanie przedsionków.

Gdyby u każdej osoby zwrócono uwagę na te czynniki ryzyka — co potwierdzają liczne badania epidemiologiczne na całym świecie — ryzyko zawału serca lub udaru mózgu mogłoby zostać zmniejszone o 90 procent.

PAP: Dlaczego więc u niektórych osób występują zawały serca, a u innych udary?

KJF: Upraszczając, oprócz czynników genetycznych, niektóre z tych czynników ryzyka mają statystycznie większe znaczenie w różnych dekadach życia człowieka. Na przykład u młodszych osób zaburzenia lipidowe, palenie tytoniu i otyłość — klasyczne czynniki ryzyka zawału serca — są bardziej krytyczne. U osób starszych nadciśnienie, migotanie przedsionków i cukrzyca stają się bardziej znaczącymi czynnikami ryzyka, które, jeśli nie są kontrolowane, mogą prowadzić do wyższego ryzyka udaru.

Muszę jednak podkreślić, że jeśli skutecznie poradzimy sobie ze wszystkimi tymi czynnikami ryzyka, możemy zapobiec zarówno zawałom serca, jak i udarom mózgu.

Pomaga to również zapobiegać nowotworom, ponieważ co najmniej dwa czynniki ryzyka — palenie tytoniu i otyłość — w znacznym stopniu przyczyniają się do ryzyka zachorowania na raka.

Jak zauważono, stosując się do jasnych wytycznych, możemy wyeliminować główne przyczyny śmiertelności w Polsce.

PAP: Dlaczego tkanka tłuszczowa jest powiązana z rakiem?

KJF: To nie tylko tłuszcz; działa jak wysoce aktywny gruczoł dokrewny, wydzielając różne hormony, które mogą wpływać zarówno na aterogenezę — prowadząc do miażdżycy, zawałów serca i udarów — jak i na czynniki wzrostu (takie jak insulina), które mogą inicjować karcynogenezę i niekontrolowany wzrost określonych typów komórek. Przewlekły stan zapalny, ściśle związany z nadmiarem tkanki tłuszczowej, odgrywa rolę zarówno w aterogenezie, jak i karcynogenezie.

PAP: Wspomniałeś, że dobrze sobie radzimy z zawałami serca i że pacjenci zazwyczaj wracają do zdrowia z niewielkimi lub żadnymi trwałymi efektami. Co musi się wydarzyć lub czego nam brakuje, aby zapewnić pomyślny powrót do zdrowia pacjentów po udarze?

KJF: Wspomniałem już o znaczeniu zarządzania czynnikami ryzyka. Chciałbym powtórzyć, że w przypadku udarów istnieje dodatkowy istotny czynnik, który nie jest tak istotny w przypadku zawałów serca: specyficzne zaburzenie rytmu serca znane jako migotanie przedsionków — wiele udarów niedokrwiennych jest przypisywanych temu, zwłaszcza gdy pozostaje niezdiagnozowane i nieleczone.

Jeśli jednak migotanie przedsionków zostanie wykryte wcześnie (co często przebiega bezobjawowo) i zastosuje się długotrwałe leczenie przeciwzakrzepowe, u pacjenta nie wystąpi udar niedokrwienny.

Cieszę się, że w szerszym kontekście profilaktyki wykorzystywane są urządzenia określane w literaturze anglosaskiej jako „samodzielne zarządzanie zdrowiem”. Należą do nich zaawansowane smartwatche, które mogą mierzyć tętno, interpretować nawet krótkie jednokanałowe odczyty EKG z czubka palca i ostrzegać użytkowników: „hej, masz migotanie przedsionków”. Tacy pacjenci mogą wtedy szybciej zgłosić się do lekarzy w celu potwierdzenia lub wykluczenia tej diagnozy za pomocą profesjonalnych testów.

Zwiększone wykorzystanie takich urządzeń może również przyczynić się do zmniejszenia częstości występowania udarów mózgu w przyszłości.

PAP: To napawa optymizmem, ale jestem szczególnie ciekaw, dlaczego lekarze potrafią skutecznie rehabilitować pacjentów po zawale serca, podczas gdy osoby po udarach często opuszczają szpitale z poważnymi niepełnosprawnościami.

KJF: Jako kardiolog chciałbym podkreślić, że Polska może pochwalić się doskonale zorganizowanym systemem kardiologii inwazyjnej. Mamy jedną z najsprawniejszych sieci laboratoriów hemodynamicznych w Europie, co umożliwia szybki transport pacjentów do laboratoriów kardiologii inwazyjnej w całym kraju w celu otwarcia naczyń i zajęcia się przyczyną zawału. W rezultacie pacjenci często wychodzą z tych sytuacji z niewielkimi lub żadnymi trwałymi uszkodzeniami lub tylko z niewielkimi problemami z sercem.

W przypadku udarów niedokrwiennych moglibyśmy również rozważyć poprawę rokowania pacjentów poprzez utworzenie sieci całodobowych ośrodków poświęconych ostrym procedurom udarowym. Wolałbym jednak pozostawić optymalną organizację leczenia udaru moim kolegom z neurologii.

Obecnie placówki zajmujące się inwazyjnym leczeniem udarów mózgu są z pewnością niewystarczające, biorąc pod uwagę powszechność występowania udarów i społeczność neurologiczną

Źródło

No votes yet.
Please wait...

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *