Nowe opłaty za emisję CO2 w ramach ETS2 uderzą nie tylko w Polaków, ale w Europie rośnie presja na zmianę systemu. Państwa członkowskie UE chcą zaostrzenia kontroli cen, ale eksperci wskazują, że sytuacja w Polsce może być wyjątkowo trudna. Czy uda nam się wynegocjować rozsądny kompromis?

- ETS2 spowoduje wzrost cen paliw i ogrzewania. Przewidywana cena 122 euro za tonę CO2 przełoży się na dodatkowe 1250 euro za tonę węgla kamiennego.
- Ze względu na wysoki udział węgla w ogrzewaniu i słabo rozwinięty transport publiczny poza dużymi miastami, Polska może być szczególnie podatna na skutki funkcjonowania systemu.
- Wzrost cen może być spowolniony między innymi przez Mechanizm Rezerwy Stabilności Rynkowej. Szesnaście państw członkowskich UE chce go wzmocnić.
- Emisję gazów cieplarnianych można również ograniczyć na inne sposoby, ale opłaty za emisję stwarzają zachętę ekonomiczną do takiego działania
- Ministerstwo Klimatu i Środowiska informuje o budowaniu poparcia dla przesunięcia wejścia w życie ETS2
- Więcej informacji o biznesie znajdziesz na Businessinsider.com.pl
Widmo ETS2 krąży po Europie. System handlu emisjami dwutlenku węgla dla sektora transportu i indywidualnego ogrzewania, a także mniejszych zakładów przemysłowych i ciepłowniczych, ma wejść w życie za dwa lata, ale wiele państw członkowskich UE jest zaniepokojonych jego skutkami – także politycznymi.
Oczywiste jest, że ceny emisji dwutlenku węgla przełożą się na wyższe rachunki za paliwo. Według analizy Bloomberga opublikowanej we wrześniu, możemy spodziewać się średniej ceny 99 euro za tonę w latach 2027-2030 oraz 122 euro w 2030 roku; w obu przypadkach byłyby to najwyższe poziomy na wszystkich światowych rynkach emisji dwutlenku węgla. W wyniku tych cen oczekuje się, że emisje z sektorów transportu i budownictwa spadną nawet o 40% w ciągu pięciu lat w porównaniu z poziomami z 2005 roku, ale kosztem wzrostu średnich cen paliw o jedną trzecią.
W Business Insider Polska przytoczyliśmy również szacunki polskich ekspertów, którzy szacują, że w ciągu samych pierwszych trzech lat funkcjonowania systemu dodatkowy koszt ogrzewania węglem wzrośnie o ponad 10 000 zł. Nawiązując do hasła z francuskich protestów „żółtych kamizelek” – przed końcem świata spowodowanym katastrofą klimatyczną – dla wielu osób prawdziwym problemem może okazać się koniec miesiąca.
Przeczytaj także: Wielka transformacja niemieckiego giganta. Koncentruje się na bateriach i przedstawił obliczenia dla ETS2.
O 15 procent więcej za benzynę, o 40 procent więcej za węgiel
„W Polsce skutki ETS2 będą szczególnie odczuwalne. Wynika to ze specyfiki naszego miksu energetycznego i struktury zużycia energii w gospodarstwach domowych” – komentuje Robert Jeszke, Zastępca Dyrektora ds. Zarządzania Emisjami w Instytucie Ochrony Środowiska – Państwowym Instytucie Badawczym (IOŚ-PIB) i Kierownik Krajowego Ośrodka Bilansowania i Zarządzania Emisjami (KOBiZE).
Zdaniem eksperta, pomimo malejącego udziału węgla w zużyciu energii, gospodarstwa domowe w Polsce zużywają ponad 70% stałych paliw kopalnych wykorzystywanych w tym sektorze w całej UE. Tymczasem paliwa stałe, takie jak węgiel, są szczególnie emisyjne i dlatego ETS2 będzie miał na nie największy wpływ.
„Około 20 procent Polaków nadal ogrzewa swoje domy węglem, często w starych, nieefektywnych piecach. Jednocześnie transport w dużej mierze opiera się na samochodach osobowych, a w małych miejscowościach i na wsiach transport publiczny może być niewystarczający. W takich okolicznościach ujednolicona cena CO2 w całej Europie będzie szczególnie uciążliwa dla Polski” – wyjaśnia Jeszke.
Badacz podaje konkretne liczby. 122 euro za tonę CO2, cena prognozowana przez Bloomberga na 2030 rok, oznaczałoby dodatkowe 1250 zł za tonę węgla kamiennego, 1,10 zł za metr sześcienny gazu ziemnego, 0,85 zł za litr LPG, 1,25 zł za litr benzyny i 1,40 zł za litr oleju napędowego . „W porównaniu z cenami detalicznymi paliw w 2024 roku mówimy o dodatkowym składniku kosztów paliwa wynoszącym ponad 15 proc. ceny końcowej benzyny i oleju napędowego, ponad 20 proc. LPG i gazu ziemnego oraz ponad 40 proc. węgla kamiennego” – mówi Robert Jeszke.
Czy większa podaż spowolni wzrost cen?
Nic więc dziwnego, że Polska znalazła się wśród 16 krajów UE, które podpisały apel do Komisji Europejskiej w sprawie reformy ETS2. List został wysłany w czerwcu i, oprócz Polski, poparły go takie kraje jak Francja, Niemcy, Włochy, Austria i Belgia.
„ Coraz więcej państw członkowskich domaga się znacznego złagodzenia impulsu cenowego wynikającego z wejścia w życie systemu ETS2 ze względu na obawy społeczne i gospodarcze ” – wyjaśnia Jeszke.
Jak piszą sygnatariusze, zorganizowanie pierwszej aukcji sprzedaży uprawnień już w 2026 roku oraz zmiany w uruchamianiu tzw. rezerwy stabilności rynkowej pomogłyby ograniczyć wzrost cen. Autorzy apelu chcą również, aby Komisja regularnie publikowała prognozy przyszłych cen, aby móc z wyprzedzeniem przygotować się na ich konsekwencje.
Czym jest Rezerwa Stabilności Rynkowej? Michał Wojtyło, starszy analityk ds. polityki publicznej w Reform Institute, wyjaśnia, że obejmuje ona mechanizm uwalniania kolejnych uprawnień do emisji, co ma spowolnić wzrost cen. „Dyrektywa ETS2 przewiduje już, że jeśli cena CO2 przekroczy 45 euro za tonę przez dwa kolejne miesiące, na rynku zostanie uwolnionych dodatkowe 20 milionów uprawnień. Powinno to uruchomić prawo popytu i podaży, aby cena spadła lub przynajmniej wzrosła wolniej ” – wyjaśnia.
„Taka interwencja jest obecnie możliwa dwa razy w roku – pierwszy raz automatycznie, drugi za zgodą Komisji Europejskiej. Biorąc pod uwagę koszty społeczne nagłych wzrostów cen paliw i kontrowersje polityczne wokół ETS2, trudno sobie wyobrazić, aby Komisja odmówiła takiej zgody” – dodaje Wojtyło. Państwa członkowskie proponują częstsze i szersze korzystanie z rezerwy.
Ekspert zwraca uwagę, że mechanizm rezerwy stabilności rynku działa również w drugą stronę – jeśli ceny są zbyt niskie, część uprawnień może zostać wycofana, aby chronić tempo redukcji emisji. „Widzieliśmy takie przypadki w „klasycznym” systemie ETS. Jednak w przypadku ETS2 bardziej prawdopodobne jest, że ceny przekroczą poziom określony w dyrektywie. Dlatego państwa członkowskie postulują rozszerzenie rezerwy poza rok 2030” – wyjaśnia Wojtyło.
Obecne przepisy dotyczące rezerwy wyraźnie ograniczają jej wykorzystanie. „Rezerwa stabilności rynkowej (MSR) zostanie uzupełniona o 600 milionów uprawnień, ważnych tylko do 2030 roku. Oznacza to, że po tej dacie niewykorzystane uprawnienia stracą ważność, a w przypadku deficytu uprawnień w latach 30. XXI wieku może ich zabraknąć do stabilizacji cen” – wyjaśnia Robert Jeszke.
Możliwość wykorzystania dodatkowych uprawnień po 2030 roku ma zatem stanowić „zawór bezpieczeństwa”. Jeszke omawia również pomysł ustalenia maksymalnej ceny uprawnień na przykład na poziomie 290 euro w ramach tzw. korytarza cenowego.
Podłoga Niemiec może być naszym sufitem
Koszty ETS2 można by również kontrolować w sposób bardziej zinstytucjonalizowany. Wśród rekomendacji KOBiZE, cytowanych przez Roberta Jeszke w komentarzu dla Business Insider Polska, znajduje się utworzenie Europejskiego Centralnego Banku Emisji Węgla (ECB). Jak wyjaśnia ekspert, bank zarządzałby uprawnieniami do emisji CO2 wprowadzanymi na rynek lub kompensacjami emisji (redukującymi emisje poza Europą), „elastycznie reagując na potrzeby rynku”. „Taka instytucja interweniowałaby w celu stabilizacji cen i płynności, a jednocześnie zapewniałaby większą przewidywalność inwestorom i firmom planującym inwestycje niskoemisyjne” – wyjaśnia.
Ceny uprawnień do emisji są bezpośrednio powiązane z popytem, więc wraz z szybkim odchodzeniem od paliw kopalnych w transporcie i ogrzewaniu, ich wzrost powinien spowolnić. „ Im szybciej zredukujemy emisję dwutlenku węgla w tych sektorach, przechodząc na bezemisyjny transport i czyste źródła ogrzewania, tym mniej będziemy musieli płacić ” – przypomina Michał Wojtyło. Polska nie jest jednak jedynym krajem, który ma wiele do zrobienia – nasz kraj zajmuje czwarte miejsce pod względem nominalnych emisji w sektorach objętych systemem ETS2, po Niemczech, Francji i Włoszech.
„Hiszpania i Holandia są za nimi; w pozostałych krajach problem jest znacznie mniejszy. Nasza trudna sytuacja wynika przede wszystkim z wyjątkowego, unikatowego w Europie, uzależnienia Polski od węgla w ogrzewaniu indywidualnym. W bogatszych społeczeństwach, takich jak Niemcy czy Francja, wyższe rachunki są mniej odczuwalne – zwłaszcza że często już obowiązują tam opłaty krajowe, które ETS2 po prostu zastąpi. Tempo dekarbonizacji w tych krajach będzie jednak kształtować cały rynek uprawnień do emisji w ramach ETS2” – mówi ekspert.
Większy poziom zamożności, niższa emisja ciepła w sektorze budowlanym i relatywnie niższy udział wydatków na paliwo w budżetach gospodarstw domowych mogą jednak utrudnić krajom Europy Północno-Zachodniej negocjowanie potencjalnych progów cenowych z rządami w naszym regionie. Wpływ tych samych cen uprawnień może być różny. „ To, co może być dolną granicą dla Niemiec czy Francji, może okazać się górną granicą dla nas ” – obrazowo wyjaśnia Wojtyło.
Wyjątek dla węgla?
Choć Polska ma sojuszników w zwiększaniu elastyczności systemu, znalezienie ich, którzy odroczą jego wejście w życie do 2030 roku, o co również zabiegamy, jest znacznie trudniejsze. Krzysztof Bolesta, wiceminister klimatu i środowiska, przyznał to niedawno. Michał Wojtyło zauważa, że w wielu krajach istnieją już krajowe systemy nakładające opłaty za emisję CO2 na sektory budownictwa i transportu, a kilkanaście krajów wdrożyło już ETS2 do swoich systemów prawnych, co może wywierać presję na inne kraje.
— Kraje takie jak Niemcy, które opowiadają się za większą kontrolą cen, generalnie akceptują ETS2. Dla partii rządzącej w Polsce system ten jest „mniejszym złem” niż polityka zakazów i nakazów, taka jak planowany od 2035 roku zakaz rejestracji nowych samochodów spalinowych — zauważa.
Wojtyło twierdzi, że opóźnienie we wdrożeniu ETS2 (Polska wciąż nie przyjęła przepisów wdrażających system) może skutkować brakiem środków z Funduszu Klimatycznego Społecznego, który ma na celu łagodzenie społecznych skutków systemu. „ 1,4 miliarda euro z Funduszu Klimatycznego Społecznego to marchewka. Nie dostaniemy jej jednak bez zgody na kij. Pamiętajmy też, że rząd będzie mógł wykorzystać pozostałe dochody z handlu emisjami – potencjalnie nawet 20 miliardów euro” – zaznacza.
Czytaj także: Jak wydać 65 mld zł? Trwają konsultacje Planu Społeczno-Klimatycznego.
Jak już pisaliśmy, szacunki wyraźnie wskazują, że ceny węgla wzrosną najbardziej po wprowadzeniu ETS2. To paliwo grzewcze o największej emisji dwutlenku węgla będzie wykorzystywane przede wszystkim przez gospodarstwa domowe najbardziej narażone na ubóstwo energetyczne.
„W Reform Institute doszliśmy do wniosku, że jednym z postulatów, jakie Polska mogłaby wysunąć podczas negocjacji w sprawie rewizji systemu, jest tymczasowa, odrębna i niższa cena za maksymalne uprawnienia specjalnie dla węgla. Taki wyjątek nie wpłynąłby na ogólną architekturę ETS2 – w skali UE spalanie węgla generuje jedynie 2% emisji w sektorach objętych systemem. Tymczasem ceny węgla mogłyby znacząco wzrosnąć nie tylko dla najuboższych, ale także dla niższej klasy średniej” – argumentuje Michał Wojtyło. Podkreśla również, że taka ewentualna zmiana powinna być zaprojektowana tak, aby węgiel nie był obciążony niższym podatkiem niż gaz niskoemisyjny.
Nie tylko opłaty
Choć presja polityczna na nowelizację ETS2 narasta, technicznie rzecz biorąc, piłka jest teraz po stronie Komisji Europejskiej. Tylko ta instytucja może zainicjować przegląd obowiązujących przepisów UE – w tym przypadku dyrektywy przyjętej w 2023 roku w ramach pakietu „Fit for 55”.
Jak donosi Carbon Pulse, posłowie do Parlamentu Europejskiego domagali się tego od Komisji na jej wrześniowym posiedzeniu, ale w maju Komisja oświadczyła, że nie widzi możliwości takiego kroku. Robert Jeszke szacuje jednak, że rosnąca presja zmusi Brukselę do wprowadzenia korekt. „Może to nie być całkowite, trzyletnie odroczenie systemu, ponieważ z całej puli rozwiązań jest ono postrzegane jako najbardziej ekstremalne” – ostrzega.
Wprowadzenie opłat emisyjnych w budynkach i transporcie ma pomóc w osiągnięciu celów UE, jakimi jest osiągnięcie neutralności klimatycznej za 25 lat. Pozostaje jednak pytanie, czy ETS2 jest do tego niezbędny. Marcin Korolec, prezes Instytutu Zielonej Gospodarki, argumentował, że nie musi tak być w czerwcowym wywiadzie dla Oko.Press. Przekonywał, że wycofanie pojazdów spalinowych z rynku (w tym zakaz rejestracji nowych pojazdów od 2035 roku) mogłoby mieć podobne skutki.
Robert Jeszke omawia również alternatywne i skuteczne sposoby redukcji emisji. „Wachlarz potencjalnych działań jest szeroki – od renowacji budynków i rozwoju niskoemisyjnego transportu publicznego, po ograniczenie lotów krótkodystansowych, zmianę nawyków żywieniowych i zaostrzenie norm dla nowych samochodów” – wymienia.
Problem polega na tym, że te środki mogą być jeszcze trudniejsze do wdrożenia politycznie i społecznie niż ETS2. „Wymagają one zmiany stylu życia lub podważają przywileje niektórych grup, na przykład zakaz lotów prywatnych” – dodaje szef KOBiZE.
Niezależnie od tego, pobieranie opłat za emisje jest konieczne, ponieważ stanowi ekonomiczną zachętę do zmian . Jeszke podkreśla, że inwestycje w termomodernizację, transport publiczny czy zmiany stylu życia (w tym na przykład ograniczenie spożycia mięsa) uzupełniają mechanizmy takie jak ETS i ETS2, które motywują do innowacji.
Czytaj także: Nadchodzą zmiany w systemie ETS. Bezpłatne uprawnienia będą wydawane warunkowo.
Ministerstwo Kultury i Środowiska: pracujemy nad uzyskaniem wsparcia
Nie możemy jednak uniknąć pytań o społeczne skutki ETS2 – niepokojących sygnałów jest aż nadto. Autorzy artykułu „Regional Inequalities in the European ETS2 System”, opublikowanego w czasopiśmie naukowym „Energy Journal”, podkreślają, że system dotknie przede wszystkim osoby o niskich dochodach, zwłaszcza te silnie uzależnione od paliw kopalnych. Przewiduje się, że całe regiony w Polsce, Bułgarii i na Węgrzech będą szczególnie narażone. Naukowcy rekomendują inwestycje w efektywność energetyczną i czysty transport, a także bezpośrednie dotacje w celu zrównoważenia wzrostu cen.
Organizacje pozarządowe działające na rzecz klimatu tradycyjnie opowiadają się za „szeroko zakrojoną” wersją systemu ETS2. W oświadczeniu wydanym w sierpniu, Climate Action Network Europe sprzeciwia się pomysłowi odroczenia wejścia systemu w życie, a także kwestionuje propozycje takie jak wzmocnienie rezerwy stabilności rynkowej (Market Stability Reserve). Zwiększenie puli uprawnień spowolniłoby redukcję emisji i zmniejszyłoby dochody, które mogłyby finansować inwestycje w budynki i transport bezemisyjny.
Zamiast spowolnić wzrost cen, organizacje pozarządowe chcą wzmocnić Fundusz Społeczno-Klimatyczny i inne fundusze transformacyjne. Przypominamy, że obecny harmonogram zakłada, że środki z Funduszu będą dostępne za rok, ale wyższe koszty paliwa i ogrzewania z powodu opłat za emisje spodziewane są za dwa lata.
Zapytaliśmy Ministerstwo Klimatu i Środowiska o stan rozmów na temat ewentualnego przesunięcia terminu ETS2 i ocenę szans powodzenia. Ministerstwo odpowiedziało, że przesunięcie terminu stanowiłoby istotną zmianę, dlatego polska propozycja jest traktowana z ostrożnością. „ Niemniej jednak kilka krajów podnosi tę kwestię. Trwają prace nad uzyskaniem szerszego poparcia ” – poinformowało nas ministerstwo. Zyskane kilka lat da czas na inwestycje w sektorze budowlanym i transportowym.
Dziękujemy za przeczytanie tego artykułu. Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Google News.
Źródło